07/08/17

Wyjaśnienie

Tadeusz Pióro

Strona cyklu

Cykl na nowo
Tadeusz Pióro

Urodzony 15 marca 1960 roku w Warszawie. Poeta, tłumacz, felietonista. W roku 1993 obronił doktorat na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley (o twórczości Jamesa Joyce'a i Ezry Pounda). Do roku 1997 wykładał na Southern Methodist University w Dallas, obecnie adiunkt anglistyki w Instytucie Anglistyki. W latach 2000-2005 felietonista kulinarny „Przekroju”, oraz miesięcznika „Pani” (w latach 2005-2013). Redaktor naczelny „Dwukropka” (2002-2003). Mieszka w Warszawie.

Wyja­śniam, że dnia 18 paź­dzier­ni­ka br. o godzi­nie 16:15 uda­łem się z kole­ga­mi do baru Bazy­li­szek w celu wypi­cia małej wód­ki. Po wypi­ciu bar­dzo dużej ilo­ści wód­ki opu­ści­łem bar Bazy­li­szek i uda­łem się w stro­nę domu uli­cą Dłu­gą. Ponie­waż nigdy w życiu nie wypi­łem tak dużej ilo­ści wód­ki, poczu­łem się sła­bo. Opar­łem się o latar­nię, a następ­nie osu­ną­łem na chod­nik. Gdy odzy­ska­łem przy­tom­ność, pochy­lał się nade mną osob­nik, któ­re­go z począt­ku wzią­łem za funk­cjo­na­riu­sza w ubra­niu cywil­nym. Osob­nik ten pomógł mi wstać i zapy­tał, czy może odpro­wa­dzić mnie na poste­ru­nek. Ponie­waż nigdy w życiu nie wypi­łem tak dużej ilo­ści wód­ki, nie zdzi­wi­ło mnie, że mówił po fran­cu­sku. Ponie­waż zawsze mia­łem oce­ny bar­dzo dobre z tego przed­mio­tu, odpo­wie­dzia­łem, rów­nież po fran­cu­sku, że wolał­bym udać się do domu. Cudzo­zie­miec zapro­po­no­wał, że mnie odpro­wa­dzi. Dopie­ro w tym momen­cie zda­łem sobie spra­wę, że jest on fak­tycz­nie cudzo­ziem­cem. Ponie­waż czu­łem się sła­bo, pozwo­li­łem, by wziął mnie pod ramię. Zamiast zabrać mnie do domu na uli­cę Smo­czą 19, cudzo­zie­miec zapro­wa­dził mnie do hote­lu Bri­stol, na uli­cę Kra­kow­skie Przed­mie­ście 42/44. Uda­li­śmy się do jego nume­ru, gdzie zapy­ta­łem go o nazwi­sko, imię, zawód, datę i miej­sce uro­dze­nia oraz miej­sce zamiesz­ka­nia. Cudzo­zie­miec oświad­czył, że nazy­wa się Foucault Michel, ur. 15 paź­dzier­ni­ka 1926 we Fran­cji, z zawo­du pra­cow­nik umy­sło­wy z wykształ­ce­niem wyż­szym, zatrud­nio­ny na Uni­wer­sy­te­cie War­szaw­skim, zamel­do­wa­ny na pobyt tym­cza­so­wy w hote­lu Bri­stol. Stan cywil­ny: kawa­ler. Następ­nie docent Foucault zapro­po­no­wał mi wypi­cie kawy, na co zgo­dzi­łem się, ponie­waż nadal czu­łem się osła­bio­ny wsku­tek wypi­cia bar­dzo dużej ilo­ści wód­ki. Foucault zadał mi nastę­pu­ją­ce pyta­nia:

1. Gdzie nauczy­łem się mówić po fran­cu­sku?

2. Czy jestem żona­ty?

3. Czy byłem we Fran­cji?

4. Czy chciał­bym poje­chać do Fran­cji?

5. Jak spę­dzam czas wol­ny od pra­cy?

Udzie­li­łem cudzo­ziem­co­wi nastę­pu­ją­cych odpo­wie­dzi:

ad. 1: że nauczy­łem się mówić po fran­cu­sku w Liceum Ogól­no­kształ­cą­cym nr XI im. Miko­ła­ja Reja w War­sza­wie;

ad. 2: że jestem kawa­le­rem;

ad. 3: że nie;

ad. 4: że nie wiem;

ad. 5: że cho­dzę na mecze pił­kar­skie dru­ży­ny Gwar­dia War­sza­wa, a tak­że do kina i na spo­tka­nia towa­rzy­skie w gro­nie kole­gów.

