17/12/18

Biblioteka z poezją

Artur Burszta

Strona cyklu

Misje niemożliwe
Artur Burszta

Menadżer kultury. Redaktor naczelny i właściciel Biura Literackiego. Wydawca blisko tysiąca książek, w tym m.in. utworów Tymoteusza Karpowicza, Krystyny Miłobędzkiej, Tadeusza Różewicza i Rafała Wojaczka, a także Boba Dylana, Nicka Cave'a i Patti Smith. W latach 1990-1998 działacz samorządowy. Realizator Niemiecko-Polskich Spotkań Pisarzy (1993-1995). Od 1996 roku dyrektor festiwalu literackiego organizowanego jako Fort Legnica, od 2004 – Port Literacki Wrocław, od 2016 – Stacja Literatura w Stroniu Śląskim, a od 2022 – TransPort Literacki w Kołobrzegu. Autor programów telewizyjnych w TVP Kultura: Poezjem (2008–2009) i Poeci (2015) oraz filmu dokumentalnego Dorzecze Różewicza (2011). Realizator w latach 1993–1995 wraz z Berliner Festspiele Niemiecko-Polskich Spotkań Pisarzy. Wybrany podczas I Kongresu Menedżerów Kultury w 1995 roku do Zarządu Stowarzyszenia Menedżerów Kultury w Polsce. Pomysłodawca Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Współtwórca Literary Europe Live – organizacji zrzeszającej europejskie instytucje kultury i festiwale literackie. Organizator Europejskiego Forum Literackiego (2016 i 2017). Inicjator krajowych i zagranicznych projektów, z których najbardziej znane to: Komiks wierszem, Krytyk z uczelni, Kurs na sztukę, Nakręć wiersz, Nowe głosy z Europy, Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty, Pracownie literackie, Szkoła z poezją. Wyróżniony m.in. nagrodą Sezonu Wydawniczo-Księgarskiego IKAR za „odwagę wydawania najnowszej poezji i umiejętność docierania z nią różnymi drogami do czytelnika” oraz nagrodą Biblioteki Raczyńskich „za działalność wydawniczą i żarliwą promocję poezji”.

Biblio­te­ki i ich pra­cow­ni­cy prze­szli po 1989 roku bodaj naj­więk­szą trans­for­ma­cję w całym sek­to­rze kul­tu­ry. Dzi­siaj biblio­te­ka­rze są auten­tycz­ny­mi eks­per­ta­mi w wie­lu lite­rac­kich i zawo­do­wych dzie­dzi­nach. Jako jed­ni z pierw­szych wpro­wa­dzi­li do swo­jej codzien­nej pra­cy kom­pu­te­ry z odpo­wied­ni­mi pro­gra­ma­mi, dzię­ki któ­rym już w latach 90. w wie­lu miej­scach w Pol­sce zosta­ły ska­ta­lo­go­wa­ne zbio­ry. Udo­stęp­nia­ne są już nie tyl­ko książ­ki, audio­bo­oki, e‑booki, ale tak­że muzy­ka (na wszel­kich dostęp­nych nośni­kach), gry kom­pu­te­ro­we, a nawet plan­szo­we. Wszyst­ko to z uwzględ­nie­niem potrzeb róż­nych grup wyklu­cza­nych z aktyw­ne­go życia kul­tu­ral­ne­go. Biblio­te­ka­rze orga­ni­zu­ją spo­tka­nia, impre­zy, coraz bar­dziej roz­bu­do­wa­ne pro­jek­ty, a nawet festi­wa­le. Bywa­ją spe­cja­li­sta­mi od pro­mo­cji i mar­ke­tin­gu, reda­gu­ją i wyda­ją cza­so­pi­sma oraz książ­ki. Duże pla­ców­ki są jak kor­po­ra­cje – w dobrym tego sło­wa zna­cze­niu. Opie­ra­ją swo­je dzia­ła­nia na nowo­cze­snych sys­te­mach zarzą­dza­nia. Oczy­wi­ście wciąż wie­le pozo­sta­je do nad­ro­bie­nia, są miej­sca, gdzie zmia­ny nie postę­pu­ją tak szyb­ko, ale nie­do­strze­że­nie zacho­dzą­cych prze­mian było­by prze­mil­cze­niem jed­nej z głów­nych ról, jaką w utrzy­ma­niu czy­tel­nic­twa ode­gra­ły i wciąż odgry­wa­ją u nas biblio­te­ki.

