22/08/16

Śpiew z kolonii (3)

Paweł Tański

Strona cyklu

Śpiew języka
Paweł Tański

Urodzony w 1974 roku w Toruniu. Historyk literatury i krytyk literacki. Autor książek o literaturze, współredaktor prac zbiorowych. Mieszka w Toruniu.

Pro­ble­ma­ty­ka doświad­cza­nia prze­strze­ni opi­sa­na zosta­ła w kolej­nym utwo­rze, zaty­tu­ło­wa­nym Pol­ska B (3’42”). Jest to naj­dłuż­szy w ksią­żecz­ce wiersz, liczy osiem­na­ście wer­sów, skom­po­no­wa­nych w pię­ciu stro­fo­idach (pierw­sza i pią­ta, ostat­nia – trzy linij­ki, dru­ga, trze­cia i czwar­ta – czte­ry). Temat tego tek­stu łączy tę pio­sen­kę z przy­wo­ła­nym wcze­śniej Pacy­fi­kiem – już tytuł Pol­ska B infor­mu­je o zawar­to­ści tre­ścio­wej liry­ku – to okre­śle­nie na bied­niej­szą część kra­ju, gospo­dar­czo uboż­szą. Z utwo­ru wyni­ka, iż z tego regio­nu ojczy­zny wyje­cha­li za chle­bem na emi­gra­cję jej miesz­kań­cy, boha­ter wier­sza infor­mu­je, że i on wyje­chał skądś dokądś, jed­nak nie jest dopo­wie­dzia­ne, czy z kra­ju za gra­ni­cę. Może­my jedy­nie domy­ślać się, iż zmie­nił miej­sce poby­tu, zamiesz­ka­nia z jakie­goś powo­du, być może z chę­ci roz­po­czę­cia nowe­go życia. W każ­dym razie po raz wtó­ry Grze­gorz Kaź­mier­czak zabie­ra głos w spra­wach spo­łecz­no-poli­tycz­nych i czy­ni to deli­kat­ną kre­ską:

Na tyłach
zawsze otwar­ta furt­ka
wybor­czy festyn
gra­ją mazur­ka

Pach­nie dym z pie­ców
palar­nie kawy
moi zna­jo­mi już wyje­cha­li
ja też wyje­cha­łem

Od dni
tygo­dni
mie­się­cy
żad­nych roz­mów o poezji

Tutaj dymi Żerań
samo­lo­ty jak skal­pe­le
roz­ci­na­ją koł­drę nie­ba

Wer­sja wyśpie­wa­na:

Psy w par­ku
futry­ny okien
skle­jo­ne far­bą
skle­jo­ne

Na tyłach zawsze
otwar­ta furt­ka
wybor­czy festyn
gra­ją mazur­ka

gra­ją mazur­ka

Pach­nie dym z pie­ców
palar­nie kawy
moi zna­jo­mi
już wyje­cha­li

ja też wyje­cha­łem

Od dni
tygo­dni
mie­się­cy
żad­nych roz­mów
o poezji

Od dni
tygo­dni
mie­się­cy
żad­nych roz­mów
o poezji

Tutaj dymi Żerań
samo­lo­ty jak skal­pe­le
roz­ci­na­ją koł­drę nie­ba

Boha­ter tego tek­stu to noma­da, opi­su­ją­cy miej­sce aktu­al­ne­go poby­tu – War­sza­wa zesta­wio­na zosta­je z Pol­ską B, przy­wo­ła­na zosta­ła nazwa obsza­ru sto­li­cy – Żerań, nad któ­rym prze­miesz­cza­ją się samo­lo­ty – sygna­ły woja­ży, a być może i emi­gra­cyj­nych tuła­czek. W utwo­rze zawar­to rów­nież infor­ma­cję o zain­te­re­so­wa­niu pod­mio­tu lirycz­ne­go poezją, ale dowia­du­je­my się, że od jakie­goś cza­su nie miał oka­zji do roz­mów o wier­szach, domy­ślać się może­my, iż bra­ku­je mu tego, a owa nie­moż­ność wymia­ny zdań o poezji spo­wo­do­wa­na zosta­ła jakąś sytu­acją, o któ­rej nie ma w tek­ście infor­ma­cji.

