25/05/20

Upragniona odsiecz

Karol Maliszewski

Strona cyklu

Biuro Literackie: rok po roku
Karol Maliszewski

Urodzony w 1960 roku w Nowej Rudzie. Poeta, prozaik, krytyk literacki. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim. Założyciel Noworudzkiego Klubu Literackiego „Ogma”. Laureat nagrody im. Marka Jodłowskiego (1994), nagrody im. Barbary Sadowskiej (1997), nagrody im. Ryszarda Milczewskiego-Bruno (1999). Nominowany do NIKE za zbiór krytyk literackich Rozproszone głosy. Notatki krytyka (2007). Pracuje w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka w Nowej Rudzie.

1.

Histo­ria ma swój począ­tek na pol­sko-cze­skim pogra­ni­czu, w Sude­tach Wschod­nich, w mia­stecz­ku Stro­nie Ślą­skie, nie­da­le­ko Masy­wu Śnież­ni­ka. Artur Bursz­ta ma 19 lat i jest kie­row­ni­kiem miej­sco­we­go domu kul­tu­ry. Zakła­da jed­ną z pierw­szych w wol­nej Pol­sce fun­da­cji kul­tu­ral­nych. Publi­ku­je w regio­nal­nej pra­sie. Jego głos miesz­kań­cy mia­sta i oko­lic zna­ją z lokal­ne­go radia, któ­re sam stwo­rzył. Zosta­je rad­nym [1]. Zwra­ca na sie­bie uwa­gę pro­fe­so­ra Jac­ka Ryb­czyń­skie­go, two­rzą­ce­go w pobli­skiej Sta­rej Mora­wie coś w rodza­ju arty­stycz­ne­go krę­gu przy­ja­ciół sku­pio­nych wokół imprez muzycz­no-pla­stycz­no-lite­rac­kich orga­ni­zo­wa­nych przez nie­go w wyre­mon­to­wa­nym olbrzy­mim wapien­ni­czym pie­cu, Wapien­ni­ku.

Jacek Ryb­czyń­ski jest wte­dy gra­fi­kiem spe­cja­li­zu­ją­cym się w gra­fi­ce książ­ko­wej i pla­ka­to­wej. Wykła­da naj­pierw w Pań­stwo­wej Wyż­szej Szko­le Sztuk Pla­stycz­nych w Pozna­niu, a następ­nie na Uni­wer­sy­te­cie Guten­ber­ga w Mogun­cji i w Aka­de­mii Polo­na Artium w Mona­chium. To on na począt­ku lat 90. wymy­śla Nie­miec­ko-Pol­skie Spo­tka­nia Mło­dych Pisa­rzy i anga­żu­je do współ­pra­cy ener­gicz­ne­go lokal­ne­go dzia­ła­cza, Artu­ra Bursz­tę. Pierw­sze spo­tka­nia odby­wa­ją się w Mogun­cji i w Stro­niu Ślą­skim, ale od dru­giej edy­cji w 1994 roku do współ­pra­cy włą­cza się Ber­li­ner Fest­spie­le i ta ini­cja­ty­wa nabie­ra roz­ma­chu.

Mło­dzi twór­cy z obu kra­jów spo­tka­li się jede­na­sto­krot­nie. Wła­sną twór­czość pre­zen­to­wa­li w Stro­niu Ślą­skim, w Kłodz­ku, Wro­cła­wiu, Wał­brzy­chu, Oppen­he­im,  Enden­ko­ben, Nie­der-Olm, Ingel­he­im, Ber­li­nie i Bonn. Pod­czas spo­tkań pozna­wa­no warun­ki życia part­ne­ra z sąsied­nie­go kra­ju, zawią­zy­wa­ły się kon­tak­ty oso­bi­ste, co pro­wa­dzi­ło do wza­jem­ne­go zro­zu­mie­nia twór­czo­ści. Stąd bli­ska była dro­ga do wspól­ne­go tłu­ma­cze­nia tek­stów, eks­pe­ry­men­tu nie­zwy­kłe­go, któ­ry zaowo­co­wał dwu­ję­zycz­ną anto­lo­gią Na skra­ju nie­ba. (…) Zaska­ku­ją­ca była zbież­ność tema­tów i podo­bień­stwo spo­so­bów widze­nia świa­ta. W anto­lo­gii zosta­ły umiesz­czo­ne m.in. tek­sty Mar­cu­sa Brau­na, Andre­asa Lau­der­ta, Regi­ne Bie­le­feldt, Antje Stru­bel, Manu­eli Gret­kow­skiej, Toma­sza Maje­ra­na, Mar­ci­na Sen­dec­kie­go, Ewy Son­nen­berg [2].