Tak samo nie­uczci­we było­by nie­do­ce­nie­nie rzą­do­wych i samo­rzą­do­wych pro­gra­mów, któ­re przy­czy­ni­ły się do tych prze­mian. Nie­za­leż­nie od opcji poli­tycz­nych dostrze­ga­no potrze­bę tych zmian, a biblio­te­ka­rze – jak mało któ­ra gru­pa spo­łecz­na – potra­fi­li to z nawiąz­ką wyko­rzy­stać. Czy sły­sze­li­śmy o jakiś nie­pra­wi­dło­wo­ściach? Nie­tra­fio­nych biblio­tecz­nych inwe­sty­cjach? Pro­gra­mach, w któ­rych „uto­pio­no duże pie­nią­dze”? Jeśli tako­we się zda­rza­ły, to raczej nie za spra­wą samych biblio­te­ka­rzy. Bo trud­no o dru­gą gru­pę zawo­do­wą tak mądrze gospo­da­ru­ją­cą środ­ka­mi, reali­zu­ją­cą powie­rzo­ne zada­nia i zarzą­dza­ją­cą prze­ka­za­nym mająt­kiem. Jeśli coś jesz­cze nie do koń­ca wyszło, to finan­so­we zasze­re­go­wa­nie pra­cow­ni­ków. Obec­ne tabe­le płac sytu­ują tę gru­pę na zbyt niskim pozio­mie. To powo­du­je, że trzon kadry nie­jed­nej pla­ców­ki sta­no­wią oso­by z wie­lo­let­nim sta­żem. Dobrze było­by, gdy­by i w tym zakre­sie uda­ło się coś zmie­nić, by wzmoc­nić kadro­wo insty­tu­cje i jesz­cze lepiej przy­go­to­wać je na nad­cho­dzą­ce wyzwa­nia. Te zbli­ża­ją się wiel­ki­mi kro­ka­mi wraz z roz­wo­jem tech­no­lo­gicz­nym oraz coraz lepiej defi­nio­wa­ny­mi potrze­ba­mi lokal­nych spo­łecz­no­ści.

Nie było­by orga­ni­zo­wa­ne­go od 1996 roku festi­wa­lu Biu­ra Lite­rac­kie­go, gdy­by nie cykl „Bar­ba­rzyń­cy i nie”, któ­ry za part­ne­ra miał ówcze­sną Woje­wódz­ką Biblio­te­ką Publicz­ną w Legni­cy i inne regio­nal­ne pla­ców­ki. W następ­nych latach spo­tka­nia obję­ły kolej­ne miej­sco­wo­ści Dol­ne­go Ślą­ska. Z cza­sem było ich bli­sko trzy­dzie­ści. Nie­mal w każ­dym takim miej­scu głów­nym part­ne­rem była biblio­te­ka. Przez lata, w tych samych miej­sco­wo­ściach, mie­siąc w mie­siąc, reali­zo­wa­li­śmy wspól­nie kolej­ne cykle spo­tkań. Zapew­ne dla­te­go tak łatwo Biu­ro Lite­rac­kie odna­la­zło się w 2004 roku we Wro­cła­wiu, że wobec bra­ku lokal­nych odbior­ców (nie­omal wszyst­ko trze­ba było tam budo­wać od zera) naszą pierw­szą publicz­no­ścią sta­li się stu­den­ci z tych wła­śnie dol­no­ślą­skich miej­sco­wo­ści, któ­rzy wcze­śniej jako lice­ali­ści uczest­ni­czy­li w naszych wyda­rze­niach.

