08/03/21

Kartoteka 25: Piosenki (7)

Filip Łobodziński

Strona cyklu

Kartoteka 25: Piosenki
Filip Łobodziński

Ur. w 1959 r. Iberysta, dziennikarz, muzyk i tłumacz z języków: angielskiego, francuskiego, hiszpańskiego, katalońskiego, portugalskiego oraz ladino. Laureat Nagrody Instytutu Cervantesa w Warszawie w 2005 r. za najlepszy przekład literacki. Przez lata pracował jako dziennikarz (TVP, Polsat News, Trójka, Inforadio, „Non Stop”, „Rock’n’Roll”, „Machina”, „Przekrój”, „Newsweek”), a obecnie współprowadzi program telewizyjny „Xięgarnia”. Współzałożyciel Zespołu Reprezentacyjnego (od 1983, sześć płyt) oraz dylan.pl (od 2014, jedna płyta), specjalizującego się w wykonywaniu przekładów piosenek Boba Dylana. W Biurze Literackim ukazały się przetłumaczone przez niego książki Dylana: Duszny kraj (2016) oraz Tarantula (2018), Patti Smith: Tańczę boso i Nie gódź się oraz Salvadora Espriu Skóra byka. Mieszka w Warszawie.

Grze­gorz Cie­chow­ski
Moja krew
[1985]

moja krew
co chył­kiem pły­nie w głę­bi cia­ła któ­re kry­je się
po ciem­nych kory­ta­rzach w alko­ho­lu w ustach kobiet krew
pod­skór­ne życie me mie­rzo­ne w litrach
i pły­ną­ce wspól­ną rze­ką w morze krwi
moja krew moja krew
mro­żo­na wysy­ła­na i skła­da­na w ban­kach krwi
ban­kie­rzy prze­le­wa­ją ją na taj­ne kon­ta taj­na broń
moją krwią
taj­na broń kon­stru­owa­na aby jesz­cze lepiej
jesz­cze pięk­niej bez­bo­le­śniej ucie­le­śnić krew
moją krew
wypi­ja­ną przez kapła­nów na try­bu­nach na mów­ni­cach
na dys­kret­nych roko­wa­niach
moja krew

moja krew
to moją krwią
zadru­ko­wa­ne krzy­czą co dzień rano
sto­sy gazet nagłów­ka­mi bar­wio­ny­mi krwią
moją krew
wykrztu­sił z gar­dła spi­ker na ekra­nie
liczę śla­dy mojej krwi
moją krwią moją krwią
leciut­ko pod­chmie­lo­ne damy
deli­kat­nie prze­chy­la­ją szkło
na rau­tach w amba­sa­dach
tak to moja krew
to moją krwią
pod­pi­sy­wa­no woj­nę miłość rozejm pokój wyrok
układ czek na śmierć

moja krew
moja krew
moja krew
i two­ja też
i two­ja też
i moja też
moja krew
i wasza też
i wasza też
i nasza też
i moja krew
wasza też
i two­ja też
nasza krew
i moja też
nasza też
moja krew
moja krew
wasza też
i two­ja też
moja krew

Barok w bara­ku – Cie­chow­ski zaprzągł nie­ła­twe w odmia­nie jed­no­sy­la­bo­we sło­wo do galo­pu i malu­je fresk o świe­cie, w któ­rym krew jest pierw­szą zasa­dą, celem, walu­tą i bro­nią. Utwór dał tytuł bodaj naj­lep­sze­mu doku­men­to­wi fil­mo­we­mu o pol­skiej muzy­ce alter­na­tyw­nej lat osiem­dzie­sią­tych – My Blo­od, Your Blo­od Andrze­ja Kosten­ki zro­bio­ne­mu dla BBC. Co waż­niej­sze – stał się apo­geum pierw­szej Repu­bli­ki i jed­nym z naj­waż­niej­szych son­gów pol­skie­go roc­ka.


