26/07/21

Kartoteka 25: Piosenki (12)

Filip Łobodziński

Strona cyklu

Kartoteka 25: Piosenki
Filip Łobodziński

Ur. w 1959 r. Iberysta, dziennikarz, muzyk i tłumacz z języków: angielskiego, francuskiego, hiszpańskiego, katalońskiego, portugalskiego oraz ladino. Laureat Nagrody Instytutu Cervantesa w Warszawie w 2005 r. za najlepszy przekład literacki. Przez lata pracował jako dziennikarz (TVP, Polsat News, Trójka, Inforadio, „Non Stop”, „Rock’n’Roll”, „Machina”, „Przekrój”, „Newsweek”), a obecnie współprowadzi program telewizyjny „Xięgarnia”. Współzałożyciel Zespołu Reprezentacyjnego (od 1983, sześć płyt) oraz dylan.pl (od 2014, jedna płyta), specjalizującego się w wykonywaniu przekładów piosenek Boba Dylana. W Biurze Literackim ukazały się przetłumaczone przez niego książki Dylana: Duszny kraj (2016) oraz Tarantula (2018), Patti Smith: Tańczę boso i Nie gódź się oraz Salvadora Espriu Skóra byka. Mieszka w Warszawie.

Mar­cin Świe­tlic­ki
OPLUTY (44)
[1994]

Któ­re­goś dnia to mia­sto będzie nale­żeć do mnie.
Na razie cho­dzę. Na razie patrzę.
Na razie swój nóż ostrzę.
Wkła­dam – zdej­mu­ję kastet.

Oplu­ty. Oplu­ty.
Naplu­li mi na ple­cy.
Nic o tym nie wiem – cho­dzę po mie­ście.
Cho­dzę po mie­ście:
Plan­ty,
Szew­ska,
Rynek.
Cho­dzę po mie­ście:
Rynek – Szew­ska – Plan­ty.
Oplu­ty. Oplu­ty.
OPLUTYOPLUTYOPLUTYOPUTYOPLUTY…

Któ­re­goś dnia to mia­sto
będzie nale­żeć do mnie.
Na razie cho­dzę, patrzę.
Na razie nic.

Któ­re­goś dnia
rze­ką Wisłą
przy­pły­nie
sta­tek pira­tów,
o pię­ciu masz­tach,
dwu­dzie­stu arma­tach.
I zapy­ta­ją:
– Któ­ry to Świe­tlic­ki?
A ja wte­dy sta­nę
na samym środ­ku Ryn­ku
i będę wska­zy­wać:
– Tego. Tego. Tego.
Tego. Tego. Tam­tą.
Tego sprząt­nąć.
Tam­tą ska­so­wać.
Tego. Tam­tą. WSZYSTKICH.

K r a k ó w i N o w a H u t a.
S o d o m a z G o m o r ą.
Z S o d o m y d o G o m o r y
j e d z i e s i ę t r a m w a j e m.

Cho­dzę po mie­ście.
Cho­dzę po mie­ście.
Oplu­ty.
Oplu­ty.
Oplu­ty.

Inny wiersz z tomu 37 wier­szy o wód­ce i papie­ro­sach, w wer­sji muzycz­nej wzbo­ga­co­ny o mesja­ni­stycz­ny pod­ty­tuł. W pew­nym sen­sie to kon­ty­nu­acja słyn­nej dekla­ra­cji z wcze­śniej­szej Pol­ski. Świe­tlic­ki zawsze trium­fal­nie zaprze­cza. Nigdy nie będą mie­li „swo­je­go poety”. Przyj­dzie czas rewin­dy­ka­cji – przed­sta­wio­na tu wizja wie­le ma ze sta­ro­te­sta­men­to­we­go ducha Dyla­now­skie­go utwo­ru „When the Ship Comes In” („Gdy przy­pły­nie okręt nasz”).