Na jed­nym z pierw­szych spo­tkań w Wapien­ni­ku Artur Bursz­ta pozna­je Mar­ci­na Sen­dec­kie­go (któ­ry udział w impre­zie zawdzię­czał Kry­sty­nie Miło­będz­kiej) i dowia­du­je się o ist­nie­niu nowej poezji pol­skiej. Szyb­ko nad­ra­bia lek­tu­ro­we zale­gło­ści i wpa­da na pierw­sze pomy­sły doty­czą­ce dzia­łań pro­mu­ją­cych mło­dą lite­ra­tu­rę. Wpro­wa­dzi je w życie w Legni­cy, gdzie prze­nie­sie się na począt­ku 1996 roku i zosta­nie zatrud­nio­ny jako mene­dżer kul­tu­ry. Wymy­ślo­ne przez Ryb­czyń­skie­go Nie­miec­ko-Pol­skie Spo­tka­nia Mło­dych Pisa­rzy szyb­ko prze­kształ­ci w Euro­pej­skie Spo­tka­nia Mło­dych Pisa­rzy. Pod­czas dłu­giej noc­nej roz­mo­wy z Mar­ci­nem Sen­dec­kim wpad­nie na pomysł nowej for­mu­ły festi­wa­lu i cyklu spo­tkań autor­skich pod nazwą „Bar­ba­rzyń­cy i nie”.

Nie było­by For­tu Legni­ca, a potem Por­tu Wro­cław, gdy­by nie Mar­cin Sen­dec­ki. Zanim w Legni­cy w 1996 roku doszło do reali­za­cji pierw­szych Euro­pej­skich Spo­tkań Pisa­rzy, przez kil­ka lat w Ber­li­nie, Mogun­cji i Stro­niu Ślą­skim odby­wa­ły się Nie­miec­ko-Pol­skie Spo­tka­nia Mło­dych Pisa­rzy. To wła­śnie wte­dy pozna­li się zało­ży­cie­le For­tu Legni­ca [3].

Od tego momen­tu oso­bi­sta (i „arty­stycz­na”) rela­cja mię­dzy Artu­rem Bursz­tą i Mar­ci­nem Sen­dec­kim okre­śli­ła na następ­ne lata cha­rak­ter impre­zy orga­ni­zo­wa­nej w Legni­cy, a potem we Wro­cła­wiu. Szcze­gól­nie doty­czy­ło to wybo­ru auto­rów zapra­sza­nych na spo­tka­nia. Sen­dec­ki wyła­py­wał naj­cie­kaw­sze zja­wi­ska poetyc­kie i sta­rał się nimi zain­te­re­so­wać Bursz­tę.

