08/02/16

Praca poetów prasowych

Adam Poprawa

Strona cyklu

Niepogubione afekty
Adam Poprawa

(ur. 1959) – filolog, krytyk literacki i muzyczny, edytor, pisarz. Wydał m.in. monografię Kultura i egzystencja w poezji Jarosława Marka Rymkiewicza (Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1999), zbiór szkiców Formy i afirmacje (Universitas, Kraków 2003), tomy prozatorskie Walce wolne, walce szybkie (WBPiCAK, Poznań 2009), Kobyłka apokalipsy (WBPiCAK, Poznań 2014), zbiór Szykista. Felietony po kulturze (WBPiCAK, Poznań 2020). Przetłumaczył Epifanie Jamesa Joyce’a (Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2016). Przygotował poprawioną (odcenzurowaną i uzupełnioną) edycję Pamiętnika z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego (PIW, Warszawa 2014). Opracował poszerzone wydanie Języka poetyckiego Mirona Białoszewskiego (Ossolineum, Wrocław 2016) oraz tom Odbiorca ubezwłasnowolniony. Teksty o kulturze masowej i popularnej Stanisława Barańczaka (Ossolineum, Wrocław 2017). Jest felietonistą „Nowych Książek”.

Zaska­ku­ją­ce to wyda­rze­nie nie wywo­ła­ło zbyt wie­lu komen­ta­rzy ani emo­cji, a prze­cież nie spo­sób zaprze­czyć, że odby­ła się nie­daw­no wiel­ka pró­ba wytrzy­ma­ło­ści wier­sza pol­skie­go. Histo­ria poezji pole­ga rów­nież na prze­kra­cza­niu kolej­nych i róż­nych gra­nic. Prze­waż­nie para­ją się tym auto­rzy o nasta­wie­niu awan­gar­do­wym, choć nie zawsze. Futu­ry­ści na przy­kład, przed­sta­wia­jąc kolej­ny swój tekst, zda­wa­li się mówić: o! pro­szę bar­dzo! wiersz może wyglą­dać i w ten spo­sób, to też jest poezja. Ale i Staff napi­sał sonet pod nie­wąt­pli­wie wyzy­wa­ją­cym tytu­łem Gnój. Inno­wa­to­rzy kwe­stio­nu­ją zatem zasta­ne wer­sy­fi­ka­cje, reje­stry mowy, gatun­ko­we pra­wi­dła, tema­ty. Dzię­ki tym auto­rom, któ­rym się uda­ło, otrzy­ma­li­śmy mnó­stwo nowych jako­ści poetyc­kich. Z intu­icyj­nej sta­ty­sty­ki wyni­ka, że nie wszyst­kim przy­pa­dły odno­wi­ciel­skie lau­ry. Spo­ro hero­icz­nych zamie­rzeń skoń­czy­ło się utknię­ciem w mro­kach histo­rii czy w zbio­rach nie­czy­ta­nych ręko­pi­sów. W każ­dym razie Adam Zaga­jew­ski 16 stycz­nia 2016 roku ogło­sił na łamach „Gaze­ty Wybor­czej” wiersz Kil­ka rad dla nowe­go rzą­du.

Wiersz? Żeby nie skła­mać, sam się naj­pierw zasta­na­wia­łem, czy to ma być wiersz. Z jed­nej stro­ny, owszem, są wer­sy, są stro­fo­idy, są mię­dzy nimi świa­tła. Z dru­giej prze­cież: czy Adam Zaga­jew­ski mógł­by posu­nąć się aż tak dale­ko? Czy olim­pij­ski poeta zary­zy­ko­wał­by wszyst­ko i poszedł na prze­war­to­ścio­wa­nie języ­ka, w któ­rym stwo­rzył swo­je dotych­cza­so­we dzie­ło?

A może w „Wybor­czej” zna­leź­li się kawa­la­rze? Zaga­jew­ski przy­słał krót­ki komen­tarz pro­zą, no to w redak­cji się zaba­wi­li i ory­gi­nal­ny tekst do cna zde­li­mi­to­wa­li? Ale nie, „Gaze­ta” od kil­ku mie­się­cy namięt­nie ratu­je demo­kra­cję pol­ską, bie­ga jak kod z pęche­rzem i nie ma już po pro­stu cza­su na takie mało waż­ne dro­bia­zgi jak zwy­kła redak­cja tek­stu, a co dopie­ro mówić o solid­niej­szym przy­ło­że­niu się, jakie­go wyma­ga­ło­by prze­ro­bie­nie publi­cy­stycz­nej pro­zy na wiersz.

