28/01/19

Polski gotyk?

Lynn Suh

Strona cyklu

Wytłumaczenia
Lynn Suh

Urodzony w 1982 roku w Bostonie, USA. Tłumacz współczesnej poezji polskiej. Były redaktor naczelny czasopisma poświęconego współczesnej poezji amerykańskiej i polskiej, WIDMA. Jego eseje, przekłady i wiersze są publikowane m.in. w "Berlin Quarterly", "biBLiotece", "Fence", "Kontencie" i "Versopolis". Obecnie mieszka w Seulu w Korei Południowej i jest doktorantem na Wydziale Polonistyki na Hankuk University of Foreign Studies.

(pisklę­ta) (Pau­li­na Pidzik)

pamię­tasz sio­stro jak pró­bo­wa­ły­śmy oca­lić cho­re pisklę­ta?
dawa­ły­śmy im imio­na cie­pło kaflo­we­go pie­ca czu­łość dło­ni
wkła­da­ły­śmy w usta krwaw­nik i pokrzy­wy

umie­ra­ły ale nigdy nie widzia­ły­śmy ich zim­nych ciał
cho­wał je ojciec
obok gro­bów kociąt sta­re­go psa i kur któ­rym jastrzę­bie wyrwa­ły dusze

wiesz gdzie jest to miej­sce?
ojciec mil­czy o nim

tam skoń­czą się nasze histo­rie

(hat­chlings) (by Pau­li­na Pidzik)

remem­ber, sister, how we tried to revi­ve the sick hat­chlings?
we gave them names warmth by the fur­na­ce sym­pa­thy of hands
we put yar­row and net­tle leaves in the­ir mouths

they died but we never got to see the­ir cold corp­ses
father buried them
next to the kit­tens the old dog and hens who­se souls hawks had snat­ched

do you know whe­re is that pla­ce?
father doesn’t say

the­re our histo­ries shall end

*

Kie­dy ostat­nio prze­tłu­ma­czy­łem dla sie­bie wiersz Pau­li­ny „(pisklę­ta)”, przy­po­mnia­łem sobie temat ostat­nie­go nume­ru „WIDM” [1] – sto­su­nek pomię­dzy mia­stem, a tym, co „nie­miej­skie”, natu­ral­ne, wiej­skie. Komen­to­wa­łem we wstę­pie do tego nume­ru, że dłu­go­trwa­ła skłon­ność do „miej­sko­ści” w poezji spo­wo­do­wa­ła, że poezja two­rzo­na na wsi wyda­je się suro­wa, nawet zaska­ku­ją­ca – pocho­dzą­ca z bar­dziej odle­głych, ciem­niej­szych zakąt­ków naszej zbio­ro­wej wyobraź­ni. Pisa­łem tam rów­nież o tym, że na ame­ry­kań­skiej wsi lub pro­win­cji ist­nie­je dłu­ga tra­dy­cja goty­ku w sztu­ce i lite­ra­tu­rze, a wytwo­ry tej tra­dy­cji są inspi­ro­wa­ne obra­za­mi ame­ry­kań­skie­go Połu­dnia, stąd nazwa „Southern Gothic”, czy­li „gotyk Połu­dnia”. Czer­pią­cy z sym­bo­li­ki chrze­ści­jań­skiej gotyk Połu­dnia ma w sobie ele­ment wznio­sło­ści, prze­mo­cy i gro­te­ski. Poję­cia dobra i zła są tam jak naj­bar­dziej aktu­al­ne.

Poezja Pau­li­ny przy­po­mi­na mi taki sto­su­nek do świa­ta, a zara­zem ten gatu­nek lite­rac­ki, po czę­ści ciem­ny, jed­no­cze­śnie cie­pły, cza­sem ducho­wy, cza­sem groź­ny, a tak­że cie­le­sny i zie­mi­sty. W jej poetyc­kim świe­cie Chry­stus jest sym­bo­licz­nie obec­ny, jak w wier­szu „(pra­wo lasu)”: „pró­bu­je­my prze­ła­mać różo­wy opła­tek kar­mić / hostią zwie­rzę­ta”. Prze­moc, praw­dzi­wa czy wymy­ślo­na, jest wszech­obec­na jak w „(zie­mi)”: „pod­glą­da­my zasty­głe cia­ła / za chwi­lę ktoś wycią­gnie nóż ktoś będzie nosił krew / do kogoś…” Jest dużo krwi. I zła, jak w wier­szu „(pozna­nie)”: „pod­cho­dzą od stro­ny lasu ciem­ne męt­ne źre­ni­ce / jak u dotknię­tych złym wil­ków jesz­cze nie­wi­docz­ne”.

