15/06/20

Jedyne pismo ze smakiem

Karol Maliszewski

Strona cyklu

Biuro Literackie: rok po roku
Karol Maliszewski

Urodzony w 1960 roku w Nowej Rudzie. Poeta, prozaik, krytyk literacki. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim. Założyciel Noworudzkiego Klubu Literackiego „Ogma”. Laureat nagrody im. Marka Jodłowskiego (1994), nagrody im. Barbary Sadowskiej (1997), nagrody im. Ryszarda Milczewskiego-Bruno (1999). Nominowany do NIKE za zbiór krytyk literackich Rozproszone głosy. Notatki krytyka (2007). Pracuje w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka w Nowej Rudzie.

2

Trze­ba zauwa­żyć, że obok ambi­cji „per­for­ma­tyw­nych” – wcią­ga­ją­cych pasyw­nych czy­tel­ni­ków do para­te­atral­nej akcji, co w efek­cie przy­cią­gnę­ło wie­lu nowych odbior­ców do rze­ko­mo trud­nej, her­me­tycz­nej, izo­lu­ją­cej się spo­łecz­nie poezji – poja­wi­ła się potrze­ba pozo­sta­wia­nia po takich akcjach śla­dów dru­ko­wa­nych. Oka­za­ło się, że poru­sze­ni odbior­cy chęt­nie prze­czy­ta­li­by potem w zaci­szu domo­wym to, co usły­sze­li i zoba­czy­li. Chcie­li­by się odnieść do tego w samot­no­ści, przejść z wymia­ru „per­for­ma­tyw­ne­go” w wymiar „tek­sto­wy”. Bursz­ta zare­ago­wał na to bły­ska­wicz­nie. Zaczął od skrom­nych kse­ro­wa­nych bro­szu­rek, a skoń­czył na naj­bar­dziej zna­nej serii poetyc­kiej w Pol­sce. Odbior­cę trze­ba wycho­wać, ukształ­to­wać; nie narze­kać na brak popy­tu, tyl­ko ów popyt wykre­ować. To uda­ło się stwo­rzyć pod koniec lat dzie­więć­dzie­sią­tych w Legni­cy, a potem w następ­nych latach kon­ty­nu­ować i dosko­na­lić we Wro­cła­wiu.

Te pierw­sze ksią­żecz­ki dołą­cza­no do poszcze­gól­nych wie­czo­rów autor­skich, w żar­to­bli­wy i zno­wu nie­ba­nal­ny spo­sób pre­zen­tu­jąc postać auto­ra i jego twór­czość. Każ­da inna, opar­ta na odręb­nym, zaska­ku­ją­cym pomy­śle. Na przy­kład ta doty­czą­ca Toma­sza Maje­ra­na w este­ty­ce samiz­da­to­we­go pisem­ka o nazwie „Tymia­nek. Jedy­ne pismo ze sma­kiem”, a Andrze­ja Sosnow­skie­go w kształ­cie „Roz­mó­wek polsko-an(g)ielskich”.

Nie­źle się bawi­li­śmy, opra­co­wu­jąc z Beatą Ada­mek, z Woje­wódz­kiej Biblio­te­ki w Legni­cy, na każ­de spo­tka­nie spe­cjal­ną publi­ka­cję zawie­ra­ją­cą wier­sze i opi­nie kry­tycz­ne poświę­co­ne kolej­ne­mu auto­ro­wi. Ksią­żecz­ka Dar­ka Fok­sa była np. w kon­wen­cji pro­gra­mu tele­wi­zyj­ne­go, a Mar­ci­na Bara­na – gry plan­szo­wej. Towa­rzy­szy­ła nam co mie­siąc Jola Kowal­ska, z któ­rą reali­zo­wa­li­śmy pro­gra­my tele­wi­zyj­ne o auto­rach [1].

