Upragniona odsiecz
Karol Maliszewski
Strona cyklu
Biuro Literackie: rok po rokuKarol Maliszewski
Urodzony w 1960 roku w Nowej Rudzie. Poeta, prozaik, krytyk literacki. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim. Założyciel Noworudzkiego Klubu Literackiego „Ogma”. Laureat nagrody im. Marka Jodłowskiego (1994), nagrody im. Barbary Sadowskiej (1997), nagrody im. Ryszarda Milczewskiego-Bruno (1999). Nominowany do NIKE za zbiór krytyk literackich Rozproszone głosy. Notatki krytyka (2007). Pracuje w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka w Nowej Rudzie.
1.
Historia ma swój początek na polsko-czeskim pograniczu, w Sudetach Wschodnich, w miasteczku Stronie Śląskie, niedaleko Masywu Śnieżnika. Artur Burszta ma 19 lat i jest kierownikiem miejscowego domu kultury. Zakłada jedną z pierwszych w wolnej Polsce fundacji kulturalnych. Publikuje w regionalnej prasie. Jego głos mieszkańcy miasta i okolic znają z lokalnego radia, które sam stworzył. Zostaje radnym [1]. Zwraca na siebie uwagę profesora Jacka Rybczyńskiego, tworzącego w pobliskiej Starej Morawie coś w rodzaju artystycznego kręgu przyjaciół skupionych wokół imprez muzyczno-plastyczno-literackich organizowanych przez niego w wyremontowanym olbrzymim wapienniczym piecu, Wapienniku.
Jacek Rybczyński jest wtedy grafikiem specjalizującym się w grafice książkowej i plakatowej. Wykłada najpierw w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu, a następnie na Uniwersytecie Gutenberga w Moguncji i w Akademii Polona Artium w Monachium. To on na początku lat 90. wymyśla Niemiecko-Polskie Spotkania Młodych Pisarzy i angażuje do współpracy energicznego lokalnego działacza, Artura Bursztę. Pierwsze spotkania odbywają się w Moguncji i w Stroniu Śląskim, ale od drugiej edycji w 1994 roku do współpracy włącza się Berliner Festspiele i ta inicjatywa nabiera rozmachu.
Młodzi twórcy z obu krajów spotkali się jedenastokrotnie. Własną twórczość prezentowali w Stroniu Śląskim, w Kłodzku, Wrocławiu, Wałbrzychu, Oppenheim, Endenkoben, Nieder-Olm, Ingelheim, Berlinie i Bonn. Podczas spotkań poznawano warunki życia partnera z sąsiedniego kraju, zawiązywały się kontakty osobiste, co prowadziło do wzajemnego zrozumienia twórczości. Stąd bliska była droga do wspólnego tłumaczenia tekstów, eksperymentu niezwykłego, który zaowocował dwujęzyczną antologią Na skraju nieba. (…) Zaskakująca była zbieżność tematów i podobieństwo sposobów widzenia świata. W antologii zostały umieszczone m.in. teksty Marcusa Brauna, Andreasa Lauderta, Regine Bielefeldt, Antje Strubel, Manueli Gretkowskiej, Tomasza Majerana, Marcina Sendeckiego, Ewy Sonnenberg [2].
Na jednym z pierwszych spotkań w Wapienniku Artur Burszta poznaje Marcina Sendeckiego (który udział w imprezie zawdzięczał Krystynie Miłobędzkiej) i dowiaduje się o istnieniu nowej poezji polskiej. Szybko nadrabia lekturowe zaległości i wpada na pierwsze pomysły dotyczące działań promujących młodą literaturę. Wprowadzi je w życie w Legnicy, gdzie przeniesie się na początku 1996 roku i zostanie zatrudniony jako menedżer kultury. Wymyślone przez Rybczyńskiego Niemiecko-Polskie Spotkania Młodych Pisarzy szybko przekształci w Europejskie Spotkania Młodych Pisarzy. Podczas długiej nocnej rozmowy z Marcinem Sendeckim wpadnie na pomysł nowej formuły festiwalu i cyklu spotkań autorskich pod nazwą „Barbarzyńcy i nie”.
