debaty / ankiety i podsumowania

Latynoamerykańska różnorodność

Głos Joanny Figarskiej w debacie "Biurowe książki 2011 roku".

strona debaty

Biurowe książki 2011 roku

Patrząc na róż­no­rod­ność ksią­żek i tomi­ków wyda­nych w minio­nym roku przez Biu­ro Lite­rac­kie, bar­dzo trud­no jest zde­cy­do­wać się na jed­ną pozy­cję. Bio­rąc jed­nak pod uwa­gę zarów­no ory­gi­nal­ność, uni­kal­ność jak i pro­fe­sjo­na­lizm połą­czo­ny z ogrom­ną wie­dzą i doświad­cze­niem, to książ­ką, dają­cą mi nie­zli­czo­ne pola inter­pre­ta­cji jest anto­lo­gia Umocz war­gi w kamie­niu. Zbiór tak róż­no­rod­nych wier­szy twór­ców połu­dnio­wo­ame­ry­kań­skich w prze­kła­dzie Kry­sty­ny Rodow­skiej jest według mnie jed­ną z naj­cie­kaw­szych pro­po­zy­cji wydaw­ni­czych 2011 roku. Przed­sta­wia­jąc twór­czość wie­lu pisa­rzy, któ­rych wspól­nym mia­now­ni­kiem są pew­ne war­to­ści i histo­ria Ame­ry­ki Połu­dnio­wej, Rodow­ska przy­bli­ża pol­skim czy­tel­ni­kom świat kie­ru­ją­cy się zupeł­nie inny­mi zasa­da­mi i war­to­ścia­mi niż ten, któ­ry jest nam tak dobrze zna­ny. Umocz war­gi w kamie­niu nie jest lek­tu­rą łatwą. Jest wyzwa­niem.

Pró­bu­jąc wgryźć się w wier­sze Pabla Neru­dy, Amber Past czy Edwar­da Lizal­de, czy­tel­nik musi się zmie­rzyć z cał­ko­wi­cie inną kul­tu­rą, w któ­rej pew­ne aspek­ty – jak na przy­kład śmierć – są zupeł­nie ina­czej postrze­ga­ne niż u nas w Pol­sce. Ogrom­ne zna­cze­nie ma tak­że kon­tekst histo­rycz­ny, będą­cy dla wie­lu czy­tel­ni­ków nie­ja­sny. Mając tego świa­do­mość, Rodow­ska przy­bli­ża czy­tel­ni­kom życio­ry­sy „ojców” poezji połu­dnio­wo­ame­ry­kań­skiej, któ­re mogą być wska­zów­ką do odczy­ta­nia przy­naj­mniej nie­któ­rych wier­szy. Rze­czy­wi­stość, jaka jest poprzez tek­sty kre­owa­na, może stać się dla nas świa­tem alter­na­tyw­nym, peł­nym nie­od­kry­tych zna­czeń spraw pozor­nie nam zna­nych, ist­nie­ją­cych też w naszej kul­tu­rze.

Trud­no jest pisać o anto­lo­gii tak boga­tej, gdzie każ­dy autor jest osob­ną, zna­czą­cą histo­rią. Fakt, że Rodow­ska zna więk­szość (jak nie wszyst­kich!) zapre­zen­to­wa­nych twór­ców spra­wia że prze­tłu­ma­czo­ne przez nią wier­sze sta­ją się tek­sta­mi bar­dziej intym­ny­mi, oso­bi­sty­mi. Żeby wier­sze Bogre­sa, Huido­bro czy Guil­léna cho­ciaż tro­chę zro­zu­mieć, nie wystar­czy je prze­czy­tać, trze­ba w nie wejść, poczuć. Tłu­macz­ka zro­bi­ła wszyst­ko, co mogła, a nawet jesz­cze wię­cej. Dała pol­skie­mu czy­tel­ni­ko­wi zamknię­ty na 600 stro­nach kawał połu­dnio­wa­me­ry­kań­skiej histo­rii i poka­za­ła czym jest poezja dla Laty­no­sów. Umocz war­gi w kamie­niu jest więc szan­są na spo­tka­nie: pol­skie­go czy­tel­ni­ka ze świa­tem twór­ców zza wiel­kiej wody.

Dla rów­no­wa­gi, cie­ka­wą pozy­cją pol­skie­go poety wyda­ły mi się Psy pocią­go­we Fili­pa Zawa­dy. Zapro­po­no­wa­na przez nie­go pro­za, któ­ra na pierw­szy rzut oka może wydać się poezją, sta­je się dla czy­tel­ni­ka prze­wod­ni­kiem nie tyl­ko po roz­kła­dzie jaz­dy PKP, ale tak­że obra­zem współ­cze­snej Pol­ski i rze­czy­wi­sto­ści w jakiej egzy­stu­je trzy­dzie­sto­pa­ro­la­tek. Styl i spe­cy­ficz­ne postrze­ga­nie świa­ta przez auto­ra, daje inny, cie­ka­wy odcień naszej codzien­no­ści. Pozor­na sta­tecz­ność tek­stów Zawa­dy jest jedy­nie rzu­co­ną czy­tel­ni­ko­wi ręka­wi­cą, któ­rą gdy ten zde­cy­du­je się pod­nieść, znaj­du­je w kró­ciut­kich afo­ry­zmach-wspo­mnie­niach ory­gi­nal­ność wytar­tych i mogło­by się zda­wać sche­ma­tycz­nych obra­zów jakie daje nam życie codzien­ne. Poza tym, w ruch może wpra­wiać nas co rusz pędzą­cy pociąg, poka­zu­ją­cy, że tak napraw­dę to my – ludzie, zatrzy­mu­je­my lub/i nie chce­my pędzić za coraz to szyb­szym świa­tem. Co trze­ba zro­bić jak się nie nadą­ża? Poje­chać nad morze. Pociąg, ruch, morze. I w tym wszyst­kim Filip Zawa­da. Cze­go chcieć wię­cej?