09/11/20

Coś więcej

Artur Burszta

Strona cyklu

Misje niemożliwe
Artur Burszta

Menadżer kultury. Redaktor naczelny i właściciel Biura Literackiego. Wydawca blisko tysiąca książek, w tym m.in. utworów Tymoteusza Karpowicza, Krystyny Miłobędzkiej, Tadeusza Różewicza i Rafała Wojaczka, a także Boba Dylana, Nicka Cave'a i Patti Smith. W latach 1990-1998 działacz samorządowy. Realizator Niemiecko-Polskich Spotkań Pisarzy (1993-1995). Od 1996 roku dyrektor festiwalu literackiego organizowanego jako Fort Legnica, od 2004 – Port Literacki Wrocław, od 2016 – Stacja Literatura w Stroniu Śląskim, a od 2022 – TransPort Literacki w Kołobrzegu. Autor programów telewizyjnych w TVP Kultura: Poezjem (2008–2009) i Poeci (2015) oraz filmu dokumentalnego Dorzecze Różewicza (2011). Realizator w latach 1993–1995 wraz z Berliner Festspiele Niemiecko-Polskich Spotkań Pisarzy. Wybrany podczas I Kongresu Menedżerów Kultury w 1995 roku do Zarządu Stowarzyszenia Menedżerów Kultury w Polsce. Pomysłodawca Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Współtwórca Literary Europe Live – organizacji zrzeszającej europejskie instytucje kultury i festiwale literackie. Organizator Europejskiego Forum Literackiego (2016 i 2017). Inicjator krajowych i zagranicznych projektów, z których najbardziej znane to: Komiks wierszem, Krytyk z uczelni, Kurs na sztukę, Nakręć wiersz, Nowe głosy z Europy, Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty, Pracownie literackie, Szkoła z poezją. Wyróżniony m.in. nagrodą Sezonu Wydawniczo-Księgarskiego IKAR za „odwagę wydawania najnowszej poezji i umiejętność docierania z nią różnymi drogami do czytelnika” oraz nagrodą Biblioteki Raczyńskich „za działalność wydawniczą i żarliwą promocję poezji”.

23 paź­dzier­ni­ka nakła­dem wydaw­nic­twa Czar­ne uka­za­ła się książ­ka Roz­mów­ca. Księ­ga jubi­le­uszo­wa dedy­ko­wa­na pro­fe­so­ro­wi Sta­ni­sła­wo­wi Bere­sio­wi. W „Misjach nie­moż­li­wych” publi­ku­ję swój tekst zamiesz­czo­ny w tej wyjąt­ko­wej książ­ce. Boha­ter opo­wie­ści jest waż­ną czę­ścią histo­rii Biu­ra Lite­rac­kie­go i mojej tak­że.

Pozna­li­śmy się jesie­nią 1996 roku przy oka­zji krę­ce­nia tele­wi­zyj­ne­go pro­gra­mu Chcę wie­dzieć Lesz­ka Puł­ki w budyn­ku Tele­wi­zji Wro­cław. Sie­dzie­li­śmy w jed­nym poko­iku, cze­ka­jąc na nagra­nie, niczym pacjen­ci w kolej­ce do den­ty­sty. Ide­al­ne warun­ki do nawią­za­nia zna­jo­mo­ści. Sta­szek był już wte­dy legen­dą. Mnie dopie­ro co do Legni­cy ścią­gnął Jacek Głomb.

Kolej­ne spo­tka­nie mia­ło miej­sce rok póź­niej. Tele­wi­zyj­ne Wia­do­mo­ści Lite­rac­kie przy­je­cha­ły na dru­gą edy­cję nasze­go festi­wa­lu, by zro­bić mate­riał o For­cie Legni­ca 1997. W kolej­nych latach Fort a potem Biu­ro i Port nie raz wra­ca­ły w tym pro­gra­mie. Sta­szek woja­żo­wał wte­dy po całym świe­cie. Jego buj­na czu­pry­na prze­wi­ja­ła się przy oka­zji rela­cji z roz­da­wa­nia Nike.

Zna­jo­mość prze­ro­dzi­ła się w coś wię­cej w 2004 roku, gdy Biu­ro Lite­rac­kie i festi­wal prze­nio­sły się do Wro­cła­wia. Wte­dy to, przy­mu­szo­ny przez dyrek­to­ra Bro­dę, naci­ska­ją­ce­go na jesz­cze wię­cej dzia­łań powią­za­nych z mia­stem, wobec krót­kiej listy auto­rów, z któ­ry­mi moż­na by współ­pra­co­wać, posta­no­wi­łem wskrze­sić wier­sze Rafa­ła Wojacz­ka.

Od Bogu­sia Kier­ca dowie­dzia­łem się, że Sta­szek zbie­ra mate­ria­ły do fil­mu doku­men­tal­ne­go o auto­rze „Któ­re­go nie było”. Spo­tka­li­śmy się na Wido­ku w naszej księ­gar­ni. Opo­wie­dzia­łem o książ­ce zbie­ra­ją­cej wszyst­kie wier­sze Rafa­ła, spe­cjal­nym spo­tka­niu pod­czas festi­wa­lu oraz wyda­rze­niu, w trak­cie któ­re­go chcia­łem poka­zać kil­ka sfil­mo­wa­nych przez Stasz­ka roz­mów.

Wte­dy nie wie­dzie­li­śmy jesz­cze, że na tym się nie skoń­czy. Godzin­na pro­jek­cja pod­czas Por­tu, książ­ka i pamięt­ne spo­tka­nie autor­skie, w któ­rym uczest­ni­czy­ło 700 osób, oka­za­ły się suk­ce­sem. Nie tyl­ko uda­ło się zain­te­re­so­wać wier­sza­mi Rafa­ła Wojacz­ka nowe poko­le­nie czy­tel­ni­ków, ale tak­że zacie­ka­wić nim samym.

