17/09/15

Pocztówka do Pawła Tańskiego

Przemysław Rojek

Strona cyklu

Wieża Kurremkarmerruka
Przemysław Rojek

Nowohucianin z Nowego Sącza, mąż, ojciec, metafizyk, capoeirista. Doktor od literatury, nauczyciel języka polskiego w krakowskim Liceum Ogólnokształcącym Zakonu Pijarów, nieudany bloger, krytyk literacki. Były redaktor w sieciowych przestrzeniach Biura Literackiego, laborant w facebookowym Laboratorium Empatii, autor – miedzy innymi – książek o poezji Aleksandra Wata i Romana Honeta.

paw­le

a raczej wit­ku a cze­mu wit­kiem cię tutaj zamia­no­wu­ję to się zapew­ne samo przez się wyja­śni w dal­szym cią­gu tego co tutaj zaczy­na się pisać a cze­go dal­sze losy mi nie zna­ne

tak zatem dro­gi wit­ku pomy­śla­łem że do cie­bie skre­ślę taką oto pocz­tów­kę bo po pierw­sze jesteś auto­rem naj­bar­dziej eks­ta­tycz­nych maili jakie tyl­ko moż­na sobie wyobra­zić i cze­kam na te maile zawsze z wiel­ką przy­jem­no­ścią ocze­ki­wa­nia i jak tyl­ko widzę wit­ku że napi­sał do mnie paweł tań­ski to od razu radu­ję się tą rado­ścią któ­ra dopie­ro przede mną gdy zacznę czy­tać ale radu­ję się już teraz zaraz zanim zacznę a przy­go­da książ­ko­wa jaka mi się dziś wyda­rzy­ła jest wła­śnie eks­ta­tycz­na i eks­ta­tycz­nie myśla­łem sobie gdym po tej przy­go­dzie peda­ło­wał do domu że napi­szę do cie­bie wła­śnie czy­li cho­dzi o tę eks­ta­zę ale też prze­cież o zwy­kłą ludz­ką wdzięcz­ność po wtó­re napi­sa­łeś ostat­nio o swo­im wiel­kim uwa­ża­niu wzglę­dem edwar­da sta­chu­ry a że podob­ne uwa­ża­nie i ja mam więc sam rozu­miesz po trze­cie zaś pogo­da dziś w nowej hucie była nie­by­wa­ła i choć to dopie­ro wrze­sień to czuć już wiel­ką jesień już słoń­ce nawet w zeni­cie wydłu­ża swe muśnię­cia już jest ta z niczym nie­po­rów­ny­wal­na przej­rzy­sta jasność powie­trza peł­ne­go sma­ku jak doj­rze­wa­ją­ce na dniach gru­sze już pierw­sze liście znu­żo­ne nie­opi­sa­nym upa­łem tego­rocz­ne­go lata szy­ku­ją się ku spa­da­niu sło­wem jest jak wte­dy gdy sted kopał był z wit­kiem czy­li teraz przez chwi­le moje­go pisa­nia jak­by z tobą w czar­nym mule tej epo­ki i czu­ło się tak jak­by już była nie­by­wa­ła zło­ta poło­wa paź­dzier­ni­ka z tym ste­da melan­ko­licz­nym zastrze­że­niem że nie­by­wa­ła i zło­ta ale była jesień scho­dzą­ca nie­uchron­nie ku zimo­wi­sku o czym wszyst­kim zresz­tą wiesz i co znasz zapew­ne lepiej niż ja

no więc widzisz wit­ku jestem już na takim eta­pie że się z żoną pozby­wa­my czę­ści ksią­żek tych na róż­ne oko­licz­no­ści otrzy­ma­nych po nie­wo­li i do nicze­go się nie­na­da­ją­cych tych już prze­czy­ta­nych do któ­rych nigdy się nie wró­ci i wszyst­kich innych któ­rych z jakichś tam powo­dów pozbyć się mamy życze­nie i tak zresz­tą jest tych papie­rzysk aż nad­to i cią­gle przy­by­wa więc trud­no dar­mo i zasi­la­my pół­ki biblio­tecz­ne we wszyst­kich osie­dlo­wych biblio­te­kach i spo­ty­ka nas z tego powo­du nie­kła­ma­na wdzięcz­ność więc osta­tecz­nie choć zawsze nie­ła­twe to jed­nak dobre jest to nasze ksią­żek roz­da­wa­nie