Gdy po przy­jeź­dzie do Wro­cła­wia two­rzy­ły się ramy orga­ni­za­cyj­ne naszej obec­no­ści w mie­ście, zasu­ge­ro­wa­łem, by naszym part­ne­rem zosta­ła lokal­na biblio­te­ka. Współ­pra­ca z Miej­ską Biblio­te­ką Publicz­ną oraz z dyrek­to­rem Andrze­jem Ocie­pą to naj­lep­sze, co mogło się nam wte­dy przy­tra­fić. Biblio­te­ka wspie­ra­ła wyda­wa­ne i licz­nie nagra­dza­ne książ­ki Biu­ra Lite­rac­kie­go (nawet 50 tytu­łów rocz­nie, co tyl­ko dowo­dzi wyjąt­ko­wo­ści for­mu­ły tej współ­pra­cy). Nasza sie­dzi­ba zosta­ła ulo­ko­wa­na w pierw­szej w Pol­sce Media­te­ce. Wspól­nie orga­ni­zo­wa­li­śmy spo­tka­nia i pro­jek­ty edu­ka­cyj­ne, nie tyl­ko przy uli­cy Teatral­nej, ale tak­że w innych biblio­te­kach, dzię­ki cze­mu dzia­ła­nia znacz­nie wykra­cza­ły poza cen­trum mia­sta. Póki trwa­ła ta współ­pra­ca, póty uda­wa­ło się nam we Wro­cła­wiu pra­wie wszyst­ko. Gdy w 2012 roku mia­sto uzna­ło, że potrze­bu­je­my inne­go part­ne­ra, zaczę­ły się mno­żyć pro­ble­my. To dla mnie dowód, jak waż­ną rolę może ode­grać biblio­te­ka w każ­dym pro­jek­cie lite­rac­kim i jak coraz czę­ściej zda­rza się nam nie znaj­do­wać peł­ne­go zro­zu­mie­nia dla pro­jek­tów lite­rac­kich (szcze­gól­nie tych mniej spek­ta­ku­lar­nych) wśród osób zarzą­dza­ją­cych kul­tu­rą (od dyrek­to­rów insty­tu­cji po wła­dze spra­wu­ją­ce nad­zór nad taki­mi dzia­ła­nia­mi).

Zanim w 1996 roku zaczą­łem orga­ni­zo­wać Fort, któ­ry potem zamie­nił się w Port, a w 2016 roku w Sta­cję Lite­ra­tu­ra, w swo­jej rodzin­nej miej­sco­wo­ści kom­plek­so­wo odpo­wia­da­łem za prze­kształ­ce­nie byłe­go skle­pu meblo­we­go na nową biblio­te­kę. Nie tyl­ko przy­sto­so­wa­łem obiekt do nowych funk­cji, ale tak­że napi­sa­łem pro­gram dzia­ła­nia tej pla­ców­ki. Zbyt nowo­cze­sny jak na pierw­szą poło­wę lat 90. Dzi­siaj takie biblio­te­ki to już nor­ma. Wów­czas był to pro­jekt trud­ny do zaak­cep­to­wa­nia nawet dla przed­sta­wi­cie­li woje­wódz­kiej pla­ców­ki, któ­rzy nad­zo­ro­wa­li dzia­ła­nia od stro­ny mery­to­rycz­nej. Potem nie raz doświad­cza­łem podob­nych sytu­acji. Wie­le z moich pomy­słów i dzia­łań było na począt­ku zbyt nowa­tor­skich, choć z cza­sem sta­wa­ły się nor­mą. Tam­to doświad­cze­nie moc­no mnie nace­cho­wa­ło. Było kolej­nym podob­nym nie­po­wo­dze­niem. Dzi­siaj mogę powie­dzieć, że pierw­sze poraż­ki nauczy­ły mnie, jak radzić sobie w sek­to­rze kul­tu­ry, a szcze­gól­nie w lite­ra­tu­rze (nawet w takiej niszy, jaką jest poezja), spra­wi­ły, że z misji nie­moż­li­wych uczy­ni­łem swo­je głów­ne zawo­do­we zaję­cie.

