07/01/19

Relikty

Adam Poprawa

Strona cyklu

Niepogubione afekty
Adam Poprawa

(ur. 1959) – filolog, krytyk literacki i muzyczny, edytor, pisarz. Wydał m.in. monografię Kultura i egzystencja w poezji Jarosława Marka Rymkiewicza (Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1999), zbiór szkiców Formy i afirmacje (Universitas, Kraków 2003), tomy prozatorskie Walce wolne, walce szybkie (WBPiCAK, Poznań 2009), Kobyłka apokalipsy (WBPiCAK, Poznań 2014), zbiór Szykista. Felietony po kulturze (WBPiCAK, Poznań 2020). Przetłumaczył Epifanie Jamesa Joyce’a (Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2016). Przygotował poprawioną (odcenzurowaną i uzupełnioną) edycję Pamiętnika z powstania warszawskiego Mirona Białoszewskiego (PIW, Warszawa 2014). Opracował poszerzone wydanie Języka poetyckiego Mirona Białoszewskiego (Ossolineum, Wrocław 2016) oraz tom Odbiorca ubezwłasnowolniony. Teksty o kulturze masowej i popularnej Stanisława Barańczaka (Ossolineum, Wrocław 2017). Jest felietonistą „Nowych Książek”.

Warzy­wom nie przy­by­wa

Myśla­łem, że zbio­rę na sałat­kę, ale już pomi­do­ry wyklu­cza­ją­ce, a kala­re­py w ogó­le. W tym samym cza­sie jed­na do skle­po­wej:
– Czym barzej się czło­wiek sta­ra, tym barzej mu nie wyj­dzie. Jak ja uwa­żam przy myciu po gościach, to zawsze mi jakaś szklan­ka spad­nie. Tak że nie ma co, jak mój rano śpi, to ja tłu­kę się jak leci po kuch­ni.
VII ‘16

 

Sta­ra gad­ka, nowy sąsiad

Jeden z kamie­ni­cy zro­bił się trud­niej­szy, daw­niej zacze­piał i gadał, szło odejść, ostat­nio dzień dobry i poda­je rękę, co zro­bić?, i trzy­ma. Gło­śny, moż­na przy wycho­dze­niu uwa­żać.
Dziś przez drzwi, jak zaga­bu­je nowe­go sąsia­da
– Byłem kie­dyś pięk­ny i mło­dy, a dziś tyl­ko pięk­ny, a mło­dy …eści lat temu.
Sąsiad też nie dosły­szał.
– Ile?
VII ‘16

 

Dwie kine­ma­to­gra­fie, w śro­dę i sobo­tę

Na Nowych Hory­zon­tach w śro­dę przed Co przy­no­si przy­szłość, choć wystar­czy­ła­by Przy­szłość, L’avenir, pew­nie i tu przez angiel­ski, Things to Come, a tytuł i tak cokol­wiek zmył­ko­wy, więc przed Przy­szło­ścią z Ipert­ką, już na sali, dziew­czy­na obok do naj­pew­niej kole­żan­ki o innym, tytu­łu nie sły­sza­łem, może nie mówi­ła.
– To nie było jakieś super super, typo­wo fran­cu­ski film.
W sobo­tę znów: Miles Davis i ja, no nie, w ory­gi­na­le po pro­stu Miles Ahe­ad. Po na scho­dach za parą też z sean­su, ona:
– Ty jesteś przy­zwy­cza­jo­ny do tego dur­ne­go ame­ry­kań­skie­go: jak się coś dzie­je, to już faj­nie.
VII ‘16

 

A we wto­rek w Hisz­pań­skiej

na kawie mię­dzy fil­ma­mi. Obok przy sto­li­ku dwo­je star­szych, ona z przy­jem­ną szla­chet­ną twa­rzą, spraw­dza na chy­ba smart­fo­nie jego roz­rzut­ne gada­nie.
– Gréco, znasz Juliet­te Gréco, zmar­ła nie­daw­no, była chy­ba kie­dyś w Sopo­cie – mówił raczej bez accent aigu.
– Juliet­te Gréco… uro­dzo­na w 1927, nie ma dru­giej daty, więc żyje.
– To Michel Pic­co­li musiał umrzeć, znasz?
– Pic­co­li, Pic­co­li… nie, też żyje.
– To kto umarł? Ktoś musiał.
Póź­niej myję ręce, sły­szę przez drzwi, że ona pyta Izię, czy ją prze­pu­ści. Zaraz naci­ska klam­kę
– Pro­szę szyb­ciej, nam się spie­szy.
W poje­dyn­kę było­by jaśniej.
VII ‘16

 

Pozo­sta­ło­ści

Z pla­cu Bema wzdłuż Odry mło­dy męż­czy­zna, wło­sy środ­ko­wym pasmem raczej żół­te niż blond, czer­wo­na koszul­ka, jaskra­wo­zie­lo­ne spodnie. Na lewym przed­ra­mie­niu tatu­aż „be dif­fe­rent”.
– A ty, Cezar, uspo­kój się po pro­stu – też mło­dy, na moście Pia­sko­wym, do psa.
Nie było jesz­cze Relics na pół­ce w insty­tu­cie; oka­za­ło się, że ze Sta­nów, nie z Hisz­pa­nii. Mam, ale wyszły z ory­gi­nal­ną okład­ką.
Póź­niej w jede­na­st­ce pań­cia do syme­trycz­nej:
– Ja jestem indy­wi­du­alist­ka, ja nie kupu­ję na wyjaz­dach.
Wsia­da­łem za Izią, usły­sza­ła.
VIII ‘16

