Między proroctwem a apokalipsą
Tadeusz Pióro
Strona cyklu
Cykl na nowoTadeusz Pióro
Urodzony 15 marca 1960 roku w Warszawie. Poeta, tłumacz, felietonista. W roku 1993 obronił doktorat na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley (o twórczości Jamesa Joyce'a i Ezry Pounda). Do roku 1997 wykładał na Southern Methodist University w Dallas, obecnie adiunkt anglistyki w Instytucie Anglistyki. W latach 2000-2005 felietonista kulinarny „Przekroju”, oraz miesięcznika „Pani” (w latach 2005-2013). Redaktor naczelny „Dwukropka” (2002-2003). Mieszka w Warszawie.
Thomas Pynchon urodził się w Glen Cove pod Nowym Jorkiem 8 maja 1937 roku. Był potomkiem znanego rodu, jego przodkowie osiedlili się w Nowej Anglii już w roku 1630. Choć byli to, rzecz jasna, Purytanie, Pynchon wychował się w rodzinie katolickiej. Jego ojciec był inżynierem i lokalnym działaczem Partii Republikańskiej, matka – pielęgniarką. W wieku szesnastu lat ukończył szkołę średnią i rozpoczął studia na wydziale fizyki Uniwersytetu Cornella, lecz po dwóch latach przerwał je, by odbyć służbę wojskową w marynarce wojennej. Dwa lata później wrócił na Cornell, lecz zmienił specjalizację na anglistyczną. W roku 1960 podjął pracę w zakładach Boeinga w Seattle, polegającą na pisaniu tekstów do wewnętrznych biuletynów tej fabryki. Poza samolotami produkowano w niej rakiety balistyczne Minuteman, a o związanych z nimi pracach i badaniach pisał swoje teksty młody Pynchon. Dwa lata później zrezygnował z posady i przeniósł się do Meksyku. W 1963 roku ukazała się jego pierwsza powieść V. Dalsze losy jej autora nie są już tak dobrze udokumentowane, znamy je głównie z relacji jego znajomych, utrwalonych w filmie Journey into the Mind of P, incydentalnych „przecieków”, oraz „wywiadowczej” działalności kilku tropicieli poczynań Pynchona, publikujących swoje znaleziska w internecie [1].
W połowie lat 60. Pynchon osiadł w Kalifornii. Tam powstały powieści 49 idzie pod młotek (1966),Tęcza grawitacji (1973) i – być może – Vineland(1990 – choć co najmniej rok przed publikacją tej ostatniej Pynchon mieszkał już w Nowym Jorku). Akcja Wady ukrytej (2009) rozgrywa się w Los Angeles, również w tym mieście dobiegają końca fabuły Tęczy grawitacji i Against the Day (2006). Jest więc Kalifornia istotnym źródłem realiów i mitów dla całej twórczości Pynchona. Mitów związanych przede wszystkim z przemysłem rozrywkowym, czyli Hollywood i telewizją, realiów głównie obyczajowych i politycznych, choć równie dobrze moglibyśmy ten podział odwrócić, wiążąc realia właśnie z przemysłem rozrywkowym. Nie umniejszając skali działalności opozycyjnej prowadzonej w innych stanach, to Kalifornii należy przyznać rolę wiodącą w sprzeciwie wobec represyjnych działań władz, skierowanych przeciwko wszelkiego rodzaju „niepokornym”, a jednocześnie wobec wojny w Wietnamie i, bardziej ogólnie, imperialnej polityce zagranicznej USA. Hipisowski styl życia, rozpowszechniony zwłaszcza w Kalifornii w końcu lat 1960. i początku następnej dekady, wyróżniał się między innymi paleniem marihuany, niekiedy rytualnie nabożnym, częściej – po prostu nałogowym. Wzrastała również popularność halucynogenów, szczególnie LSD. Wiadomo z różnych relacji, że Pynchon palił na potęgę, zaś niektóre passusy Tęczy grawitacji sugerować mogą, iż nieobce było mu działanie LSD [2]. Wydaje się, że ten były żołnierz marynarki wojennej, były pracownik przemysłu zbrojeniowego, zatrudniony niegdyś przy produkcji rakiet służących do przenoszenia głowic jądrowych, swój żywioł właściwy znalazł w środowisku kalifornijskiej kontrkultury.