Pierw­szy festi­wal w Legni­cy odbył się w roku 1996. Na dużej sce­nie Teatru Dra­ma­tycz­ne­go wysta­wio­ne zosta­ło wido­wi­sko teatral­ne W tym domu nie ma niko­go na pod­sta­wie tek­stów Mar­cu­sa Brau­na, Frayi Fröm­ming, Tobia­sa Rau­scha, Tomáša Kaf­ki, Jachy­ma Topo­la, Toma­sza Maje­ra­na, Roma­na Pra­szyń­skie­go, Mar­ci­na Sen­dec­kie­go. Bursz­ta, któ­ry wybrał i uło­żył tek­sty, został obsa­dzo­ny przez cze­skie­go reży­se­ra, Micha­ła Lan­ga, w głów­nej roli. Prócz tego wyda­rze­nia odbył się jesz­cze pol­sko-cze­sko-nie­miec­ki wie­czór autor­ski w Jawo­rze. Przy oka­zji następ­ne­go festi­wa­lu poja­wia się po raz pierw­szy nazwa Fort Legni­ca [4], łącząc się jed­no­cze­śnie z nazwą Euro­pej­skie Spo­tka­nia Pisa­rzy. Impre­za mia­ła miej­sce we wrze­śniu 1997 roku i odby­ła się ze zde­cy­do­wa­nie więk­szym roz­ma­chem. Do Mar­ci­na Sen­dec­kie­go dołą­czy­li inni kole­dzy z „Bru­lio­nu” [5] oraz star­si auto­rzy, bar­dzo sza­no­wa­ni przez ten krąg. Tak więc w Legni­cy obok Sen­dec­kie­go poja­wi­li się: Krzysz­tof Jawor­ski, Grze­gorz Wró­blew­ski, Darek Foks, Mar­cin Baran, Mar­cin Świe­tlic­ki, Miłosz Bie­drzyc­ki, Tade­usz Pió­ro, Andrzej Sosnow­ski, Piotr Som­mer, Adam Wie­de­mann, Woj­ciech Wil­czyk i Boh­dan Zadu­ra. Nie­ba­nal­ne pomy­sły Bursz­ty doty­czą­ce form pre­zen­ta­cji poezji zna­la­zły swój wyraz w zaska­ku­ją­cej for­mu­le spo­tka­nia autor­skie­go w zakła­dzie fry­zjer­skim. Krzysz­to­fa Jawor­skie­go (na żywo) i Grze­go­rza Wró­blew­skie­go (poprzez media) obsłu­gi­wał „fry­zjer” Darek Foks. Nato­miast idea popu­la­ry­za­cji poezji z wyko­rzy­sta­niem prze­ka­zu muzycz­ne­go dała o sobie znać w cza­sie kon­cer­tów zespo­łów: Świe­tli­ki, Homo Twist, Pidża­ma Por­no, Ciem­nia­ki, Cukier, Kury oraz kil­ku cze­skich kapel.

Rok 1998 przy­no­si zmia­ny zwią­za­ne głów­nie z otwar­ciem na Euro­pę Zachod­nią. Tym razem nie ma już Cze­chów i Niem­ców, nato­miast oso­bi­ste kon­tak­ty Pio­tra Som­me­ra owo­cu­ją wystę­pem na trze­ciej edy­cji festi­wa­lu poetów irlandz­kich, Cia­ra­na Car­so­na i Micha­ela Longley’a. Tym samym for­mu­ła euro­pej­sko­ści zosta­ła zacho­wa­na. War­to wspo­mnieć o innym jesz­cze otwar­ciu – poko­le­nio­wym. Wzrok Mar­ci­na Sen­dec­kie­go [6] doj­rzał w tłu­mie kłę­bią­cych się debiu­tan­tów z „rocz­ni­ków sie­dem­dzie­sią­tych” (prócz wcze­śniej wystę­pu­ją­ce­go Toma­sza Maje­ra­na) takich twór­ców, jak Jacek Guto­row, Mar­cin Ham­ka­ło, Rado­sław Kobier­ski i Tomasz Różyc­ki. Skład uzu­peł­nio­no o Mariu­sza Grze­bal­skie­go i Dariu­sza Sośnic­kie­go, obie­cu­ją­cych poetów koja­rzo­nych z gło­śnym wów­czas dwu­ty­go­dni­kiem „Nowy Nurt”. Ponad­to uda­ło się pozy­skać dla idei festi­wa­lu Jerze­go Jar­nie­wi­cza, któ­ry dołą­czył do kole­gów z „Lite­ra­tu­ry na Świe­cie” – Pio­tra Som­me­ra i Andrze­ja Sosnow­skie­go. Wszy­scy pozo­sta­li poeci, wymie­nie­ni przy oka­zji poprzed­niej edy­cji festi­wa­lu, poja­wi­li się ponow­nie. Furo­rę zro­bi­ła „Noc z Zadu­rą”, pod­czas któ­rej zgro­ma­dzo­nej publicz­no­ści ser­wo­wa­no nie tyl­ko kolej­ne frag­men­ty Pta­siej gry­py, ale rów­nież przy­go­to­wa­ne przez poetę nale­śni­ki (pod­pie­ka­ne zręcz­nie przez Mar­ci­na Ham­ka­łę). Pamię­ta się „Dom bez kan­tów”, czy­li wie­czór autor­ski Andrze­ja Sosnow­skie­go i Tade­usza Pió­ry (z wir­tu­al­ną obec­no­ścią tajem­ni­cze­go Fan­to­ma­sa), ze wzglę­du na jakość utwo­rów, a jesz­cze bar­dziej dzię­ki pomy­sło­wi na wyda­rze­nie i jego aran­ża­cję – za barem kel­ne­ro­wał Darek Foks, przy pia­ni­nie cza­ro­wał Adam Wie­de­mann.

