01/05/14

Cristina Peri Rossi

Małgorzata Kolankowska

Strona cyklu

Ogród kobiety
Małgorzata Kolankowska

Hispanistka, medioznawca, tłumacz przysięgły. Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Adiunkt w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego.

Star­sza pani. Nie, to do niej nie pasu­je. Bar­dziej mi odpo­wia­da okre­śle­nie „kobie­ta doj­rza­ła”. Mój pierw­szy kon­takt z nią to wier­sze, któ­re daw­no temu przy­wio­zła pew­na pani pro­fe­sor z Sala­man­ki. Pamię­tam, że szo­ko­wa­ły, zwłasz­cza kie­dy powie­dzia­ła, że to o zbli­że­niach mię­dzy dwie­ma kobie­ta­mi. Był kie­dyś taki nie do koń­ca legal­ny pod­ręcz­nik pt. Lite­ra­tu­ra pol­ska źle obec­na w szko­le. Ta Cri­sti­ny też była „źle obec­na”, bo nie­obec­na. Tak jak gdy­by kobie­ty nie pisa­ły, nie mia­ły gło­su albo zamie­ni­ły się w prze­zro­czy­ste cia­ła z opo­wia­da­nia Mari­ny May­oral. Minę­ło parę lat zanim powró­ci­łam do Peri Ros­si. Napi­sa­łam e‑mail ­– odpi­sa­ła cie­pło, cho­ciaż po paru tygo­dniach, tłu­ma­cząc, że mia­ła wypa­dek. Ucie­szy­ła się, że chcia­łam prze­tłu­ma­czyć jed­no z jej ulu­bio­nych opo­wia­dań. Po jakimś cza­sie dosta­łam tomik – jak zwy­kle nie­po­ko­ją­cy.

W kore­spon­den­cji dużo mówi o sobie. Widać, że lubi pisać, a przy tym cele­bru­je każ­de sło­wo. Wła­ści­wie każ­dy e‑mail to krót­ka for­ma lite­rac­ka. Jaka jest? Mówi, że „nic, co ludz­kie, nie jest jej obce”. Zazna­cza, że w nie­któ­rych kwe­stiach jest bar­dzo nowo­cze­sna, a w innych bar­dzo sta­ro­świec­ka. Jako kobie­ta czu­je się przede wszyst­kim femi­nist­ką.

Pisa­nie nie zaj­mu­je jej dużo cza­su, bo ma lek­kie pió­ro; nigdy nie popra­wia tego, co napi­sze. Jej życie to pisa­nie: „Nie­wie­le jest chwil, kie­dy moja gło­wa nie pisze, kie­dy moje zmy­sły nie piszą do tego stop­nia, że roz­dwa­jam się: żyję i patrzę, jak żyję”. Wyją­tek sta­no­wi czas gry. Cri­sti­na jest uza­leż­nio­na od gier – od samot­ne­go ukła­da­nia pasjan­sa po gry kom­pu­te­ro­we. Poza tym uwiel­bia kino, czy­ta­nie, spa­ce­ry, muzy­kę. Kino jest jej pasją od jede­na­ste­go roku życia. Lubi tę kino­wą atmos­fe­rę: duża sala, wiel­ki ekran, magia obra­zu. I cho­ciaż kocha fil­my, wła­ści­wie nie oglą­da tele­wi­zji. Muzy­ka jest jej rów­nie bli­ska: „Cho­pin zasmu­ca moje ser­ce, znam go na pamięć, ale cier­pię wraz z nim, podob­nie jak cier­pię, słu­cha­jąc Eri­ka Satie­go czy blu­esa. Lubi tak­że ope­rę, pio­sen­ki Miny, nie­miec­ki kaba­ret.

Przy­jaźń trak­tu­je niczym reli­gię. Nie­chęt­nie udzie­la się towa­rzy­sko, ostroż­nie dobie­ra przy­ja­ciół. Moż­na powie­dzieć, że czu­je emo­cjo­nal­ną, bli­ską więź z dwie­ma, trze­ma oso­ba­mi.

Uwiel­bia sło­dy­cze: cze­ko­la­dę, kar­mel, dese­ry, cia­sta. I w tym jest mi bli­ska. Nie wyobra­żam sobie życia bez słod­ko­ści. Cri­sti­na wyzna­je, że więk­szość z tych roz­ko­szy pod­nie­bie­nia znaj­du­je się na jej liście pro­duk­tów zaka­za­nych ze wzglę­du na pro­ble­my z cho­le­ste­ro­lem. Z drob­nych przy­jem­no­ści lubi też patrzeć w kalej­do­skop, kolek­cjo­no­wać znacz­ki i pięk­ne przed­mio­ty, ale, jak zazna­cza, nie ma w niej potrze­by posia­da­nia. Potra­fi cie­szyć się kon­tem­plo­wa­niem pięk­na – wido­kiem zacho­du słoń­ca, morza, kra­jo­bra­zu. Kocha zwie­rzę­ta, przede wszyst­kim psy, niedź­wie­dzie i szym­pan­sy kar­ło­wa­te. Inte­re­su­je się ich zwy­cza­ja­mi, czy­ta na temat ich zacho­wań i zwy­cza­jów.

Peri Ros­si, podob­nie jak jej dzie­więć­dzie­się­cio­sied­mio­let­nia mat­ka, nie lubi prac domo­wych. Zwy­kle robi tyl­ko to, co musi. Ze swo­imi part­ner­ka­mi zawsze dzie­li­ła się spra­wie­dli­wie obo­wiąz­ka­mi – ona zaku­py i goto­wa­nie, one – resz­ta.

Trud­no ją jed­no­znacz­nie skla­sy­fi­ko­wać. Jest pisar­ką, poet­ką, dzien­ni­kar­ką, komen­ta­tor­ką. Rzad­ko zda­rza się, aby jed­na oso­ba łączy­ła w sobie tyle talen­tów i poru­sza­ła się swo­bod­nie w róż­nych gatun­kach. Ona nie potra­fi powie­dzieć, któ­ry z nich naj­bar­dziej jej odpo­wia­da. Pisze, bo coś w środ­ku nie pozwa­la jej żyć ina­czej. Pisze o tym, co widzi, co nie daje jej spać, o tym, co ją gdzieś zafa­scy­nu­je. O miło­ści, cier­pie­niu, hipo­kry­zji, pra­gnie­niu, nie­zro­zu­mie­niu. Pisze o kobie­tach i męż­czy­znach. Nie wie­rzy w płcio­wość lite­ra­tu­ry. Pisa­nie to jej życie. Ona to pisa­nie.