Nie byłoby Fortu Legnica, a potem Portu Wrocław, gdyby nie Marcin Sendecki. Zanim w Legnicy w 1996 roku doszło do realizacji pierwszych Europejskich Spotkań Pisarzy, przez kilka lat w Berlinie, Moguncji i Stroniu Śląskim odbywały się Niemiecko-Polskie Spotkania Młodych Pisarzy. To właśnie wtedy poznali się założyciele Fortu Legnica [3].
Od tego momentu osobista (i „artystyczna”) relacja między Arturem Bursztą i Marcinem Sendeckim określiła na następne lata charakter imprezy organizowanej w Legnicy, a potem we Wrocławiu. Szczególnie dotyczyło to wyboru autorów zapraszanych na spotkania. Sendecki wyłapywał najciekawsze zjawiska poetyckie i starał się nimi zainteresować Bursztę.
Pierwszy festiwal w Legnicy odbył się w roku 1996. Na dużej scenie Teatru Dramatycznego wystawione zostało widowisko teatralne W tym domu nie ma nikogo na podstawie tekstów Marcusa Brauna, Frayi Frömming, Tobiasa Rauscha, Tomáša Kafki, Jachyma Topola, Tomasza Majerana, Romana Praszyńskiego, Marcina Sendeckiego. Burszta, który wybrał i ułożył teksty, został obsadzony przez czeskiego reżysera, Michała Langa, w głównej roli. Prócz tego wydarzenia odbył się jeszcze polsko-czesko-niemiecki wieczór autorski w Jaworze. Przy okazji następnego festiwalu pojawia się po raz pierwszy nazwa Fort Legnica [4], łącząc się jednocześnie z nazwą Europejskie Spotkania Pisarzy. Impreza miała miejsce we wrześniu 1997 roku i odbyła się ze zdecydowanie większym rozmachem. Do Marcina Sendeckiego dołączyli inni koledzy z „Brulionu” [5] oraz starsi autorzy, bardzo szanowani przez ten krąg. Tak więc w Legnicy obok Sendeckiego pojawili się: Krzysztof Jaworski, Grzegorz Wróblewski, Darek Foks, Marcin Baran, Marcin Świetlicki, Miłosz Biedrzycki, Tadeusz Pióro, Andrzej Sosnowski, Piotr Sommer, Adam Wiedemann, Wojciech Wilczyk i Bohdan Zadura. Niebanalne pomysły Burszty dotyczące form prezentacji poezji znalazły swój wyraz w zaskakującej formule spotkania autorskiego w zakładzie fryzjerskim. Krzysztofa Jaworskiego (na żywo) i Grzegorza Wróblewskiego (poprzez media) obsługiwał „fryzjer” Darek Foks. Natomiast idea popularyzacji poezji z wykorzystaniem przekazu muzycznego dała o sobie znać w czasie koncertów zespołów: Świetliki, Homo Twist, Pidżama Porno, Ciemniaki, Cukier, Kury oraz kilku czeskich kapel.
Rok 1998 przynosi zmiany związane głównie z otwarciem na Europę Zachodnią. Tym razem nie ma już Czechów i Niemców, natomiast osobiste kontakty Piotra Sommera owocują występem na trzeciej edycji festiwalu poetów irlandzkich, Ciarana Carsona i Michaela Longley’a. Tym samym formuła europejskości została zachowana. Warto wspomnieć o innym jeszcze otwarciu – pokoleniowym. Wzrok Marcina Sendeckiego [6] dojrzał w tłumie kłębiących się debiutantów z „roczników siedemdziesiątych” (prócz wcześniej występującego Tomasza Majerana) takich twórców, jak Jacek Gutorow, Marcin Hamkało, Radosław Kobierski i Tomasz Różycki. Skład uzupełniono o Mariusza Grzebalskiego i Dariusza Sośnickiego, obiecujących poetów kojarzonych z głośnym wówczas dwutygodnikiem „Nowy Nurt”. Ponadto udało się pozyskać dla idei festiwalu Jerzego Jarniewicza, który dołączył do kolegów z „Literatury na Świecie” – Piotra Sommera i Andrzeja Sosnowskiego. Wszyscy pozostali poeci, wymienieni przy okazji poprzedniej edycji festiwalu, pojawili się ponownie. Furorę zrobiła „Noc z Zadurą”, podczas której zgromadzonej publiczności serwowano nie tylko kolejne fragmenty Ptasiej grypy, ale również przygotowane przez poetę naleśniki (podpiekane zręcznie przez Marcina Hamkałę). Pamięta się „Dom bez kantów”, czyli wieczór autorski Andrzeja Sosnowskiego i Tadeusza Pióry (z wirtualną obecnością tajemniczego Fantomasa), ze względu na jakość utworów, a jeszcze bardziej dzięki pomysłowi na wydarzenie i jego aranżację – za barem kelnerował Darek Foks, przy pianinie czarował Adam Wiedemann.