Na prze­ło­mie listo­pa­da i grud­nia 2018 roku zapro­si­łem do Gdań­ska kil­ku­na­stu biblio­te­ka­rzy z całej Pol­ski. Wie­lu z nich zna­łem oso­bi­ście za spra­wą spo­tkań autor­skich, do jakich Biu­ro Lite­rac­kie powró­ci­ło z rado­ścią po wypro­wadz­ce z Wro­cła­wia, gdzie nie raz dawa­no nam do zro­zu­mie­nia, że wszyst­kie nasze dzia­ła­nia powin­ny być reali­zo­wa­ne wyłącz­nie w tym mie­ście. Powie­dzieć, że to naj­lep­si z naj­lep­szych, było­by nad­uży­ciem, ale jest w tym gro­nie kil­ka osób, od któ­rych każ­dy zaj­mu­ją­cy się orga­ni­za­cją imprez lite­rac­kich mógł­by się spo­ro nauczyć. Pomysł pro­jek­tu prze­zna­czo­ne­go dla biblio­te­ka­rzy przy­szedł mi do gło­wy już daw­no temu. Wyobra­zi­łem sobie, że dzię­ki stwo­rze­niu sie­ci współ­pra­cy uda się nam razem wię­cej, niż gdy­by­śmy dalej dzia­ła­li sami.

Efek­tem trzy­dnio­we­go spo­tka­nia jest dekla­ra­cja powsta­nia ogól­no­pol­skiej sie­ci „Biblio­te­ka z poezją”. Chce­my zacząć od roze­zna­nia sytu­acji w każ­dym z miejsc z osob­na. Okre­ślić lokal­ne potrze­by i wyzna­czyć głów­ne cele. Wszyst­ko po to, żeby pod­jąć sku­tecz­ną pró­bę zbu­do­wa­nia odpo­wied­nich grup sta­łych odbior­ców dzia­łań. Pro­jek­ty mają roz­sze­rzyć zakres pro­po­zy­cji o mniej obec­ne w biblio­te­kach gatun­ki lite­rac­kie, w szcze­gól­no­ści poezję. Oczy­wi­ste jest, że w reali­za­cji takie­go pro­jek­tu nie wystar­czą środ­ki, jaki­mi w swo­ich budże­tach dys­po­nu­ją biblio­te­ki. Pla­nu­je­my więc wspól­ne wnio­ski do pro­gra­mów mini­ste­rial­nych oraz aktyw­ne szu­ka­nie part­ne­rów i mece­na­sów. Tro­chę te dzia­ła­nia przy­po­mi­na­ją mi powo­ła­nie Lite­ra­ry Euro­pe Live – euro­pej­skiej sie­ci współ­pra­cy szes­na­stu insty­tu­cji z kil­ku­na­stu róż­nych kra­jów, któ­ra zosta­ła zaini­cjo­wa­na przez Biu­ro Lite­rac­kie w 2015 roku w Szcze­ci­nie. Tam­te doświad­cze­nia, któ­re zosta­ły z cza­sem pogłę­bio­ne naszym uczest­nic­twem w innych mię­dzy­na­ro­do­wych orga­ni­za­cjach, będą teraz poma­gać w budo­wa­niu sie­ci współ­pra­cy biblio­tek.

