Praca poetów prasowych
Adam Poprawa
Strona cyklu
Niepogubione afektyAdam Poprawa
(ur. 1959) – filolog, krytyk literacki i muzyczny, edytor, pisarz. Wydał m.in. monografię Kultura i egzystencja w poezji Jarosława Marka Rymkiewicza (Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1999), zbiór szkiców Formy i afirmacje (Universitas, Kraków 2003), tomy prozatorskie Walce wolne, walce szybkie (WBPiCAK, Poznań 2009), Kobyłka apokalipsy (WBPiCAK, Poznań 2014), zbiór Szykista. Felietony po kulturze (WBPiCAK, Poznań 2020). Przetłumaczył Epifanie Jamesa Joyce’a (Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2016). Przygotował poprawioną (odcenzurowaną i uzupełnioną) edycję Pamiętnika z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego (PIW, Warszawa 2014). Opracował poszerzone wydanie Języka poetyckiego Mirona Białoszewskiego (Ossolineum, Wrocław 2016) oraz tom Odbiorca ubezwłasnowolniony. Teksty o kulturze masowej i popularnej Stanisława Barańczaka (Ossolineum, Wrocław 2017). Jest felietonistą „Nowych Książek”.
Zaskakujące to wydarzenie nie wywołało zbyt wielu komentarzy ani emocji, a przecież nie sposób zaprzeczyć, że odbyła się niedawno wielka próba wytrzymałości wiersza polskiego. Historia poezji polega również na przekraczaniu kolejnych i różnych granic. Przeważnie parają się tym autorzy o nastawieniu awangardowym, choć nie zawsze. Futuryści na przykład, przedstawiając kolejny swój tekst, zdawali się mówić: o! proszę bardzo! wiersz może wyglądać i w ten sposób, to też jest poezja. Ale i Staff napisał sonet pod niewątpliwie wyzywającym tytułem Gnój. Innowatorzy kwestionują zatem zastane wersyfikacje, rejestry mowy, gatunkowe prawidła, tematy. Dzięki tym autorom, którym się udało, otrzymaliśmy mnóstwo nowych jakości poetyckich. Z intuicyjnej statystyki wynika, że nie wszystkim przypadły odnowicielskie laury. Sporo heroicznych zamierzeń skończyło się utknięciem w mrokach historii czy w zbiorach nieczytanych rękopisów. W każdym razie Adam Zagajewski 16 stycznia 2016 roku ogłosił na łamach „Gazety Wyborczej” wiersz Kilka rad dla nowego rządu.
Wiersz? Żeby nie skłamać, sam się najpierw zastanawiałem, czy to ma być wiersz. Z jednej strony, owszem, są wersy, są strofoidy, są między nimi światła. Z drugiej przecież: czy Adam Zagajewski mógłby posunąć się aż tak daleko? Czy olimpijski poeta zaryzykowałby wszystko i poszedł na przewartościowanie języka, w którym stworzył swoje dotychczasowe dzieło?
A może w „Wyborczej” znaleźli się kawalarze? Zagajewski przysłał krótki komentarz prozą, no to w redakcji się zabawili i oryginalny tekst do cna zdelimitowali? Ale nie, „Gazeta” od kilku miesięcy namiętnie ratuje demokrację polską, biega jak kod z pęcherzem i nie ma już po prostu czasu na takie mało ważne drobiazgi jak zwykła redakcja tekstu, a co dopiero mówić o solidniejszym przyłożeniu się, jakiego wymagałoby przerobienie publicystycznej prozy na wiersz.
Nie przesadzam, niestety, pisząc o niechlujnym przygotowywaniu publikacji. Ot, pojawiło się we Wrocławiu sporo skandynawskich miłośników piłki ręcznej, Bogu ducha winnych, a „Gazecie” gramatyki. Lokalny dodatek zamieszcza zdjęcie rozentuzjazmowanej duńskiej pary w Hali Stulecia i informuje, iż „za swoimi reprezentacjami do Wrocławia przyjechali tysiące kibiców tych zespołów”. Ciekawe, czy zabytki Wrocławia się gościom spodobali. Komentarz Alicji Lehmann został zatytułowany Jak (nie) zmanipulowałam wypowiedzi arcybiskupa. Tytularz przedobrzył: albo biernik w (nomen omen) wypowiedzi twierdzącej, więc „wypowiedź”, albo dopełniacz w przeczeniu, na dwa fronty nie da rady. Wywiad zaś z Jackiem Fedorowiczem ukazał się pod tytułem Przepraszam za żartobliwy ton tej rozmowy, w ostatnim zdaniu można natomiast przeczytać „przepraszam za mało żartobliwy ton tej rozmowy”. Zgoda, „mało żartobliwy” to wciąż jeszcze „żartobliwy”, chyba jednak Fedorowicz mówi coś innego niż zapowiada tytuł? I nic to, że dwa dni później znalazł się chochlik ofiarny.
A zatem: jeśli puszcza się takie rzeczy, to komu chciałoby się bawić z Zagajewskim? Poeta zresztą nie zaprotestował, żadnego sprostowania w każdym razie nie było, można więc z wystarczającym prawdopodobieństwem przyjąć, że sam poddał poezję polską, przynajmniej swoją, tak radykalnej próbie.
Mamy nowy rząd.
W skład naszego rządu wchodzi wielu błyskotliwych
ministrów.
Jeden z naszych ministrów mówi po angielsku.
Nasz nowy rząd zabrał się energicznie do pracy.
Niestety, nie jest dość zdecydowany w sytuacji,
gdy wciąż pozostało tylu niepoprawnych liberałów;
w niektórych miastach jest ich nawet więcej
niż tradycyjnych katolickich rodzin.
Urywam w tym miejscu przepisywanie; czuję zresztą, że wiersz Zagajewskiego, poza złośliwą, zaczyna mi sprawiać również jakąś inną przyjemność, cokolwiek perwersyjną. Owszem, ironię utworu zrozumiałaby chyba nawet większość posłów i senatorów. Tak, niektóre aluzje wywołałyby śmiech nawet publiczności polskich kabaretów pokazywanych w telewizji. A przecież słychać w tym wierszu wcale wyraźnie echa przekładów Brechta! Nie ma co, nader przewrotny okazał się Zagajewski. Chyba jednak nie byłbym w stanie forsować tezy, w myśl której w Kilku radach dla nowego rządu szło przede wszystkim o intertekstualne subtelności.
Parę lat temu Jarosław Marek Rymkiewicz do innej gazety, „Rzeczpospolitej”, wysłał wiersz Do Jarosława Kaczyńskiego. Początek:
Ojczyzna jest w potrzebie – to znaczy: łajdacy
Znów wzięli się do swojej odwiecznej tu pracy.
Ciekawe, obaj, Rymkiewicz i Zagajewski, uznali pierwodruk w gazecie za stosowny, obaj też w początkowych partiach swych utworów mówią o pracy. Niezwykłe bywają spotkania poetów.