debaty / wydarzenia i inicjatywy

Manna dla Wrocławia

Zuzanna Witkowska

Głos Zuzanny Witkowskiej w debacie "10 lat Portu i Biura we Wrocławiu".

strona debaty

10 lat Portu i Biura we Wrocławiu

Zada­ne pyta­nie: „Co przez dzie­sięć lat zyskał Wro­cław na obec­no­ści Biu­ra i Por­tu” zawie­ra dokład­ną i pre­cy­zyj­ną na nie odpo­wiedź. Otóż, na obec­no­ści Biu­ra i Por­tu Wro­cław zyskał: Biu­ro Lite­rac­kie i zyskał: Port Wro­cław. Z per­spek­ty­wy ostat­nich 10 lat moż­na powie­dzieć z całą pew­no­ścią, że oce­nia­jąc obec­ność wydaw­nic­twa we Wro­cła­wiu, nie­moż­li­wym jest przyj­mo­wać w tej kwe­stii war­to­ści pośred­nie. I Biu­ro, i Port są obec­nie syno­ni­ma­mi żywej, aktu­al­nej i naj­lep­szej lite­ra­tu­ry pol­skiej oraz, oczy­wi­ście wybiór­czo, lite­ra­tu­ry świa­to­wej. Pytać, co obec­ność takie­go wydaw­nic­twa zmie­nia we Wro­cła­wiu, to pytać, co zmie­nia w czło­wie­ku posia­da­nie ser­ca.

Ozna­cza to ni mniej, ni wię­cej, tyl­ko to, że mam zaszczyt miesz­kać w mie­ście, w któ­rym lite­ra­tu­ra ma swo­je­go opie­ku­na, czło­wie­ka, któ­re­mu cią­gle i cią­gle się chce. Dzię­ki temu do Wro­cła­wia od lat przy­by­wa­ją naj­więk­si lite­ra­ci, żeby podzie­lić się swo­ją twór­czo­ścią, a całość opra­wio­na jest w prze­my­śla­ną i odpo­wied­nią for­mę – czy to na spo­tka­niach w sie­dzi­bie Biu­ra, czy to pod­czas Por­tu Wro­cław. Jed­no­cze­śnie wszyst­ko odby­wa się w atmos­fe­rze bez­po­śred­nio­ści, dzię­ki cze­mu lite­ra­tu­ra doty­ka do żywe­go, a widz (słu­chacz, czy­tel­nik) nie boi podejść się do auto­ra.

Róż­ne punk­ty widze­nia zawsze będą mia­ły odzwier­cie­dle­nie w dys­ku­sjach o zasad­no­ści orga­ni­zo­wa­nia tego czy inne­go wyda­rze­nia i pew­ne nie­zre­ali­zo­wa­ne pro­jek­ty. Nie szko­dzi. To, co szcze­gól­nie cenię w Biu­rze Lite­rac­kim, to kon­ser­wa­tyzm (w szcze­gól­nie pozy­tyw­nym tego sło­wa zna­cze­niu) oraz bez­kom­pro­mi­so­wość (i tu rów­nież). Ozna­cza to brak zgo­dy na roz­wią­za­nia pośred­nie, lecz jed­no­cze­śnie brak prze­szkód w roz­wo­ju i poszu­ki­wa­niu nowych dróg. Dla­te­go też Biu­ro Lite­rac­kie się zmie­nia, lecz pozo­sta­je dobre. Zatem o ile nie­ko­niecz­nie jestem zwo­len­ni­kiem zata­cza­nia coraz więk­szych krę­gów w obrę­bie lite­ra­tu­ry świa­to­wej, o tyle wiem, że nie jest to zmia­na w jako­ści, lecz pew­na mody­fi­ka­cja tra­jek­to­rii lotu. Trze­ba dać się zabrać, zaufać.

Dobrze mamy tu, we Wro­cła­wiu. Więk­szość miło­śni­ków dobrej lite­ra­tu­ry żyje od Por­tu do Por­tu, a my, wro­cła­wia­nie, mamy Artu­ra Bursz­tę z eki­pą na co dzień. Po dzie­się­ciu latach łatwo do tego przy­wyk­nąć i przy­jąć za pew­ną nor­mę, a to była­by szko­da, bo w grun­cie rze­czy obec­ność Biu­ra we Wro­cła­wiu to kul­tu­ral­na man­na z nie­ba. Myślę, że trze­ba się tym aktyw­nie cie­szyć, pamię­tać, uczest­ni­czyć. Naj­le­piej od razu zapla­no­wać nad­cho­dzą­ce od jesie­ni czwart­ko­we wie­czo­ry na spo­tka­nia autor­skie w Przej­ściu Garn­car­skim. Do zoba­cze­nia 🙂