Bro­szu­rek tego typu wyszło aż osiem­na­ście [2]. Pro­mo­cję wspie­ra­ła tak­że „Gaze­ta For­tecz­na”, publi­ku­jąc roz­mo­wy z auto­ra­mi oraz recen­zje i szki­ce doty­czą­ce ich twór­czo­ści. Od czerw­ca 1997 roku do sierp­nia 1999 roku wyszło dzie­więć nume­rów. Prócz bro­szu­rek wkrót­ce zaczę­ły wycho­dzić arku­sze poetyc­kie fir­mo­wa­ne przez Cen­trum Sztu­ki-Teatr Dra­ma­tycz­ny w Legni­cy, a reda­go­wa­ne przez Bursz­tę, zazwy­czaj pre­zen­tu­jąc kil­ka nowych wier­szy dane­go auto­ra (seria wydaw­ni­cza bar­ba­rzyń­cy i nie). Pierw­sze recen­zje – nie­mal na gorą­co – tych publi­ka­cji uka­zy­wa­ły się na łamach legnic­kie­go cza­so­pi­sma spo­łecz­no-kul­tu­ral­ne­go „Wer­sja”, gdzie do współ­pra­cy zapro­si­ła mnie (tuż po upad­ku „Nowe­go Nur­tu”), zachę­ca­jąc to two­rze­nia tych­że recen­zji, pani Elż­bie­ta Ada­mek. Pamię­tam pło­mien­ne i nie­raz dość kry­tycz­ne tek­sty doty­czą­ce arku­szy Wró­blew­skie­go, Wil­czy­ka, Jawor­skie­go i innych auto­rów serii [3].

Wszyst­kie te dzia­ła­nia mają­ce na celu poko­le­nio­wą, a potem ponad­po­ko­le­nio­wą kon­so­li­da­cję poetyc­ką, zazna­cze­nie istot­ne­go miej­sca poezji w spo­łecz­nej prze­strze­ni, opie­ra­ją­ce się na idei dostęp­nej dla wybra­nych niszy, wzbu­dzi­ły tak duże zain­te­re­so­wa­nie, że po trzech latach trze­ba było zauwa­żyć i ogło­sić „zdo­by­cie twier­dzy”, a co za tym idzie prze­my­śleć zało­że­nia i otwo­rzyć się na zmia­ny ide­owe i orga­ni­za­cyj­ne. Tak oto Fort prze­isto­czył się w Port, otwie­ra­jąc się na to, co nowe napły­wa­ło ze wszyst­kich stron Pol­ski. Żeby nad tym zapa­no­wać, trze­ba było dzia­łal­ność w jakiejś for­mie zin­sty­tu­cjo­na­li­zo­wać. Od roku 2000 moż­na już mówić o ist­nie­niu Biu­ra Lite­rac­kie­go i coraz śmie­lej publi­ku­ją­cej ofi­cy­ny wydaw­ni­czej.

*

W 1999 roku Fort został zdo­by­ty. Publicz­ność zamiast na widow­ni sie­dzia­ła na sce­nie (cią­gle robi­li­śmy wszyst­ko w nie­stan­dar­do­wy spo­sób). Na jed­nym z wyda­rzeń doli­czy­li­śmy się… czte­ry­stu osób, a nor­my bez­pie­czeń­stwa prze­wi­dy­wa­ły mak­sy­mal­nie sto pięć­dzie­siąt. To był ide­al­ny moment, żeby wszyst­ko skoń­czyć, ale zda­łem sobie spra­wę, że jesz­cze mogę się do cze­goś przy­dać. Nad­gor­li­wie pomy­śla­łem, że sko­ro uda­ło się doko­nać jed­nej rewo­lu­cji, to może uda mi się popra­wić tro­chę rynek wydaw­ni­czy. Auto­rzy publi­ko­wa­li książ­ki bez umów, te nie mia­ły dys­try­bu­cji, mało kto o nich pisał. Biu­ro Lite­rac­kie powsta­ło więc, by nie­co uzdro­wić tę sytu­ację [4].

