Afekt efektu (2)
Paweł Tański
Strona cyklu
Śpiew językaPaweł Tański
Urodzony w 1974 roku w Toruniu. Historyk literatury i krytyk literacki. Autor książek o literaturze, współredaktor prac zbiorowych. Mieszka w Toruniu.
Wróćmy jeszcze do najważniejszego kręgu zagadnień poruszanych w tekstach Jarosława Marciszewskiego, to znaczy – doświadczeń ekstatycznych. Podobne jak w utworze Rita, stany ekstazy znajdujemy w niemal każdej piosence Popsysze. Posłuchajmy choćby utworu Letko (3:02, piąty na płycie):
Zimne popołudnia,
Pięć dni w gotowości.
Nocne połączenie,
Gasną kolejne stacje.
Na krótką chwilę.
W nowe miejsce.
Letko ubrany.
Jadę z nim.
Na chwilę.
W nowe miejsce.
Letko ubrany.
Pod mostem Stańczyka sen.
W nocy deszcz, mokro i mgła.
Horyzontu linia drży,
W poczekalni kawy brak.
Na krótką chwilę.
W nowe miejsce.
Letko ubrany.
Jadę z nim.
Na chwilę.
W nowe miejsce.
Letko ubrany.
Idę, idę, idę coraz głębiej.
Piasku, piasku, piasku coraz więcej.
Idę, idę, idę coraz głębiej.
Piasku, piasku, piasku coraz więcej.
Idę, idę, idę coraz głębiej.
Piasku, piasku, piasku coraz więcej.
Idę, idę, idę coraz głębiej.
Piasku, piasku, piasku coraz więcej.
Tak charakterystyczny dla tekstów Jarosława Marciszewskiego motyw wędrówki, podróży, ruchu, obserwacji nowych miejsc, aktywność i dynamika poznawania przestrzeni splata się w tej piosence z problematyką odczuwania czasu, przeżywania silnych emocji w zetknięciu ze światem, z uporem percepcyjnej gotowości do orientacji w skomplikowanej siatce znaczeń bytu. A przy tym przenikająca ten utwór ironia („letko ubrany”) pozwala na zniwelowanie ciemnego nurtu rzeczywistości, zdystansowanie się do Gombrowiczowskiego czarnego Kosmosu, którym rządzi absurd, groteska i brak sensu („piasku coraz więcej”).
Stany ekstazy i nagłości, uważności i witalizmu, bacznej obserwacji świata i nieustannej chęci poznawania zagadek życia, wytrwałości w prowadzeniu egzystencjalnego śledztwa znakomicie wyśpiewał wokalista Popsysze w piosence Notatka (3:43, jest to przedostatni utwór na płycie, dwunasty):
Przyglądam się uważnie,
Podchodzę z każdej strony,
Nasłuchuję, wytężam wzrok.
Na każdy dźwięk reaguję.
Czekam, powoli moknę,
Na światło w oknach patrzę.
Papieros za papierosem,
Leki na uspokojenie.
Dziś wrócę do siebie,
Dziś wrócę cały rozedrgany.
Dziś wrócę do siebie,
Dziś wrócę cały rozedrgany.
Za kolejnymi zakrętami
Nieznane korytarze.
Szukam nowego szlaku.
Mało sypiam, obserwuję.
Wytrwale stawiam kroki,
Dowody wszystkie zbieram.
Papieros za papierosem,
Leki na uspokojenie.
Dziś wrócę do siebie,
Dziś wrócę cały rozedrgany.
Dziś wrócę do siebie,
Dziś wrócę cały rozedrgany.
Dziś wrócę do siebie,
Dziś wrócę cały rozedrgany.
Dziś wrócę do siebie,
Dziś wrócę cały rozedrgany.
Dziś wrócę do siebie,
Dziś wrócę do siebie.
Przenika również tę piosenkę – paradoksalnie – aura bólu i melancholii, uporczywe poszukiwanie uśmierzenia cierpień, ponawianie prób w terapeutycznych zmaganiach, i ta wybuchowa mieszanka ekstazy i smutku stanowi o niezwykłej mocy tego utworu, który w wymiarze muzycznym jest silnie witalistyczny i dynamizmem obłaskawia niepokój, będący jednym z tematów tego tekstu. Ważnym problemem poruszonym w tej piosence jest również przeżywanie przez bohatera utworu czasu, to zapis wytężonej uwagi wobec rytmów teraźniejszości („dziś wrócę do siebie”, „na każdy dźwięk reaguję”). Podobne zagadnienie znajdziemy w kończącej płytę piosence Oddycham (czas tego utworu wynosi 4:15, jest to trzynasta piosenka na płycie), z tym, że tu na plan pierwszy wysuwa się pytanie o czas nadchodzący:
Hej, kolonia przyszłość majaczy.
Ścieżka z każdym krokiem kurczy się.
