09/11/20

Kartoteka 25: Piosenki (2)

Filip Łobodziński

Strona cyklu

Kartoteka 25: Piosenki
Filip Łobodziński

Ur. w 1959 r. Iberysta, dziennikarz, muzyk i tłumacz z języków: angielskiego, francuskiego, hiszpańskiego, katalońskiego, portugalskiego oraz ladino. Laureat Nagrody Instytutu Cervantesa w Warszawie w 2005 r. za najlepszy przekład literacki. Przez lata pracował jako dziennikarz (TVP, Polsat News, Trójka, Inforadio, „Non Stop”, „Rock’n’Roll”, „Machina”, „Przekrój”, „Newsweek”), a obecnie współprowadzi program telewizyjny „Xięgarnia”. Współzałożyciel Zespołu Reprezentacyjnego (od 1983, sześć płyt) oraz dylan.pl (od 2014, jedna płyta), specjalizującego się w wykonywaniu przekładów piosenek Boba Dylana. W Biurze Literackim ukazały się przetłumaczone przez niego książki Dylana: Duszny kraj (2016) oraz Tarantula (2018), Patti Smith: Tańczę boso i Nie gódź się oraz Salvadora Espriu Skóra byka. Mieszka w Warszawie.

Pat­ti Smith
Glo­ria
[Glo­ria; 1974]

I. IN EXCELSIS DEO
Jezus poniósł za grze­chy śmierć
lecz nie moje
topię się w kotle zło­dziei
w ręka­wie mam dżo­ke­ry
głaz na pier­si dnie
mój czyn mój grzech
on jest tyl­ko mój
Mój

Mówią mi: Ty się strzeż
a ja mam to gdzieś
sło­wa to zaka­zy i naka­zy
głos jest mój
Mój

II. GLORIA (WARIANT)
Wcho­dzę, mijam drzwi
podziw z wie­lu ust
prze­miesz­czam się w tej atmos­fe­rze
gdzie jest zupeł­ny luz
potem wpa­dam na impre­zę
szyb­ko nudzę się
wtem za oknem na uli­cy ślicz­ną bab­kę widzę
wygi­na się przy par­ko­ma­cie, opie­ra się na par­ko­ma­cie
wyglą­da tak eks­tra
wyglą­da że weź
i jakoś dziw­nie czu­ję
że ją – muszę mieć

Rzu­cam na nią czar – idzie tu
mija domy i – idzie tu
wcho­dzi w moje drzwi – idzie tu
wspi­na wol­no się – idzie tu
w tej sukien­ce-cud pły­nie na trzy pas
wyglą­da tak eks­tra
wyglą­da że weź
i jakoś dziw­nie czu­ję
że ją – będę mieć

Sły­szę puka do moich drzwi
stu­ka do moich drzwi
patrzę na kościel­ny zegar ach
mój Boże bije pół­noc
a moja mała wła­śnie wcho­dzi tu
kła­dzie się obok i
słod­ko szep­cze mi
ja robię skok gło­wą w dół
wyglą­da­ła tak eks­tra
wyglą­da­ła że weź
cały świat niech dowie się
że uda­ło mi się ją mieć

Skar­bie jak na imię masz
mówi jak na imię ma
słod­ko szep­cze mi
mówi jak na imię ma
na imię jej
na imię jej
na imię jej
na imię jej
G
L
O
R
Iiiiiii
G‑L-O-R-I‑A (Glo­ria!)
G‑L-O-R-I‑A (Glo­ria!)
G‑L-O-R-I‑A (Glo­ria!)
G‑L-O-R-I‑A (Glo­ria!)

To było na sta­dio­nie.
Dziew­czyn tysięcz­ny tłum.
Krzy­cza­ły mi imio­na swe.
Maria, Rut
ale próż­ny trud
nie sły­sza­łam ich.
Nie wie­dzia­łam, nie.
Mój wzrok wędro­wał na kościel­ny zegar ach
w ser­cu usły­sza­łam dono­śny dzwon
walił bim-bam
bim-bam bim-bam bim-bam bim-bam bim-bam bim-bam
bim-bam
wybi­jał czas
gdy przy­szłaś tu do mnie i
słod­ko szep­ta­łaś mi
to był nasz skok gło­wą w dół
wyglą­da­łaś tak eks­tra
wyglą­da­łaś że weź
cały świat niech dowie się
uda­ło mi się cie­bie mieć cie­bie mieć
ją mieć cie­bie mieć ją mieć cie­bie mieć
G‑L-O-R-I‑A (Glo­ria!)
G‑L-O-R-I‑A (Glo­ria!)
G‑L-O-R-I‑A (Glo­ria!)
G‑L-O-R-I‑A (Glo­ria!)