no ale dziś zaje­cha­łem byłem z faso­nem na swym co się zowie wysłu­żo­nym jed­no­śla­dzie pod nowo­huc­ką biblio­te­kę publicz­ną oddział na osie­dlu teatral­nym w celach tym razem bynaj­mniej nie roz­daw­ni­czych zaje­cha­łem i tam jest wiesz taki sto­lik na któ­rym zosta­wia się książ­ki do pobra­nia przez czy­tel­ni­ków ot tak po pro­stu kto ma ocho­tę ten sobie zabie­ra na zwa­ną wła­sność i tyle naj­czę­ściej bywa tak że zale­ga tam przy­ku­rzo­ny chłam bywa jed­nak i tak że znaj­dzie się tam coś przy czym zadrży mi ręka i ser­ce ale jed­nak zosta­wiam bo i po co brać sko­ro naj­czę­ściej jed­nak przy­cho­dzi mi się pozby­wać oczy­wi­ście wyjąw­szy sytu­acje gdy kupu­ję coś cze­go nie kupić po pro­stu nie mogę a z powo­du cze­go ilość ksią­żek w domu jed­nak nam się nie zmniej­sza no ale z zasa­dy nie bio­rę

dziś jed­nak gdy na odchod­nem rzu­ci­łem byłem okiem na rze­czo­ny sto­lik popa­dłem w wiel­ką eks­ta­zę choć po praw­dzie dopra­wio­ną odro­bi­ną smut­nej zadu­my bo oto nie uwie­rzysz leża­ły tam na tym sto­li­ku trzy z pię­ciu tomów dżin­so­we­go sta­chu­ry tak tak dokład­nie tego same­go po któ­re­go przy oka­zji każ­de­go jed­ne­go wzno­wie­nia trze­ba się było usta­wiać w kolej­kach do księ­garń jesz­cze przed otwar­ciem któ­re­go wydzie­ra­no sobie z rąk któ­ry nie­chluj­nie skle­jo­ny bywa­ło że sypał kart­ka­mi przy pierw­szym prze­wer­to­wa­niu roz­e­mo­cjo­no­wa­ny­mi dłoń­mi a tu masz leży sobie w opusz­cze­niu i moż­na sobie wziąć a czy napraw­dę moż­na pytam panią biblio­te­kar­kę oczy­wi­ście po to są mówi ona ale to prze­cież dżin­so­wy sta­chu­ra mówię ja ale ona chy­ba nie rozu­mie ani moje­go wzbu­rze­nia ani wiel­kiej wznio­sło­ści któ­rą prze­ży­wam więc wzią­łem i wysze­dłem w ten nie­by­wa­ły wrze­śnio­wy dzień

a prze­cież mam w innych wyda­niach te rze­czy ste­da ale sam rozu­miesz nie mogłem ina­czej myślę że to jakiś znak był nie wiem cze­go ale był i bar­dzo było­by nie­do­brze gdy­bym nie wziął ale naj­waż­niej­sza była ta pier­wot­na radość z nie­ocze­ki­wa­ne­go nie­za­słu­żo­ne­go przez los daro­wa­ne­go zdo­by­cia książ­ki daw­no cze­goś takie­go nie doświad­czy­łem oczy­wi­ście cie­szy mnie każ­da nowa rzecz na coraz bar­dziej a nie mimo się pozby­wa­nia coraz mniej ugi­na­ją­cych się pół­kach w domu ale to jed­nak nie to i jest to radość czy­sta bo nie­zmą­co­na nawet ocze­ki­wa­niem na prze­czy­ta­nie bo prze­cież nie ukry­waj­my nie rzu­cę się od razu na to co od tak daw­na bez mała na pamięć jest mi zna­ne i nawet po swo­je­mu jakoś tam prze­ży­te i ktoś mniej życz­li­wy mógł­by powie­dzieć że zwy­czaj­nie zaspo­ko­iłem w ten spo­sób pry­mi­tyw­ną żądzę posia­da­nia ale jakoś nie mogę tak na to spoj­rzeć zbyt mi wznio­śle i nie mogę jakoś nawet żało­wać tych czy­tel­ni­ków któ­rych ewen­tu­al­nie dostę­pu do tego dżin­so­we­go sta­chu­ry pozba­wi­łem  a któ­rzy może nawet go na pół­kach w żad­nej edy­cji nie mają a co mi tam to mój sted moja z nim przy­jaźń i moje spo­tka­nie bo się ze ste­da pisa­niem przy­jaź­nię tak bar­dzo że zawsze mu wszyst­ko wyba­czam gadul­stwo gra­fo­ma­nię taniość co komu do tego no sam powiedz no prze­cież że nic zupeł­nie nic i wła­śnie tak sobie myślę że jeśli moż­na mówić o czymś takim jak spo­tka­nie z książ­ką naj­czyst­sze naj­prost­sze na nic nie­obli­czo­ne to dziś było wła­śnie to