Potem były pró­by zdo­by­cia środ­ków na film. Wbrew temu, co cza­sa­mi się myśli o Biu­rze i Por­cie we Wro­cła­wiu, nic tutaj nie przy­cho­dzi­ło łatwo. Ani mi, ani Stasz­ko­wi nie uda­ła się ta misja. Potrzeb­ny był więc plan B. Posta­no­wi­li­śmy wydać książ­kę z wywia­da­mi i dołą­czyć do niej pły­tę DVD z frag­men­ta­mi roz­mów.

Tak zaczę­ła się jed­na z moich naj­więk­szych wydaw­ni­czych wro­cław­skich przy­gód. A prze­cież to wła­śnie tutaj w kil­ka­na­ście mie­się­cy zro­bi­li­śmy sześć obszer­nych tomów dzieł zebra­nych Kar­po­wi­cza, jede­na­ście ksią­żek Tade­usza Róże­wi­cza i tyleż samo Kry­sty­ny Miło­będz­kiej. Nie wspo­mi­na­jąc o bli­sko czte­ry­stu innych tytu­łach.

Od pomy­słu do reali­za­cji dłu­ga dro­ga. Sta­szek wraz z Kasią Woło­wiec zaczę­li zbie­rać dodat­ko­we mate­ria­ły, mie­li ambit­ny plan, by dotrzeć do wszyst­kich świad­ków. Oka­za­ło się na przy­kład, że moja nauczy­ciel­ka histo­rii, to też rodzi­na Rafa­ła. I z nią uda­ło się poroz­ma­wiać twór­com Wojacz­ka wie­lo­krot­ne­go.

Zbie­ra­nie mate­ria­łu było eks­pre­so­we. Podob­nie jak pozo­sta­łe pra­ce. Kto książ­kę zna, ten wie, o jakim wysił­ku tutaj mówi­my. Ostat­nie tygo­dnie przed odda­niem publi­ka­cji do dru­ku, tak żeby była ona goto­wa na kwiet­nio­wy Port Lite­rac­ki 2008, były ist­nym sza­leń­stwem. Pra­co­wa­li­śmy (czwar­tą oso­bą była Ania Krzy­wa­nia) po 20 godzin. Po Wro­cła­wiu noca­mi kur­so­wa­ły tak­sów­ki z kolej­ny­mi korek­ta­mi.

Rów­no­le­gle trwa­ły pra­ce nad mon­ta­żem fil­mo­wych wer­sji roz­mów. Do tego two­rze­nie pły­ty DVD. Poma­ga­li nam wszy­scy. Od żony Andrze­ja Wojacz­ka dosta­li­śmy na przy­kład worek zdjęć Rafa­ła. Były tak nie­sa­mo­wi­te, że pod­czas Por­tu Lite­rac­kie­go zro­bi­li­śmy z nich wysta­wę. Kil­ka­dzie­siąt z nich tra­fi­ło do książ­ki, pod­no­sząc jej war­tość arty­stycz­ną.

Jesz­cze przed kwiet­nio­wym Por­tem w księ­gar­ni na Wido­ku zro­bi­li­śmy kame­ral­ne spo­tka­nie autor­skie. Dla wie­lu osób zabra­kło miej­sca. Kasia i Sta­szek mie­li powo­dy do zado­wo­le­nia. Zdo­by­cie egzem­pla­rza książ­ki gra­ni­czy dzi­siaj z cudem. Woja­czek wró­cił. Wła­dze Wro­cła­wia nie tyl­ko odsło­ni­ły tabli­cę na jego cześć, ale wciąż budu­ją swój lite­rac­ki wize­ru­nek na jego oso­bie.

Wyda­nie Sana­to­rium z pro­zą Rafa­ła to była wiel­ka rzecz. Potem roz­po­czę­ła się bata­lia o listy. Przez kil­ka lat prze­ko­ny­wa­łem do nich cór­kę Wojacz­ka. Gdy już uda­ło się uzgod­nić wszyst­kie finan­so­we szcze­gó­ły, ze wspar­cia wyda­nia książ­ki wyco­fa­ło się mia­sto. To była, nie­ste­ty, jedy­na z wie­lu nie­zro­zu­mia­łych decy­zji ówcze­sne­go magi­stra­tu.

Sta­szek wspie­rał przez wszyst­kie te lata wie­le naszych dzia­łań. Pro­wa­dził spo­tka­nia, anga­żo­wał się w pro­jek­ty. Po tym, jak nasza dzia­łal­ność pod koniec 2015 roku po 12 latach prze­nie­sio­na zosta­ła do Stro­nia Ślą­skie­go i Koło­brze­gu, kon­tak­ty tro­chę stra­ci­ły na inten­syw­no­ści. Widy­wa­li­śmy się przy oka­zji jakichś gali, pisa­li­śmy i dzwo­ni­li­śmy do sie­bie.

Obok Tom­ka Bro­dy, Euge­niu­sza Geta-Stan­kie­wi­cza, Lecha Janer­ki, Tade­usza Roże­wi­cza i Jan­ka Sto­lar­czy­ka to naj­waż­niej­sza oso­ba, jaką „wywio­złem” dla sie­bie z Wro­cła­wia. Chy­ba nie­wie­lu jest ludzi, o któ­rych myślę w tak cie­pły spo­sób. Gdy­by Wro­cław miał wię­cej takich osób, to już daw­no został­by Świa­to­wą Sto­li­cą Kul­tu­ry.