Mijam ostatni dom.
Hej, w zieleni wąwóz wije się.
Znika miasto.
Czekam.
Oddycham powoli.
Oddycham.
Po wydechu wdech.
Hej, potykam się o korzenie.
Trawa liście przebija.
Wszystko wiosna.
Hej, ciągle znajduję nowy trop.
Nazywać, rozpoznawać uczę się.
Szukam.
Oddycham powoli.
Oddycham.
Po wydechu wdech.
Warto zauważyć, że płyta Popsute jest znakomicie skomponowana – rozpoczyna się utworem Nie nadążam (3:46), którego już tytuł informuje o tematyce tej piosenki, jest to zapis pędu współczesnego człowieka w cywilizacyjnym rozgardiaszu („Szybko jestem, / Składam sylaby. / Szybko chodzę, / Jem i patrzę. / Szybko zmieniam / Horyzonty. / Szybko przełączam oprogramowanie. // Ale nie nadążam, / Nie. // Szybko jestem, / Składam sylaby. / Szybko chodzę, / Jem i patrzę. / Szybko zmieniam / Horyzonty. / Szybko przełączam oprogramowanie. // Ale nie nadążam, / Ale nie nadążam. / Plączę się i wyplątuję. // Szybko myślę, / Łapię oddech. / Serce w klatce / Bije szybciej. / Jedynie wolno rozkładam się. / Atom po atomie. / Azot, wodór, tlen. // Ale nie nadążam, / Ale nie nadążam. / Plączę się i wyplątuję. // Kiedyś odetchnę. / I wieko się zamknie. / Kiedyś odetchnę. / I wieko się zamknie.”), kończy się zaś krążek utworem Oddycham, spokojną kompozycją, której towarzyszy tekst o poszukiwaniu spokoju w chaosie codzienności, o zwolnieniu w biegu powszednich dni, wreszcie – o ciągłym uczeniu się sensów świata. Obie piosenki łączy również to, co jest cechą charakterystyczną utworów zespołu Popsysze, mianowicie refleksja nad ruchem, nad szybkością wydarzeń, nad mozołem człowieka, by spowolnić upływ czasu w tych momentach, w których jest nam dobrze, by znaleźć chwile wytchnienia i po-wolności („Plączę się i wyplątuję” – Nie nadążam). W tekstach Jarosława Marciszewskiego znajdziemy czarny humor dotyczący tych spraw, na przykład w utworze Nie nadążam mamy frazy: „Jedynie wolno rozkładam się. / Atom po atomie”, „Kiedyś odetchnę i wieko się zamknie”, podobna myśl wynika z piosenki W samo południe (szósta na płycie, 5:20), mianowicie – że pęd człowieka w życiu może ustać jedynie po jego śmierci:
W samo południe
Słońce nagrzewa skórę.
Trzy dni i noce
Leżę nagi i martwy.
Ciało pęcznieje,
Czekam na tłum.
Teraz usłyszysz, co mówię.
Można zobaczyć,
Można zobaczyć z bliska.
Nie protestuję.
Tak czekam nieruchomy.
Ciało pęcznieje,
Czekam na tłum.
Teraz usłyszysz, co mówię,
Co mówię, co mówię, co mówię.
Gorzki wymiar tego tekstu wynika z ukazanej w nim prawdy, iż dopiero po stracie bliskiej osoby zaczyna się ją doceniać: jej obecność, jej słowa, sposób widzenia świata i tak dalej. „Teraz usłyszysz, co mówię” – słowa te kieruje martwy bohater utworu do kogoś, a zatem ironia podkreśla żal spowodowany fiaskiem komunikacji i porozumienia za jego życia, pozostaje jedynie stygnące ciało i milczące usta.
Ale jest też możliwa inna interpretacja tego tekstu – to zapis duchowej śmierci, przejścia przez ból i odrodzenia się na nowo, odzyskania wolności mowy, głosu, artykulacji. Jest to piosenka o nieruchomości jako stanie umysłu, buddyjskim zen, po którym człowiek jest oświecony duchowo. Chodzi tu o uciszenie wszelkich doznań docierających do nas z zewnątrz i oczyszczenie się wewnątrz nas samych – ten typ doznań można porównać do satori, czyli buddyjskiego oświecenia duchowego. W ten sposób można zinterpretować również utwór Biały szum, o którym wcześniej była mowa, jako tekst właśnie o tego rodzaju doznaniach, podobnych do satori.
W piosenkach Popsysze występują również inne rodzaje mistycznych przeżyć – są to przeżycia epifanijne, czyli objawienia, olśnienia (grec. epiphaneia), które w utworach Marciszewskiego pojawiają się w większości przypadków w sytuacjach, w których bohaterowie znajdują specyficzną więź z otaczającą ich dookoła naturą, jak w pięknym utworze, o którym mówiliśmy – Oddycham:
Hej, w zieleni wąwóz wije się.
