20/09/21

Kartoteka 25: Debiuty (14)

Joanna Mueller

Strona cyklu

Kartoteka 25: Debiuty
Joanna Mueller

Urodzona w 1979 roku. Poetka, eseistka, redaktorka. Wydała tomy poetyckie: Somnambóle fantomowe (2003), Zagniazdowniki/Gniazdowniki (2007, nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia), Wylinki (2010), intima thule (2015, nominacje do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy i do Silesiusa), wspólnie z Joanną Łańcucką Waruj (2019, nominacje do Silesiusa i Nagrody im. W. Szymborskiej) oraz Hista & her sista (2021, nominacja do Silesiusa), dwie książki eseistyczne: Stratygrafie (2010, nagroda Warszawska Premiera Literacka) i Powlekać rosnące(2013) oraz zbiór wierszy dla dzieci Piraci dobrej roboty (2017). Redaktorka książek: Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009) (2009, razem z Marią Cyranowicz i Justyną Radczyńską) oraz Warkoczami. Antologia nowej poezji (2016, wraz z Beatą Gulą i Sylwią Głuszak). Członkini grupy feministyczno-artystycznej Wspólny Pokój. Mieszka w Warszawie.

Nina Manel, Trans­par­ty, Stro­nie Ślą­skie 2019

Kim jest ta dziew­czy­na prze­gię­ta po roz­pacz, ze ska­jem w bar­wie mor­wy, po neo­no­wy neu­ron sypią­ca bro­ka­tem? Lubię ją w masce, „z twa­rzą o imie­niu dez­in­te­gra­cja”, lubię ale­je jej poetyc­kich wnętrz, gdy trasy/transy wyzna­cza poprzez punk­ty spor­ne, przez nie­zbor­ne rej­sy i bez­bron­ne por­ty – i bar­dzo lubię, jak kotwi­czy w nich sens.

Ta dziew­czy­na ma na imię Nina, Lola, Atro­pa, ta dziew­czy­na prze­bie­ra w imio­nach i rolach, wkła­da wdzian­ka Jean Har­low, Makry­ny, modo­wej kró­lew­ny z New York Fashion Week. Ta dziew­czy­na, inte­rak­tyw­na jak wiel­ko­oki Fur­by, aktyw­na jak cybor­gi­ni, zna zja­wi­ska iskrzą­ce w synap­sach, daje po oczach wier­sza stro­bo­sko­po­wym świa­tłem i owi­ja para­no­ją jak kablem, dosko­na­le jarzy, pod jaką „śnież­ną powłocz­ką gotu­je się szał”.

Ta dziew­czy­na roz­cią­ga skład­nię jak slaj­ma, ryzy­ku­je flej­my, a gło­wy paku­je w obej­my. I prąd nam doci­ska, i idzie po rdzeń.

Pięt­na­ście wdzięcz­nych wer­sów dla ślicz­nej Jean Har­low

Dzie­cin­ny sera­fin­ku, choć nie jest to hydro­lat,
zachwy­ca ów kłos pięk­nem, jak driad­ki nie­do­krwi­stej

wani­li­no­we runo, sre­brzy­sty świer­czek gło­wy;
dwie gał­ki cyna­mo­nu, glans-mine­ra­ły oczu.

Skraj suk­ni w nega­ty­wie: pier­wot­na for­ma życia,
spod ręki Max Fak­to­ra. Pia­stun­ko cnych demo­nów,

alche­mio andro­ge­nów, maja­ku pedo­fil­nych.
Syjam­ska sio­stro mat­ki i bibe­lo­cie męża.

Pier­dół­ko na rega­le w sie­dzi­bie Gol­dwyn Majer.
Gdy czu­jesz wzrok męż­czy­zny, odra­sta ci wnet hymen.

Tok­sycz­ny twój aro­mat usy­pia mari­lyn­ki,
kwia­tusz­ku fazy noc­nej, gar­de­nio star­czej chu­ci,

ofia­ro zło­tej ery i bam­bu­so­wej pał­ki,
zdradź wresz­cie tajem­ni­cę,

skro­ban­ka czy amo­niak?