26/09/14

PROGRAM MERCURY, BLUE PUEBLO, KOSMONAUCI

Grzegorz Wróblewski

Strona cyklu

Matrix
Grzegorz Wróblewski

Urodzony w 1962 roku w Gdańsku. Poeta, prozaik, dramatopisarz i artysta wizualny. Autor wielu książek (poezja, dramat, proza); ostatnio m.in. Miejsca styku (2018), Runy lunarne (2019), Pani Sześć Gier (2019), Tora! Tora! Tora! (2020), Cukinie (2021), Letnie rytuały (2022), Niebo i jointy (2023), książka asemic writing Shanty Town (2022), tłumaczony na kilkanaście języków, m.in. na język angielski (Our Flying Objects - selected poems (2007), A Marzipan Factory - new and selected poems (2010), Kopenhaga - prose poems(2013), Let's Go Back to the Mainland (2014), Zero Visibility (2017), Dear Beloved Humans (2023). Dwukrotnie wyróżniony w Konkursie na Brulion Poetycki (1990, 1992). Stypendysta Duńskiej Rady Literatury i Duńskiej Państwowej Fundacji Sztuki. Należy do Duńskiego Związku Pisarzy (Dansk Forfatterforening). Od 1985 roku mieszka w Kopenhadze.

Trzy pro­jek­ty. Wszyst­kie łączy pew­na oko­licz­ność, jeśli ktoś przy­pad­kiem obser­wu­je moje ścież­ki to będzie wie­dział, gdzie w tym wszyst­kim  zawę­dro­wa­łem, co wła­ści­wie się ze mną dzia­ło. PROGRAM MERCURY – pierw­sza wysta­wa moje­go malar­stwa w Pol­sce. Obra­zy pre­zen­to­wa­łem już od koń­ca lat 80 w wie­lu gale­riach i miej­scach wysta­wo­wych w Danii, Niem­czech, UK itd. Dzia­ła­łem z taki­mi ludź­mi jak np. Doris Blo­om. I dopie­ro teraz, po wie­kach, Muzeum Lite­ra­tu­ry w War­sza­wie. Wspa­nia­ła kura­tor­ka, Kasia Jaki­miak! 21 obra­zów. Więk­szość z nich wyko­na­łem w Pol­sce w latach 2013–2014. Są to mixed-media oraz akry­le z tusza­mi, czę­sto rodzaj psy­cho­de­licz­nej kali­gra­fii, pra­ce kon­cep­tu­al­ne, atak… Nie­któ­re z nich doty­czą naj­waż­niej­szych dla mnie osób, takich jak Paweł Kel­ner Roz­wa­dow­ski, Krzysz­tof Jawor­ski, Woj­tek Wil­czyk, Piotr Gwiaz­da. W listo­pa­dzie wysta­wa poje­dzie do Kato­wic, mia­sta, któ­re ma dla mnie spe­cjal­ne zna­cze­nie. Tam spo­tka­łem dok­to­ra mara­bu­ta, pta­ka-naukow­ca uwię­zio­ne­go w ogro­dzie zoo­lo­gicz­nym. Wyko­na­łem serię rysun­ków w hoł­dzie temu stwo­rze­niu (w sie­ci moż­na zna­leźć kil­ka prac z tego cyklu pt. a stu­dy of a hor­se for doctor mara­bo­ut)… Wyko­na­łem je w note­sie, któ­ry otrzy­ma­łem po śmier­ci moje­go kopen­ha­skie­go przy­ja­cie­la Teo­do­ra Boka. To był ulu­bio­ny notes Teo­sia, on nie zdą­żył, ja wyko­na­łem za nie­go pra­cę. Teo­dor Bok był abso­lut­nym kano­nem, jed­nym z naj­cie­kaw­szych ludzi sztu­ki. Zdu­mie­wa­ją­ce jak ole­wa­ją­co potrak­to­wa­ła go Pol­ska. I taka wła­śnie kar­ma tych cha­ry­zma­tycz­nych zawod­ni­ków. BLUE PUEBLO – tekst uka­zał się w Twór­czo­ści 4–2013. Rejestr pie­kła. W dziw­ny spo­sób się z tego wydo­sta­łem. Po raz kolej­ny mia­łem szczę­ście. Zapis spodo­bał się m.in. moje­mu przy­ja­cie­lo­wi, Wojt­ko­wi Wil­czy­ko­wi. Woj­tek przy­je­chał do mnie spe­cjal­nie do Kopen­ha­gi dwa razy i roz­po­czął pra­cę nad foto­gra­fia­mi. Nasz wspól­ny art­bo­ok uka­że się na począt­ku 2015 i zapre­zen­tu­je­my go w BWA w Zie­lo­nej Górze. Zdję­cia Wojt­ka wyszły total­nie. Są wyko­na­ne w mojej dziel­ni­cy Ama­ger w Kopen­ha­dze, gdzie roz­gry­wa się tzw. akcja same­go tek­stu. Na temat spo­tkań z Wojt­kiem wyko­na­łem obraz pt. Ama­ger with Woj­tek Wil­czyk, któ­ry wkle­jam poni­żej. Jest on poka­zy­wa­ny obec­nie w Muzeum Lite­ra­tu­ry. Nie wiem, jakie mogą być reak­cje na Blue Pueblo. Dla wie­lu ludzi będzie to z pew­no­ścią zbyt jed­nak okrut­ne… Prze­te­sto­wa­łem spra­wę wśród zna­jo­mych, nega­tyw­nie reagu­ją zwłasz­cza kobie­ty (z wyjąt­kiem Justy­ny K.). Rzecz ma cha­rak­ter czy­sto fron­to­wy. KOSMONAUCI –  zbiór wier­szy, zosta­nie wyda­ny w 2015 przez Biu­ro Lite­rac­kie. Sil­nie zwią­za­ny z pro­jek­ta­mi, o któ­rych była mowa powy­żej. W pew­nym sen­sie eko­lo­gicz­no-egzy­sten­cjal­ny. Pla­ża, zde­chłe kra­by, mor­świ­ny. Irak, Boston, oble­wa­nie kwa­sem w Indiach. Mars i wypa­da­nie zębów. Zbiór na pew­no poli­tycz­ny i przede wszyst­kim o dzi­kiej miło­ści. O prze­strzen­nej aktyw­no­ści bez koniecz­ne­go dystan­su, takiej mak­sy­mal­nie na całość. I co może z tego wynik­nąć, jaką cenę men­tal­ną i fizycz­ną się wte­dy pono­si. Niech więc będzie pochwa­lo­ny Pan Sid­dhar­tha Gau­ta­ma! Pły­nę dalej uśmiech­nię­ty, gdzieś w górę rze­ki Lim­po­po, tym razem nie dam się na nic nabrać.

Ama­ger with Woj­tek Wil­czyk, akryl i tusz na płót­nie, 120 x 100 cm, Muzeum Lite­ra­tu­ry w War­sza­wie 2014