Wszyscy pozostali poeci… W świetle zachodzącej zmiany kulturowej przytoczone zdanie brzmi co najmniej smętnie, jeśli nie złowrogo. Tak jakby nie było miejsca dla poetek w owym męskim towarzystwie wzajemnej adoracji. Sytuacja nieco poprawia się wraz z następną edycją. Wszyscy wymienieni wcześniej poeci oczywiście zjawiają się na Forcie Legnica ’99 (4. Europejskich Spotkaniach Pisarzy), ale wreszcie jest między nimi poetka. Organizatorzy oprócz Romana Honeta, Bartłomieja Majzla, Krzysztofa Siwczyka, Dariusza Suski, Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego i Filipa Zawady [7] zapraszają Martę Podgórnik. W tym momencie zacznie się tworzyć interesująca historia długoletniej współpracy poetki z Biurem Literackim. Także wtedy ma swój początek realizacja kolejnej interesującej inicjatywy, której nazwa (tak jak identyfikacja językowa całej imprezy) związana jest z militarnym rynsztunkiem. Chodzi o „Odsiecz”. Zwróćmy uwagę na specyficzną intencjonalność tego języka – tak jakby trwało oblężenie, walka, obrona. Coś się przytrafia dzisiejszej poezji [8]. Fort, „bitwa o Legnicę” (tytuł jednego z ważniejszych wieczorów) i wreszcie „Odsiecz” – w roku 1999 po raz pierwszy pojawiły się nowe nazwiska w ramach tego projektu.
Gdy pierwsze szeregi wykazują oznaki zmęczenia, dowódcy nerwowo rozglądają się na boki. A nuż nadejdzie upragniona odsiecz? To propozycja wsparcia i wzmocnienia, a może też zmiany. Pojawia się tu intencja rozszerzenia możliwości i oferty, nasycenia krajobrazu żywszymi barwami, stworzenia przestrzeni do ujawnienia się odrębnych głosów. Po prostu: szansa na inność, świeżość. Nie jest to zamach na świetność pierwszych szeregów, a raczej znak poparcia i ciągłości. Tak więc w następnych latach jury zasugerowało wysłanie zaproszenia do Cezarego Domarusa, Jarosława Jakubowskiego, Bogusława Kierca, Bartosza Muszyńskiego, Klary Nowakowskiej, Sławomira Elsnera [9], Marka K.E. Baczewskiego, Kacpra Bartczaka, Jacka Dehnela, Macieja Roberta. Swoistą kontynuacją „Odsieczy” był projekt Poeci na nowy wiek, zapoczątkowany w 2010 roku, w którym zaprezentowano najciekawszych debiutantów pierwszej dekady XXI wieku, m.in. Justynę Bargielską, Konrada Górę, Joannę Mueller, Edwarda Pasewicza, Tomasza Pułkę. W roku 2013 wrócono po wielu latach do tradycji „Odsieczy” (tu już i ja miałem możliwość typowania), zwracając uwagę na takich młodych twórców, jak Barbara Klicka, Izabela Kawczyńska, Tomasz Bąk, Waldemar Jocher, Dawid Majer, Jakobe Mansztajn i Przemysław Owczarek.