Pat­ti Smith
KRUKI
[Ravens, 1995]

Los powsze­dni wszyst­kich goni
zrzu­ca wię­zy z nas
odwró­cić chwiej­nie gło­wy
unieść skrzy­dła przyj­dzie czas
przed nami piór­ko się uno­si
spad­nie na nasz ślad
czas da nam znak i w kru­ki wnet
prze­mie­ni wszyst­kich nas

Mój miły pierś miał niczym król
i pra­gnień w ser­cu moc
przed cza­sem czas ude­rzył i
zły nań spro­wa­dził los
od Boga dany każ­dy dar
i te, o któ­rych śnił
prze­pa­dły tam, gdzie kru­cza dal
gdzie skar­biec prze­szłych dni

Choć w wie­lu miej­scach byłam już
coś każe iść mi do
egip­skich pól, ark­tycz­nych mórz
gdzie cie­ni jęk i mrok
ja tyl­ko w nie­bo wzbić się chcę
by cię odna­leźć móc
tam, gdzie uno­szą piór­ka się
gdzie wiecz­ność naszych snów
tym­cza­sem czas nie nad­szedł, bym
wzla­ta­ła niczym kruk

Czas da nam znak i w kru­ki wnet
prze­mie­ni wszyst­kich nas

Do żywe­go prze­ję­ta sta­nem świa­ta artyst­ka sta­je wobec sytu­acji gra­nicz­nych – odej­ścia dwóch naj­bliż­szych i dwóch przy­ja­ciół. Utwór na pierw­szy rzut oka robi wra­że­nie fata­li­stycz­ne, na dru­gi i kolej­ny jed­nak – zosta­wia nam lata­ren­kę na noc. To, co istot­ne, nie umie­ra. Krze­pią­ca wia­ra, nawet jeśli tyl­ko wia­ra.


Maciej Maleń­czuk
CZŁOWIEK Z WIEKIEM DO TRUMNY
[1996]

Nie mam pomy­słu jak stać się czło­wie­kiem boga­tym w pie­nią­dze
nie mam wia­ry w swój zdro­wy roz­są­dek
zawsze zbyt póź­no znaj­du­ję odpo­wiedź
świa­tło – jest Bogiem
poru­szam się w gąsz­czu przy­czyn i skut­ków
poju­trze się dowiem co było jutro
świę­to to każ­dy dzień póki żyję
jutro będę rybą w sie­ci
jutro będę kół­kiem w maszy­nie
auto­iro­nia śmie­je się ze mnie a ja się śmie­ję z niej
jestem szczę­śli­wy bo wiem cze­go chcę
jutro jutro już jutro będzie wio­sna – nie­dłu­go będzie maj
więc jeśli chcesz mi dać to mi dzi­siaj daj

W czło­wie­ku jest stro­na: fizycz­na ducho­wa i ponad
roz­mo­wy ze Stwór­cą są dobre na kaca
chciał­byś – ja bym też chciał
wie­dzieć – co się opła­ca
na razie to ja opła­cam
naj­bar­dziej lubię
naj­bar­dziej lubię dosta­wać listy
w listach są róż­ne wyra­zy
nie mogę prze­stać pić
nie będę się tłu­ma­czył
jest very good a będzie jesz­cze bar­dziej
podob­no oszu­ści są wśród nas
zło­dzie­je ban­dy­ci i kana­lie

Czło­wiek z wie­kiem sta­je się rozum­ny
czło­wiek z wie­kiem do trum­ny
czło­wiek z wie­kiem sta­je się rozum­ny
czło­wiek z wie­kiem do trum­ny

Si ria­na man­de­ar
noj­ja lia­ir­jar dama­re
dan mare adi
noj­del­jar rja­da­man­djal­lar
djer­ma dja­na i mone i no lula­le

Jeden z warian­tów szep­tu Con­ra­dow­skie­go Kurt­za” „Hor­ror…! Hor­ror…!”. Dekla­ra­cja nie­za­leż­no­ści w obli­czu nie­uchron­ne­go odrzu­ce­nia, osą­dze­nia, potę­pie­nia. Dekla­ra­cja wisiel­cza i samo­lub­na – ale jakoś zro­zu­mia­ła.