Poe!try
Monika Glosowitz
Głos Moniki Glosowitz w debacie "Dobry wieczór".
strona debaty
Dobry wieczórPrzyglądając się wczoraj plakatom wiszącym na ścianie jednego z holenderskich pubów, próbowałam rozpracować hasło „poetry live!”. Poezja żyje, można się nią zachwycać na żywo, żywi miliony? Żwawy ten trup?
Możemy się pozbyć złudzeń – formuła wieczoru autorskiego jako działania promocyjnego dawno się wyczerpała, choć z powodzeniem nadal sprawdza się jako zgromadzenie towarzyskie. Zresztą, wiemy, przebywanie w niszy zacieśnia relacje. I chyba nie chodzi o to, że zakończyła się era manifestów, zmian warty i awanturniczych krucjat. Poetyckie „my” zawsze było ekskluzywne i najlepiej czuło się w ciasnych pomieszczeniach „zatęchłych legendą”. Dlatego jednym z najlepszych wieczorów autorskich, w których miałam okazję uczestniczyć, okazało się spotkanie z Pawłem Lekszyckim w ramach Tygodnia Maja Poetyckiego, organizowanego przez Instytut Mikołowski. Obyło się bez wspinaczki wysokogórskiej, za to wszystko odbywało się powoli, nawet intymnie, można by rzec. Wiadomo, jako jedyny matecznik na górnośląskiej mapie, to Mikołów inkubuje poezję.
Gorzej, jeśli poezja, zyskując ambicje dydaktyczne, staje się żądna tłumów. Wydawało mi się, że dzisiaj, żeby kogoś przyciągnąć, trzeba to zrobić siłą albo urządzić zmiksowany performance. Improwizowane wizualizacje, poetyckie teledyski, nagrody, after party z winylami etc. Na slam połączony z promocją studenckiego czasopisma „re: presja” przyszły tłumy – prawie nikt nie został na imprezie po rozstrzygnięciu konkursu. Po wydaniu kolejnego numeru, rozszerzyliśmy formułę wieczoru promocyjnego – open mic nie cieszył się już taką popularnością. I pewnie nie formalne przegięcie stanowi wyznacznik frekwencji, ale wypadkowa dobrego terminu (przed sesją, po sesji, przed świętami, po…), lokalizacji (klub, uniwersytet, z dala czy blisko centrum), rozpropagowania informacji o evencie (z podobnymi odczuciami/rozterkami/wyborami spotykają się pewnie organizatorzy dużo większych przedsięwzięć: Portu Wrocław czy Poznania Poetów.).
I, oczywiście, nic nie stanowi przeszkody w łączeniu obydwu tych form poetyckiej nadaktywności (wchłonięcia, pożarcia, przejęcia albo tylko manewrowania skalą). Poetry, ach, poety. Jedno czy drugie – co za różnica. I tak do końca zostają tylko najwytrwalsi. Zawsze i wszędzie ci sami.
O AUTORZE
Monika Glosowitz
ur. w 1986 r., badaczka literatury, krytyczka literacka. Pracuje jako adiunktka w Instytucie Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego. W 2019 r. wydała monografię Maszynerie afektywne. Literackie strategie emancypacji w najnowszej polskiej poezji kobiet. Wieloletnia redaktorka działu poetyckiego internetowego czasopisma „artPapier”, związana była również ze śląskimi „Opcjami”. Koordynowała pracę Ośrodka Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem w 2018 r. w Rybniku. W latach 2018–2020 była przewodniczącą Rybnickiej Rady Kobiet.