Zanim Artur Bursz­ta zde­cy­du­je się na rezy­gna­cję z dobrej pań­stwo­wej posa­dy, by zary­zy­ko­wać i zacząć wyda­wać tomi­ki poetyc­kie sygno­wa­ne przez Biu­ro Lite­rac­kie, ter­mi­nu­je jako redak­tor serii „Fort Legni­ca”. W jej ramach w cią­gu dwóch lat (1998‒1999) publi­ku­je książ­ki poetów anglo­sa­skich tłu­ma­czo­ne przez coraz moc­niej zwią­za­nych z festi­wa­lem – a potem z Biu­rem Lite­rac­kim – twór­ców: Pio­tra Som­me­ra, Jerze­go Jar­nie­wi­cza i Boh­da­na Zadu­rę. Wycho­dzą książ­ki, któ­re będą mia­ły spo­ry wpływ na mło­dych pol­skich poetów, mię­dzy inny­mi: Kole­jo­we dzie­ci Seamu­sa Heaneya, Lodziarz z Lis­burn RoadMaicha­ela Lon­gleya, Wypro­wadz­ka z Ter­ry Stre­et Dougla­sa Dun­na, Wszyst­ko będzie dobrze Dere­ka Maho­na. Poza tym uka­zu­ją się w tej serii tomi­ki Ryszar­da Kry­nic­kie­go – G, Zadu­ry – Noc poetów (War­sza­wa pisa­rzy), Sosnow­skie­go i Pió­ry – Dom bez kan­tów, a przede wszyst­kim Som­me­ra – Pio­sen­ka paster­ska. Wyda­je się, że to wła­śnie Piotr Som­mer w tam­tym momen­cie naj­moc­niej wpły­nął na zacho­dzą­ce w kon­cep­cji impre­zy i wydaw­nic­twa zmia­ny, sta­jąc  się na jakiś czas nowym men­to­rem Bursz­ty. Zauważ­my, że więk­szość obco­ję­zycz­nych tomi­ków w tej serii zosta­ło przy­go­to­wa­nych i prze­tłu­ma­czo­nych przez Som­me­ra, wska­zu­ją­ce­go na poezję irlandz­ką jako poten­cjal­ny wzór dla szu­ka­ją­cych nowe­go języ­ka pol­skich poetów.

Artur Bursz­ta w oso­bie Som­me­ra dostrzegł kogoś, kto jako poeta, tłu­macz i kry­tyk wypra­co­wał sil­ny, wycho­dzą­cy naprze­ciw ocze­ki­wa­niom współ­cze­sno­ści, język poetyc­ki. Festi­wal i wydaw­nic­two mia­ły stać się w naj­bliż­szych latach prze­strze­nią upo­wszech­nia­nia owe­go języ­ka. Temu mia­ły słu­żyć tłu­ma­cze­nia i spo­tka­nia z zapra­sza­nym poeta­mi z Wysp Bry­tyj­skich, wła­sne wier­sze Som­me­ra i akcep­to­wa­nych przez nie­go innych twór­ców (głów­nie Zadu­ry, Sosnow­skie­go, Pió­ry, Jar­nie­wi­cza, Fok­sa) oraz przy­wo­ły­wa­na czę­sto histo­rycz­no­li­te­rac­ka pamięć ostat­nich dwu­dzie­stu lat, któ­rych prze­ło­mo­wy cha­rak­ter kre­owa­ny był tak­że przez kry­tycz­no­li­te­rac­kie wystą­pie­nia redak­to­ra „Lite­ra­tu­ry na Świe­cie”. Choć­by przez książ­kę Smak deta­lu [5], któ­ra sku­pi­ła wokół sie­bie wszyst­kich mają­cych dość omni­po­ten­cji Cze­sła­wa Miło­sza i dyk­ta­tu­ry „potę­gi sma­ku” Zbi­gnie­wa Her­ber­ta. Som­mer był postrze­ga­ny jako odważ­ny i kom­pe­tent­ny ryzy­kant, bez­kom­pro­mi­so­wo mówią­cy to, co myśli i jed­no­cze­śnie odpo­wia­da­ją­cy za każ­de ostro wypo­wie­dzia­ne przez sie­bie sło­wo. Te wła­śnie cechy pro­gra­mu i posta­wy poety-kry­ty­ka pod­kre­śla­ła w swo­jej recen­zji Sma­ku deta­lu Lidia Bur­ska:

