23/04/19

Autoreklama

Tadeusz Pióro

Strona cyklu

Cykl na nowo
Tadeusz Pióro

Urodzony 15 marca 1960 roku w Warszawie. Poeta, tłumacz, felietonista. W roku 1993 obronił doktorat na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley (o twórczości Jamesa Joyce'a i Ezry Pounda). Do roku 1997 wykładał na Southern Methodist University w Dallas, obecnie adiunkt anglistyki w Instytucie Anglistyki. W latach 2000-2005 felietonista kulinarny „Przekroju”, oraz miesięcznika „Pani” (w latach 2005-2013). Redaktor naczelny „Dwukropka” (2002-2003). Mieszka w Warszawie.

Poniż­szy tekst jest zakoń­cze­niem ese­ju o wyobraź­ni oby­wa­tel­skiej Ezry Poun­da i Jame­sa Joyce’a, zamiesz­czo­ne­go w wybo­rze moich prób kry­tycz­no­li­te­rac­kich i prze­kła­do­znaw­czych Szki­ce o sztu­ce prze­kła­du i sztu­ce czy­ta­nia(Wydaw­nic­two Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go, War­sza­wa 2019).

III. Obli­cza Ody­se­usza

Pie­śni Poun­da otwie­ra epi­zod z Ody­sei, skon­den­so­wa­ny i skró­co­ny tak, by wni­kli­wi czy­tel­ni­cy mogli od razu pochwy­cić ten aspekt jego poema­tu, któ­ry autor wyra­ził nie­gdyś w dwóch sło­wach: „DICHTEN=CONDENSARE”. Ody­se­usz jest pierw­szą z posta­ci, mają­cych słu­żyć za wzór cnót wsze­la­kich, a tak­że peł­nić rolę swo­iste­go „prze­wod­ni­ka” po Pie­śniach. Naj­waż­niej­sze jego cno­ty to: odwa­ga, zde­cy­do­wa­nie, rezo­lut­ność, umie­jęt­ność podej­mo­wa­nia roz­trop­nych decy­zji i sku­tecz­ne­go dzia­ła­nia. O ludziach obda­rzo­nych taki­mi cecha­mi  Pound mówił, że mają „oso­bo­wość spraw­czą” (fac­ti­ve per­so­na­li­ty). Poza Ody­se­uszem w Pie­śniach poja­wia się sze­reg posta­ci histo­rycz­nych, któ­re zda­niem Poun­da cecho­wa­ła tak poję­ta „spraw­czość”, na przy­kład Mala­te­sta, Kon­fu­cjusz, Jef­fer­son, Mus­so­li­ni, kil­ku chiń­skich cesa­rzy oraz dzia­dek poety, Thad­deus Cole­man Pound. Jed­nak posta­cią ini­cjal­ną jest wła­śnie Ody­se­usz, czy­li boha­ter mitu. W pierw­szej deka­dzie XX wie­ku gra­ni­ce mię­dzy mitem a udo­ku­men­to­wa­ny­mi wyda­rze­nia­mi histo­rycz­ny­mi mogły wyda­wać się nazbyt pochop­nie usta­lo­ne, a przy­czy­ną takich wąt­pli­wo­ści były naj­now­sze odkry­cia arche­olo­gicz­ne, w szcze­gól­no­ści pała­cu kró­la Mino­sa na Kre­cie i sąsia­du­ją­ce­go z nim labi­ryn­tu, któ­ry Dedal miał wybu­do­wać dla Mino­tau­ra. Za ich spra­wą mit zna­ny przede wszyst­kim dzię­ki Prze­mia­nom Owi­diu­sza, nabrał nowe­go zna­cze­nia: to, co dotych­czas uzna­wa­no za zmy­śle­nie lub eks­tra­po­la­cję jakichś skąd­inąd nie­zna­nych wyda­rzeń, nagle sta­ło się czę­ścią dys­kur­su fak­to­gra­ficz­ne­go. Zara­zem ujaw­nił się ide­olo­gicz­ny poten­cjał sta­ro­żyt­nych mitów, wła­śnie dzię­ki ich nauko­we­mu upraw­do­po­dob­nie­niu, co dla nie­któ­rych kry­ty­ków ówcze­snej kul­tu­ry Zacho­du było rów­no­znacz­ne z upra­wo­moc­nie­niem.  Nowy sta­tus antycz­nych mitów był czę­ścią inte­lek­tu­al­ne­go kli­ma­tu, z któ­re­go wywo­dzi się anglo-ame­ry­kań­ski moder­nizm. Dedal i Ody­se­usz sta­no­wią cen­tral­ne punk­ty odnie­sie­nia dla Por­tre­tu i Ulis­se­sa; w Pie­śniach znaj­dzie­my wie­le wąt­ków i meta­mor­foz zaczerp­nię­tych z Home­ra i Owi­diu­sza. Jed­nak w swo­ich utwo­rach Joy­ce posłu­gi­wał się grec­ki­mi mita­mi zupeł­nie ina­czej niż Pound w Pie­śniach.