Pierw­sze podej­ście do orga­ni­za­cji Biblio­te­ki z poezją mia­ło miej­sce w 2017 roku. Tam­to nie­po­wo­dze­nie nie zra­zi­ło mnie, a wręcz odwrot­nie – spra­wi­ło, że szu­ka­łem moż­li­wo­ści, by raz jesz­cze uru­cho­mić ten pro­jekt. Zło­ży­li­śmy jako Biu­ro Lite­rac­kie wnio­sek w mini­ste­rial­nym pro­gra­mie „Part­ner­stwo dla książ­ki”. Środ­ki dosta­li­śmy z odwo­ła­nia. Tro­chę mniej­sze, ale wystar­cza­ją­ce, by wdro­żyć pierw­sze dzia­ła­nia. Jesz­cze raz oka­za­ło się, że bez pomo­cy publicz­nej bar­dzo trud­no jest obec­nie reali­zo­wać tego typu pro­jek­ty. Pomo­gli nam też Insty­tut Kul­tu­ry Miej­skiej oraz Woje­wódz­ka i Miej­ska Biblio­te­ka Publicz­na w Gdań­sku. W fina­ło­wym wyda­rze­niu w Gdań­sku uczest­ni­czy­li Syl­wia Chut­nik i Karol Mali­szew­ski, a w ramach impre­zy towa­rzy­szą­cej tak­że: Kac­per Bart­czak, Bru­no Cie­chow­ski, Jerzy Jar­nie­wicz, Joan­na Muel­ler i Rafał Sko­niecz­ny. Akces do sie­ci zade­kla­ro­wa­ły biblio­te­ki z: Bia­ło­gar­du, Choszcz­na, Gdań­ska, Gło­go­wa, Kosza­li­na, Nowo­gar­du, Opo­la, Sopo­tu, Sosnow­ca, Szcze­ci­na i Toru­nia. Czy będą mogły dołą­czyć do nas inne insty­tu­cje? Poten­cjał tego pro­jek­tu wyda­je się napraw­dę duży i może być atrak­cyj­ny dla wie­lu miast w Pol­sce, ale tak­że dla rodzi­mych wydaw­ców i orga­ni­za­cji zrze­sza­ją­cych auto­rów.

Chcia­łem napi­sać kil­ka zdań o Biblio­te­ce z poezją, a nie­spo­dzie­wa­nie napi­sa­ło mi się coś, co mógł­bym zamie­nić na sta­ły cykl, np. pod nazwą „Misje nie­moż­li­we”. Na począt­ku lat 90. pisa­łem felie­to­ny w lokal­nej pra­sie, potem kil­ka tek­stów w „Zie­mi Kłodz­kiej” (wyróż­nio­nej m.in. nagro­dą pary­skiej „Kul­tu­ry”). W Legni­cy w mie­sięcz­ni­ku „LIK” mia­łem swój cykl „Pro­sto z Księ­ży­ca”. Gdy Biu­ro Lite­rac­kie fak­tycz­nie zain­sta­lo­wa­ło się „na Księ­ży­cu” (uli­ca Księ­ży­co­wa, gdzie był pierw­szy adres wydaw­nic­twa), zanie­cha­łem tego typu pisa­nia: tro­chę z bra­ku cza­su, a tro­chę dla­te­go, że wysze­dłem z zało­że­nia, że będę zabie­rał głos poprzez pro­jek­ty i podej­mo­wa­ne dzia­ła­nia. Pisa­nie i komen­to­wa­nie zamie­ni­łem więc na czy­ta­nie i reda­go­wa­nie. Dzi­siaj nie mam nawet kon­ta na Face­bo­oku. Wspo­mi­nam o tym nie dla­te­go, by zaase­ku­ro­wać się, że ten cykl sam może stać się „Misją nie­moż­li­wą”, ale by powie­dzieć, iż muszę na nowo nauczyć się wypo­wia­dać w takiej wła­śnie for­mie. A ponie­waż sta­ram się zabie­rać głos, gdy mam fak­tycz­nie coś istot­ne­go do powie­dze­nia, to nie mogę Pań­stwu obie­cać, że będę w tym miej­scu czę­stym gościem.

7 grud­nia 2018 roku