Jedyne pismo ze smakiem
Karol Maliszewski
Strona cyklu
Biuro Literackie: rok po rokuKarol Maliszewski
Urodzony w 1960 roku w Nowej Rudzie. Poeta, prozaik, krytyk literacki. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim. Założyciel Noworudzkiego Klubu Literackiego „Ogma”. Laureat nagrody im. Marka Jodłowskiego (1994), nagrody im. Barbary Sadowskiej (1997), nagrody im. Ryszarda Milczewskiego-Bruno (1999). Nominowany do NIKE za zbiór krytyk literackich Rozproszone głosy. Notatki krytyka (2007). Pracuje w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka w Nowej Rudzie.
2
Trzeba zauważyć, że obok ambicji „performatywnych” – wciągających pasywnych czytelników do parateatralnej akcji, co w efekcie przyciągnęło wielu nowych odbiorców do rzekomo trudnej, hermetycznej, izolującej się społecznie poezji – pojawiła się potrzeba pozostawiania po takich akcjach śladów drukowanych. Okazało się, że poruszeni odbiorcy chętnie przeczytaliby potem w zaciszu domowym to, co usłyszeli i zobaczyli. Chcieliby się odnieść do tego w samotności, przejść z wymiaru „performatywnego” w wymiar „tekstowy”. Burszta zareagował na to błyskawicznie. Zaczął od skromnych kserowanych broszurek, a skończył na najbardziej znanej serii poetyckiej w Polsce. Odbiorcę trzeba wychować, ukształtować; nie narzekać na brak popytu, tylko ów popyt wykreować. To udało się stworzyć pod koniec lat dziewięćdziesiątych w Legnicy, a potem w następnych latach kontynuować i doskonalić we Wrocławiu.
Te pierwsze książeczki dołączano do poszczególnych wieczorów autorskich, w żartobliwy i znowu niebanalny sposób prezentując postać autora i jego twórczość. Każda inna, oparta na odrębnym, zaskakującym pomyśle. Na przykład ta dotycząca Tomasza Majerana w estetyce samizdatowego pisemka o nazwie „Tymianek. Jedyne pismo ze smakiem”, a Andrzeja Sosnowskiego w kształcie „Rozmówek polsko-an(g)ielskich”.
Nieźle się bawiliśmy, opracowując z Beatą Adamek, z Wojewódzkiej Biblioteki w Legnicy, na każde spotkanie specjalną publikację zawierającą wiersze i opinie krytyczne poświęcone kolejnemu autorowi. Książeczka Darka Foksa była np. w konwencji programu telewizyjnego, a Marcina Barana – gry planszowej. Towarzyszyła nam co miesiąc Jola Kowalska, z którą realizowaliśmy programy telewizyjne o autorach [1].
Broszurek tego typu wyszło aż osiemnaście [2]. Promocję wspierała także „Gazeta Forteczna”, publikując rozmowy z autorami oraz recenzje i szkice dotyczące ich twórczości. Od czerwca 1997 roku do sierpnia 1999 roku wyszło dziewięć numerów. Prócz broszurek wkrótce zaczęły wychodzić arkusze poetyckie firmowane przez Centrum Sztuki-Teatr Dramatyczny w Legnicy, a redagowane przez Bursztę, zazwyczaj prezentując kilka nowych wierszy danego autora (seria wydawnicza barbarzyńcy i nie). Pierwsze recenzje – niemal na gorąco – tych publikacji ukazywały się na łamach legnickiego czasopisma społeczno-kulturalnego „Wersja”, gdzie do współpracy zaprosiła mnie (tuż po upadku „Nowego Nurtu”), zachęcając to tworzenia tychże recenzji, pani Elżbieta Adamek. Pamiętam płomienne i nieraz dość krytyczne teksty dotyczące arkuszy Wróblewskiego, Wilczyka, Jaworskiego i innych autorów serii [3].