Doświadczenia ze służby wojskowej oraz pracę w zakładach Boeinga wykorzystał Pynchon przy pisaniu V. oraz Tęczy grawitacji, choć w każdej z tych powieści w zupełnie inny sposób. Żeby zrozumieć, a przynajmniej „wczuć się” w realia związków życia Pynchona z jego twórczością, związków zwyczajowo sygnalizowanych we wstępach do takiego, jak niniejszy, zbioru esejów, starczyć muszą szczątkowe informacje, które właśnie przedstawiłem. Niemniej jednak na ich podstawie można sformułować kilka istotnych rozpoznań. Ósme urodziny Thomasa Pynchona zbiegły się z dniem kapitulacji Trzeciej Rzeszy. Wstąpił do wojska na ochotnika, być może za sprawą militarystycznie pojętego wychowania w duchu patriotycznym, choć równie dobrze mógł to być sposób na darmowe podróżowanie do dalekich krajów. Jednak służba w marynarce musiała go rozczarować, skoro przedstawia życie codzienne marynarzy oraz ich samych w niepochlebny sposób, zarówno w V., jak i wcześniejszych opowiadaniach, a nawet w Tęczy grawitacji, w której powraca marynarz „Pig” Bodine, ladaco, pijak i urwipołeć. Nie wdając się w systemową krytykę wojskowej biurokracji i związanej z nią korupcji – dwa lata wcześniej zrobił to Joseph Heller w Paragrafie 22– Pynchon ogranicza się do paru szczegółów, atoli „świetlistych” („luminous details”, jak nazywał wiele mówiące detale Ezra Pound), żeby przedstawić z grubsza taki sam, jak u Hellera, obraz amerykańskiego wojska. Dla patriotycznie, być może idealistycznie usposobionego młodzieńca, czas spędzony w marynarce wojennej mógł być najważniejszym etapem dojrzewania, czyli utraty złudzeń. Zresztą „Pig”, czyli „świntuch”, Bodine, nie jest postacią jednoznacznie negatywną; już w opowiadaniu Lowlands(1960) jawi się jako oswobodziciel głównego bohatera z ogłupiającej, mieszczańskiej egzystencji. Mogłoby z tego wynikać, że młodzieńcze rozczarowanie Pynchona porządkami panującymi w wojsku przekształciło się w podziw dla sprzeciwu, wręcz czynnego buntu przeciwko ogłupiającej, militarnej biurokracji, jak również temu, co za nią stoi, czyli pseudo-patriotycznej ideologii, której celem jest okluzja roli przemysłu zbrojeniowego w zimnowojennej polityce USA [3].
Jeśli przyjąć taki tok rozumowania, Tęczę grawitacjinależałoby odczytać jako alegoryczną krytykę takiej właśnie ideologii, zaś umieszczenie akcji powieści u kresu drugiej wojny światowej miałoby dodać tej alegorii mocy, albowiem ten sam zespół niemieckich naukowców, który pracował nad rakietą V2, został przeniesiony, w ramach operacji „Paperclip”, do USA i zatrudniony do projektowania amerykańskich rakiet balistycznych, o których Pynchon, dzięki pracy w Boeingu, sporo wiedział. Sądzę, że wiedział co nieco także o pomniejszych projektantach i wykonawcach rakiety Minuteman, niekoniecznie byłych nazistach, raczej szeregowych pracownikach, znajomych z pracy – o ich umysłowości, poglądach politycznych, „ideowej postawie”. Naukowa pasja, poznawcza ciekawość, inny mają status, jeśli ich celem jest, dajmy na to, wynalezienie szczepionki na AIDS, inny, jeśli ma nim być atomowa zagłada milionów ludzi. Naukowców w Tęczy grawitacjiraczej nie trapi to etyczne rozróżnienie, choć zdarzają się w ich gronie wyjątki. Jednak z reguły są to ludzie opętani, tak jak opętani są szefowie służb wywiadowczych, których celem jest poznanie tajemnic rakiety V2, pojmowanych niekiedy jako mistyczne arkana. Rakietowa technologia nabiera w powieści Pynchona znaczeń właściwych dyskursom religijnym, mistycznym i eschatologicznym.