Poryw­czość i żywio­ło­wość, prze­kra­cza­ją­ce gra­ni­ce schlud­ne­go języ­ka oraz gra­ni­cę śro­do­wi­sko­we­go kodek­su postę­po­wa­nia (kodek­su stresz­cza­ją­ce­go się w napo­mnie­niu, że nie­ład­nie jest źle pisać o „swo­ich”), dystans i szy­der­stwo odnie­sio­ne do wszyst­kie­go, co w lite­ra­tu­rze współ­cze­snej jest upo­zo­wa­ne, arty­stycz­nie skła­ma­ne, przy­gnie­cio­ne zbęd­ną gesty­ku­la­cją – to cechy, z któ­rych dało­by się skom­po­no­wać por­tret Som­me­ra jako kry­ty­ka zbun­to­wa­ne­go, bez­kom­pro­mi­so­we­go, odważ­ne­go, kry­ty­ka nie zna­ją­ce­go stra­chu przed odrzu­ce­niem i osa­mot­nie­niem, co tym cen­niej­sze, że nie stoi za nim żad­na wpły­wo­wa gru­pa wspar­cia, żad­na buń­czucz­na frak­cja lite­rac­ka ani tym bar­dziej „poko­le­nie” [6].

Tym­cza­sem w życiu Artu­ra Bursz­ty, któ­rych chwi­lo­wo tra­ci grunt pod noga­mi i prze­ży­wa wie­le nie­do­god­no­ści, zacho­dzą fun­da­men­tal­ne zmia­ny. Gdy­by do nich nie doszło, być może poezja pol­ska stra­ci­ła­by na dłu­gi czas szan­sę odna­wia­nia swo­ich sił wital­nych. Myślę, że efek­ty dzia­ła­nia owych „sił” w więk­szo­ści pozo­sta­ły­by w autor­skich szu­fla­dach, bio­rąc pod uwa­gę ówcze­sny stan ryn­ku wydaw­ni­cze­go i fakt odrzu­ca­nia mło­do­po­etyc­kich pro­po­zy­cji przez sza­nu­ją­ce się ofi­cy­ny. Zresz­tą i star­si poeci już mie­li pro­ble­my z moż­li­wo­ścią wyda­wa­nia swo­ich dzieł. Nie­któ­rzy z nich, odrzu­ca­jąc zakło­po­ta­nie czy zaże­no­wa­nie, wkrót­ce zapu­ka­ją i do tych drzwi. Bursz­ta poja­wił się w porę, lecz to nie zna­czy, że przyj­mo­wał wszyst­kich. Spo­tka­nie z Som­me­rem i jego kon­se­kwen­cje wyraź­nie wska­zu­ją na moty­wy selek­cji, spo­so­by czy­ta­nia i warun­ki apro­ba­ty dla pew­nych poetyk z jed­no­cze­snym odrzu­ce­niem innych. Trze­ba jed­nak zauwa­żyć, że stwo­rzo­na zosta­ła insty­tu­cja umoż­li­wia­ją­ca publi­ko­wa­nie, pro­mo­wa­nie, a wręcz ryn­ko­wą wal­kę o inte­re­sy – choć­by i ści­śle wyse­lek­cjo­no­wa­nej – poezji, spy­cha­nej sta­le na kul­tu­ro­wy mar­gi­nes.