Wszystkie te działania mające na celu pokoleniową, a potem ponadpokoleniową konsolidację poetycką, zaznaczenie istotnego miejsca poezji w społecznej przestrzeni, opierające się na idei dostępnej dla wybranych niszy, wzbudziły tak duże zainteresowanie, że po trzech latach trzeba było zauważyć i ogłosić „zdobycie twierdzy”, a co za tym idzie przemyśleć założenia i otworzyć się na zmiany ideowe i organizacyjne. Tak oto Fort przeistoczył się w Port, otwierając się na to, co nowe napływało ze wszystkich stron Polski. Żeby nad tym zapanować, trzeba było działalność w jakiejś formie zinstytucjonalizować. Od roku 2000 można już mówić o istnieniu Biura Literackiego i coraz śmielej publikującej oficyny wydawniczej.
*
W 1999 roku Fort został zdobyty. Publiczność zamiast na widowni siedziała na scenie (ciągle robiliśmy wszystko w niestandardowy sposób). Na jednym z wydarzeń doliczyliśmy się… czterystu osób, a normy bezpieczeństwa przewidywały maksymalnie sto pięćdziesiąt. To był idealny moment, żeby wszystko skończyć, ale zdałem sobie sprawę, że jeszcze mogę się do czegoś przydać. Nadgorliwie pomyślałem, że skoro udało się dokonać jednej rewolucji, to może uda mi się poprawić trochę rynek wydawniczy. Autorzy publikowali książki bez umów, te nie miały dystrybucji, mało kto o nich pisał. Biuro Literackie powstało więc, by nieco uzdrowić tę sytuację [4].
Zanim Artur Burszta zdecyduje się na rezygnację z dobrej państwowej posady, by zaryzykować i zacząć wydawać tomiki poetyckie sygnowane przez Biuro Literackie, terminuje jako redaktor serii „Fort Legnica”. W jej ramach w ciągu dwóch lat (1998‒1999) publikuje książki poetów anglosaskich tłumaczone przez coraz mocniej związanych z festiwalem – a potem z Biurem Literackim – twórców: Piotra Sommera, Jerzego Jarniewicza i Bohdana Zadurę. Wychodzą książki, które będą miały spory wpływ na młodych polskich poetów, między innymi: Kolejowe dzieci Seamusa Heaneya, Lodziarz z Lisburn RoadMaichaela Longleya, Wyprowadzka z Terry Street Douglasa Dunna, Wszystko będzie dobrze Dereka Mahona. Poza tym ukazują się w tej serii tomiki Ryszarda Krynickiego – G, Zadury – Noc poetów (Warszawa pisarzy), Sosnowskiego i Pióry – Dom bez kantów, a przede wszystkim Sommera – Piosenka pasterska. Wydaje się, że to właśnie Piotr Sommer w tamtym momencie najmocniej wpłynął na zachodzące w koncepcji imprezy i wydawnictwa zmiany, stając się na jakiś czas nowym mentorem Burszty. Zauważmy, że większość obcojęzycznych tomików w tej serii zostało przygotowanych i przetłumaczonych przez Sommera, wskazującego na poezję irlandzką jako potencjalny wzór dla szukających nowego języka polskich poetów.