Jest więc w tej powieści o wiele więcej znaczeń, niż mogłaby unieść prosta, alegoryczna krytyka zimnowojennej ideologii. Zarówno fabularna wyobraźnia Pynchona, jak i moralna wizja jego dzieła, są w istotnej mierze religijne, on sam zaś jest ponoć głęboko wierzącym i „praktykującym” katolikiem. Jednak purytańskie pojęcie przeznaczenia zdaje się dominować nad wszystkimi innymi religijnymi koncepcjami obecnymi w tej powieści, a są one liczne i różnorodne, od buddyzmu, poprzez mity germańskie, po wierzenia plemiona Hererów. Końcowa sekwencja Tęczy grawitacji,w której rakieta zbliża się do kina „Orpheus” (Orfeusz) w Los Angeles na początku lat 70., przywodzi na myśl zagładę wieszczoną przez starotestamentowych proroków. Retoryka ksiąg proroczych polega na jednoczesnym potępieniu zła i daniu obietnicy zbawienia tym, którzy zejdą ze złej drogi. Inaczej niż retoryka apokaliptyczna daje grzesznikom „ostatnią szansę”. Powieść kończy się religijnym hymnem, a nie eksplozją, lecz zagrożenie eksplozją nie zostaje zażegnane. Kończąc lekturę nie wiemy, czy to tylko proroctwo, czy już po wszystkim. Właśnie ta różnica, między proroctwem i apokalipsą wyznacza etyczne oraz egzystencjalne granice Tęczy grawitacji, jak również, w nieco rozrzedzonej postaci, następnych powieści Pynchona.
Pierwsza z nich to Vineland, historia „pokolenia ’68”, choć w realiach kalifornijskich bardziej precyzyjna byłaby nazwa „pokolenie ’67”, ponieważ w tym roku w San Francisco nastało „lato miłości”. Miłość i pokój – takie były hasła tego zlotu młodzieży, który rozpoczął się wiosną i miał charakter raczej studencki oraz lokalny, lecz w ciągu kilku miesięcy wezbrał wielce. Sto tysięcy ludzi przybyło z całego kraju do dzielnicy Haight-Ashbury na ogół po to, żeby dobrze się bawić, choć byli wśród nich aktywiści antywojenni, dla których hasła „peace and love” czy „make love, not war” oznaczały przede wszystkim położenie kresu wojnie w Wietnamie, zaś w dalszej perspektywie – wyścigowi zbrojeń oraz zimnej wojnie i związanemu z nią zagrożeniu atomową zagładą. Wydarzenie to Pynchon przemilcza, koncentrując się na jego rozmaitych reperkusjach w latach następnych. O ile władze samorządowe wykazały się wstrzemięźliwością, tolerancją, a nawet konstruktywną współpracą z woluntariuszami podczas „lata miłości”, władze stanowe i federalne szybko otrząsnęły się z osłupienia i pod przywództwem gubernatora Ronalda Reagana rozpoczęły systematyczne prześladowania „dysydentów”, czyli demokratycznej bądź anarchistycznej opozycji. To z niej wywodzi się główna (anty)bohaterka Vineland, Frenesi Gates, szantażem zmuszona do współpracy z policją polityczną. Jej apolityczny eks-małżonek, otumaniony marihuaną Zoyd Wheeler, reprezentuje drugą stronę medalu, czyli hipisów, którzy dzięki wyparciu ze świadomości otaczających ich politycznych realiów pragnęli skupić się wyłącznie na przyjemnościach. Pynchon przedstawia ich zarówno jako „pięknych dwudziestoletnich”, jak doświadczonych, pozbawionych złudzeń i zgorzkniałych czterdziestolatków, z tym że Frenesi jest moralnie przegrana, podczas gdy Zoyd wychodzi z policyjnej opresji z podniesionym czołem. Jednak oboje świadczą na niekorzyść sposobów, w jakie slogany „lata miłości” były wprowadzane w życie, oboje, każde na swój sposób, uosabiają eskapizm właściwy społeczeństwu konsumpcyjnemu. Zwłaszcza Zoydowi eskapizm ten ułatwia telewizja – jest pod tym względem podobny do (anty)bohatera Rzeźni numer 5Kurta Vonneguta, Billy’ego Pilgrima, który legitymizuje swoją bierną akceptację politycznego status quorojeniami o planecie Tralfamadore, gdzie pojęcie dziejów jest absolutnie synchroniczne, więc czego byś nie robił, i tak umrzesz, a świat się skończy w wiadomy sposób. (Podobieństwo staje się widoczne, gdy przyjmiemy Tralfamadore za alegorię telewizji i, ogólniej, przemysłu rozrywkowego, fabryk snów i amnezji). Zakończenie Vineland sugeruje możliwą porażkę względnego dobra i możliwe zwycięstwo bezwzględnego zła. Jeszcze zatem nie apokalipsa, oczywiście à rebours, ale jesteśmy od niej o krok.
