A czasami bywa tak [5]
Anna Adamowicz
Strona cyklu
Chrupiące okoAnna Adamowicz
ur. w 1993 r. w Lubinie. Diagnosta laboratoryjny, poetka, autorka tomów Wątpia i Animalia. Nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia. Dwukrotna finalistka „Połowu” (2012, 2016), nominowana do nagrody głównej w XIX Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina. Mieszka we Wrocławiu.
A czasami bywa tak, że nic się nie dzieje, ale ty to przewidziałaś i rozbiłaś jeden dzień pracy na dwa odcinki, bo inaczej byłoby za długo, a przecież to zbrodnia kazać ludziom czytać długie felietoniki na stronie „biblioteki”. Więc chociaż nie dzieje się nic, to i tak siedzisz na przerwie śniadaniowej w pokoju socjalnym i pracowicie szurasz palcem po ekraniku telefonu, pisząc te słowa, i cofasz się myślami do wczoraj, albowiem wczoraj to nie tylko Pani Bez Żył znana z poprzedniego odcinka, to również pan, który wchodzi, siada i mówi szorstko ŻYŁY CIENKIE I PŁYTKO. Kiwasz głową i odpowiadasz SPOKOJNIE, PORADZIMY SOBIE. Cóż innego możesz powiedzieć, cóż możesz z tym zrobić, nie powiesz przecież, że nie lubisz cienkich powierzchownych żył, bo z kolei one lubią pękać – i dlatego, że cienkie, i dlatego, że tuż pod skórą – a wtedy nie dosyć, że nici z pobrania (i trzeba powtarzać do skutku na kolejnych cienkich powierzchownych żyłach), to dodatkowo krew rozlewa się pod skórą w siniaki i chociaż to jest drobiazg, który w kilka dni się wchłania, to pacjenci i tak lubią marudzić A PANI TO MI TU SINIAKA ZROBIŁA. I w sumie ich rozumiesz, sama nie przepadasz za siniakami, a niestety masz do nich skłonność, nie tylko po pobieraniu krwi, ale tak ogólnie, nie wiesz nawet, który element układu krzepnięcia nieustannie cię zawodzi, ale w BDSM‑y żadne byś się nie pobawiła, nawet gdyby cię to kręciło, bo wystarczy cię lekko dotknąć i bach – siniak, wyglądałabyś jak ofiara przemocy domowej, a nie entuzjastka BDSM-ów, nie o to w BDSM-ach przecież chodzi.
Okej, po tej ułamek sekundy trwającej dygresji wracasz myślami do Pana z Cienkimi Żyłami i w ich cienkości szukasz jakiegokolwiek grubszego miejsca. Podejrzanie łatwo znajdujesz, ale nie przejmujesz się swoją podejrzliwością, tylko bez zbędnego certolenia się wbijasz igłę. Wychodzi ci to niezwykle zgrabnie, zgrabnie nawet jak na ciebie, żyła ani myśli pękać, już teraz widzisz, że siniaka raczej nie będzie, napawa cię to dumą, puchniesz cała z tej dumy jak pompowany helem balonik. Dumę tę podbija jeszcze PzCŻ, dopompowuje dodatkową porcję helu do twojego balonika, mówiąc, już bez wcześniejszej szorstkości w głosie A TAM I TAM W TAMTYM SZPITALU TO PANIOM SIĘ RĘCE ZATRZĘSŁY I NIE MOGŁY SOBIE PORADZIĆ I SKOŃCZYŁO SIĘ NA POBIERANIU Z NADGARSTKÓW. A TUTAJ WIDZĘ PROFESJONALNIE.
Na zewnątrz uśmiechasz się promiennie, bo oto kolejny raz zatryumfowałaś nad jedynym elementem ciała pacjenta, do którego masz uświęcony ustawą dostęp, ale w środku odruchowo skręca cię na myśl o pobieraniu krwi z nadgarstka, nie masz pojęcia, jak to boli, ale wyobrażasz sobie, że podobnie jak z grzbietu dłoni, a o tym bólu to już coś tam wiesz, bo zdolność do empatii jest dla ciebie tak wielką wartością, że podczas praktyk na studiach razem z koleżanką kłułyście się nawzajem po dłoniach, żeby po pierwsze się nauczyć, bo kiedyś na kimś trzeba, a po drugie sprawdzić, jak to boli. Wariatki.