Artur Burszta w osobie Sommera dostrzegł kogoś, kto jako poeta, tłumacz i krytyk wypracował silny, wychodzący naprzeciw oczekiwaniom współczesności, język poetycki. Festiwal i wydawnictwo miały stać się w najbliższych latach przestrzenią upowszechniania owego języka. Temu miały służyć tłumaczenia i spotkania z zapraszanym poetami z Wysp Brytyjskich, własne wiersze Sommera i akceptowanych przez niego innych twórców (głównie Zadury, Sosnowskiego, Pióry, Jarniewicza, Foksa) oraz przywoływana często historycznoliteracka pamięć ostatnich dwudziestu lat, których przełomowy charakter kreowany był także przez krytycznoliterackie wystąpienia redaktora „Literatury na Świecie”. Choćby przez książkę Smak detalu [5], która skupiła wokół siebie wszystkich mających dość omnipotencji Czesława Miłosza i dyktatury „potęgi smaku” Zbigniewa Herberta. Sommer był postrzegany jako odważny i kompetentny ryzykant, bezkompromisowo mówiący to, co myśli i jednocześnie odpowiadający za każde ostro wypowiedziane przez siebie słowo. Te właśnie cechy programu i postawy poety-krytyka podkreślała w swojej recenzji Smaku detalu Lidia Burska:
Porywczość i żywiołowość, przekraczające granice schludnego języka oraz granicę środowiskowego kodeksu postępowania (kodeksu streszczającego się w napomnieniu, że nieładnie jest źle pisać o „swoich”), dystans i szyderstwo odniesione do wszystkiego, co w literaturze współczesnej jest upozowane, artystycznie skłamane, przygniecione zbędną gestykulacją – to cechy, z których dałoby się skomponować portret Sommera jako krytyka zbuntowanego, bezkompromisowego, odważnego, krytyka nie znającego strachu przed odrzuceniem i osamotnieniem, co tym cenniejsze, że nie stoi za nim żadna wpływowa grupa wsparcia, żadna buńczuczna frakcja literacka ani tym bardziej „pokolenie” [6].
Tymczasem w życiu Artura Burszty, których chwilowo traci grunt pod nogami i przeżywa wiele niedogodności, zachodzą fundamentalne zmiany. Gdyby do nich nie doszło, być może poezja polska straciłaby na długi czas szansę odnawiania swoich sił witalnych. Myślę, że efekty działania owych „sił” w większości pozostałyby w autorskich szufladach, biorąc pod uwagę ówczesny stan rynku wydawniczego i fakt odrzucania młodopoetyckich propozycji przez szanujące się oficyny. Zresztą i starsi poeci już mieli problemy z możliwością wydawania swoich dzieł. Niektórzy z nich, odrzucając zakłopotanie czy zażenowanie, wkrótce zapukają i do tych drzwi. Burszta pojawił się w porę, lecz to nie znaczy, że przyjmował wszystkich. Spotkanie z Sommerem i jego konsekwencje wyraźnie wskazują na motywy selekcji, sposoby czytania i warunki aprobaty dla pewnych poetyk z jednoczesnym odrzuceniem innych. Trzeba jednak zauważyć, że stworzona została instytucja umożliwiająca publikowanie, promowanie, a wręcz rynkową walkę o interesy – choćby i ściśle wyselekcjonowanej – poezji, spychanej stale na kulturowy margines.
Porzuciłem dobrą posadę, podziękowałem za inne propozycje i zdecydowałem się na uruchomienie oficyny. Pomógł wtedy wiceprezydent Legnicy, który dostrzegł potencjał w pomyśle powołania Biura i rozszerzenia formuły festiwalu. Mocno odstaję od normy, w moje pomysły wierzą na początku tylko nieliczni: kto wie, jak potoczyłaby się dalej ta historia, gdyby właśnie nie świętej pamięci Roman Ogonowski. Początki były naprawdę trudne. Urodziła się moja druga córka. Z braku środków redakcja musiała być ulokowana w domu. Wszędzie były książki. Przez blisko dwa lata sam byłem redaktorem, korektorem, grafikiem, promotorem, dystrybutorem, administratorem stron i wreszcie organizatorem festiwalu i spotkań autorskich. Marzena na dobre zaczęła pomagać w 2002 roku, kiedy podrosły dziewczynki. Cieszyliśmy się z nominacji do Nike dla Ani Podczaszy w 2001 roku, ale nie rozumieliśmy, dlaczego najlepszych (pewnie do dzisiaj) książek Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego (Przewodnik dla bezdomnych niezależnie od miejsca zamieszkania) i Marty Podgórnik (Paradiso) nikt wówczas nie zauważył. Trzeba było ciężkiej pracy i uporu, aby dystrybucja nie odbywała się wyłącznie przez naszą księgarnię internetową i by pozyskać najważniejszych hurtowników. Jeszcze trudniej było z przekonaniem codziennej prasy do recenzowania książek z wierszami [7].