Czy ist­nie­je pol­ski gotyk? Z pew­no­ścią nie jestem wystar­cza­ją­co kom­pe­tent­nym kry­ty­kiem lite­rac­kim, żeby odpo­wie­dzieć na to pyta­nie. Coś jed­nak jest na rze­czy, sko­ro ze sta­nu mię­dzy bia­łym szu­mem mia­sta a ciem­nym szu­mem lasu wyry­wa mnie jej głos, suro­wy, zie­mi­sty, ducho­wy, gwał­tow­ny, gro­te­sko­wy. Otwie­ra mi oczy na ciem­ność przy­ro­dy i jądro ciem­no­ści. A co do gro­te­ski, to nie pole­ga ona na prze­sa­dzie ani na nie­do­rzecz­no­ści. W przy­pad­ku poezji Pau­li­ny cho­dzi bar­dziej o coś „nie­przy­jem­ne­go” czy nawet „ohyd­ne­go” – krew na dło­niach lub zma­sa­kro­wa­ne cia­ła zwie­rząt. Seamus Heaney miał podob­ne spo­strze­że­nia, pisząc o swo­im dzie­ciń­stwie na wsi, jak w wier­szu „The Ear­ly Pur­ges” [Wcze­sne czyst­ki]: „Mia­łem sześć lat, kie­dy po raz pierw­szy widzia­łem, jak kocię­ta tonę­ły / Dan Tag­gart je wyrzu­cił, Te chu­der­la­we, maleń­kie gów­na” [2]. Moż­na wysnuć wnio­sek, że odmien­na rze­czy­wi­stość, inny spo­sób radze­nia sobie ze śmier­cią ist­nie­je na wsi, w odróż­nie­niu od mia­sta, gdzie ludzie czę­sto „uwa­ża­ją śmierć za nie­na­tu­ral­ną”.

Ale poezja Pau­li­ny idzie o krok dalej, prze­kra­cza gra­ni­cę śmier­ci, przy­pusz­czal­nie tak­że i cza­su, docie­ra tam, „gdzie skoń­czą się nasze histo­rie”.  Nawia­sem mówiąc, nie jestem do koń­ca zado­wo­lo­ny z moje­go tłu­ma­cze­nia tej linij­ki. Wie­lo­znacz­ność pol­skie­go sło­wa „histo­ria” nie ist­nie­je bowiem w angiel­skim sło­wie „histo­ry”, któ­re zawsze suge­ru­je bar­dziej nauko­wy porzą­dek wyda­rzeń. Kusi­ło mnie zatem, by użyć angiel­skie­go sło­wa „chro­nic­le”, któ­re ma to bar­dziej nauko­we zna­cze­nie, a jed­no­cze­śnie może po pro­stu ozna­czać opo­wieść. Dodat­ko­wo, dzię­ki jego ety­mo­lo­gii, to sło­wo suge­ru­je upływ cza­su. „The­re our chro­nic­les shall end”. Brzmi to jed­nak tro­chę pom­pa­tycz­nie, a głos Pau­li­ny nie jest nigdy pom­pa­tycz­ny. Stąd mój wybór padł na angiel­skie „histo­ries”, a ja pogo­dzi­łem się z nie­do­sko­na­ło­ścią tego tłu­ma­cze­nia.

Przy­pi­sy:
[1] „WIDMA” to cza­so­pi­smo poetyc­kie wyda­wa­ne w Kra­ko­wie. W każ­dym nume­rze pre­zen­tu­je­my utwo­ry ame­ry­kań­skich oraz pol­skich poetek i poetów.
[2] Moje skrom­ne tłu­ma­cze­nie.