Swoistym podsumowaniem pierwszego okresu działalności Biura Literackiego (nazwa na dobre zaistniała w roku 2000) było opublikowanie antologii 14. 44. Poeci Fortu 1996‒1999 w opracowaniu i wyborze Bohdana Zadury. Ukazuje się w roku 2000 z nowym logo na okładce, delikatnym rysunkiem łodzi i żagla – tak oto Fort przekształcił się w Port Legnica. Wśród wierszy wcześniej wymienionych poetów znalazły się w niej jeszcze utwory czterech autorów, którzy brali aktywny udział w cyklu spotkań „Barbarzyńcy i nie”, a potem „Fort Legnica – po godzinach” (Legnica, Lubin, Polkowice, Kudowa Zdrój, Stronie Śląskie, Lądek Zdrój, Kłodzko, Ząbkowice Śląskie, Świdnica [10]). Chodzi o Jacka Podsiadłę, Zbigniewa Macheja, Macieja Meleckiego i Wojciecha Bonowicza. W wyborze autorów zwraca dzisiaj uwagę jedna rzecz: początkowo brali udział w imprezie również prozaicy, np. Roman Praszyński i Krzysztof Varga, lecz potem festiwal przeorientował się, idąc wyraźnie w stronę tylko poezji. W swoim założeniu stał się tubą promocyjną nowej polskiej poezji. I tak to wtedy odbierano, doceniając te wysiłki. Nie pamiętam już, gdzie pisałem o konsekwencji i zdeterminowaniu organizatorów, którzy jako pierwsi w Polsce podjęli się roli popularyzatorów młodej poezji w małych ośrodkach, doskonale rozumiejąc, że z pewną propozycją artystyczną i światopoglądową trzeba wyjść do ludzi, trzeba zachęcić i przekonać, a przynajmniej dać spróbować, z czym to się je i w efekcie – umożliwić wybór. Mówiąc brutalnie – trzeba wbić do głowy nowe nazwiska, umieścić je w podręcznym zestawie. Zamiast krążących plotek, atmosfery sensacji i masowo szerzonych uprzedzeń przywożono na prowincję żywego, prawdziwego barbarzyńcę (przedstawiciela nowej poezji) i pozwalano go dotknąć. Posłuchać, powąchać i polizać. Jeżeli idea Burszty miała większy sens, to wyrażał się on właśnie w tym łamaniu barier i przybliżania nowego zestawu nazwisk, ponieważ wiedza przeciętnego obywatela kończy się w tej materii na Szymborskiej, Miłoszu, Różewiczu. Teraz niektórym, dzięki tej akcji, wpisało się w pamięć kilka nowych nazwisk typu Podsiadło, Grzebalski, Świetlicki, Sosnowski i inni. W owym tekście postulowałem metodyczne rozszerzanie tych działań na inne prowincjonalne ośrodki w celu stworzenia – rzeczy na naszym gruncie niebywałej – SPNP, czyli Sieci Promocji Nowego Pokolenia. Tym samym być może po raz pierwszy dałoby się, jak mi się marzyło, ocalić od natychmiastowego zapomnienia kolejnych „wstępujących” poetów. Właściwie Biuru Literackiemu po tych wszystkich latach owocnej działalności udała się ta sztuka. Ale do tego jeszcze wrócimy. Zakończę ten wątek cytatem z antologii wierszy poetów związanych z Fortem przygotowanej przez Zadurę (tak na marginesie – jej tytuł nawiązywał do przywożącego najwięcej festiwalowych gości pociągu wyruszającego z Wrocławia właśnie o wymienionej w tytule godzinie). Będzie to fragment jego własnego wiersza świetnie oddającego ducha pierwszych legnickich imprez.
(…)
Jest niedziela Fort się broni i mamy koszulki
z własnymi nazwiskami i nie brakuje piwa
i wygląda na to że wszyscy tu się naprawdę lubią
i choć pobili Adama w nocy z piątku na sobotę
to tylko złamali mu szczękę
a mogli zabić I Andrzej wrócił do radzieckich koszar
na Pancerną i teraz można nadawać wdzięczny sens
tej nocnej wędrówce że wyruszył pisać na murach
WIEDEMANNA POMŚCIMY! i LEGNICA CHUJE
(Z WYJĄTKIEM ARTURA) bo wszystko dobre
co się dobrze kończy A wszystko co kończy się
źle, to wszystko złe, a więc złe od samego początku?