Znika miasto.
Czekam.
[…]
Hej, potykam się o korzenie.
Trawa liście przebija.
Wszystko wiosna.
Bohater tego tekstu doznaje objawienia przechodząc z terenów miasta w obręb zieleni, dodatkowo pomaga mu w tych stanach oddech, doznanie to można określić jako zrozumienie całym sobą (i nie sobą) wszystkiego, co go otacza, przenika go i tworzy jedną całość, lecz ważnym faktem jest to, że zjawisko to trwa tylko parę chwil. Można tu przytoczyć rozróżnienie, jakie stosuje się w buddyzmie zen: stan iluminacji poprzez swoją krótkotrwałość określany jest w zen mianem kenshō, czyli nietrwały, jednorazowy wgląd we własną naturę; rozszerzenie tego stanu, który trwa nieprzerwanie w człowieku, określany jest jako satori. Oczywiście piosenka Oddycham traktuje również o doświadczeniu ekstatycznym, które przynosi bohaterowi utworu ulgę, a więc ma wymiar terapeutyczny.
Równie ciekawie stan ekstazy został ukazany w utworze Łasi się (5:52, jest to piosenka trzecia na płycie) – otóż bohaterem tego tekstu jest pies, który wybiega na spacer w pełni radości, ale pod postacią zwierzęcia kryje się także metafora człowieka – jako ekstatycznego i niestrudzonego zbieracza wrażeń i przeżyć, istoty gotowej na skok w bogactwo oferowane przez świat, chłonnej na walory przestrzeni:
Wybiega za próg trochę wolniej,
Wącha miejsca dobrze znane,
Bieg po zdobycz już bawi mniej,
Spojrzenia za kotem trochę inne.
Coś powoli się zmienia,
Pod łapami ktoś znowu łasi się.
Coś powoli się zmienia,
Pod łapami ktoś znowu łasi się.
Za płotem ten sam nieprzyjaciel
Gryzie jak zawsze powietrze.
Na walkę chęci trochę mniej,
Czeka miejsce dobrze znane.
Coś powoli się zmienia,
Pod łapami ktoś znowu łasi się.
Coś powoli się zmienia,
Pod łapami ktoś znowu łasi się.
Powtórzmy to: człowiek w piosenkach zespołu Popsysze to ktoś szukający zachłannie własnej tożsamości, wychodzący często gorączkowo, ale równie często z namysłem i niespiesznie, za to nieustannie, z zajmowanego przez siebie miejsca i wkraczający w nieodgadniony nurt własnej egzystencji. Podstawowym warunkiem egzystencjalnym w świecie tekstów Marciszewskiego jest poddawanie się nieustannej przemianie, czyli „zdolność do ekstazy” oraz zdolność do przyjęcia wtargnięcia nagłości. Spójrzmy, jak to przedstawione zostało w piosence Miejsca (2:25, jest to utwór drugi na płycie):
Wszędzie o tym głośno,
Wyjechał wcześnie rano.
Nie wróci teraz prędko,
Autostrada wielką rzeką.
A miał już swoje palto,
Chodził tą samą trasą,
Swoje miejsca i podwórka,
Zakręty, przejścia.
Trzy dni nie ma go w mieście,
Mieszkanie stoi puste,
Bez światła wieczorami,
Zostawił swoją ścieżkę.
A miał już swoje palto,
Chodził tą samą trasą,
Swoje miejsca i podwórka,
Zakręty, przejścia.
Teraz nowe twarze, nowy strój.
Miasto wchłania i ulice dwie.
Teraz inne miejsca, kolory.
Serpentyny i sztuczne ognie.
A miał już swoje palto,
Chodził tą samą trasą,
Swoje miejsca i podwórka,
Zakręty, przejścia.
Bohater tej piosenki – podobnie jak i pozostałych utworów grupy Popsysze – otwarty jest na żywioł doświadczeń ekstatycznych, gotowy na przyjęcie świata i podjęcie sił witalizmu, które pomagają mu w starciach z rzeczywistością. Zapis ruchów doznań, poruszeń emocji, działania języka w śpiewie – te jakości budują artystyczne oraz estetyczne wartości niezwykłych tekstów piosenek Jarosława Marciszewskiego z muzyką zespołu Popsysze.
Afekt efektu słuchania płyt grupy, którą tworzą prócz śpiewającego gitarzysty: Sławomir Draczyński (gitara basowa) oraz Kuba Świątek (perkusja), to poczucie rozrywania znanego nam horyzontu i wprowadzania słuchacza w stan ekstazy.
Tekst został wygłoszony na sesji „Kultura rocka. Twórcy – tematy – motywy”, Uniwersytet Mikołaja Kopernika, 23–25 kwietnia 2015 roku. Publikacja w tomie: Kultura rocka, red. P. Tański et al., Toruń 2015.