Kartoteka 25: Piosenki (16)
Filip Łobodziński
Strona cyklu
Kartoteka 25: PiosenkiFilip Łobodziński
Ur. w 1959 r. Iberysta, dziennikarz, muzyk i tłumacz z języków: angielskiego, francuskiego, hiszpańskiego, katalońskiego, portugalskiego oraz ladino. Laureat Nagrody Instytutu Cervantesa w Warszawie w 2005 r. za najlepszy przekład literacki. Przez lata pracował jako dziennikarz (TVP, Polsat News, Trójka, Inforadio, „Non Stop”, „Rock’n’Roll”, „Machina”, „Przekrój”, „Newsweek”), a obecnie współprowadzi program telewizyjny „Xięgarnia”. Współzałożyciel Zespołu Reprezentacyjnego (od 1983, sześć płyt) oraz dylan.pl (od 2014, jedna płyta), specjalizującego się w wykonywaniu przekładów piosenek Boba Dylana. W Biurze Literackim ukazały się przetłumaczone przez niego książki Dylana: Duszny kraj (2016) oraz Tarantula (2018), Patti Smith: Tańczę boso i Nie gódź się oraz Salvadora Espriu Skóra byka. Mieszka w Warszawie.
Zuzanna Wrońska
STAROŚĆ
[2008]
I to będzie wtedy, kiedy będę taka malutka,
że pół chlebka i masełka na cały dzionek mi wystarczy.
I to będzie wtedy, kiedy ledwie będzie mi ząbków
wystarczało do pogryzienia.
I to będzie wtedy, kiedy
rączki do ziemi sięgną mi same.
I to będzie wtedy, kiedy
bóg zapłać powiem na ulicy.
I w ogóle starczało mi wszystko teraz.
I w ogóle starczało mi wszystko i zawsze.
I w ogóle starczało mi wszystko i na wieki.
I w ogóle starczało mi.
I to będzie wtedy, kiedy będę taka malutka,
że pół chlebka i masełka na cały dzionek mi wystarczy.
I to będzie wtedy, kiedy ledwie cokolwiek zobaczę,
a potem, a potem już nic.
I w ogóle starczało mi wszystko teraz.
I w ogóle starczało mi wszystko i zawsze.
I w ogóle starczało mi wszystko i na wieki.
I w ogóle starczało mi.
Starość nie radość, szczerość nie wartość.
Starość nie radość, szczerość nie wartość.
Starość nie radość, szczerość nie wartość.
Starość nie radość.
„Starczy” – synonim zarazem „już dosyć” i „zgrzybiały”. Piosenek o starości raczej w polskim pejzażu muzycznym niewiele. Wrońska na potrzeby siostrzanego zespołu Ballady i Romanse zdecydowała się na napisanie o tym, jak z wiekiem kurczy się wszystko – my, nasze możliwości, nasz świat, nasza siła perswazji. Biologia zawsze zwycięża.
Radek Łukasiewicz
ŻAŁOBNIKI WYNOCHA!
[2008]
wyglądam zza firanki czują że przyjdziesz do mnie
na parapecie para petów grają w dwa ognie
w pokoju bez dywanu bez wojny i bez białych flag
tęsknię choć mi nie wolno muszę posprzątać
perłowe żałobniki obsiadły mój dach
nie lubię płakać więc kamień do ręki wynocha stąd
wieczór jak poczucie wina z początku gorzki a potem mdli
czy nauczę się zapomnieć myślę że wątpię
perłowe żałobniki obsiadły mój dach
nie lubię płakać więc kamień do ręki wynocha stąd
perłowe żałobniki obsiadły mój dach
nie lubię płakać więc kamień do ręki
wynocha stąd
Drażliwość – to mało powiedziane. Narrator Łukasiewicza z trudem trzyma się w ryzach. Świadomość zbliżającego się fiaska osiąga masę krytyczną. Utwór jest jak fotografia supernowej na milisekundę przed wybuchem.
Zuzanna Wrońska
TRUDNY
[2008]
Nawet jeśli lubi, to się nie przyzna
kiedy tańczy, kości trą o siebie sztywno
zaczyna mówić, wszyscy milkną
zaczyna mówić, wszyscy milkną
Aż któregoś dnia spojrzał w lustro
i zobaczył, że ma fioletowe usta
aż któregoś dnia spojrzał w lustro
i zobaczył, że ma fioletowe usta
Hobby ma tak trudne, że zdycha, jak uprawia
nawet oddech ma ciężki i ołów w oku
kiedy idzie ulicą, wszystko zwalnia wokół
kiedy idzie ulicą, wszystko zwalnia wokół
Aż któregoś dnia spojrzał w lustro
i zobaczył, że ma fioletowe usta
aż któregoś dnia spojrzał w lustro
i zobaczył, że ma fioletowe usta
Nawet jeśli smutno mu i źle
uśmiecha się
Pije do spodu, pali do wyrzygu
kocha bardzo mocno, przytula do bezdechu
kiedy chce zabłysnąć, wszystkich strasznie męczy
kiedy chce zabłysnąć, wszystkich strasznie męczy
Aż któregoś dnia spojrzał w lustro
i zobaczył, że ma fioletowe usta
aż któregoś dnia spojrzał w lustro
i zobaczył, że ma fioletowe usta
Aż któregoś dnia spojrzał w lustro
i zobaczył, że ma fioletowe usta
aż któregoś dnia spojrzał w lustro
i zobaczył, że ma fioletowe usto
Człowiek tak zapędzony w obsesyjną doraźność, codzienność, teraźniejszość, że dopiero poniewczasie zauważa, jak życie zeń przeciekło. Miniatura Wrońskiej jest przestrogą dla wszystkich. Wszystkich nas – zanim staniemy się martwi za życia. UWAGA: muzyka do tego utworu oszukuje!