Następ­nie Foucault zapy­tał, czy chciał­bym wró­cić do domu tak­sów­ką, czy też spę­dzić noc u nie­go w nume­rze. Odpo­wie­dzia­łem, że poja­dę do domu tak­sów­ką i opu­ści­łem hotel Bri­stol, dzię­ku­jąc docen­to­wi Foucaul­to­wi za pomoc oraz kawę.

Dnia 19 paź­dzier­ni­ka br., o godzi­nie 15:00, uda­łem się do winiar­ni U Fukie­ra na Ryn­ku Sta­re­go Mia­sta, by spo­tkać się z kole­ga­mi z pra­cy. Oko­ło godzi­ny 18:00 do loka­lu wkro­czył Michel Foucault i usiadł przy sto­li­ku obok nas. Nie chcia­łem wda­wać się w roz­mo­wę z cudzo­ziem­cem, lecz uzna­łem, że powi­nie­nem podzię­ko­wać mu raz jesz­cze za udzie­le­nie mi pomo­cy w trud­nej sytu­acji. Uczy­ni­łem to dys­kret­nie, gdy przy­pad­kiem zna­leź­li­śmy się obaj w toa­le­cie męskiej. Foucault opu­ścił lokal po wypi­ciu lamp­ki wina. Oko­ło godzi­ny 20:00 opu­ści­łem lokal i uda­łem się w stro­nę domu. Na uli­cy Dłu­giej zbli­żył się do mnie Foucault i zapy­tał, czy nie wiem, gdzie moż­na zjeść dobrą kola­cję. Pole­ci­łem mu zakład gastro­no­micz­ny Pod Sam­so­nem na uli­cy Fre­ta 3/5. Foucault zapy­tał, czy obsłu­ga loka­lu posia­da czyn­ną zna­jo­mość języ­ka fran­cu­skie­go. Odpo­wie­dzia­łem, że nie wiem, i zgo­dzi­łem się udać wraz z nim do ww. loka­lu, ponie­waż dotkli­wie odczu­wa­łem głód. W trak­cie posił­ku Foucault poin­for­mo­wał mnie, że nie ma w War­sza­wie wie­lu zna­jo­mych i na ogół spę­dza wie­czo­ry samot­nie, odby­wa­jąc spa­ce­ry. Następ­nie zapy­tał, czy moi kole­dzy zna­ją fran­cu­ski lub inne języ­ki zachod­nie. Odpo­wie­dzia­łem, że nie wiem, na co on zapy­tał, czy zechciał­bym przed­sta­wić go nie­któ­rym ze swo­ich kole­gów. Nie udzie­li­łem wią­żą­cej odpo­wie­dzi. Po opusz­cze­niu loka­lu Pod Sam­so­nem Foucault zapro­po­no­wał mi wypi­cie lamp­ki konia­ku w hote­lu Bri­stol. Uda­li­śmy się do jego nume­ru w ww. hote­lu. Po wypi­ciu kil­ku lam­pek konia­ku Foucault zapy­tał, czy lubię upra­wiać tzw. miłość z męż­czy­zna­mi. Powie­dzia­łem mu wów­czas, że nie jestem homo­sek­su­ali­stą. Ponie­waż piłem kil­ka róż­nych rodza­jów alko­ho­lu tego dnia, poczu­łem się sła­bo i zamkną­łem oczy. Obu­dzi­łem się 20 paź­dzier­ni­ka br. o godzi­nie 8:15. Nie­ste­ty nie wiem, co wyda­rzy­ło się, kie­dy spa­łem, lecz zazna­czam, że służ­bę mia­łem roz­po­cząć dopie­ro o godzi­nie 16:00. Foucault spie­szył się do pra­cy, więc opu­ści­łem hotel Bri­stol i uda­łem się do domu pie­cho­tą.

