13/10/14

LONDON MAGAZINE

Grzegorz Wróblewski

Strona cyklu

Matrix
Grzegorz Wróblewski

Urodzony w 1962 roku w Gdańsku. Poeta, prozaik, dramatopisarz i artysta wizualny. Autor wielu książek (poezja, dramat, proza); ostatnio m.in. Miejsca styku (2018), Runy lunarne (2019), Pani Sześć Gier (2019), Tora! Tora! Tora! (2020), Cukinie (2021), Letnie rytuały (2022), Niebo i jointy (2023), książka asemic writing Shanty Town (2022), tłumaczony na kilkanaście języków, m.in. na język angielski (Our Flying Objects - selected poems (2007), A Marzipan Factory - new and selected poems (2010), Kopenhaga - prose poems(2013), Let's Go Back to the Mainland (2014), Zero Visibility (2017), Dear Beloved Humans (2023). Dwukrotnie wyróżniony w Konkursie na Brulion Poetycki (1990, 1992). Stypendysta Duńskiej Rady Literatury i Duńskiej Państwowej Fundacji Sztuki. Należy do Duńskiego Związku Pisarzy (Dansk Forfatterforening). Od 1985 roku mieszka w Kopenhadze.

Tak się prze­dziw­nie zło­ży­ło, że moja dzia­łal­ność poetyc­ka koja­rzo­na jest nie­mal wyłącz­nie z pismem Bru­lion. Fak­tycz­nie, współ­pra­co­wa­łem z Bru­lio­nem przez wie­le lat, opu­bli­ko­wa­łem dwie książ­ki w seriach poetyc­kich tego pisma etc. Mało kto nato­miast wie, że rów­nie czę­sto moje utwo­ry dru­ko­wa­ne były w tam­tych cza­sach na łamach pary­skiej Kul­tu­ry, NaGło­su, czy Lon­don Maga­zi­ne. Lon­don Maga­zi­ne – miej­sce legen­dar­ne, jed­no­cze­śnie nie­zwy­kle pro­gre­syw­ne. Tra­fi­łem tam w latach 90, kie­dy redak­to­rem był Alan Ross (1922–2001), zna­ko­mi­ty też poeta i kry­tyk lite­rac­ki.  Ponie­waż nie mia­łem jesz­cze wte­dy kon­tak­tu z tłu­ma­cza­mi, prze­kła­dów na jęz. angiel­ski doko­na­łem wraz z moim szkoc­kim przy­ja­cie­lem, Mal­col­mem Sinc­la­irem, zamiesz­ka­łym podob­nie jak i ja w Kopen­ha­dze. Mal­colm posia­da bar­dzo dobre wyczu­cie poezji, lite­ra­tu­ry w ogó­le, czy­ta namięt­nie np. książ­ki Bur­ro­ugh­sa, więc akcja trans­la­tor­ska wyszła nam tak jak powin­na. Alan Ross z miej­sca zaak­cep­to­wał wier­sze i nie­spo­dzia­nie roz­po­czą­łem dru­ko­wać moje rze­czy na ryn­ku anglo­ję­zycz­nym. Lon­don Maga­zi­ne ma swo­ją dłu­gą i pięk­ną histo­rię. Publi­ko­wa­li tam tacy ludzie jak W.H. Auden, Wil­liam S. Bur­ro­ughs, Law­ren­ce Fer­lin­ghet­ti, Ted Hughes, John Keats, Paul Mul­do­on, Harold Pin­ter, Sylvia Plath, Derek Wal­cott etc.
Moje wier­sze uka­zy­wa­ły się obok cie­ka­wych auto­rów bry­tyj­skich, ame­ry­kań­skich, austra­lij­skich… To był dla mnie koniecz­ny zastrzyk tle­nu. Wspa­nia­ła szko­ła jaz­dy, wyj­ście z przy­cia­sne­go obsza­ru pol­sko-skan­dy­naw­skie­go. Pozna­łem w ten spo­sób dobrze cała masę intry­gu­ją­cych pisa­rzy. W nume­rach Lon­don Maga­zi­ne, obok moich wier­szy, dru­ko­wa­li np. John Kin­sel­la, Robert Nye, Wil­liam Scam­mell, Antho­ny Thwa­ite, Tom Jenks, Hugo Wil­liams, Tom Pau­lin. Z nie­któ­ry­mi z nich nawią­za­łem kon­takt, któ­ry się roz­wi­nął i trwa do dziś. Tom Jenks był przez jakiś czas redak­to­rem wyda­wa­ne­go w Man­che­ste­rze pisma Para­me­ter Maga­zi­ne (gdzie publi­ko­wa­łem wier­sze, w prze­kła­dach Ada­ma Zdro­dow­skie­go). Oprócz eks­pe­ry­men­tal­nych zbio­rów (np. ostat­nio świet­ny Stre­ak Arte­facts), pro­wa­dzi akcję zim­Zal­la objects. Wypro­du­ko­wał mi tam zestaw pły­tek, pod­sta­wek cera­micz­nych z pra­ca­mi Deu­ter Kel­ner (rysun­ki z tego cyklu były zamiesz­czo­ne w książ­ce Paw­ła Kel­ne­ra Roz­wa­dow­skie­go To zupeł­nie nie­praw­do­po­dob­ne). Zosta­ną one nie­ba­wem poka­za­ne na wysta­wie zim­Zal­la objects w Har­dy Tree Gal­le­ry w Lon­dy­nie. Dzię­ki Lon­don Maga­zi­ne mogłem przyj­rzeć się bli­żej poezji Hugo Wil­liam­sa. Mini­ma­li­stycz­ny, czę­sto klau­stro­fo­bicz­ny rejestr… Moim zda­niem chy­ba jeden z naj­waż­niej­szych współ­cze­snych poetów bry­tyj­skich. Naj­bar­dziej czu­ję jego Bil­ly­’s Rain (Faber and Faber, 1999) oraz Dear Room (Faber and Faber, 2006). Moją przy­go­dę z Lon­don Maga­zi­ne prze­rwa­ła nagła śmierć Ala­na Ros­sa. Napi­sa­łem mu potem wiersz Ark­tycz­ne kon­wo­je, lubi­li­śmy się, był kimś dla mnie istot­nym… Obec­nie pismo to zmie­ni­ło deli­kat­nie nazwę na The Lon­don Maga­zi­ne, nie ma już jed­nak aż takie­go powe­ru, zna­cze­nia, jak za za cza­sów Ros­sa. W Pol­sce infor­mo­wał o moich publi­ka­cjach w Lon­don Maga­zi­ne Krzysz­tof Jawor­ski na swo­im blo­gu, zamie­ścił dwu­krot­nie posty na ten temat, za co jestem mu b. wdzięcz­ny.

Okład­ka jed­ne­go z nume­rów Lon­don Maga­zi­ne, June-July 1998, gdzie uka­zał się zestaw moich wier­szy tłum. wraz z Mal­col­mem Sinc­la­irem