Wszy­scy pozo­sta­li poeci… W świe­tle zacho­dzą­cej zmia­ny kul­tu­ro­wej przy­to­czo­ne zda­nie brzmi co naj­mniej smęt­nie, jeśli nie zło­wro­go. Tak jak­by nie było miej­sca dla poetek w owym męskim towa­rzy­stwie wza­jem­nej ado­ra­cji. Sytu­acja nie­co popra­wia się wraz z następ­ną edy­cją. Wszy­scy wymie­nie­ni wcze­śniej poeci oczy­wi­ście zja­wia­ją się na For­cie Legni­ca ’99 (4. Euro­pej­skich Spo­tka­niach Pisa­rzy), ale wresz­cie jest mię­dzy nimi poet­ka. Orga­ni­za­to­rzy oprócz Roma­na Hone­ta, Bar­tło­mie­ja Maj­zla, Krzysz­to­fa Siw­czy­ka, Dariu­sza Suski, Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go i Fili­pa Zawa­dy [7] zapra­sza­ją Mar­tę Pod­gór­nik. W tym momen­cie zacznie się two­rzyć inte­re­su­ją­ca histo­ria dłu­go­let­niej współ­pra­cy poet­ki z Biu­rem Lite­rac­kim. Tak­że wte­dy ma swój począ­tek reali­za­cja kolej­nej inte­re­su­ją­cej ini­cja­ty­wy, któ­rej nazwa (tak jak iden­ty­fi­ka­cja języ­ko­wa całej impre­zy) zwią­za­na jest z mili­tar­nym rynsz­tun­kiem. Cho­dzi o „Odsiecz”. Zwróć­my uwa­gę na spe­cy­ficz­ną inten­cjo­nal­ność tego języ­ka – tak jak­by trwa­ło oblę­że­nie, wal­ka, obro­na. Coś się przy­tra­fia dzi­siej­szej poezji [8]. Fort, „bitwa o Legni­cę” (tytuł jed­ne­go z waż­niej­szych wie­czo­rów) i wresz­cie „Odsiecz” – w roku 1999 po raz pierw­szy poja­wi­ły się nowe nazwi­ska w ramach tego pro­jek­tu.

Gdy pierw­sze sze­re­gi wyka­zu­ją ozna­ki zmę­cze­nia, dowód­cy ner­wo­wo roz­glą­da­ją się na boki. A nuż nadej­dzie upra­gnio­na odsiecz? To pro­po­zy­cja wspar­cia i wzmoc­nie­nia, a może też zmia­ny. Poja­wia się tu inten­cja roz­sze­rze­nia moż­li­wo­ści i ofer­ty, nasy­ce­nia kra­jo­bra­zu żyw­szy­mi bar­wa­mi, stwo­rze­nia prze­strze­ni do ujaw­nie­nia się odręb­nych gło­sów. Po pro­stu: szan­sa na inność, świe­żość. Nie jest to zamach na świet­ność pierw­szych sze­re­gów, a raczej znak popar­cia i cią­gło­ści. Tak więc w następ­nych latach jury zasu­ge­ro­wa­ło wysła­nie zapro­sze­nia do Ceza­re­go Doma­ru­sa, Jaro­sła­wa Jaku­bow­skie­go, Bogu­sła­wa Kier­ca, Bar­to­sza Muszyń­skie­go, Kla­ry Nowa­kow­skiej, Sła­wo­mi­ra Elsne­ra [9], Mar­ka K.E. Baczew­skie­go, Kac­pra Bart­cza­ka, Jac­ka Deh­ne­la, Macie­ja Rober­ta. Swo­istą kon­ty­nu­acją „Odsie­czy” był pro­jekt Poeci na nowy wiek, zapo­cząt­ko­wa­ny w 2010 roku, w któ­rym zapre­zen­to­wa­no naj­cie­kaw­szych debiu­tan­tów pierw­szej deka­dy XXI wie­ku, m.in. Justy­nę Bar­giel­ską, Kon­ra­da Górę, Joan­nę Muel­ler, Edwar­da Pase­wi­cza, Toma­sza Puł­kę. W roku 2013 wró­co­no po wie­lu latach do tra­dy­cji „Odsie­czy” (tu już i ja mia­łem moż­li­wość typo­wa­nia), zwra­ca­jąc uwa­gę na takich mło­dych twór­ców, jak Bar­ba­ra Klic­ka, Iza­be­la Kaw­czyń­ska, Tomasz Bąk, Wal­de­mar Jocher, Dawid Majer, Jako­be Mansz­tajn i Prze­my­sław Owcza­rek.