Genealogii pokoleniowej (samo)krytyki Vineland, jak również technologicznych wątków Tęczy grawitacji, doszukać się można w Against the Day. Powraca tam motyw postępu technicznego i nowych wynalazków, choć nie są one tak jednoznacznie śmiercionośne, jak rakieta z Tęczy grawitacji. Wyeksponowane są także wątki społeczno-polityczne – rozwój związków zawodowych u schyłku XIX stulecia, walka z kapitałem oraz towarzyszący jej anarchizm i połączony z nim niekiedy terroryzm. Pynchon kontynuuje podjętą we wcześniejszej powieści krytykę kontroli kapitału nad badaniami naukowymi, a także nad wynikami tych badań, konkretnymi wynalazkami (pamiętajmy, że rakieta V2 jest wynikiem współpracy kilku międzynarodowych korporacji). Warto wspomnieć tu o artykule Pynchona, opublikowanym w „New York Times”w 1984 roku pod tytułem Is It OK to Be a Luddite (Czy bycie luddystą jest w porządku). Działający na początku XIX wieku w Anglii luddyści niszczyli maszyny fabryczne, zwłaszcza tkackie, widząc w nich zagrożenie zarówno ekonomiczne, jak i egzystencjalne. Pynchon sugeruje, że równie ważne dla tego ruchu mogły być kwestie światopoglądowe – niechęć wobec oświeceniowego racjonalizmu pojętego jako zastąpienie religijnych wierzeń wiarą w powstający, „technopolityczny” nowy ład. Luddyści i ich sympatycy (należał do nich między innymi poeta George Byron) mogli się obawiać, że wynalazcy maszyn oraz ich właściciele niekoniecznie zdają sobie sprawę z konsekwencji tej wiary, o czym świadczy, zdaniem Pynchona, powieść Mary Shelley Frankenstein. A skoro w roku 1945 system produkcji przemysłowej – system jako taki, nie żadna konkretna maszyna – obejmował zarówno Projekt Manhattan (produkcja bomby atomowej), niemiecki projekt rakietowy (produkcja V2) i fabryki śmierci (Auschwitz) – nietrudno przewidzieć, jaki może być ostateczny skutek XVIII-wiecznej rewolucji przemysłowej Osoby tworzące politykę obronną USA przyjmują ten systemowy splot jako oczywistość, zaś współcześni neo-luddyści protestują przeciwko takiemu sposobowi myślenia i działania [4]. Lecz w przeciwieństwie do swoich poprzedników, czyli luddystów z czasów Oświecenia, nie tęsknią za odczarowaną przez Rozum epoką cudów, tylko właśnie za humanistycznym rozumem, stawiającym człowieka nad maszyną. Pynchon dostrzega literackie przedstawienia tej pełnej niepokoju tęsknoty w gatunku science fiction, którego gwałtowny rozwój nastąpił wkrótce po atomowym ataku USA na Japonię.