Przed­ostat­ni na pły­cie utwór – Prze­zro­czy­ste lwy (3’50”) zło­żo­ny jest z dwóch, czte­ro­wer­so­wych, strof (to naj­krót­szy w ksią­żecz­ce wiersz). Jego tema­tem jest krót­kość ludz­kie­go życia, okrut­nej i nisz­czą­cej potę­dze cza­su został prze­ciw­sta­wio­ny gest aktyw­no­ści czło­wie­ka, któ­ry wytrwa­le szu­ka sen­su w dzia­ła­niu:

Tam gdzie puste bazy­li­ki
gdzie prze­zro­czy­ste lwy
tam gdzie wie­trze­ją­cy zapach
docho­dzę do sie­bie

Mam tyl­ko kil­ka chwil
w tym cie­le
malu­ję nazwy jach­tom
przez papie­ro­wy sza­blon

Wer­sja wyśpie­wa­na:

Tam gdzie puste bazy­li­ki
gdzie prze­zro­czy­ste lwy
tam gdzie wie­trze­ją­cy zapach
docho­dzę do sie­bie

Tam gdzie puste bazy­li­ki
gdzie prze­zro­czy­ste lwy
tam gdzie wie­trze­ją­cy zapach
docho­dzę do sie­bie

Mam tyl­ko kil­ka chwil
w tym cie­le
malu­ję nazwy jach­tom
przez papie­ro­wy sza­blon

Mam tyl­ko kil­ka chwil
w tym cie­le
malu­ję nazwy jach­tom
przez papie­ro­wy sza­blon

Mam tyl­ko kil­ka chwil
w tym cie­le
malu­ję nazwy jach­tom
przez papie­ro­wy sza­blon

Mam tyl­ko kil­ka chwil
w tym cie­le
malu­ję nazwy jach­tom
przez papie­ro­wy sza­blon

Antro­po­lo­gia cia­ła zawar­ta w tym tek­ście zosta­ła sple­cio­na z kon­cep­cją homo via­tor – jach­ty są tutaj meta­fo­rą rado­ści podró­ży, prze­mie­rza­nia prze­strze­ni, przy­jem­no­ści cza­su.

Ostat­ni, dzie­wią­ty, wiersz na pły­cie – Astry, to naj­kró­cej trwa­ją­cy na pły­cie utwór (2’59”). Zło­żo­ny jest z trzech stro­fo­id, zawie­ra­ją­cych łącz­nie dwa­na­ście wer­sów (pierw­sza cząst­ka – trzy linij­ki, dru­ga – czte­ry, trze­cia zaś – pięć). Tema­ty­ka tego liry­ku łączy się z Tar­czą – jest to bowiem pio­sen­ka o trwa­niu:

Spo­ty­ka­my się
nie­uf­ni jak zwie­rzę­ta
gwiezd­nej dro­gi

Po tych wszyst­kich woj­nach
i po kłam­stwach po nich
hodo­wa­nych jak astry na dział­kach
na przed­mie­ściach miast

Zanim puch opad­nie
z tych porwa­nych koł­der
To wszyst­ko trwa
cały czas trwa
znaj­du­je sobie nowe miej­sca

Wer­sja wyśpie­wa­na:

Spo­ty­ka­my się
nie­uf­ni jak zwie­rzę­ta

gwiezd­nej dro­gi

Po tych wszyst­kich woj­nach
i po kłam­stwach po nich
hodo­wa­nych jak astry
na dział­kach na przed­mie­ściach miast
na dział­kach na przed­mie­ściach miast
na dział­kach na przed­mie­ściach miast

Zanim puch
opad­nie
z tych porwa­nych
koł­der
Zanim puch
opad­nie
z tych porwa­nych
koł­der