Porzu­ci­łem dobrą posa­dę, podzię­ko­wa­łem za inne pro­po­zy­cje i zde­cy­do­wa­łem się na uru­cho­mie­nie ofi­cy­ny. Pomógł wte­dy wice­pre­zy­dent Legni­cy, któ­ry dostrzegł poten­cjał w pomy­śle powo­ła­nia Biu­ra i roz­sze­rze­nia for­mu­ły festi­wa­lu. Moc­no odsta­ję od nor­my, w moje pomy­sły wie­rzą na począt­ku tyl­ko nie­licz­ni: kto wie, jak poto­czy­ła­by się dalej ta histo­ria, gdy­by wła­śnie nie świę­tej pamię­ci Roman Ogo­now­ski. Począt­ki były napraw­dę trud­ne. Uro­dzi­ła się moja dru­ga cór­ka. Z bra­ku środ­ków redak­cja musia­ła być ulo­ko­wa­na w domu. Wszę­dzie były książ­ki. Przez bli­sko dwa lata sam byłem redak­to­rem, korek­to­rem, gra­fi­kiem, pro­mo­to­rem, dys­try­bu­to­rem, admi­ni­stra­to­rem stron i wresz­cie orga­ni­za­to­rem festi­wa­lu i spo­tkań autor­skich. Marze­na na dobre zaczę­ła poma­gać w 2002 roku, kie­dy pod­ro­sły dziew­czyn­ki. Cie­szy­li­śmy się z nomi­na­cji do Nike dla Ani Pod­cza­szy w 2001 roku, ale nie rozu­mie­li­śmy, dla­cze­go naj­lep­szych (pew­nie do dzi­siaj) ksią­żek Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go (Prze­wod­nik dla bez­dom­nych nie­za­leż­nie od miej­sca zamiesz­ka­nia) i Mar­ty Pod­gór­nik (Para­di­so) nikt wów­czas nie zauwa­żył. Trze­ba było cięż­kiej pra­cy i upo­ru, aby dys­try­bu­cja nie odby­wa­ła się wyłącz­nie przez naszą księ­gar­nię inter­ne­to­wą i by pozy­skać naj­waż­niej­szych hur­tow­ni­ków. Jesz­cze trud­niej było z prze­ko­na­niem codzien­nej pra­sy do recen­zo­wa­nia ksią­żek z wier­sza­mi [7].

Pierw­sza seria zaty­tu­ło­wa­na „Port Legni­ca” jest więc już owo­cem pry­wat­nej ini­cja­ty­wy i deter­mi­na­cji. Tak, jak wcze­śniej wspo­mnia­łem, zapo­cząt­ko­wu­je ją anto­lo­gia 14. 44. Poeci For­tu 1996‒1999 zre­da­go­wa­na przez Boh­da­na Zadu­rę. Na jej okład­ce nie ma wzmian­ki o Cen­trum Sztu­ki – Teatrze Dra­ma­tycz­nym w Legni­cy jako wydaw­cy. Sta­je się nim Biu­ro Lite­rac­kie, mają­ce swo­ją sie­dzi­bę w miesz­ka­niu pań­stwa Bursz­tów przy uli­cy Księ­ży­co­wej 1/10. W ramach tej serii prócz wymie­nio­nych w wypo­wie­dzi Bursz­ty tomów Pod­gór­nik i Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go uka­zu­ją się: Sonet dro­gi Dar­ka Fok­sa, Listo­pad nad Narwią Julii Fie­dor­czuk, Nie­po­zna­ki Jerze­go Jar­nie­wi­cza, Kra­ina wiecz­nych zer Zbi­gnie­wa Mache­ja, wszyst­ko­wier­sze Kry­sty­ny Miło­będz­kiej, danc Anny Pod­cza­szy, Wola i Ocho­ta Tade­usza Pió­ry. Wszyst­kie z napi­sem „Biu­ro Lite­rac­kie Port Legni­ca” i rze­czy­wi­ście odpo­wia­da­ją­ce skła­do­wi oso­bo­we­mu twór­ców zapro­szo­nych na festi­wal w 2000 roku.

