22/02/16

Stajnia

Bronka Nowicka

Strona cyklu

Poręczne pudełka z zagładą. Tryptyki intermedialne
Bronka Nowicka

artystka interdyscyplinarna, pisarka, wykładowczyni Wydziału Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Absolwentka PWSFTviT oraz Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Publikuje w magazynach i antologiach, m.in.: „Poetry Wales”, „Modern Poetry in Translation” (Anglia, 2017), „The Cinnamon Review of Short Fiction” (Anglia, 2018), „Michigan Quarterly Review”, „Tripwire”, „LIT” (USA, 2019), „Znak” (2017/2019), „Pismo” (2019), „Powidoki” (2019/2020). Laureatka Nagrody Literackiej Nike oraz Złotego Środka Poezji za książkę Nakarmić kamień (2016). W 2017 roku została laureatką projektu New Voices from Europe realizowanego w ramach platformy Literary Europe Live i wspierającego wyróżniających się europejskich pisarzy po debiucie.

Mówi się na to staj­nia, bo tam sto­ją. Nie zda­rza­ją się im czyn­no­ści pozio­me. Matu­za­le­mów zwo­żą do bok­sów, gdy ci już tyl­ko są: ich bycie prze­cho­dzi w for­my jed­no­staj­ne.
W pachwi­nach mają pasy pod­pię­te do stro­pu, to trzy­ma ich pro­sto. Tym, któ­rych brzu­chy ścią­ga­ją ku zie­mi, zakła­da­ją poprę­gi. Star­cy z obwi­słą szczę­ką dosta­ją kan­ta­ry. Wychu­dli, łatwo mar­z­ną­cy – der­ki. Pło­chli­wi – klap­ki. Wędzi­dła wsa­dza­ją wszyst­kim: żucie ich uspo­ka­ja, spa­wa im kola­na – prze­sta­ją się trząść.
Gdy nie mają wędzi­deł, bio­rą się za języ­ki. Ssą je, nagry­za­ją, wyrzu­ca­ją na bro­dy w róż­ne stro­ny świa­ta, tak pró­bu­ją badać wła­sne gra­ni­ce: skąd bio­rą począ­tek i dokąd się­ga­ją. Pie­nią się, że ktoś im uwią­zał te mię­śnie do gar­deł. Jedy­nych oca­la­łych narzę­dzi pozna­nia nie mogą posłać dalej niż za war­gi – led­wie wypeł­zną, już muszą wra­cać.
Sto­ją­cy w staj­niach wie­dzą języ­ka­mi, resz­ta zmy­słów wyschła. Wszyst­ko, co mogą pojąć, trze­ba im podać do ust – na koniec tam czło­wiek ma umysł. Śle­pi i głu­si kle­cą w dzią­słach sen­sy. For­mu­łą ich myśle­nia sta­je się klą­ska­nie. Przyj­mu­ją komu­nie z zegar­ków, któ­rym zdję­to szkieł­ka: tak orien­tu­ją się w cza­sie, gdy wycze­ku­ją na dzie­ci. Te, jeśli przy­cho­dzą, zgrze­blą im wło­sy, dają cukier w kost­kach, wrzu­ca­ją do żło­bów domo­we dro­bia­zgi.
Star­cy z małych przed­mio­tów degu­stu­ją prze­szłość. Ten, któ­ry był kraw­cem, śli­ni szpul­kę nici. Dru­gi liże grze­bień, fla­kon i luster­ko. Siwy bada w ustach figu­rę sza­cho­wą. Łysy cmo­ka krzy­żyk. Po takich dokar­mia­niach w staj­niach sły­chać płacz. Wciąż wie­dzą, jak go zro­bić, sta­rość nie wydzie­dzi­cza ich z tech­nik roz­pa­czy: gną bro­dy w pod­ków­ki, zaci­ska­ją oczy. Gdy zaczy­na się lament, sta­jen­ni wycho­dzą. Palą wil­got­ny tytoń. Wcze­śniej gaszą świa­tło.


BRONKA_NOWICKA_-_LUDZIE_Z_KTORYMI_PILAM_HERBATEE

Bron­ka Nowic­ka, Ludzie, z któ­ry­mi piłam her­ba­tę, tech­ni­ka wła­sna


Bron­ka Nowic­ka, Dro­bia­zgi, wideo