Swo­istym pod­su­mo­wa­niem pierw­sze­go okre­su dzia­łal­no­ści Biu­ra Lite­rac­kie­go (nazwa na dobre zaist­nia­ła w roku 2000) było opu­bli­ko­wa­nie anto­lo­gii 14. 44. Poeci For­tu 1996‒1999 w opra­co­wa­niu i wybo­rze Boh­da­na Zadu­ry. Uka­zu­je się w roku 2000 z nowym logo na okład­ce, deli­kat­nym rysun­kiem łodzi i żagla – tak oto Fort prze­kształ­cił się w Port Legni­ca. Wśród wier­szy wcze­śniej wymie­nio­nych poetów zna­la­zły się w niej jesz­cze utwo­ry czte­rech auto­rów, któ­rzy bra­li aktyw­ny udział w cyklu spo­tkań „Bar­ba­rzyń­cy i nie”, a potem „Fort Legni­ca – po godzi­nach” (Legni­ca, Lubin, Polko­wi­ce, Kudo­wa Zdrój, Stro­nie Ślą­skie, Lądek Zdrój, Kłodz­ko, Ząb­ko­wi­ce Ślą­skie, Świd­ni­ca [10]). Cho­dzi o Jac­ka Pod­sia­dłę, Zbi­gnie­wa Mache­ja, Macie­ja Melec­kie­go i Woj­cie­cha Bono­wi­cza. W wybo­rze auto­rów zwra­ca dzi­siaj uwa­gę jed­na rzecz: począt­ko­wo bra­li udział w impre­zie rów­nież pro­za­icy, np. Roman Pra­szyń­ski i Krzysz­tof Var­ga, lecz potem festi­wal prze­orien­to­wał się, idąc wyraź­nie w stro­nę tyl­ko poezji. W swo­im zało­że­niu stał się tubą pro­mo­cyj­ną nowej pol­skiej poezji. I tak to wte­dy odbie­ra­no, doce­nia­jąc te wysił­ki. Nie pamię­tam już, gdzie pisa­łem o kon­se­kwen­cji i zde­ter­mi­no­wa­niu orga­ni­za­to­rów, któ­rzy jako pierw­si w Pol­sce pod­ję­li się roli popu­la­ry­za­to­rów mło­dej poezji w małych ośrod­kach, dosko­na­le rozu­mie­jąc, że z pew­ną pro­po­zy­cją arty­stycz­ną i świa­to­po­glą­do­wą trze­ba wyjść do ludzi, trze­ba zachę­cić i prze­ko­nać, a przy­naj­mniej dać spró­bo­wać, z czym to się je i w efek­cie – umoż­li­wić wybór. Mówiąc bru­tal­nie – trze­ba wbić do gło­wy nowe nazwi­ska, umie­ścić je w pod­ręcz­nym zesta­wie. Zamiast krą­żą­cych plo­tek, atmos­fe­ry sen­sa­cji i maso­wo sze­rzo­nych uprze­dzeń przy­wo­żo­no na pro­win­cję żywe­go, praw­dzi­we­go bar­ba­rzyń­cę (przed­sta­wi­cie­la nowej poezji) i pozwa­la­no go dotknąć. Posłu­chać, pową­chać i poli­zać. Jeże­li idea Bursz­ty mia­ła więk­szy sens, to wyra­żał się on wła­śnie w tym łama­niu barier i przy­bli­ża­nia nowe­go zesta­wu nazwisk, ponie­waż wie­dza prze­cięt­ne­go oby­wa­te­la koń­czy się w tej mate­rii na Szym­bor­skiej, Miło­szu, Róże­wi­czu. Teraz nie­któ­rym, dzię­ki tej akcji, wpi­sa­ło się w pamięć kil­ka nowych nazwisk typu Pod­sia­dło, Grze­bal­ski, Świe­tlic­ki, Sosnow­ski i inni. W owym tek­ście postu­lo­wa­łem meto­dycz­ne roz­sze­rza­nie tych dzia­łań na inne pro­win­cjo­nal­ne ośrod­ki w celu stwo­rze­nia – rze­czy na naszym grun­cie nie­by­wa­łej – SPNP, czy­li Sie­ci Pro­mo­cji Nowe­go Poko­le­nia. Tym samym być może po raz pierw­szy dało­by się, jak mi się marzy­ło, oca­lić od natych­mia­sto­we­go zapo­mnie­nia kolej­nych „wstę­pu­ją­cych” poetów. Wła­ści­wie Biu­ru Lite­rac­kie­mu po tych wszyst­kich latach owoc­nej dzia­łal­no­ści uda­ła się ta sztu­ka. Ale do tego jesz­cze wró­ci­my. Zakoń­czę ten wątek cyta­tem z anto­lo­gii wier­szy poetów zwią­za­nych z For­tem przy­go­to­wa­nej przez Zadu­rę (tak na mar­gi­ne­sie – jej tytuł nawią­zy­wał do przy­wo­żą­ce­go naj­wię­cej festi­wa­lo­wych gości pocią­gu wyru­sza­ją­ce­go z Wro­cła­wia wła­śnie o wymie­nio­nej w tytu­le godzi­nie). Będzie to frag­ment jego wła­sne­go wier­sza świet­nie odda­ją­ce­go ducha pierw­szych legnic­kich imprez.

