Płód
Małgorzata Kolankowska
Strona cyklu
Ogród kobietyMałgorzata Kolankowska
Hispanistka, medioznawca, tłumacz przysięgły. Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Adiunkt w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego.
Nawet nie wiedziała, kiedy ją zapłodnił. Rozwijał się w niej po cichu, z każdym dniem coraz bardziej się rozpychał. Kiedyś, kiedy walczyła o nogę syna po wypadku, poczuła, że krwawi. W jej wieku to mógł być raczej objaw menopauzy, więc go zlekceważyła, a plamienie ustało samoistnie. A on rósł dalej. Nie przyszłoby jej do głowy, że w środku budzi się nowe życie. Synowie dorośli, mama odeszła. Tata ciężko zachorował. Syn miał wypadek. Nie było czasu na siebie, zawsze ważniejszy był ktoś obok. Wcześniej byli uczniowie, szkoła, jej drugi, równoległy świat. Później zrezygnowała z pracy, aby zająć się najbliższymi. Musiała o nich walczyć.
Kiedy przyszła się zbadać do doktora, on sam nie mógł się nadziwić. Obejrzał wszystko dokładnie w USG, ale nie był w stanie określić, który to miesiąc. Wiedział tylko, że musi zdecydować się na usunięcie. Jak najszybciej. Już przy pierwszej wizycie wyznaczył termin zabiegu. Nie była gotowa na aborcję. Nigdy o niej nie myślała, ale teraz wiedziała, że nie chce tego życia w sobie. Nieważne było dla niej, ile rosło ani ile ważyło. Zrozumiała, że usunięcie jest jej jedynym wyjściem. Lekarz też nie przyjmował innej opcji, nie mógł zgodzić się, aby je donosiła.
Dzień przed planowanym zabiegiem była nadzwyczaj spokojna. Nie myślała o tym, jak wygląda płód, lecz skupiła się na tym, co będzie, kiedy z niej wyjdzie. Odrzuciła go, znienawidziła wraz z pierwszą myślą o jego istnieniu. Nie udało się ukryć tej niechcianej ciąży przed rodziną, chociaż zrobiła wszystko, aby wiedzieli jak najmniej. Znowu nie myślała o sobie, lecz o tym, jak ich oszczędzić.
Operacja nie była prostą skrobanką. Trwała pięć godzin. Po musiała dostać morfinę, bo inaczej krzyczałaby z bólu. Lekarz usunął go wraz z naciekami i dwudziestoma dwoma węzłami chłonnymi. Jest okaleczona. Nie wie, czy gdzieś jeszcze nie zostawił swojego nasienia. Nie wie nawet, kiedy jej to zrobił. Nigdy się o taką ciążę nie prosiła. Wie jedno: nie podda się i przy kolejnej próbie gwałtu będzie silna. Czeka na chemię, która go w niej doszczętnie zabije. I będzie się uśmiechać, na przekór. Pokaże mu, że nigdy nie będzie od niej silniejszy.