Dzwon bije ja sto­ję
bim-bam ja sto­ję
i mówię Jezus poniósł
za grze­chy śmierć
lecz nie moje

Gita­rzy­sta i znaw­ca muzy­ki Len­ny Kaye z pew­no­ścią opo­wie­dział swo­jej przy­ja­ciół­ce, poet­ce Pat­ti Smith, o zapo­mnia­nej ame­ry­kań­skiej kape­li gara­żo­wej Sha­dows of Kni­ght. Gru­pa ta w grud­niu 1965 r. wypu­ści­ła sin­giel z kom­plet­nie prze­oczo­nym przez Ame­ry­ka­nów nume­rem Glo­ria zespo­łu Them z Bel­fa­stu. Jed­nak jak Pat­ti Smith zdo­ła­ła z czy­sto rock’n’rollowej pio­sen­ki uczy­nić wiersz o eman­cy­pa­cji i wyzwa­niu rzu­co­nym wszel­kim ruty­nom, łącząc motyw fascy­na­cji tytu­ło­wą Glo­rią ze swym star­szym wier­szem Przy­się­ga – to już zagad­ka meta­fi­zycz­na.


Bob Dylan
Raczej ja
[Up to Me; 1974]

Było mar­nie, potem bar­dzo źle, dep­ta­ła nam po pię­tach śmierć
pie­niądz nie grał roli, dobrze, że sło­wik twój zano­sił pieśń
czas prze­ciw nam grał, ktoś na stół kar­ty już wyło­żyć ma
cie­bie tu już daw­no nie ma, więc zda­je się, że raczej ja

Gdy­bym zasta­no­wił się, dał­bym sobie spo­kój z tym
gdy­bym żył tak, jak mnie inni widzieć chcą, ser­ce mi umar­ło­by
wymu­szo­ny obłęd brał w obro­ty mnie, lecz mój upór mu na dro­dze stał
ktoś się­gnąć miał wscho­dzą­cych gwiazd, zda­je się, że raczej ja

Cen­tra­la Związ­ku daje wstecz, orchi­dee kwit­ną w krąg
jed­ną już koszu­lę tyl­ko mam, czu­ję z niej sta­rych per­fum woń
uśmiech­ną­łem się, i to bez­wied­nie, od ponad roku tyl­ko raz
twój ślad odna­leźć musi ktoś, zda­je się, że raczej ja

Co za obja­wie­nie, gdy dotknię­ciem swym zdra­dzi­łaś mnie
wma­wia­łem sobie nawet już, że nic nie zmie­ni­ło się
zama­sko­wa­ny sta­ry Szel­ma wytrych mi ukrad­kiem dał
ser­ce ci otwo­rzyć musi ktoś – powie­dział mi, że raczej ja

Powo­li szłaś pod ofi­cer­ski klub, widzia­łem, jak zni­kasz w drzwiach
wej­ściów­ki nikt mi nie dał, więc nie mogłem pójść za tobą w ślad
cze­ka­łem więc do brza­sku, aż się uwol­ni któ­reś z nas
nad mostem wsta­wał świt, wie­dzia­łem już, że chy­ba raczej ja

Gdy na poczcie pra­co­wa­łem, było mnie na jed­no stać
ze ścia­ny zdją­łem two­je zdję­cie, ktoś mógł cię prze­cież znać
chcia­łem chro­nić twą pry­wat­ność, czy to głu­pie, nie wiem sam
wyglą­da­łaś na nim na znu­żo­ną, winien byłem raczej ja

Pozna­łem kogoś twa­rzą w twarz, więc mi kape­lusz przy­szło zdjąć
lecz muszę nie­za­chwia­ny trwać, choć napraw­dę kocham ją
to strasz­ne, bo praw­dzi­we, że życie może mieć roz­kosz­ny smak
ale ona mnie nie zmie­ni, decy­du­ję tutaj raczej ja

Kaza­nia na Górze wysłu­cha­li­śmy, mia­ło pogma­twa­ny sens
oka­za­ło się, że stos pobi­tych szkieł mógł­by tyle zna­czyć też
ci, co wię­cej gry­zą, niż zjeść mogą, nie unik­ną kar
ktoś rela­cję musi zdać, zda­je się, że raczej ja

Do baru Thun­der­bird wpadł Dupree, strę­czyć kogoś chce
Cry­stal chcia­ła z nim poga­dać, ja ucie­kłem wzro­kiem gdzieś
brak mi cie­bie, uko­cha­na, aż mi trud­no spać
lecz ty gra­nic nie prze­kra­czasz, zda­je się, że raczej ja

