Niekoniecznie zgodnie z regułą
Łukasz Chudzik
Głos Łukasza Chudzika w debacie "Biurowe książki 2011 roku".
strona debaty
Biurowe książki 2011 rokuRegułą niesiedmionogów już stało się, że podsumowanie roku miejsce zapewnione ma pod koniec roku (Proste? Proste. A wszystko to dzięki następstwom przyczynowo-skutkowym). Zmienię zatem nieco konwencję i napiszę o premierach z punktu widzenia czytelnika, który marzy aby pod choinkę otrzymać coś „ekstrawanckiego”, pozbawionego etykietki najlepszej książki z fabryki kultury masowej oraz zabawię się trochę (ale tylko trochę) w czytelnika-siedmionoga umiejscowionego w pierwszych dniach 2011 roku, przed którym, na ułamek sekundy odtworzyła się skarbnica wiedzy (o mikroskopijnym ładunku), którą znał przed narodzinami (coś na kształt Platońskiej teorii wiedzy) i dzięki temu zna zarys poszczególnych książek, które jeszcze nie zostały wydane, a które w przeciągu roku ujrzą światło dzienne/nocne/poranne/wieczorne/coś ujrzą lub któś je ujrzy. Pomimo tej wiedzy czytelnik nie jest w pełni świadom istoty Rzeczy. Kim zatem jest czytelnik? Czytelnik jest. Czasem oczytany mniej, czasem oczytany więcej, co nie przekłada się analogicznie na samą „jakość” wymiaru czytelnika. Co zatem chciałby dostać pod choinkę taki czytelnik? Tutaj wybór może/musi przyprawić o przyśpieszone kołatanie wahadełka sercowego (wiadomo, czas nieubłaganie płynie wobec takiego zbytku zaistniałych możliwości; kto grał w Carmageddonwie, że nie liczy się tylko dojechanie do mety – kto nie grał wyjaśnię, że analogią jak najszybszego dojechania do mety jest akt zakupu książki na łapu-capu, cechującego się rozjeżdzaniem głębszego namysłu). Zatem do Rzeczy:
Gottfried Benn – Nigdy samotniej i inne wiersze. Obszerny zbiór poezji przetłumaczony na język polski stanowi nie lada gratkę dla osób poszukujących autorów mniej znanych, lecz nie mniej utalentowanych. Całość dzieła pozwala prześledzić ewolucję twórczości tegoż autora – od brutalnych, krwiożerczych wierszy przedstawiających człowieka jako kawałek mięsa po bardziej stonowane, sięgające samej koncepcji słowa i własnego „ja” nierozłącznie wpisanego w perspektywę rzeczywistości opisywanej przez układ znaków. Celem jest tutaj samo poszukiwanie, gdzie podmiot wtrącony jest w więzy własnej samotni, uwikłany w czynniki zewnętrzne, poniekąd warunkujące określenie własnej osobowości. Gottfried Benn to dobry prezent na gwiazdkę. Zaiste.
Tadeusz Różewicz – Historia pięciu wierszy. Czy komukolwiek trzeba przedstawiać osobę Tadeusza Różewicza? Zapewne trzeba. Zakładam, że wrocławski poeta ma w nosie to, czy jest znany, czy mniej znany albo kompletnie nieznany. Mój czytelnik chce otrzymać Historię pięciu wierszy pod choinkę, nie wchodząc w roztrząsanie kwestii popularności, nie żeby był wadowzrocznym eskapistycznym indywiduum lubującym się w czytaniu poezji (czasem kiepskiej), sadowiąc się gdzieś na uboczu podczas rodzinnych spotkań. Tadeusz Różewicz zgłębia znaczenia słów, oddzielając kolejne warstwy i dochodząc w ten sposób do dekompozycji samego wiersza, starając się odnaleźć nowe formy poetyckiej wypowiedzi.
Jacek Gutorow – Księga zakładek. Autor, który własną działalność poetycką traktuje jako swego rodzaju oczyszczenie wychodzi naprzeciw czytelnikom, którym w odczytywaniu poezji potrzebna jest pomocna dłoń doświadczonego przewodnika. Szkic nakreślony przez autora ułatwia obcowanie z poezją dla niewprawnego (lecz nie tylko) czytelnika i daje mu możliwość oswojenia się z nią, co w efekcie może być katalizatorem zainteresowania by sięgnąć po głębsze pokłady współczesnej poezji. Jacek Gutorow pod choinką to nawet lepszy prezent od elektrycznej kolejki. Jednakże Gutorow jest tylko jeden, a alternatywą może być w tym przypadku jego Księga zakładek.
Tymoteusz Karpowicz – Dzieła zebrane, tom . Dziwny wstęp o czytelniku wzbogaconym tajemną wiedzą w końcu znalazł swoje uzasadnienie, a ujściem wizji są dzieła zebrane składające się z sześciu tomów poety. Tom 1 ukazał się 15 grudnia i bez wątpienia był jedną z najbardziej oczekiwanych premier Biura Literackiego.