18/01/14

Sypialnia Pynchona

Tadeusz Pióro

Strona cyklu

Osobista historia języka
Tadeusz Pióro

Urodzony 15 marca 1960 roku w Warszawie. Poeta, tłumacz, felietonista. W roku 1993 obronił doktorat na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley (o twórczości Jamesa Joyce'a i Ezry Pounda). Do roku 1997 wykładał na Southern Methodist University w Dallas, obecnie adiunkt anglistyki w Instytucie Anglistyki. W latach 2000-2005 felietonista kulinarny „Przekroju”, oraz miesięcznika „Pani” (w latach 2005-2013). Redaktor naczelny „Dwukropka” (2002-2003). Mieszka w Warszawie.

Sypial­nię pisa­rza z lat 1967–72, kie­dy pra­co­wał nad Tęczą gra­wi­ta­cji, moż­na dziś zwie­dzić w olbrzy­mim gma­chu w cen­trum Chi­ca­go. Zosta­ła tam prze­nie­sio­na „żyw­cem”, nie zre­kon­stru­owa­na, zapew­nia kar­ło­wa­ty prze­wod­nik, rzad­ki okaz lemu­ra skrzy­żo­wa­ne­go z gada­tli­wym mor­fi­ni­stą. Budy­nek o kształ­cie czwo­ro­bo­ku peł­ni funk­cje muzeum, ban­ku, prze­cho­wal­ni baga­żu oraz wię­zie­nia do celów spe­cjal­nych. Sypial­nia jest w czer­wie­ni, tu i ówdzie zła­ma­nej żół­cią. Czer­wo­na kapa ze sztruk­su pokry­wa wąski mate­rac, wzdłuż któ­re­go bie­gnie rynien­ka nie­wia­do­me­go prze­zna­cze­nia. Na lewo od niej sto­ją figu­ry sza­cho­we, wyłącz­nie żół­te, wyro­bio­ne z ziar­na skle­jo­ne­go syro­pem kuku­ry­dzia­nym. Dalej sosno­wy kre­den­sik z prze­szklo­ną gór­ną pół­ką, na niej pół- i ćwierć-peł­ne karaf­ki, każ­da z ety­kie­tą, w sumie ponad tuzin. Pigwa, more­la, grusz­ka, inne nazwy są ludo­we lub regio­nal­ne, choć wszyst­kie w języ­ku hisz­pań­skim.

Pod ścia­ną prze­ciw­le­głą do mate­ra­ca pół­ka poma­lo­wa­na na czer­wo­no, na niej gli­nia­ne świn­ki z Mek­sy­ku i żół­te tykwy ozdob­ne, czer­wo­ne radio tran­zy­sto­ro­we wiel­ko­ści spodecz­ka z ser­wi­su do kawy oraz kom­plet sin­gli zespo­łu Booga­loo Assas­sins. W poko­ju nie ma krze­seł ani biur­ka z maszy­ną do pisa­nia, ponie­waż był on sypial­nią, a nie pra­cow­nią Pyn­cho­na, wyja­śnia kędzie­rza­wa blon­dyn­ka, znacz­nie wyż­sza od prze­wod­ni­ka, któ­ry odna­lazł się na jej ramie­niu i zdjął kape­lusz.

Na lewo od pół­ki, pośrod­ku gołej ścia­ny, wisi roz­le­gły i pła­ski ekran tele­wi­zyj­ny. Pro­te­stu­ję, w latach 1967–72 takich nie było, więc cze­mu wisi w sypial­ni pisa­rza, lecz szat­niar­ka żąda opła­ty za zgu­bio­ny nume­rek, a ja mam wszyst­ko na sobie.