23/08/21

Kartoteka 25: Debiuty (13)

Joanna Mueller

Strona cyklu

Kartoteka 25: Debiuty
Joanna Mueller

Urodzona w 1979 roku. Poetka, eseistka, redaktorka. Wydała tomy poetyckie: Somnambóle fantomowe (2003), Zagniazdowniki/Gniazdowniki (2007, nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia), Wylinki (2010), intima thule (2015, nominacje do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy i do Silesiusa), wspólnie z Joanną Łańcucką Waruj (2019, nominacje do Silesiusa i Nagrody im. W. Szymborskiej) oraz Hista & her sista (2021, nominacja do Silesiusa), dwie książki eseistyczne: Stratygrafie (2010, nagroda Warszawska Premiera Literacka) i Powlekać rosnące(2013) oraz zbiór wierszy dla dzieci Piraci dobrej roboty (2017). Redaktorka książek: Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009) (2009, razem z Marią Cyranowicz i Justyną Radczyńską) oraz Warkoczami. Antologia nowej poezji (2016, wraz z Beatą Gulą i Sylwią Głuszak). Członkini grupy feministyczno-artystycznej Wspólny Pokój. Mieszka w Warszawie.

Jakub Pszo­niak, Chy­ba na pew­no, Stro­nie Ślą­skie 2019

ten tom to dra­ma mówie­nia my i nie to pew­nik w chy­bo­cie ten tom
na prze­strzał to ran­ne dna ssa­nie i sta­nie w bra­mie jak ściek
w osier­dziu to rama na widok tłu­czo­ny jak pio­na i szta­ma to dom
woła­ny z okna hote­lu po skok to przo­dek węgiel to wnuk od ust
odję­ty oddech to suchy wylew ści­śnię­ty prze­gub czerń jak pięść gru­ba
puść

dwaj­ścia­coś

szli­śmy przez mia­sto z obo­jęt­no­ścią ciem
szli­śmy przez mia­sto za papie­ro­so­wym żarem
szli­śmy przez mia­sto w kana­bi­no­lo­wy dym
szli­śmy z niczym szli­śmy z niczym się nie licząc
szli­śmy kro­ki same się szły
szli­śmy idąc

szli­śmy przez mia­sto z pacz­ką papie­ro­sów
w wewnętrz­nej kie­sze­ni wszy­tej na wyso­ko­ści płuc
szli­śmy przez mia­sto czy­niąc sobie zie­mię odle­głą
szli­śmy przez mia­sto – w tym mie­ście nie ma mostów
ani rzek w tym mie­ście jest wia­dukt komi­sa­riat
jest izba wytrzeź­wień lom­bard i sklep
szli­śmy więc przez

w tym mie­ście są dzie­ci ulic chod­ni­ków
amfe­ta­mi­no­wych ście­żek
są bez­list­ne drze­wa gołe gałę­zie sple­cio­ne jak synap­sy
są komi­ny – słu­py trzy­ma­ją­ce nie­bo
ludo­żer­ne kopal­nie i wnę­trze zie­mi wiszą­ce w powie­trzu

w tym mie­ście są psy co w sukach sen­nie grze­ją dło­nie
są głod­ne gołę­bie ssą­ce gęste dno
i głę­bo­kie asfal­to­we ście­ki
wpa­da­ją­ce do mar­twych czar­nych mórz
jest na butach sól brud kurz

w tym mie­ście są – buk im świad­kiem – cisi konio­bij­cy
sta­wy w gór­ni­czych zapa­dli­skach i skró­ty przez cmen­tarz
są nekro­po­lie prze­my­sło­wych odpa­dów wysy­pi­ska śmier­ci
trzy dni mię­dzy zgo­nem a pogrze­bem
i awan­se do coraz niż­szych lig

w tym mie­ście są roze­rwa­ne rodzi­ny szy­te na spo­sób
w któ­ry pio­run szy­je zie­mię i burzo­we nie­bo
są dłu­gie noce z piąt­ku na nie­dzie­lę
są dłu­gi za ściem­nio­ne piąt­ki* po 120 zło­tych
ciem­ne dziel­ni­ce dzie­lą­ce się na bra­my
w któ­rych dzie­sio­ny krę­cą** nie­wi­dzial­ne pię­ści ryn­ku

są pozo­sta­wio­ne przy łóż­ku nie­do­czy­ta­ne książ­ki nie­do­pał­ki
są butel­ki – za dużo by wylać za mało żeby mro­zić
są papie­ro­sy w wewnętrz­nej kie­sze­ni płasz­cza
wszy­tej na wyso­ko­ści płuc

szli­śmy przez mia­sto za papie­ro­so­wym żarem
szli­śmy przez mia­sto w kana­bi­no­lo­wy dym
szkli­li­śmy sine oczy
szli­śmy sil­ni nadzie­ją ciem

* Ściem­nio­na piąt­ka – zwał­ko­wa­ne 5 gram koru­tu.
** Krę­cić dzie­sio­nę – bęc­ki z jumą (§210 KK).