Nie prze­sa­dzam, nie­ste­ty, pisząc o nie­chluj­nym przy­go­to­wy­wa­niu publi­ka­cji. Ot, poja­wi­ło się we Wro­cła­wiu spo­ro skan­dy­naw­skich miło­śni­ków pił­ki ręcz­nej, Bogu ducha win­nych, a „Gaze­cie” gra­ma­ty­ki. Lokal­ny doda­tek zamiesz­cza zdję­cie roz­en­tu­zja­zmo­wa­nej duń­skiej pary w Hali Stu­le­cia i infor­mu­je, iż „za swo­imi repre­zen­ta­cja­mi do Wro­cła­wia przy­je­cha­li tysią­ce kibi­ców tych zespo­łów”. Cie­ka­we, czy zabyt­ki Wro­cła­wia się gościom spodo­ba­li. Komen­tarz Ali­cji Leh­mann został zaty­tu­ło­wa­ny Jak (nie) zma­ni­pu­lo­wa­łam wypo­wie­dzi arcy­bi­sku­pa. Tytu­larz prze­do­brzył: albo bier­nik w (nomen omen) wypo­wie­dzi twier­dzą­cej, więc „wypo­wiedź”, albo dopeł­niacz w prze­cze­niu, na dwa fron­ty nie da rady. Wywiad zaś z Jac­kiem Fedo­ro­wi­czem uka­zał się pod tytu­łem Prze­pra­szam za żar­to­bli­wy ton tej roz­mo­wy, w ostat­nim zda­niu moż­na nato­miast prze­czy­tać „prze­pra­szam za mało żar­to­bli­wy ton tej roz­mo­wy”. Zgo­da, „mało żar­to­bli­wy” to wciąż jesz­cze „żar­to­bli­wy”, chy­ba jed­nak Fedo­ro­wicz mówi coś inne­go niż zapo­wia­da tytuł? I nic to, że dwa dni póź­niej zna­lazł się cho­chlik ofiar­ny.

A zatem: jeśli pusz­cza się takie rze­czy, to komu chcia­ło­by się bawić z Zaga­jew­skim? Poeta zresz­tą nie zapro­te­sto­wał, żad­ne­go spro­sto­wa­nia w każ­dym razie nie było, moż­na więc z wystar­cza­ją­cym praw­do­po­do­bień­stwem przy­jąć, że sam pod­dał poezję pol­ską, przy­naj­mniej swo­ją, tak rady­kal­nej pró­bie.

Mamy nowy rząd.

W skład nasze­go rzą­du wcho­dzi wie­lu bły­sko­tli­wych
mini­strów.

Jeden z naszych mini­strów mówi po angiel­sku.

Nasz nowy rząd zabrał się ener­gicz­nie do pra­cy.

Nie­ste­ty, nie jest dość zde­cy­do­wa­ny w sytu­acji,
gdy wciąż pozo­sta­ło tylu nie­po­praw­nych libe­ra­łów;
w nie­któ­rych mia­stach jest ich nawet wię­cej
niż tra­dy­cyj­nych kato­lic­kich rodzin.

Ury­wam w tym miej­scu prze­pi­sy­wa­nie; czu­ję zresz­tą, że wiersz Zaga­jew­skie­go, poza zło­śli­wą, zaczy­na mi spra­wiać rów­nież jakąś inną przy­jem­ność, cokol­wiek per­wer­syj­ną. Owszem, iro­nię utwo­ru zro­zu­mia­ła­by chy­ba nawet więk­szość posłów i sena­to­rów. Tak, nie­któ­re alu­zje wywo­ła­ły­by śmiech nawet publicz­no­ści pol­skich kaba­re­tów poka­zy­wa­nych w tele­wi­zji. A prze­cież sły­chać w tym wier­szu wca­le wyraź­nie echa prze­kła­dów Brech­ta! Nie ma co, nader prze­wrot­ny oka­zał się Zaga­jew­ski. Chy­ba jed­nak nie był­bym w sta­nie for­so­wać tezy, w myśl któ­rej w Kil­ku radach dla nowe­go rzą­du szło przede wszyst­kim o inter­tek­stu­al­ne sub­tel­no­ści.

Parę lat temu Jaro­sław Marek Rym­kie­wicz do innej gaze­ty, „Rzecz­po­spo­li­tej”, wysłał wiersz Do Jaro­sła­wa Kaczyń­skie­go. Począ­tek:

Ojczy­zna jest w potrze­bie – to zna­czy: łaj­da­cy
Znów wzię­li się do swo­jej odwiecz­nej tu pra­cy.

Cie­ka­we, obaj, Rym­kie­wicz i Zaga­jew­ski, uzna­li pier­wo­druk w gaze­cie za sto­sow­ny, obaj też w począt­ko­wych par­tiach swych utwo­rów mówią o pra­cy. Nie­zwy­kłe bywa­ją spo­tka­nia poetów.