Ale gdzie ten koniec? Czy dobro i zło
zależy tylko od miejsca w którym postawić kropkę?
Od tego czy to niedziela czy to poniedziałek? [11]
Tekst jest fragmentem Antologii szkiców o poetach Biura Literackiego, która ukaże się we wrześniu nakładem wydawnictwa Instytutu Literatury.
Przypisy:[1] „Byłeś tutaj drużynowym harcerskim, współzałożycielem Fundacji Kultury, kierownikiem Okrąglaka, szefem Klubu Alfa, pracownikiem urzędu miasta, który doprowadził do zaadoptowania starego sklepu meblowego na nową bibliotekę, współorganizatorem Niemiecko-Polskich Spotkań Młodych Pisarzy, założycielem Radia Śnieżnik i wreszcie najmłodszym radnym, który zdobył jedną z największych ilości głosów w wyborach 1994 roku” – Powrót do korzeni. Z Arturem Bursztą rozmawia Aleksandra Olszewska („Nowinki Strońskie” 2016, nr 142, s. 4).
[2] Z materiałów udostępnionych przez Artura Bursztę.
[3] Anonimowa nota, w: Katalog wspomnień z Fortu i Portu 1996‒2015, Wrocław 2015, s. 10.
[4] „W maju 1997 roku w gabinecie dyrektora Jacka Głomba przy jedynym wówczas w teatrze odbiorniku z odtwarzaczem kaset wideo usiedli: Beata Adamek, Artur Burszta, Andrzej Sosnowski i Bohdan Zadura. To był przedostatni miesiąc pierwszej edycji „Barbarzyńców i nie”, a telewizyjnych materiałów z imprezy było już na kilka godzin oglądania. Wtedy też wymyślona została nazwa Fort Legnica, dobrze oddająca ówczesny charakter imprezy. Zamkniętej, zagadkowej, dostępnej dla wybranych autorów i wtajemniczonych czytelników” (Katalog wspomnień z Fortu i Portu 1996‒2015, dz. cyt., s. 32).
[5] Po latach stosowania zapisu „bruLion” (zgodnie z sugerującą takie odczytanie grafiką winiety) postanowiłem unormować zapis tytułu, mając w pamięci prasowe oświadczenie redaktora naczelnego pisma, Roberta Tekielego, kwestionującego sens wcześniejszego udziwnienia. Wspomina też o tym Jarosław Klejnocki. Zob.: J. Klejnocki, Przez wiersze. Szkice interpretacyjne, Warszawa 2016, s. 234.
[8] Tu nawiązuję do słów Andrzeja Sosnowskiego z felietonu w „Odrze”: „Cóż zatem się tutaj fortyfikuje, jak nie dobre peryferie wobec centrum? A przecież w forcie zasiadają goście z centrum, poeci z Krakowa, Wrocławia i Warszawy. Jaki jest sens tej sezonowej migracji? Otóż na uboczu powstaje przystań dla migrującego centrum, które nagle opuszcza samo siebie, aby przez chwilę poczuć się gdzie indziej jak u siebie w domu, czyli dobrze i mocno (franc. fort), w azylu, na posterunku, w swojej kryjówce-jaskini (franc. fort). To właśnie przytrafia się (łac. fors, fortis – los, przypadek) dzisiejszej poezji” (A. Sosnowski, s.o.a.p., „Odra” 1997, nr 11, s. 62).
[9] „Elsner dołączył do tego spotkania jako zwycięzca konkursu jednego wiersza, który odbył się na legnickim rynku. To mógł być pierwszy slam poetycki w Polsce” (mail od A. Burszty z 31.03.2020).
[10] W następnych latach ekspansja nowej poezji spod znaku Biura Literackiego obejmie dodatkowe dolnośląskie miasta: Wałbrzych, Dzierżoniów, Bielawę, Bystrzyce Kłodzką, Bolesławiec, Świebodzice, Otmuchów.
[11] B. Zadura, Bitwa pod Legnicą, w: 14. 44. Poeci Fortu 1996‒1999, wybór Bohdana Zadury, Legnica 2000, s. 102‒103.