W tym skła­dzie zwra­ca uwa­gę nazwi­sko Kry­sty­ny Miło­będz­kiej, naj­star­szej jak do tej pory uczest­nicz­ki festi­wa­lu. Jest to zasta­na­wia­ją­cy wybór ze stro­ny orga­ni­za­to­rów. Prze­cież moż­na było zapro­sić Wisła­wę Szym­bor­ską czy Ada­ma Zaga­jew­skie­go. Posta­wio­no jed­nak na inne nur­ty współ­cze­snej poezji, nie­po­ko­ją­ce i nie­oczy­wi­ste, znaj­du­ją­ce się poza ofi­cjal­nym uzna­niem i pokla­skiem. Przez oso­bę Miło­będz­kiej i jej este­tycz­ne skłon­no­ści wydaw­ca wkrót­ce zain­te­re­su­je się tak­że Tymo­te­uszem Kar­po­wi­czem [8], a po jakimś cza­sie Tade­uszem Róże­wi­czem. Przy­po­mi­na­ją się wybo­ry Som­me­ra ujaw­nia­ne w jego publi­cy­sty­ce i kry­tycz­no­li­te­rac­kich książ­kach. Zamiast Miło­sza i Her­ber­ta raczej Bia­ło­szew­ski i Ficow­ski, w miej­sce Ada­ma Zaga­jew­skie­go jed­nak Julian Korn­hau­ser i jego języ­ko­we poszu­ki­wa­nia. Wyda­je się, że wpływ naj­pierw Sen­dec­kie­go, a potem Som­me­ra, Sosnow­skie­go i Zadu­ry wyar­ty­ku­ło­wał coś w rodza­ju pro­gra­mu dowar­to­ścio­wa­nia poezji zepchnię­tej na pobo­cze przez głów­ny dys­kurs kry­tycz­no- i ryn­ko­wo-lite­rac­ki. Tym wła­śnie – z dużym pożyt­kiem dla zrów­no­wa­że­nia krą­żą­cych w poezji sił, wpły­wów i poetyk – w pierw­szych latach zaj­mo­wa­ło się Biu­ro Lite­rac­kie. Szcze­gól­nie cen­ne prócz utrwa­le­nia i wzmoc­nie­nia pozy­cji takich poetów, jak Zadu­ra, Somm­mer, Sosnow­ski, Sen­dec­ki i Tka­czy­szyn-Dyc­ki, oka­za­ło się ponow­ne odkry­cie poezji Miło­będz­kiej i powrót do Kar­po­wi­cza. Na tej fali po jakimś cza­sie w „biu­ro­wych krę­gach” zaak­cep­to­wa­no poezję i ese­isty­kę Joan­ny Muel­ler oraz Joan­ny Roszak dosko­na­le miesz­czą­cych się w pro­gra­mie dowar­to­ścio­wy­wa­nia „innej poezji”, nie­pre­cy­zyj­nie okre­śla­nej mia­nem „lin­gwi­stycz­nej”.