W butel­ce ktoś zosta­wił list, prze­każ go Estel­le
to o nią się dopy­ty­wa­łaś, nie wiem, jaki mia­łaś cel
sły­sza­łem gło­sy i ty też, już ten roz­dział zamknąć czas
ktoś tu jesz­cze łzy pole­je, zda­je się, że raczej ja

Życie jest jak pan­to­mi­ma, chłop­cy, dalej, kar­ty w ruch
lokal­ny pro­wo­ka­tor mówi, że prze­mi­ja­cie już
nie moją jest wła­sno­ścią ta pan­na w czar­nych szkłach
któ­reś z nas w dro­gę ruszyć ma, zda­je się, że raczej ja

Na tej har­mo­nij­ce gra­łem ci za dar­mo, wiesz
na smut­nej gita­rze pięk­ne, daw­ne nuty też
więc pamię­taj mnie, bo może się spo­tka­my jesz­cze raz
nikt inny tak nie zagrał­by, jeśli ktoś, to raczej ja

Rzad­ko kie­dy lament wybrzmie­wa tak sub­tel­nie i z lek­kim uśmiesz­kiem. Rzad­ko kie­dy lament zawie­ra w sobie taki ładu­nek bólu. Nawet gdy nar­ra­tor wyda­je się odnaj­dy­wać pocie­chę, my wie­my, że to kolej­na ułu­da, odbi­cie w wodzie, miraż na pusty­ni miło­ści. Arcy­dzie­ło, któ­re cze­ka­ło lata, nim ujrza­ło świa­tło dzien­ne.


Pat­ti Smith
Tań­czę boso
[Dan­cing Bare­fo­ot; 1979]

Ona jest łaską mno­gą
ona jest wyznaw­cą twym
ona jest wię­zią bło­gą
ona jest w wię­zi z Nim

Co za ruch, cze­mu wła­śnie ja?
W nie­ustan­ny wpa­dłam wir
czy to on ode­brał wszel­ką wła­dzę mi?

Ja tań­czę boso
coraz szyb­szy młyn
kusi mnie ten dziw­ny rytm
jak­by ktoś żył wewnątrz moich żył

Ona jest Twą esen­cją
Ona jest uwznio­śle­niem Twym
Ona jest sku­pio­na na
Nim, bo On wybra­ny przez nią był

Co za ruch, cze­mu wła­śnie ja?
W nie­ustan­ny wpa­dłam wir
czy to on ode­brał wszel­ką wła­dzę mi?

Ja tań­czę boso
jesz­cze szyb­szy młyn
kusi mnie ten dziw­ny rytm
jak­by ktoś żył wewnątrz moich żył

Ona jest od-two­rze­niem
Ona, któ­rąś odu­rzył Ty
Ona jest prze­świad­cze­niem, że
Ona jest uno­szo­na wraz z Nim

Co za ruch, cze­mu wła­śnie ja?
W nie­ustan­ny wpa­dłam wir
chy­ba nie czu­ję już cią­że­nia sił…

Ja tań­czę boso
jesz­cze szyb­szy młyn
kusi mnie ten dziw­ny rytm
jak­by ktoś żył wewnątrz moich żył

Boże, tyś pod­bił mnie…
Boże, tyś pod­bił mnie… Splot naszych dni per­li się w mro­ku
jak spo­co­na twarz
Boże, tyś pod­bił mnie… tajem­ni­ca naro­dzin, same­go
dzie­ciń­stwa
Boże, tyś pod­bił mnie… nagrob­ne nawie­dze­nia co nas tak
wzy­wa?
Boże, tyś pod­bił mnie… cze­mu modli­my się wrza­skiem
cze­mu śmier­ci nie opi­sać na nowo?
Boże, tyś pod­bił mnie… zamy­ka­my oczy wycią­ga­my ręce
Boże, tyś pod­bił mnie… i krę­ci­my się na szy­bie dusz­ność
pokarm dusz
Boże, tyś pod­bił mnie… linia żywo­ta koń­czy­na drze­wa
Boże, tyś pod­bił mnie… dło­nie to On bo Ona obie­cu­je
Boże, tyś pod­bił mnie… On/a jest błogosławion/a mię­dzy
nie­wia­sta­mi
Boże, tyś pod­bił mnie…

Ona jest uwznio­śle­niem, esen­cją, łaską mno­gą. Kto? Muza, inspi­ra­cja, żywioł zde­cy­do­wa­nie żeń­ski. Choć Pat­ti Smith stro­ni zawsze od szu­flad­ki femi­ni­stycz­nej, wycho­dzi poza płeć kul­tu­ro­wą, nie­kie­dy jed­nak się­ga w samą głąb kobie­co­ści, by nazwać nie­na­zwa­ne, a nie­odzow­nie nur­tu­ją­ce każ­de z nas – twór­czość, życie, śmierć.