W ese­ju o Ulis­se­sieT.S. Eliot oznaj­mia, że home­ryc­ki mit słu­ży Joyce’owi do zesta­wie­nia i porów­na­nia dosko­na­łe­go porząd­ku świa­ta antycz­ne­go z „anar­chią” i bez­ce­lo­wo­ścią współ­cze­snej kul­tu­ry Zacho­du. Świat mitycz­ny miał­by zatem być wzo­rem czy wzor­cem pożą­da­nej sta­bil­no­ści i hie­rar­chii zna­czeń, tak jak Boska kome­diaDan­te­go, tekst bliż­szy chrze­ści­jań­skiej wraż­li­wo­ści Elio­ta niż Prze­mia­ny czy Ody­se­ja. Dla Poun­da poza sta­bil­no­ścią i hie­rar­chią waż­ne były spo­so­by – w jego zamy­śle naj­zu­peł­niej prak­tycz­ne – osią­gnię­cia tych celów, i stąd obec­ność w Pie­śniachtylu „oso­bo­wo­ści spraw­czych”. Jed­na­ko­woż mit miał­by pozo­stać obsza­rem nie­ska­żo­nym przez iro­nię czy przy­god­ność, ponie­kąd wbrew wcze­śniej­szym pró­bom histo­ry­za­cji, zaini­cjo­wa­nym przez empi­rycz­ne dzia­ła­nia arche­olo­gów. Ody­se­usz Poun­da jest wład­cą powra­ca­ją­cym na tron z woj­ny, w któ­rej wca­le nie cho­dzi­ło o kon­tro­lę mor­skich szla­ków han­dlo­wych, tyl­ko o honor „zdra­dzo­ne­go” mał­żon­ka. Ody­se­usz Joyce’a jest pod­da­nym Jego Kró­lew­skiej Mości, akwi­zy­to­rem reklam, roga­czem, pod­glą­da­czem i ona­ni­stą. Ponad­to jest Żydem, czy­li ele­men­tem obcym w  orga­nicz­nej jed­no­ści naro­du irlandz­kie­go, nie­pro­szo­nym gościem w tej fan­ta­zma­tycz­nej kon­struk­cji. Jed­no­cze­śnie jest tak­że oby­wa­te­lem, przede wszyst­kim oby­wa­te­lem Dubli­na, co widać w jego tro­sce o Dubliń­czy­ków oraz o samo mia­sto, któ­re­go urzą­dze­nie powin­no odpo­wia­dać ich potrze­bom. Dla Elio­ta Blo­om był zapew­ne żało­sną kary­ka­tu­rą Ody­se­usza; Poun­da od spraw ide­owych bar­dziej inte­re­so­wał lite­rac­ki, sty­li­stycz­ny kształt Ulis­se­sa, lecz obaj musie­li zauwa­żyć, że Blo­om nie jest hero­sem, i że obce mu jest myśle­nie o zemście czy hono­rze, acz­kol­wiek w roz­dzia­le XV, w któ­rym widzi­my pod­świa­do­mość Blo­oma, sta­je się on przez chwi­lę bur­mi­strzem Dubli­na, moż­na zatem podej­rze­wać go o pra­gnie­nie wła­dzy. Lecz to, jak wła­dzę spra­wu­je w tej fan­ta­sma­go­rii, jest do cna absur­dal­ne i kom­pro­mi­tu­ją­ce. Wła­dza mitycz­nych kró­lów, czy­li wła­dza abso­lut­na, to dla Blo­oma kom­pen­sa­cyj­na fan­ta­zja, któ­ra szyb­ko oka­zu­je się czę­ścią kom­plek­su maso­chi­stycz­nych rojeń tego utra­pio­ne­go boha­te­ra. Refor­mi­stycz­ne pomy­sły Blo­oma, na przy­kład „ pie­nią­dze za dar­mo, wol­na miłość i wol­ny, bez­wy­zna­nio­wy kościół w wol­nym bez­wy­zna­nio­wym pań­stwie”, choć są oczy­wi­stą paro­dią uto­pij­ne­go socja­li­zmu, wska­zu­ją na jego fun­da­men­tal­ny, bo pod­świa­do­my, sprze­ciw wobec pań­stwo­wo-kościel­nej hie­rar­chii, opar­tej na przy­mu­sie i wyklu­cze­niu.