Uwikłanie naukowców w brytyjski projekt imperialny (a w domyśle również rosyjski, niemiecki i amerykański) jest osnową powieści Mason i Dixon (1997), której akcja rozgrywa się w XVIII wieku. Na zlecenie Royal Society brytyjscy astronomowie i geometrzy Charles Mason i Jeremiah Dixon dokonują rozmaitych pomiarów w południowej Afryce i Ameryce, i choć robią to dla dobra nauki oraz w duchu Oświecenia, wiedzą, że bezpośrednie korzyści z ich pracy czerpać będą instytucje realizujące imperialny projekt kolonizacji i podboju. Pod tym względem Mason i Dixonstanowi istotne dopełnienie Tęczy grawitacji, ponieważ ukazuje początki powiązań nowożytnych nauk ścisłych z kolonialną ekspansją i wytwarzanym dzięki niej kapitałem. Pojawia się również niezwykle dla Pynchona ważna kwestia rasowa, która w pozostałych jego powieściach nie jest mocno eksponowana (główny wyjątek to afrykańskie plemię Hererów, występujące w V. i Tęczy grawitacji). Z niewolnictwem Mason i Dixon stykają się po raz pierwszy w Afryce, a następnie w Ameryce. Nie potrafią pogodzić istnienia niewolnictwa z Oświeceniowym systemem wartości, potępiają je z całej mocy, lecz ich bezsilność wobec tej formy wyzysku widać jaskrawo w epizodzie, w którym Dixon batoży handlarza niewolnikami – wyładował własną złość i oburzenie, lecz niczyjego losu nie odmienił na lepsze.
Choć kwestie rasowe, czyli przede wszystkim rasizm, nie są istotne dla rozwoju fabuł powieści Pynchona, stanowią ukrytą, czy też domyślną, przyczynę licznych działań sił Zła. W podtekście zawsze kryje się pytanie – gdyby nie rasizm, czy w epoce Oświecenia oraz epokach późniejszych możliwe byłoby niewolnictwo? Albo kolonializm? Holocaust? W eseju opublikowanym w 1966 roku w „New York Times”Pynchon sugeruje, że pytanie to nadal jest aktualne i że odpowiedź na nie jest przecząca. Esej dotyczy zamieszek, jakie rok wcześniej wybuchły w Watts, murzyńskiej dzielnicy Los Angeles [5]. Trwały pięć dni, zginęły 34 osoby, zniszczenia były znaczne, a do walki z mieszkańcami stanęło 16 tysięcy policjantów i żołnierzy. Głębokie, systemowe przyczyny tego wybuchu gniewu tkwiły w rasistowskiej polityce władz miejskich, a szerzej – w rasistowskiej mentalności białych Amerykanów. W opowiadaniu z 1964 roku pod tytułem The Secret IntegrationPynchon opisuje przygody kilku białych chłopców, uczniów podstawówki w miasteczku, które mogło być wzorowane na jego rodzinnym Glen Cove. Dołącza do nich nowy kolega ze szkoły, Murzyn. Jego rodzice przeprowadzili się z innej miejscowości i zamieszkali w dzielnicy białych. W przejmującej scenie bohater opowiadania przypadkiem słyszy, jak jego matka przez telefon wyzywa kogoś od czarnuchów i mówi, żeby się wynosił tam, skąd przybył, bo inaczej pożałuje. Lincz nie jest dosłowny – biali sąsiedzi wyrzucają tony śmieci na trawnik przed domem czarnoskórej rodziny.
Rasizm kolonialny ukazuje Pynchon przede wszystkim na podstawie historii plemienia Hererów oraz ich eksterminacji przez niemieckich osadników i okupacyjną armię w Afryce południowo-zachodniej. Opisy tych wydarzeń w V. są oparte na faktach historycznych, lecz w Tęczy grawitacjiHererowie stają się częścią fantasmagorii związanej z rakietą. Ich powieściową rolę można uznać za alegoryczną: skoro mają zamiar doprowadzić do samounicestwienia, musi być ku temu konkretny powód, a jest nim dokończenie dzieła eksterminacji, rozpoczętego w 1904 roku przez niemieckich kolonizatorów, lecz z jakichś przyczyn zaniechanego. Innymi słowy, powieściowi Hererowie uznali dziejową konieczność niemieckiego ludobójstwa oraz swojej w nim roli, roli ofiar (zapowiedzi takiej postawy znajdziemy już w V.). Zatem współpracują z tymi, którzy mają ich zgładzić. Apokalipsa na własne życzenie. Można to odczytać jako alegorię postawy systematycznie poddawanej krytyce w dziełach Pynchona, postawy biernego współuczestnictwa w zbrodniach popełnianych przez rządy, armie i korporacje Zachodu.