i wiesz tak sobie pomy­śla­łem co zro­bić z tymi ste­da­mi co to już je mam na pół­ce chcia­łem przez chwi­lę oddać je komuś inne­mu może wła­śnie jakiejś biblio­te­ce ale jed­nak nie wymy­śli­łem że pod­su­nę je moje­mu czter­na­sto­mie­sięcz­ne­mu syno­wi niech on się z nimi spo­tka tak jak potra­fi drąc mnąc i nawet cza­sem nim zdą­ży­my z żoną zare­ago­wać po tro­sze prze­żu­wa­jąc dokład­nie tak samo jak lata temu poda­ro­wa­łem jej czy­li żonie wte­dy jesz­cze nie żonie swo­ją brud­ną zaczy­ta­ną jed­ną z powie­ści ste­da bo wła­śnie w tych moich na niej zna­kach był naj­głęb­szy sens tam­te­go daru no tej aku­rat mło­dy nie dosta­nie choć oczy­wi­ście jest ona ta powieść u nas w domu ale jed­nak nie ale z resz­tą niech robi co chce a ja to wymię­to­lo­ne i potar­ga­ne jako znak przy­jaź­ni nasze­go domu z edwar­dem sta­chu­rą pozbie­ram i prze­cho­wam dla nie­go na czas kie­dy będzie się­gał po tego dziś spo­tka­ne­go dżin­so­we­go bo prze­cież kie­dyś się­gnie nie masz chy­ba wit­ku co do tego żad­nych wąt­pli­wo­ści

no dobra ponie­waż to pocz­tów­ka więc choć kró­cej niż zwykł był to zazwy­czaj robić kur­rem­kar­mer­ruk z któ­re­go gości­ny w jego wie­ży osob­nej tu korzy­stam ale jed­nak napi­sa­łem aż nad­to więc już tyl­ko

pozdra­wiam cię naj­ser­decz­niej

twój

michał kąt­ny

ps no więc wła­śnie to ta nie­by­wa­ła nie­opi­sa­na koin­cy­den­cja dzi­siej­szej tak bar­dzo ste­do­wej pogo­dy two­je­go dla ste­da uwa­ża­nia two­ich po ste­do­we­mu eks­ta­tycz­nych maili i jesz­cze ste­da na tym biblio­tecz­nym sto­li­ku to wła­śnie to spra­wia że adre­sa­tem tej pocz­tów­ki mogłeś być tyl­ko ty nikt inny sam rozu­miesz wit­ku i rozu­miesz też że musia­ła on zostać napi­sa­na tu teraz natych­miast

pps a pomy­śleć że aku­rat dziś przez całe to moje w natchnie­niu peda­ło­wa­nie ku nowo­huc­kiej biblio­te­ce publicz­nej filia 2 os teatral­ne 25 tre­no­wa­łem sil­ną wolę by nic nie poży­czyć bo tyle cho­le­ra tego w róż­nych stop­niach napo­czę­te­go czy­ta­nia zewsząd mnie ota­cza i już pra­wie zwy­cię­ży­łem w tym tyta­nicz­nym boju a tu masz o iro­nio iro­nio