To wszyst­ko trwa
cały czas trwa
znaj­du­je sobie
nowe miej­sca

To wszyst­ko trwa
cały czas trwa
znaj­du­je sobie
nowe miej­sca

„Nowe miej­sca” to meta­fo­ra prze­strzen­na, odno­szą­ca się do trwa­nia świa­ta, cie­ka­we jest rów­nież to, że za pomo­cą meta­fo­ry­ki prze­strzen­nej opi­sa­no ludz­kie kłam­stwa – porów­na­ne zosta­ły one do tytu­ło­wych astrów, hodo­wa­nych „na dział­kach na przed­mie­ściach miast”, takie porów­na­nie mówi o wyobraź­ni poetyc­kiej Kaź­mier­cza­ka i spo­so­bie budo­wa­nia przez nie­go poetyc­kich obra­zów – do kon­stru­owa­nia pro­ble­ma­ty­ki wier­szy słu­ży mu antro­po­lo­gia mia­sta i kra­jo­bra­zu.

Pora na pod­su­mo­wa­nia. Pio­sen­ki kolo­ni­stów to opo­wie­ści o doświad­cza­niu cza­su i prze­strze­ni przez współ­cze­sne­go noma­dę (takie­go, jakie­go opi­sy­wa­li Tade­usz Sła­wek, Alek­san­dra Kun­ce i Zbi­gniew Kadłu­bek w swej Oiko­lo­gii. Nauce o domu), bacz­nie obser­wu­ją­ce­go świat i kon­tem­pla­cyj­ne­go flâneu­ra, któ­ry poprzez śpiew wyra­ża gro­zę i pięk­no świa­ta, roc­ko­wa poezja oral­na to sztu­ka sło­wa jako per­for­man­ce, Grze­gorz Kaź­mier­czak świa­do­mie i kon­se­kwent­nie sto­su­je w swo­im świe­cie poetyc­kim trans­owość powtó­rzeń, wpi­su­jąc się w ten spo­sób w dłu­gie trwa­nie kul­tu­ry i kon­ty­nu­ując żywot­ne ele­men­ty tra­dy­cji. Jak pisał Paul Zum­thor:

Pod każ­dą posta­cią powtó­rze­nie jest naj­sku­tecz­niej­szym środ­kiem wer­ba­li­zo­wa­nia cza­so­prze­strze­ni, w któ­rej pla­su­je się słu­chacz. Czas bie­gnie w fik­cyj­nej bez­cza­so­wo­ści śpie­wu, począw­szy od pierw­sze­go sło­wa. Następ­nie w prze­strze­ni gene­ro­wa­nej przez dźwięk zmy­sło­wo dozna­ny obraz obiek­ty­wi­zu­je się, z ryt­mu rodzi się i usta­na­wia pozna­nie. Wie­le z dziś już nie­ist­nie­ją­cych kul­tur budo­wa­ło poję­cie świa­ta z powtó­rzeń i para­le­li­zmów, któ­re to opo­wia­da­nia i poezja oral­na „wpi­sy­wa­ły” w ulot­ność gło­su: India­nie Hopi i Zuńi na połu­dnio­wym zacho­dzie Sta­nów Zjed­no­czo­nych, Poli­ne­zyj­czy­cy na Hawa­jach, tubyl­cy z Zie­mi Ogni­stej lub Tun­gu­zi wyko­rzy­sty­wa­li te same for­my dys­kur­su do wzbu­dze­nia sza­ma­nicz­ne­go transu otwie­ra­ją­ce­go dostęp do Mocy.

Roc­ko­wa poezja oral­na Grze­go­rza Kaź­mier­cza­ka kar­mi się powtó­rze­nia­mi fraz, zdań, by wypo­wie­dzieć cie­le­sność gło­su i uka­zać sza­ma­nicz­ność transu śpie­wu, któ­ry ma słu­żyć porząd­ko­wa­niu ludz­kich doświad­czeń.


Inna wer­sja tego tek­stu uka­za­ła się w tomie Uni­so­no w wie­lo­gło­sie (6), red. R. Mar­cin­kie­wi­cza, Opo­le 2015.