debaty / wydarzenia i inicjatywy

Blisko, coraz bliżej

Marcin Jurzysta

Głos Marcina Jurzysty w debacie "10 lat Portu i Biura we Wrocławiu".

strona debaty

10 lat Portu i Biura we Wrocławiu

Mój kon­takt z Biu­rem Lite­rac­kim zaczął się na eta­pie, gdy funk­cjo­no­wa­ło już we Wro­cła­wiu i może dla­te­go odbie­ram to mia­sto jako natu­ral­ną i oczy­wi­stą prze­strzeń dzia­łal­no­ści Biu­ra. Moja przy­go­da z Biu­rem i pożyt­ki pły­ną­ce z tej przy­go­dy (a było ich wie­le) mają kil­ka oblicz i roz­gry­wa­ły się na róż­nych płasz­czy­znach, a każ­da z tych płasz­czyzn wza­jem­nie się uzu­peł­nia­ła.

Na począt­ku było sło­wo… i tak też było oczy­wi­ście w moim przy­pad­ku, gdy namięt­nie kom­ple­to­wa­łem listę ksią­żek, któ­re wędro­wa­ły następ­nie z Wro­cła­wia do Toru­nia i sta­wa­ły się przed­mio­tem nie tyl­ko mojej oso­bi­stej lek­tu­ry, lecz rów­nież burz­li­wych dys­ku­sji i fascy­na­cji w gro­nie innych wta­jem­ni­czo­nych. Nakrę­ca­li­śmy się tymi książ­ka­mi i zaczę­li­śmy ścią­gać ich auto­rów do Toru­nia. W ten spo­sób naj­pierw tra­fi­li do nas Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki oraz Adam Wie­de­mann, potem Mar­ta Pod­gór­nik, Mariusz Grze­bal­ski, Boh­dan Zadu­ra, Mar­cin Świe­tlic­ki, Woj­ciech Bono­wicz, Darek Foks, Bar­tek Maj­zel, Jacek Deh­nel, Romek Honet. Lista mogła­by być jesz­cze dłuż­sza. Nasz ape­tyt rósł w mia­rę czy­ta­nia.

Potem przy­szedł czas na pierw­sze eska­pa­dy na corocz­ny Port Lite­rac­ki, na któ­rym podej­mo­wa­łem, podob­nie jak wie­lu, nie­śmia­łe wów­czas i nie­po­rad­ne pró­by „pod­cho­dze­nia” do moich boha­te­rów i zbie­ra­nia ich auto­gra­fów na posia­da­nych książ­kach. Tych przy­by­wa­ło w tem­pie zatrwa­ża­ją­cym, do tego stop­nia, że pół­ki rega­łów mode­lu Ane­ta, zyski­wa­ły kształt wygię­te­go łuku. Wypra­wy do Wro­cła­wia powta­rza­łem wie­lo­krot­nie, dzie­ląc odło­żo­ne na ten cel środ­ki finan­so­we na te, któ­re wyda­wa­łem na książ­ki i te, któ­re wyda­wa­łem na alko­hol, przy któ­rym o zaku­pio­nych książ­kach roz­ma­wia­łem z inny­mi.

Nie oby­ło się rów­nież bez udzia­łu w warsz­ta­tach poetyc­kich, na któ­re zawi­ta­łem do Wro­cła­wia wraz z Rafa­łem Sko­niecz­nym, by wspól­nie przejść „ścież­kę zdro­wia” pod okiem Mar­ty Pod­gór­nik i Artu­ra Bursz­ty, któ­ry zastę­po­wał nie­obec­ne­go wów­czas Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go. Z per­spek­ty­wy cza­su widzę, że wie­le z warsz­ta­to­wych metod weszło mi w krew i sam prze­no­si­łem je w póŸniejszych latach na wła­snych pod­opiecz­nych, z któ­ry­mi przy­szło mi się zetknąć.

Zawi­ta­łem tak­że na warsz­ta­ty kry­tycz­no-lite­rac­kie, na któ­rych obok Mar­ty poja­wił się Karol Mali­szew­ski. Dzię­ki temu, czę­ściej lub rza­dziej, zaczą­łem pisy­wać do „Przy­sta­ni”, dzię­ki cze­mu pół­ki rega­łów mode­lu Ane­ta ugi­na­ły się jesz­cze bar­dziej, a przy prze­pro­wadz­kach do kolej­nych miesz­kań, głów­nym moim dobyt­kiem były kar­to­ny wypeł­nio­ne książ­ka­mi, któ­re dowo­dzi­ły, że dobra lite­ra­tu­ra wca­le nie jest lek­ka.

Każ­dy z tych eta­pów mojej przy­go­dy z BL spra­wiał, że byłem bli­sko, coraz bli­żej lite­rac­kie­go pół­świat­ka. A przede wszyst­kim byłem bli­sko, coraz bli­żej doświad­cze­nia, oso­bi­ste­go odna­le­zie­nia lite­ra­tu­ry w sobie samym. Nie jest to oczy­wi­ście zasłu­ga tyl­ko i wyłącz­nie Biu­ra Lite­rac­kie­go, ale z pew­no­ścią było ono jed­ną z położ­nych, któ­re poma­ga­ły mi przy­jąć ten poród.