A czasami bywa tak [10]
Anna Adamowicz
Strona cyklu
Chrupiące okoAnna Adamowicz
ur. w 1993 r. w Lubinie. Diagnosta laboratoryjny, poetka, autorka tomów Wątpia i Animalia. Nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia. Dwukrotna finalistka „Połowu” (2012, 2016), nominowana do nagrody głównej w XIX Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina. Mieszka we Wrocławiu.
A czasami bywa tak, że nic szczególnego się nie dzieje. Wstajesz rano (czy trzeba wspominać, że znowu jesteś niewyspana, bo trochę ci się doba wykrzywiła, albowiem w sobotę znowu piłaś krakowskie czarne mleko poezji, a później wracałaś niewygodnym, przyprawiającym o ból pleców nocnym pociągiem?), jedziesz do przychodni i pobierasz krew. Pacjentów jest mało i nie są ciekawi, zresztą od dawna nie są ciekawi, stąd nie piszesz nowych anegdotek, bo przecież nie będziesz ich zmyślać (a mogłabyś!).
Jak co miesiąc przychodzi starsza pani, która zamiast DZIEŃ DOBRY mówi ŁAMAGA IDZIE. Siada, odkłada laskę, kurtuazyjnie narzeka na pogodę, po czym nagle mówi, że ona się bardzo cieszy, że to ty jej pobierasz krew, bo bardzo dobrze to robisz, młoda jesteś, a mimo to dobrze, nie wszyscy potrafią tak dobrze, a ty jakoś potrafisz, ona już nawet swojej córce opowiadała, że tutaj w przychodni jest taka młoda pani, która tak bardzo dobrze krew pobiera.
Robi ci się cieplutko na serduszku, że jakaś zupełnie nieznana ci córka niemalże nieznanej ci starszej pani słyszała o tobie i w dodatku takie miłe rzeczy słyszała, to nie zdarza się zbyt często, ale jednocześnie leciutko panikujesz, bo bardzo cię stresują pochwały wygłaszane przed wkłuciem, stresują z tego powodu, że masz wrażenie, iż igła w imię złośliwości rzeczy martwych wywinie jakiś chamski numer w tym właśnie momencie chwały, żeby cię pognębić i tę chwałę gwałtownie odebrać.
No ale nic, co zrobisz, nic nie zrobisz. To znaczy robisz tyle, ile możesz, czyli skupiasz się na igle i skórze, i żyle pod skórą. I przebijasz tę skórę i ścianę żyły równiutko, i krew płynie. No czemuż miałaby nie płynąć?