Pound i Joy­ce odwo­łu­ją się do grec­kich mitów mię­dzy inny­mi po to, by budo­wa, czy „głę­bo­ka struk­tu­ra” ich epic­kich dzieł mia­ła roz­po­zna­wal­ny fun­da­ment. W pew­nej mie­rze taki spo­sób sta­bi­li­zo­wa­nia nar­ra­cji wywo­dził się z prze­ko­na­nia o uni­wer­sal­no­ści mitów antycz­nych, zaś Ody­se­usz, zda­niem Joyce’a, miał być naj­bar­dziej uni­wer­sal­nym z mitycz­nych boha­te­rów. Lecz Leopold Blo­om jako współ­cze­sne wcie­le­nie tego hero­sa umoż­li­wia wła­śnie to, na co pozwo­li­ła histo­ry­za­cja mitów, czy­li otwar­cie na iro­nię i przy­god­ność. Tak jak Ody­se­usz, Blo­om dąży do odtwo­rze­nia daw­nych struk­tur wła­dzy i posia­da­nia, nato­miast nie potra­fi oca­lić hie­rar­chii zna­czeń sym­bo­licz­nych: na dobra­noc cału­je nie­wier­ną żonę w pośla­dek, pach­ną­cy – czy, jak kto woli, cuch­ną­cy – nasie­niem jej kochan­ka. Jed­nak istot­niej­sza dla jego związ­ku z Ody­se­uszem jest wła­śnie egzy­sten­cjal­na kon­dy­cja czło­wie­ka samot­ne­go i nie­mal bez­bron­ne­go, któ­ry wie, że siłą nic nie zwo­ju­je i tyl­ko dzię­ki prze­bie­gło­ści może sta­wić czo­ło sys­te­mo­wi wła­dzy, posta­wić na swo­im i wygrać, lub przy­naj­mniej coś ugrać. Ody­se­usz Poun­da jest nie mniej prze­bie­gły, lecz jego czy­ny nigdy nie poda­ją w wąt­pli­wość jedy­nej słusz­nej hie­rar­chii zna­czeń sym­bo­licz­nych. Prze­ciw­nie – jego rolą w Pie­śniach jest oca­la­nie tych­że hie­rar­chii. Pozo­sta­li hero­si Poun­da to budow­ni­czo­wie, poli­ty­cy i myśli­cie­le, zaś Ody­se­usz jest kusto­szem zna­czeń, „kon­ser­wa­to­rem”. Oczy­wi­ście Pie­śni nie są ani nie mia­ły być nowo­żyt­ną wer­sją Ody­sei czy Boskiej Kome­dii. We wcze­snej fazie kom­po­zy­cji (to zna­czy, mniej wię­cej do Pie­śni XXX), dzie­ła Home­ra i Dan­te­go wyzna­cza­ją kon­struk­cyj­ne, sta­bil­ne punk­ty odnie­sie­nia, póź­niej pier­wot­ny zamysł Poun­da ule­ga czę­stym mody­fi­ka­cjom. Jed­nak­że Ody­se­usz zawsze jest tym hero­sem, któ­re­go zna­my z Ody­sei. Nato­miast Ulis­ses to nowo­żyt­na wer­sja Ody­sei, a prze­cież każ­dy z grec­kich mitów ist­nie­je w kil­ku róż­nych wer­sjach. Na przy­kład mit o Deda­lu: jego mniej zna­na wer­sja przed­sta­wia uciecz­kę z Kre­ty jako podróż mor­ską, nie powietrz­ną. Dedal jest w niej wyna­laz­cą żagli, a Ikar tonie tyl­ko dla­te­go, że wypadł za bur­tę. Iro­nia i przy­god­ność, jak moż­na z tego domnie­my­wać, wpi­sa­ne są w sam fakt ist­nie­nia alter­na­tyw­nych czy kon­ku­ren­cyj­nych nar­ra­cji o tych samych posta­ciach. Joy­ce wycią­gnął z tego twór­cze wnio­ski, Pound nie był na tyle odważ­ny.