Ale czy współudział może być bierny? Zwłaszcza jeśli bywa wynagradzany? W powieści W sieci(2013) główna bohaterka oddaje się seksualnie mordercy ze służb specjalnych, przy czym wie, kim on jest i co ma na sumieniu. W opisie ich spółkowania widać zarówno jej poniżenie, jak i potężny orgazm. Zbudowana w ten sposób figura gwałtu oddaje położenie tych, którzy nie zdecydowali się na czynny sprzeciw bądź bunt. Wspomniana bohaterka wygrywa kilka pomniejszych bitew, lecz System jak działał, tak działa. Ale gdyby takich bohaterek było więcej… W wymiarze pozaliterackim sprzeciw Pynchona polega na odmowie współpracy z mediami, odmowie „celebryckiego” pokazywania własnej twarzy w epoce, w której obrazki wypierają słowa nie tylko z codziennej świadomości, lecz twórczej wyobraźni. Tego, co zrobił w literaturze, a także – literaturze, dotyczą następne rozdziały tej książki.
Przypisy:[1] https://www.youtube.com/watch?v=bwXLDvAk5LA
[2] Zob. Andrew Gordon, Smoking Dope with Thomas Pynchon: A Sixties Memoir, w: The Vineland Papers, red. Geoffrey Green, Donald J. Greiner, Larry McCaffery, Dalkey Archive Press, Normal, Illinois 1994, s. 167–178. Zob. także wypowiedzi Julesa Siegela w filmie A Journey Into the Mind of P oraz zwiastun powieści Inherent Vice (Wada ukryta), https://www.youtube.com/watch?v=2daNrsfwDgY.
[3] Kluczowym odwołaniem jest tu missile gap, czyli domniemana przewaga liczebna sowieckiego arsenału jądrowego nad amerykańskim. Posłużył się nim w swojej kampanii prezydenckiej John F. Kennedy, co miało zapewnić mu poparcie lobby wojskowo-przemysłowego. W rzeczywistości przewagę zawsze miała strona amerykańska, o czym wiedziały najważniejsze osoby w CIA i Pentagonie, jak również ówczesny kandydat na prezydenta (którego ojciec, Joseph Kennedy, były ambasador USA w Wielkiej Brytanii, pojawia się w Tęczy grawitacji jako znajomy matki Tyrone’a Slothropa, która prosi go o użycie swoich wpływów w Londynie do odnalezienia jej syna; późniejszy prezydent USA w tejże powieści pojawia się jako kolega Slothropa z Harvardu).
[4] Przyjaciel Pychona z czasów studenckich, Kirkpatrick Sale, jako teoretyk i aktywista, stał się ważną postacią ruchu neo-luddystowskiego w USA. W 1958 roku razem z Pynchonem pracowali nad dystopijnym musicalem Minstrel Island. Nieukończone libretto znajduje się w archiwum Pynchona w University of Texas w Austin, zaś z jego opisów wynika, że musical miał być luddystyczną satyrą, w której IBM chce rządzić światem, przy okazji przejmując kontrolę nad tytułową wyspą, kolonią artystów i innych nonkonformistów. Informacje te przytaczam za: Luc Herman, Early Pynchon, w: The Cambridge Companion to Thomas Pynchon, red. Inger H. Dalsgaard, Luc Herman, Brian McHale Cambridge University Press, Cambridge 2012, s. 20.
[5] Thomas Pynchon, A Journey into the Mind of Watts, „New York Times”,12 lipca 1966.