Po pierwsze różnorodność
Marcin Orliński
Głos Marcina Orlińskiego w debacie "10 lat Portu i Biura we Wrocławiu".
strona debaty
10 lat Portu i Biura we WrocławiuNie wiem, co dzięki działalności Biura Literackiego zyskał Wrocław, gdyż niestety rzadko w tym mieście bywam. Wiem natomiast, co zyskali poeci i czytelnicy współczesnej poezji polskiej.
Z mojego punktu widzenia, a jest to punkt widzenia zarówno twórcy, jak i czytelnika, Biuro Literackie wniosło niebagatelny wkład w rozwój rynku wydawniczego w Polsce. W ciągu ostatniej dekady wrocławska oficyna umocniła swoją pozycję na poetyckiej mapie naszego kraju. Biurowe publikacje i inicjatywy są widoczne, a nominacje do najważniejszych nagród oraz same nagrody (owszem, nieraz kontrowersyjne, ale takie już uroki bawienia się w konkursy) to dostateczny dowód na sens projektów realizowanych przez wydawnictwo Artura Burszty. Biurowi autorzy to przedstawiciele właściwie wszystkich pokoleń, a także – trzeba to mocno podkreślić – twórcy wyrastający z bardzo różnych tradycji. Biuro Literackie nie tylko wydaje ich książki, ale także wspiera ich działalność, organizując spotkania autorskie, festiwale i innego rodzaju wydarzenia, które integrują środowisko i inspirują do dalszej pracy.
I właśnie na tę różnorodność chciałbym zwrócić uwagę. Bo przecież literatura żywi się różnorodnością. Burzenie kanonów jest twórcze, a na ich gruzach zawsze wyrasta najbujniejsza zieleń. Oczywiście w działalności wydawniczej nie chodzi o to, żeby działać na oślep i bez namysłu chwytać się przypadkowych autorów, podobnie jak w poezji nie chodzi o szaleńcze mieszanie stylów czy rozpaczliwe niszczenie każdej napotkanej poetyki. Nie, mowa o odwadze, która zawsze towarzyszy odkrywcom. O odwadze, której daleko do brawury, ale która jest niezbędna, by nie popaść w marazm, znużenie i otępiałość. Chodzi o wychwytywanie autorów dobrych i oryginalnych, ale mało znanych lub w ogóle nieznanych. A więc w gruncie rzeczy o to, co robi każdy rzetelny czytelnik współczesnej poezji, mało czuły na środowiskowe sympatie czy sezonowe mody. Biuro Literackie nieraz udowodniło, że potrafi działać z rozmysłem i wiarą w poezję. Dowodem – nie tylko współpraca z tak różnymi autorami, jak Andrzej Sosnowski, Marta Podgórnik, Roman Honet, Dariusz Suska czy Jacek Dehnel, ale także liczne projekty dla debiutantów czy zakrojona na dużą skalę promocja poezji zagranicznej.
Może więc warto jeszcze bardziej zainwestować w różnorodność? Może jeszcze więcej wydawać tomików debiutanckich? I publikować kolejnych interesujących poetów, którym z takich czy innych przyczyn nie udało się dotąd odnaleźć na trudnym rynku wydawniczym? Bo przecież literatura, prawdziwa literatura, zawsze powinna rozgrywać się poza ekonomią zysku i straty. W literaturze zysk jest rzeczą trudno mierzalną, niekoniecznie kompatybilną z biogramem, przynależnością do takiego a takiego nurtu, liczbą publikacji czy ilością zdobytych nagród. Czego mógłbym więc życzyć Biuru Literackiemu na kolejną dekadę? Ugruntowania swojej pozycji na rynku jako wydawnictwa różnorodnego i międzypokoleniowego, przede wszystkim zaś otwartego na autorów spoza mainstreamu.
O AUTORZE
Marcin Orliński
Urodzony w 1980 roku. Poeta, krytyk literacki, publicysta. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Warszawskim i studiów doktoranckich w Instytucie Badań Literackich PAN. Redagował rubrykę „Wiersz Przekroju” w tygodniku „Przekrój” i serię wydawniczą „Biblioteka Debiutów” przy „Zeszytach Poetyckich”. Mieszka w Warszawie.