Pierwsza seria zatytułowana „Port Legnica” jest więc już owocem prywatnej inicjatywy i determinacji. Tak, jak wcześniej wspomniałem, zapoczątkowuje ją antologia 14. 44. Poeci Fortu 1996‒1999 zredagowana przez Bohdana Zadurę. Na jej okładce nie ma wzmianki o Centrum Sztuki – Teatrze Dramatycznym w Legnicy jako wydawcy. Staje się nim Biuro Literackie, mające swoją siedzibę w mieszkaniu państwa Bursztów przy ulicy Księżycowej 1/10. W ramach tej serii prócz wymienionych w wypowiedzi Burszty tomów Podgórnik i Tkaczyszyna-Dyckiego ukazują się: Sonet drogi Darka Foksa, Listopad nad Narwią Julii Fiedorczuk, Niepoznaki Jerzego Jarniewicza, Kraina wiecznych zer Zbigniewa Macheja, wszystkowiersze Krystyny Miłobędzkiej, danc Anny Podczaszy, Wola i Ochota Tadeusza Pióry. Wszystkie z napisem „Biuro Literackie Port Legnica” i rzeczywiście odpowiadające składowi osobowemu twórców zaproszonych na festiwal w 2000 roku.
W tym składzie zwraca uwagę nazwisko Krystyny Miłobędzkiej, najstarszej jak do tej pory uczestniczki festiwalu. Jest to zastanawiający wybór ze strony organizatorów. Przecież można było zaprosić Wisławę Szymborską czy Adama Zagajewskiego. Postawiono jednak na inne nurty współczesnej poezji, niepokojące i nieoczywiste, znajdujące się poza oficjalnym uznaniem i poklaskiem. Przez osobę Miłobędzkiej i jej estetyczne skłonności wydawca wkrótce zainteresuje się także Tymoteuszem Karpowiczem [8], a po jakimś czasie Tadeuszem Różewiczem. Przypominają się wybory Sommera ujawniane w jego publicystyce i krytycznoliterackich książkach. Zamiast Miłosza i Herberta raczej Białoszewski i Ficowski, w miejsce Adama Zagajewskiego jednak Julian Kornhauser i jego językowe poszukiwania. Wydaje się, że wpływ najpierw Sendeckiego, a potem Sommera, Sosnowskiego i Zadury wyartykułował coś w rodzaju programu dowartościowania poezji zepchniętej na pobocze przez główny dyskurs krytyczno- i rynkowo-literacki. Tym właśnie – z dużym pożytkiem dla zrównoważenia krążących w poezji sił, wpływów i poetyk – w pierwszych latach zajmowało się Biuro Literackie. Szczególnie cenne prócz utrwalenia i wzmocnienia pozycji takich poetów, jak Zadura, Sommmer, Sosnowski, Sendecki i Tkaczyszyn-Dycki, okazało się ponowne odkrycie poezji Miłobędzkiej i powrót do Karpowicza. Na tej fali po jakimś czasie w „biurowych kręgach” zaakceptowano poezję i eseistykę Joanny Mueller oraz Joanny Roszak doskonale mieszczących się w programie dowartościowywania „innej poezji”, nieprecyzyjnie określanej mianem „lingwistycznej”.
Tekst jest fragmentem Antologii szkiców o poetach Biura Literackiego, która ukaże się we wrześniu nakładem wydawnictwa Instytutu Literatury. Przypisy:[1] Mały literacki projekt. Rozmowa Przemysława Rojka z Arturem Bursztą, „Biblioteka. Magazyn literacki”, https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/wywiady/rozmowa-przemyslawa-rojka-z-arturem-burszta/ (dostęp: 15.03.2020).