Lau­rie Ander­son
Mów nor­mal­nie
[Talk Nor­mal, 1985]

Nie wiem, jak u was ze sna­mi
ale moje są dość okle­pa­ne
to samo, noc w noc
no… mono­to­nia

I do tego fatal­ne kolo­ry –
tema­ty­ka wprost infan­tyl­na
zawsze masz to, cze­go pra­gniesz
a w życiu wca­le nie o to cho­dzi

Bank First Natio­nal? Coś pięk­ne­go!
Nowy żakiet? Jesz­cze cze­go!
Moby Dick? Nie znam tego!

Dziś po przyj­ściu do domu stwier­dzi­łam
że oba nasze auta prze­pa­dły
a na całym traw­ni­ku sto­ją
nowiut­kie różo­we fla­min­gi
usze­re­go­wa­ne w gwiaz­dy

Poszłam potem do kuch­ni
a tam – jak­by prze­szło tor­na­do
wte­dy do mnie dotar­ło, że to nie ten dom

Wczo­raj znów mia­łam ten sen
że mam przejść test
w barze mlecz­nym na innej pla­ne­cie
w tym śnie rozej­rza­łam się
i zoba­czy­łam kobie­tę
któ­ra to wszyst­ko wymy­śla­ła
pisa­ła wszyst­ko na kart­ce
i śmia­ła się
śmia­ła się do roz­pu­ku
więc mówię: Ej! Odda­waj dłu­go­pis!

Dziś w Soho skrę­ci­łam za róg, a tu ktoś
patrzy na mnie i mówi:
No nie! Kolej­ny klon Lau­rie Ander­son!

A ja mu na to:
Przyj­rzyj się!
Przyj­rzyj się!
Przyj­rzyj się!
Przyj­rzyj się!
Przyj­rzyj się!
Przyj­rzyj się!
Przyj­rzyj się!
Przyj­rzyj się!
Przyj­rzyj się!
Przyj­rzyj się!
Przyj­rzyj się!

Lau­rie Ander­son, podob­nie jak jej pobra­ty­miec David Byr­ne, z powo­dze­niem eks­plo­ru­je codzien­ne ruty­ny i banal­ne wyda­rze­nia, by wypro­wa­dzać z nich uogól­nio­ne spo­strze­że­nia i badać nasze odru­chy niczym życz­li­wie obo­jęt­ny ento­mo­log. Nie­kie­dy w tych bada­niach wcie­la się w rolę czło­wie­ka i zanu­rza w nasz ziem­ski byt. I ze zdzi­wie­niem widzi, że sama zaczy­na tu funk­cjo­no­wać jak ele­ment beha­wio­ru. A prze­cież wystar­czy się przyj­rzeć!


Woj­ciech Waglew­ski
F‑1
[1985]

Póź­no już i wie­je zim­ny wiatr
może znów zapu­kam cicho tak
a jeśli to będą two­je drzwi
to otwórz mi

Posie­dzę chwi­lę, gdzieś znaj­dę cie­pły kąt
ogrze­ję dło­nie i zaraz pój­dę stąd
a jeśli her­ba­tę będziesz pił
to daj mi łyk

A potem wyj­dę, zatrza­snę cicho drzwi
i cho­ciaż znik­nę nie zosta­wia­jąc nic
to od tej pory będę już
w tobie żył
w tobie żył

Lech Janer­ka mawiał czę­sto, że to jed­na z ulu­bio­nych pio­se­nek napi­sa­nych przez jego arty­stycz­ne­go bra­ta Woj­cie­cha Waglew­skie­go. Może dla­te­go, że sam Janer­ka ma w sobie zbyt wie­le gory­czy, by posu­nąć się do takiej bom­by ser­decz­no­ści, jak w tym wcze­snym utwo­rze Voo Voo. Wła­ści­wie nicze­go nie trze­ba tłu­ma­czyć, cała treść jest na dło­ni jak ser­ce stru­dzo­ne­go wędrow­ca. I tyl­ko ten zim­ny wiatr, któ­ry tak czy owak trze­ba będzie dalej zno­sić…