(…)
Jest nie­dzie­la Fort się bro­ni i mamy koszul­ki
z wła­sny­mi nazwi­ska­mi i nie bra­ku­je piwa
i wyglą­da na to że wszy­scy tu się napraw­dę lubią

i choć pobi­li Ada­ma w nocy z piąt­ku na sobo­tę
to tyl­ko zła­ma­li mu szczę­kę
a mogli zabić I Andrzej wró­cił do radziec­kich koszar

na Pan­cer­ną i teraz moż­na nada­wać wdzięcz­ny sens
tej noc­nej wędrów­ce że wyru­szył pisać na murach
WIEDEMANNA POMŚCIMY! i LEGNICA CHUJE

(Z WYJĄTKIEM ARTURA) bo wszyst­ko dobre
co się dobrze koń­czy A wszyst­ko co koń­czy się
źle, to wszyst­ko złe, a więc złe od same­go począt­ku?

Ale gdzie ten koniec? Czy dobro i zło
zale­ży tyl­ko od miej­sca w któ­rym posta­wić krop­kę?
Od tego czy to nie­dzie­la czy to ponie­dzia­łek? [11]

Tekst jest frag­men­tem Anto­lo­gii szki­ców o poetach Biu­ra Lite­rac­kie­go, któ­ra uka­że się we wrze­śniu nakła­dem wydaw­nic­twa Insty­tu­tu Lite­ra­tu­ry.