[2] Dokładna lista: K. Varga Krzysztof Varga, J. Podsiadło Jacek Podsiadło, K. Jaworski Osobny rozdział. Poemat synkretyczny w czterech częściach, T. Majeran Tymianek. Jedyne pismo ze smakiem, M. Melecki Przypadek bardziej skomplikowany, D. Foks Foks w kawałkach. 100 ulubionych poetów haiku, M. Baran Warcaby. To co najlepsze, A. Sosnowski Rozmówki polsko-an(g)ielskie, M. Świetlicki Tylko Świetlicki, G. Wróblewski Zimowy katalog firmy, W. Wilczyk Canis lupus, D. Sośnicki Aby twój uśmiech mógł trwać całe życie, A. Wiedemann Długo w noc – sonata, M. Grzebalski Boks – szlachetna sztuka samoobrony, M. Biedrzycki Trecnok w Emelbe, T. Pióro Biuro podróży Kasablanca, M. Sendecki Książeczka do malowania.
[3] Między czerwcem 1997 roku a majem 1999 roku ukazało się czternaście arkuszy: Zimne kraje 3 Marcina Świetlickiego, Symbioza Grzegorza Wróblewskiego, Steppenwolf Wojciecha Wilczyka, Jesień na Marsie Krzysztofa Jaworskiego, CoverAndrzeja Sosnowskiego, Xsięga Przysłów Tomasza Majerana, Ezra Pub Darka Foksa, Widoki Mariusza Grzebalskiego. Syntetyczność Tadeusza Pióry, Trylogia Marcina Barana, Muzeum sztandarów ruchu ludowego Marcina Sendeckiego, Zielone oczy zmrużyć czas Jacka Podsiadły, Ciasteczka z kremem Adama Wiedemanna, Mężczyzna w dominie Dariusza Sośnickiego.
[4] Mały literacki projekt. Rozmowa Przemysława Rojka z Arturem Bursztą, dz. cyt.
[5] P. Sommer, Smak detalu i inne ogólniki, Lublin 1995 (wyd. 1.), Poznań 2015 (wyd. 2.).
[6] L. Burska, Smak detalu, „Res Publica Nowa” 1996, nr 5, s. 58‒59.
[7] P. Rojek, A. Burszta, Mały literacki projekt. Rozmowa Przemysława Rojka z Arturem Bursztą, „Biblioteka. Magazyn Literacki”, https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/wywiady/rozmowa-przemyslawa-rojka-z-arturem-burszta/ (dostęp: 25.05.2020).
[8] „Skąd Karpowicz w Porcie i Biurze Literackim? W 2000 roku autor przyleciał na kilka tygodni do Polski. Z okazji wydania Słojów zadrzewnych odwiedził między innymi Kłodzko, gdzie nieocenioną działalność literacką przez wiele lat prowadził Bogusław Michnik, a swoje wieczory organizowało także Biuro Literackie. Na wyjazd i spotkanie z Tymoteuszem Karpowiczem namówiła Artura Bursztę Krystyna Miłobędzka. Podobno panowie tak przypadli sobie do gustu, że właśnie tamten dzień, tamta rozmowa zaważyły na tym, że po paru latach Karpowicz zgodził się na edycję dzieł zebranych w Biurze Literackim. Już kilka miesięcy po śmierci autora ukazała się książka Mówi Karpowicz oraz zbiór szkiców Podziemne wniebowstąpienie z tekstami krytyków zajmujących się twórczością Karpowicza. W 2007 roku Małe cienie wielkich czarnoksiężników zainaugurowały serię »Poezje«, a ów niepublikowany wcześniej zbiór przygotował Andrzej Falkiewicz. W 2011 roku Biuro wydało Dwie rozmowy (Oak Park – Puszczykowo – Oak Park) oraz zapoczątkowało edycję dzieł zebranych Karpowicza. W roku dwudziestego Portu i dziesiątej rocznicy śmierci autora ukażą się tomy piąty i szósty – oba z utworami dramatycznymi. Będzie wśród nich publikowany po raz pierwszy Niewidzialny chłopiec, który w ramach Portu zostanie wystawiony przez Wrocławski Teatr Współczesny. To dziesięć lat i dziesięć książek Karpowicza w Biurze Literackim” (Katalog wspomnień z Fortu i Portu 1996‒2015, s. 14).