Tekst jest frag­men­tem Anto­lo­gii szki­ców o poetach Biu­ra Lite­rac­kie­go, któ­ra uka­że się we wrze­śniu nakła­dem wydaw­nic­twa Insty­tu­tu Lite­ra­tu­ry. Przy­pi­sy:
[1] Mały lite­rac­ki pro­jekt. Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Artu­rem Bursz­tą, „Biblio­te­ka. Maga­zyn lite­rac­ki”, https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/wywiady/rozmowa-przemyslawa-rojka-z-arturem-burszta/ (dostęp: 15.03.2020).
[2] Dokład­na lista: K. Var­ga Krzysz­tof Var­ga, J. Pod­sia­dło Jacek Pod­sia­dło, K. Jawor­ski Osob­ny roz­dział. Poemat syn­kre­tycz­ny w czte­rech czę­ściach, T. Maje­ran Tymia­nek. Jedy­ne pismo ze sma­kiem, M. Melec­ki Przy­pa­dek bar­dziej skom­pli­ko­wa­ny, D. Foks Foks w kawał­kach. 100 ulu­bio­nych poetów haiku, M. Baran War­ca­by. To co naj­lep­sze, A. Sosnow­ski Roz­mów­ki polsko-an(g)ielskie, M. Świe­tlic­ki Tyl­ko Świe­tlic­ki, G. Wró­blew­ski Zimo­wy kata­log fir­my, W. Wil­czyk Canis lupus, D. Sośnic­ki Aby twój uśmiech mógł trwać całe życie, A. Wie­de­mann Dłu­go w noc – sona­ta, M. Grze­bal­ski Boks – szla­chet­na sztu­ka samo­obro­ny, M. Bie­drzyc­ki Trec­nok w Emel­be, T. Pió­ro Biu­ro podró­ży Kasa­blan­ca, M. Sen­dec­ki Ksią­żecz­ka do malo­wa­nia.
[3] Mię­dzy czerw­cem 1997 roku a majem 1999 roku uka­za­ło się czter­na­ście arku­szy: Zim­ne kra­je 3 Mar­ci­na Świe­tlic­kie­go, Sym­bio­za Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, Step­pen­wolf Woj­cie­cha Wil­czy­ka, Jesień na Mar­sie Krzysz­to­fa Jawor­skie­go, CoverAndrze­ja Sosnow­skie­go, Xsię­ga Przy­słów Toma­sza Maje­ra­na, Ezra Pub Dar­ka Fok­sa, Wido­ki Mariu­sza Grze­bal­skie­go. Syn­te­tycz­ność Tade­usza Pió­ry, Try­lo­gia Mar­ci­na Bara­na, Muzeum sztan­da­rów ruchu ludo­we­go Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, Zie­lo­ne oczy zmru­żyć czas Jac­ka Pod­sia­dły, Cia­stecz­ka z kre­mem Ada­ma Wie­de­man­na, Męż­czy­zna w domi­nie Dariu­sza Sośnic­kie­go.
[4] Mały lite­rac­ki pro­jekt. Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Artu­rem Bursz­tą, dz. cyt.
[5] P. Som­mer, Smak deta­lu i inne ogól­ni­ki, Lublin 1995 (wyd. 1.), Poznań 2015 (wyd. 2.).
[6] L. Bur­ska, Smak deta­lu, „Res Publi­ca Nowa” 1996, nr 5, s. 58‒59.
[7] P. Rojek, A. Bursz­ta, Mały lite­rac­ki pro­jekt. Roz­mo­wa Prze­my­sła­wa Roj­ka z Artu­rem Bursz­tą, „Biblio­te­ka. Maga­zyn Lite­rac­ki”, https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/wywiady/rozmowa-przemyslawa-rojka-z-arturem-burszta/  (dostęp: 25.05.2020).
[8] „Skąd Kar­po­wicz w Por­cie i Biu­rze Lite­rac­kim? W 2000 roku autor przy­le­ciał na kil­ka tygo­dni do Pol­ski. Z oka­zji wyda­nia Sło­jów zadrzew­nych odwie­dził mię­dzy inny­mi Kłodz­ko, gdzie nie­oce­nio­ną dzia­łal­ność lite­rac­ką przez wie­le lat pro­wa­dził Bogu­sław Mich­nik, a swo­je wie­czo­ry orga­ni­zo­wa­ło tak­że Biu­ro Lite­rac­kie. Na wyjazd i spo­tka­nie z Tymo­te­uszem Kar­po­wi­czem namó­wi­ła Artu­ra Bursz­tę Kry­sty­na Miło­będz­ka. Podob­no pano­wie tak przy­pa­dli sobie do gustu, że wła­śnie tam­ten dzień, tam­ta roz­mo­wa zawa­ży­ły na tym, że po paru latach Kar­po­wicz zgo­dził się na edy­cję dzieł zebra­nych w Biu­rze Lite­rac­kim. Już kil­ka mie­się­cy po śmier­ci auto­ra uka­za­ła się książ­ka Mówi Kar­po­wicz oraz zbiór szki­ców Pod­ziem­ne wnie­bo­wstą­pie­nie z tek­sta­mi kry­ty­ków zaj­mu­ją­cych się twór­czo­ścią Kar­po­wi­cza. W 2007 roku Małe cie­nie wiel­kich czar­no­księż­ni­ków zain­au­gu­ro­wa­ły serię »Poezje«, a ów nie­pu­bli­ko­wa­ny wcze­śniej zbiór przy­go­to­wał Andrzej Fal­kie­wicz. W 2011 roku Biu­ro wyda­ło Dwie roz­mo­wy (Oak Park – Pusz­czy­ko­wo – Oak Park) oraz zapo­cząt­ko­wa­ło edy­cję dzieł zebra­nych Kar­po­wi­cza. W roku dwu­dzie­ste­go Por­tu i dzie­sią­tej rocz­ni­cy śmier­ci auto­ra uka­żą się tomy pią­ty i szó­sty – oba z utwo­ra­mi dra­ma­tycz­ny­mi. Będzie wśród nich publi­ko­wa­ny po raz pierw­szy Nie­wi­dzial­ny chło­piec, któ­ry w ramach Por­tu zosta­nie wysta­wio­ny przez Wro­cław­ski Teatr Współ­cze­sny. To dzie­sięć lat i dzie­sięć ksią­żek Kar­po­wi­cza w Biu­rze Lite­rac­kim” (Kata­log wspo­mnień z For­tu i Por­tu 1996‒2015, s. 14).