Przy­pi­sy:
[1] „Byłeś tutaj dru­ży­no­wym har­cer­skim, współ­za­ło­ży­cie­lem Fun­da­cji Kul­tu­ry, kie­row­ni­kiem Okrą­gla­ka, sze­fem Klu­bu Alfa, pra­cow­ni­kiem urzę­du mia­sta, któ­ry dopro­wa­dził do zaadop­to­wa­nia sta­re­go skle­pu meblo­we­go na nową biblio­te­kę, współ­or­ga­ni­za­to­rem Nie­miec­ko-Pol­skich Spo­tkań Mło­dych Pisa­rzy, zało­ży­cie­lem Radia Śnież­nik i wresz­cie naj­młod­szym rad­nym, któ­ry zdo­był jed­ną z naj­więk­szych ilo­ści gło­sów w wybo­rach 1994 roku” – Powrót do korze­ni. Z Artu­rem Bursz­tą roz­ma­wia Alek­san­dra Olszew­ska („Nowin­ki Stroń­skie” 2016, nr 142, s. 4).
[2] Z mate­ria­łów udo­stęp­nio­nych przez Artu­ra Bursz­tę.
[3] Ano­ni­mo­wa nota, w: Kata­log wspo­mnień z For­tu i Por­tu 1996‒2015, Wro­cław 2015, s. 10.
[4] „W maju 1997 roku w gabi­ne­cie dyrek­to­ra Jac­ka Głom­ba przy jedy­nym wów­czas w teatrze odbior­ni­ku z odtwa­rza­czem kaset wideo usie­dli: Beata Ada­mek, Artur Bursz­ta, Andrzej Sosnow­ski i Boh­dan Zadu­ra. To był przed­ostat­ni mie­siąc pierw­szej edy­cji „Bar­ba­rzyń­ców i nie”, a tele­wi­zyj­nych mate­ria­łów z impre­zy było już na kil­ka godzin oglą­da­nia. Wte­dy też wymy­ślo­na zosta­ła nazwa Fort Legni­ca, dobrze odda­ją­ca ówcze­sny cha­rak­ter impre­zy. Zamknię­tej, zagad­ko­wej, dostęp­nej dla wybra­nych auto­rów i wta­jem­ni­czo­nych czy­tel­ni­ków” (Kata­log wspo­mnień z For­tu i Por­tu 1996‒2015, dz. cyt., s. 32).
[5] Po latach sto­so­wa­nia zapi­su „bru­Lion” (zgod­nie z suge­ru­ją­cą takie odczy­ta­nie gra­fi­ką winie­ty) posta­no­wi­łem unor­mo­wać zapis tytu­łu, mając w pamię­ci pra­so­we oświad­cze­nie redak­to­ra naczel­ne­go pisma, Rober­ta Tekie­le­go, kwe­stio­nu­ją­ce­go sens wcze­śniej­sze­go udziw­nie­nia. Wspo­mi­na też o tym Jaro­sław Klej­noc­ki. Zob.: J. Klej­noc­ki, Przez wier­sze. Szki­ce inter­pre­ta­cyj­ne, War­sza­wa 2016, s. 234.
[8] Tu nawią­zu­ję do słów Andrze­ja Sosnow­skie­go  z felie­to­nu w „Odrze”: „Cóż zatem się tutaj for­ty­fi­ku­je, jak nie dobre pery­fe­rie wobec cen­trum? A prze­cież w for­cie zasia­da­ją goście z cen­trum, poeci z Kra­ko­wa, Wro­cła­wia i War­sza­wy. Jaki jest sens tej sezo­no­wej migra­cji? Otóż na ubo­czu powsta­je przy­stań dla migru­ją­ce­go cen­trum, któ­re nagle opusz­cza samo sie­bie, aby przez chwi­lę poczuć się gdzie indziej jak u sie­bie w domu, czy­li dobrze i moc­no (franc. fort), w azy­lu, na poste­run­ku, w swo­jej kry­jów­ce-jaski­ni (franc. fort). To wła­śnie przy­tra­fia się (łac. fors, for­tis – los, przy­pa­dek) dzi­siej­szej poezji” (A. Sosnow­ski, s.o.a.p., „Odra” 1997, nr 11, s. 62).
[9] „Elsner dołą­czył do tego spo­tka­nia jako zwy­cięz­ca kon­kur­su jed­ne­go wier­sza, któ­ry odbył się na legnic­kim ryn­ku. To mógł być pierw­szy slam poetyc­ki w Pol­sce” (mail od A. Bursz­ty z 31.03.2020).
[10] W następ­nych latach eks­pan­sja nowej poezji spod zna­ku Biu­ra Lite­rac­kie­go obej­mie dodat­ko­we dol­no­ślą­skie mia­sta: Wał­brzych, Dzier­żo­niów, Bie­la­wę, Bystrzy­ce Kłodz­ką, Bole­sła­wiec, Świe­bo­dzi­ce, Otmu­chów.
[11] B. Zadu­ra, Bitwa pod Legni­cą, w: 14. 44. Poeci For­tu 1996‒1999, wybór Boh­da­na Zadu­ry, Legni­ca 2000, s. 102‒103.