02/03/20

Jacek Podsiadło, Klozet song

Tadeusz Dąbrowski

Strona cyklu

W metaforze
Tadeusz Dąbrowski

Urodzony w 1979 roku,  poeta, eseista, redaktor dwumiesięcznika literackiego „TOPOS”. Publikuje m.in. w „The New Yorker”, „Paris Review”, „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Ogłosił siedem tomów wierszy, ostatnio Środek wyrazu (a5, 2016), oraz powieść Bezbronna kreska (Biuro Literackie, 2016). Laureat m.in. Nagrody Fundacji Kościelskich (2009) oraz Nagrody Fundacji Kultury Polskiej, którą otrzymał od Tadeusza Różewicza. Tłumaczony na ponad dwadzieścia języków. Mieszka w Gdańsku.

Jacek Pod­sia­dło
Klo­zet song

jestem taka szczę­śli­wa

mam 80 lat
Bóg o mnie zapo­mniał
muszę dbać żeby papier toa­le­to­wy
zawsze był na swo­im miej­scu
jestem taka szczę­śli­wa
mam 80 lat
Bóg o mnie zapo­mniał
muszę dbać żeby papier toa­le­to­wy
zawsze był na swo­im miej­scu

86.08.07

Nie­któ­rzy Czy­tel­ni­cy będą się zasta­na­wiać, czy to w ogó­le jest poezja. Będą i tacy, któ­rzy stwier­dzą: wła­śnie dla­te­go nie czy­tam wypo­cin współ­cze­snych poetów, że poezja zeszła do pozio­mu uli­cy. A ja na to odpo­wiem: i co z tego, że cza­sa­mi scho­dzi? Spo­ra część nasze­go życia toczy się na uli­cy. Co wię­cej: spo­rą część życia spę­dza­my w toa­le­cie. To dosta­tecz­ny powód, by poświę­cić toa­le­cie wiersz.

Kie­dy wie­le lat temu po raz pierw­szy czy­ta­łem ten krót­ki utwór, ule­głem swo­iste­mu zapę­tle­niu. Dru­gą zwrot­kę zeska­no­wa­łem wzro­kiem kil­ka­krot­nie, nie mogąc uwie­rzyć, że jest iden­tycz­na z pierw­szą. Czu­łem się, jak­bym roz­wią­zy­wał zagad­kę typu: „Porów­naj obraz­ki, znajdź 10 róż­nią­cych je szcze­gó­łów”. Porów­ny­wa­łem więc, ale nie znaj­do­wa­łem róż­nic. Przez chwi­lę pomy­śla­łem, że to błąd edy­tor­ski, że coś poszło nie tak przy skła­dzie. Póź­niej ta iden­tycz­ność roz­ba­wi­ła mnie do tego stop­nia, że par­ska­łem śmie­chem, poka­zu­jąc ten tekst zna­jo­mym.

Czy meta­fo­ra musi być sprzę­ga­niem przed­mio­tów lub cech pod kątem ich nie­spo­dzie­wa­nych podo­bieństw? Czy ory­gi­nal­na meta­fo­ra musi wydo­by­wać podo­bień­stwa z róż­nic? I czy zawsze powin­na być dopeł­nia­czo­wa, daj­my na to: „papier toa­le­to­wy naszej egzy­sten­cji”, lub przy­miot­ni­ko­wa: „dni jed­na­ko­we jak poślad­ki”? Otóż nie musi, może opie­rać się ‒ jak w tym wier­szu ‒ na pój­ściu na łatwi­znę, któ­re jest odkryw­cze, na osten­ta­cyj­nym powtó­rze­niu (zamiast szu­ka­nia ory­gi­nal­nych podo­bieństw w róż­ni­cach), powtó­rze­niu, któ­re sta­je się nowe i nie­po­wta­rzal­ne. I jesz­cze jed­no: meta­fo­ra może obej­mo­wać, jak w przy­pad­ku tego wier­sza Pod­sia­dły, całość tek­stu. Meta­fo­rą jest tutaj całość: mono­ton­na, mecha­nicz­na, ale też bez­tro­ska, rado­sna, zaska­ku­ją­ca jak życie, a przy­naj­mniej część życia nie tyl­ko bab­ci klo­ze­to­wej, ale każ­de­go z nas.

„Klo­zet song” to – jak tytuł wska­zu­je – pio­sen­ka, nie­koń­czą­ca się bal­la­da o prze­mi­ja­niu, o sto­ic­kiej zgo­dzie na życie powta­rzal­ne, ale wciąż war­te życia, wresz­cie: o sumien­no­ści, o poczu­ciu obo­wiąz­ku, wszak – jak twier­dzi, czy raczej „śpie­wa”, boha­ter­ka wier­sza: „muszę dbać żeby papier toa­le­to­wy zawsze był na swo­im miej­scu”.

Pod „papier toa­le­to­wy” może­my sobie pod­sta­wić dowol­ną war­tość. „Klo­zet song”: dwie zwrot­ki jak dwa list­ki z rol­ki papie­ru toa­le­to­we­go, któ­ry tyle razy ura­to­wał nas z tara­pa­tów. Dwa list­ki papie­ru, któ­ry może­my zapi­sać wła­sny­mi prze­my­śle­nia­mi.

Choć­by w świą­ty­ni duma­nia.