30/12/19

A czasami bywa tak [5]

Anna Adamowicz

Strona cyklu

Chrupiące oko
Anna Adamowicz

ur. w 1993 r. w Lubinie. Diagnosta laboratoryjny, poetka, autorka tomów Wątpia  i Animalia. Nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia. Dwukrotna finalistka „Połowu” (2012, 2016), nominowana do nagrody głównej w XIX Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina. Mieszka we Wrocławiu.

A cza­sa­mi bywa tak, że nic się nie dzie­je, ale ty to prze­wi­dzia­łaś i roz­bi­łaś jeden dzień pra­cy na dwa odcin­ki, bo ina­czej było­by za dłu­go, a prze­cież to zbrod­nia kazać ludziom czy­tać dłu­gie felie­to­ni­ki na stro­nie „biblio­te­ki”. Więc cho­ciaż nie dzie­je się nic, to i tak sie­dzisz na prze­rwie śnia­da­nio­wej w poko­ju socjal­nym i pra­co­wi­cie szu­rasz pal­cem po ekra­ni­ku tele­fo­nu, pisząc te sło­wa, i cofasz się myśla­mi do wczo­raj, albo­wiem wczo­raj to nie tyl­ko Pani Bez Żył zna­na z poprzed­nie­go odcin­ka, to rów­nież pan, któ­ry wcho­dzi, sia­da i mówi szorst­ko ŻYŁY CIENKIE I PŁYTKO. Kiwasz gło­wą i odpo­wia­dasz SPOKOJNIE, PORADZIMY SOBIE. Cóż inne­go możesz powie­dzieć, cóż możesz z tym zro­bić, nie powiesz prze­cież, że nie lubisz cien­kich powierz­chow­nych żył, bo z kolei one lubią pękać – i dla­te­go, że cien­kie, i dla­te­go, że tuż pod skó­rą – a wte­dy nie dosyć, że nici z pobra­nia (i trze­ba powta­rzać do skut­ku na kolej­nych cien­kich powierz­chow­nych żyłach), to dodat­ko­wo krew roz­le­wa się pod skó­rą w sinia­ki i cho­ciaż to jest dro­biazg, któ­ry w kil­ka dni się wchła­nia, to pacjen­ci i tak lubią maru­dzić A PANI TO MI TU SINIAKA ZROBIŁA. I w sumie ich rozu­miesz, sama nie prze­pa­dasz za sinia­ka­mi, a nie­ste­ty masz do nich skłon­ność, nie tyl­ko po pobie­ra­niu krwi, ale tak ogól­nie, nie wiesz nawet, któ­ry ele­ment ukła­du krzep­nię­cia nie­ustan­nie cię zawo­dzi, ale w BDSM‑y żad­ne byś się nie poba­wi­ła, nawet gdy­by cię to krę­ci­ło, bo wystar­czy cię lek­ko dotknąć i bach – siniak, wyglą­da­ła­byś jak ofia­ra prze­mo­cy domo­wej, a nie entu­zjast­ka BDSM-ów, nie o to w BDSM-ach prze­cież cho­dzi.

Okej, po tej uła­mek sekun­dy trwa­ją­cej dygre­sji wra­casz myśla­mi do Pana z Cien­ki­mi Żyła­mi i w ich cien­ko­ści szu­kasz jakie­go­kol­wiek grub­sze­go miej­sca. Podej­rza­nie łatwo znaj­du­jesz, ale nie przej­mu­jesz się swo­ją podejrz­li­wo­ścią, tyl­ko bez zbęd­ne­go cer­to­le­nia się wbi­jasz igłę. Wycho­dzi ci to nie­zwy­kle zgrab­nie, zgrab­nie nawet jak na cie­bie, żyła ani myśli pękać, już teraz widzisz, że sinia­ka raczej nie będzie, napa­wa cię to dumą, puch­niesz cała z tej dumy jak pom­po­wa­ny helem balo­nik. Dumę tę pod­bi­ja jesz­cze PzCŻ, dopom­po­wu­je dodat­ko­wą por­cję helu do two­je­go balo­ni­ka, mówiąc, już bez wcze­śniej­szej szorst­ko­ści w gło­sie A TAM I TAM W TAMTYM SZPITALU TO PANIOM SIĘ RĘCE ZATRZĘSŁY I NIE MOGŁY SOBIE PORADZIĆ I SKOŃCZYŁO SIĘ NA POBIERANIU Z NADGARSTKÓW. A TUTAJ WIDZĘ PROFESJONALNIE.

Na zewnątrz uśmie­chasz się pro­mien­nie, bo oto kolej­ny raz zatry­um­fo­wa­łaś nad jedy­nym ele­men­tem cia­ła pacjen­ta, do któ­re­go masz uświę­co­ny usta­wą dostęp, ale w środ­ku odru­cho­wo skrę­ca cię na myśl o pobie­ra­niu krwi z nad­garst­ka, nie masz poję­cia, jak to boli, ale wyobra­żasz sobie, że podob­nie jak z grzbie­tu dło­ni, a o tym bólu to już coś tam wiesz, bo zdol­ność do empa­tii jest dla cie­bie tak wiel­ką war­to­ścią, że pod­czas prak­tyk na stu­diach razem z kole­żan­ką kłu­ły­ście się nawza­jem po dło­niach, żeby po pierw­sze się nauczyć, bo kie­dyś na kimś trze­ba, a po dru­gie spraw­dzić, jak to boli. Wariat­ki.