 

Ein­mal ist kein­mal

W Smacz­ku gość bie­rze na wynos
– Za pojem­nik nie pła­cę?
– Kosz­tu­je zło­tów­kę.
– Za łyż­kę też?
– Nie, łyż­ka gra­tis.
– Mam w domu całą kolek­cję tych pojem­ni­ków.
– To niech pan z nimi przy­cho­dzi.
– Kie­dy nigdy nie wia­do­mo, czy dziś przyj­dę.
VIII ‘16

 

Sama nazwa insty­tu­cji by wystar­czy­ła

, nie­mniej szko­da takie­go nekro­lo­gu. Pra­wie na pół kolum­ny „Gaze­ty”, u góry z pra­wej stro­ny żałob­nej ram­ki, ale nie w kącie, zna­czek fir­mo­wy SIEMACHA, pośrod­ku mniej­szy krzy­żyk, dalej „Kar­dy­nał / Fran­ci­szek Machar­ski / Czło­nek Hono­ro­wy Sto­wa­rzy­sze­nia SIEMACHA”, sza­ra kre­ska na całą dłu­gość tek­stu poni­żej, grub­szą czcion­ką „Wyszedł na spa­cer, tra­fił do nie­ba”, dalej w dwóch aka­pi­tach, dru­gi z deli­mi­ta­cją: „Nie­spo­dzie­wa­nie pierw­sze kro­ki do klasz­tor­ne­go ogro­du sióstr alber­ty­nek w nie­dziel­ne popo­łu­dnie 12. czerw­ca były sko­kiem do wiecz­no­ści. Po dro­dze był jesz­cze szpi­tal, gdzie Fran­ci­szek spo­tkał się z Fran­cisz­kiem. We wto­rek 2. sierp­nia o godz. 9:37 na moni­to­rze uka­za­ła się linia pro­sta. Jed­no­znacz­nie i nie­skoń­cze­nie pro­sta jak Jego życie. // Fran­cisz­ku! Byłeś naszym przy­ja­cie­lem i obroń­cą, życz­li­wym dorad­cą i pew­nym prze­wod­ni­kiem, naj­bar­dziej ocze­ki­wa­nym gościem, wier­nym towa­rzy­szem w chwi­lach wiel­kich i zwy­czaj­nych, naj­mil­szym roz­mów­cą, pomo­stem do Boga. / Byłeś. / Jesteś. / Będziesz”. I pod­pis „ks. Andrzej Augu­styń­ski CM / Sto­wa­rzy­sze­nie SIEMACHA”. I z pra­wej stro­ny zdję­cie Machar­skie­go wykon­tu­ro­wa­ne tro­chę na por­tret tru­mien­ny, tyle że pię­cio­kąt­ny, usta sze­ro­ko w uśmie­chu, wska­zu­ją­cy palec na dol­nej war­dze.
VIII ‘16

 

Renia z wczo­raj
– Już poopo­wia­da­ły­śmy sobie róż­ne trau­my w tram­wa­ju.
VIII ‘16

 

Świa­do­mość reli­gij­na i więź kościel­na. Stu­dium o chrze­ści­jań­stwie bez­wy­zna­nio­wym XXI wie­ku

Po lewej od Osso­li­neum do Nan­kie­ra rusz­to­wa­nie z zie­lo­ną siat­ko­wą folią, sły­chać, a nie widać:
– Mają cywil­ny, kościel­ne­go nie.
– A co jej rodzi­na?
– Pier­do­lą wszyst­ko.
– A wy jakie­go jeste­ście wyzna­nia?
– W Boga wie­rzę, tyl­ko kościół mam w dupie.
Nie dosły­sza­łem odda­la­jąc się, raczej anty­ka­den­cja. Odpo­wiedź gło­śniej­sza:
– No nie, uzna­ję wia­rę w Boga oso­bo­we­go.

VIII ‘16

 

Nowy lek­cjo­narz

Zamy­kam drzwi wró­ciw­szy, Izia:

– Teraz już na pew­no koniec i upa­dek.

– O, a co się sta­ło?

– Włą­czy­łam tro­chę Annie Hall na Kul­tu­rze, tak dla poprzy­po­mi­na­nia, a tam lek­tor, strasz­nie gło­śny, z nowym prze­kła­dem. Kie­dy mały Allen jest z mamą u psy­chia­try, mówi, że świat się roz­dy­ma – nie roz­sze­rza, i to powta­rza­ją: roz­dy­ma, roz­dy­ma. I cen­zu­ra: jak Allen opo­wia­da o psy­cho­ana­li­ty­ku, że cho­dzi do nie­go od pięt­na­stu lat, daje mu jesz­cze rok i jedzie do Lour­des – teraz było: daję mu jesz­cze rok i rezy­gnu­ję.

VIII ‘16