debaty / ankiety i podsumowania

Literatura to nie zawody sportowe

Adam Zdrodowski

Głos Adama Zdrodowskiego w debacie "Biurowe książki 2010 roku".

strona debaty

Biurowe książki 2010 roku

Lite­ra­tu­ra to nie zawo­dy spor­to­we i nie potra­fię wska­zać jed­nej książ­ki, któ­ra wyda­ła mi się w mija­ją­cym roku naj­lep­sza. A jed­nak mniej wię­cej od mar­ca lub kwiet­nia – bo wte­dy prze­czy­ta­łem Pora­nek Marii i inne opo­wia­da­nia Julii Fie­dor­czuk – towa­rzy­szy mi dziw­ny nie­po­kój, któ­ry zaczą­łem odczu­wać pod­czas lek­tu­ry „Orga­spa­ce” – naj­dłuż­sze­go utwo­ru w zbio­rze. Skąd ten nie­po­kój?

Opo­wia­da­nie jest – dosłow­nie – listem w butel­ce rzu­co­nym nam przez nar­ra­to­ra z pokła­du tytu­ło­we­go stat­ku. Orga­spa­ce to luk­su­so­wy mikro­świat, swo­ista anty-arka Noego. Bo rze­czy­wi­ście był potop. Po wodach Zie­mi pły­wa jesz­cze kil­ka takich stat­ków. Ich pasa­że­ra­mi są nie wybrań­cy Boga, ale, jak pisze nar­ra­tor, „ci spo­śród nas, któ­rych było na to stać.” To anty-arka rów­nież dla­te­go, że nie daje nadziei na przy­szłe odro­dze­nie – nar­ra­tor jest sta­ry, a z jego rela­cji moż­na wyczy­tać, że pasa­że­ro­wie stat­ku żyją w izo­la­cji – od sie­bie nawza­jem, od świa­ta zewnętrz­ne­go i od swo­jej prze­szło­ści.

Na tym, co zosta­ło z kon­ty­nen­tów, „trwa­ją ‘regu­lar­ne wal­ki’: […] wybu­cha­ją coraz to nowe kon­flik­ty, powsta­ją coraz to nowe armie, zawią­zu­ją się koali­cje, ktoś coś wygry­wa, a potem prze­gry­wa, i zno­wu.” Nie ma o czym mówić: nuda i mecha­nicz­na prze­wi­dy­wal­ność powtó­rzeń ad infi­ni­tum. Już nic się nie wyda­rzy, Julia Fie­dor­czuk opi­su­je pej­zaż po koń­cu histo­rii. Ray­mond Quene­au – uczeń i kopi­sta Koje­ve­’a, wie­lo­let­ni słu­chacz jego semi­na­riów o Heglu – poszu­ki­wał w swo­ich powie­ściach dro­gi „zmie­rza­ją­cej do koń­ca histo­rii, do osią­gnię­cia mądro­ści.” Choć czas się skoń­czył, ludzie mogą cie­szyć się „nie­dzie­lą życia”. Le diman­che de la vie, ostat­nia z trzech „powie­ści mądro­ści”, jest opa­trzo­na mot­tem z heglow­skich Wykła­dów o este­ty­ce: „Jest to nie­dzie­la ich życia, któ­ra wszyst­kich zrów­nu­je i usu­wa wszyst­ko, co złe; ludzie, któ­rzy mogą być tak z całe­go ser­ca wese­li, nie mogą być napraw­dę na wskroś źli i nie­go­dzi­wi.” W „Orga­spa­ce” zamiast weso­ło­ści mamy „jało­wą repe­ty­cję odar­tych z sen­su zda­rzeń.” „Orga­spa­ce” to nega­tyw Księ­gi Rodza­ju i zła sio­stra powie­ści Quene­au. I chy­ba to jest takie nie­po­ko­ją­ce. Być może jedy­na nadzie­ja w czy­tel­ni­ku, któ­ry znaj­dzie wia­do­mość w butel­ce.


[1] Ita­lo Calvi­no, Filo­zo­fia Ray­mon­da Quene­au, przeł. Anna Wasi­lew­ska, „Lite­ra­tu­ra na Świe­cie” 6/2000, s. 237.
[2] Piotr Nowak, Wpro­wa­dze­nie do lek­tu­ry Koje­ve­’a, „Kro­nos” 3/2009, s. 76.