Dnia 21 paź­dzier­ni­ka br. otrzy­ma­łem wezwa­nie od kapi­ta­na Ada­ma Skor­ka z wydzia­łu IV. Mia­łem sta­wić się 22 paź­dzier­ni­ka o godzi­nie 14. Kapi­tan Sko­rek poin­for­mo­wał mnie, że Michel Foucault jest obser­wo­wa­ny przez wywia­dow­ców z jego wydzia­łu i że ja rów­nież jestem pod obser­wa­cją, ponie­waż spę­dzi­łem noc z cudzo­ziem­cem w hote­lu Bri­stol. Kapi­tan Sko­rek pole­cił mi kon­ty­nu­ować spo­tka­nia z Foucaul­tem i po każ­dym z nich skła­dać mu raport ust­ny. Kapi­tan Sko­rek zazna­czył, że powia­do­mi o tym poru­cze­niu kapi­ta­na Koni­ka z komi­sa­ria­tu nr 18. Nie wiem, czy to uczy­nił, ponie­waż nie roz­ma­wia­łem z kapi­ta­nem Koni­kiem w tej spra­wie.

Kie­dy wró­ci­łem do domu oko­ło godzi­ny 16:00, przed bra­mą cze­kał na mnie Michel Foucault. Zapy­ta­łem skąd wie, gdzie miesz­kam. Foucault udał, że dzi­wi go, że miesz­kam tam, gdzie miesz­kam, czy­li na uli­cy Smo­czej 19, i zapy­tał, czy zapro­szę go do sie­bie do domu. Mając na wzglę­dzie pole­ce­nie kapi­ta­na Skor­ka, zapro­si­łem cudzo­ziem­ca do swo­je­go miesz­ka­nia. Powtó­rzy­łem pyta­nie, któ­re zada­łem mu poprzed­nio, lecz on wciąż uda­wał, że tra­fił na mnie przy­pad­kiem, spa­ce­ru­jąc po oko­li­cy. Zapro­po­no­wa­łem mu poczę­stu­nek w posta­ci lamp­ki mio­du pit­ne­go, na co Foucault chęt­nie przy­stał. Po wypi­ciu butel­ki 0,7 l mio­du typu Mali­niak Foucault przy­znał, że dostał mój adres od stu­den­ta Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go, oby­wa­te­la Laskow­skie­go Bole­sła­wa. Wyja­śniam, że znam ob. Laskow­skie­go z Liceum Ogól­no­kształ­cą­ce­go nr XI im. Miko­ła­ja Reja w War­sza­wie i że cho­dzi­my razem na mecze pił­kar­skie dru­ży­ny Gwar­dia War­sza­wa. Ob. Laskow­ski jest stu­den­tem filo­lo­gii romań­skiej na Uni­wer­sy­te­cie War­szaw­skim i uczęsz­cza na zaję­cia docen­ta Foucaul­ta. Foucault zeznał, że spo­ty­ka się z ob. Laskow­skim poza zaję­cia­mi i że powie­dział mu o naszym poprzed­nim spo­tka­niu. Następ­nie Foucault zapro­po­no­wał wspól­ne spo­ży­cie kola­cji w loka­lu, na co zgo­dzi­łem się, ponie­waż nie mia­łem w domu żyw­no­ści. Uda­li­śmy się do restau­ra­cji Sta­ro­pol­ska na uli­cy Kra­kow­skie Przed­mie­ście 8, gdzie do kon­sump­cji wypi­li­śmy kil­ka bute­lek wina czer­wo­ne­go. Foucault poin­for­mo­wał mnie o poglą­dach filo­zo­fa grec­kie­go Pla­to­na i opo­wie­dział sze­reg aneg­dot z jego życia oraz z życia filo­zo­fa Sokra­te­sa, rów­nież oby­wa­te­la Gre­cji. Następ­nie zapy­tał, czy pamię­tam noc, któ­rą spę­dzi­łem z nim w hote­lu Bri­stol, na co odpo­wie­dzia­łem zgod­nie z praw­dą, że nie. Na poże­gna­nie Foucault zapro­po­no­wał spo­tka­nie wspól­ne z ob. Laskow­skim w celu odby­cia spa­ce­ru na tere­nie Par­ku Łazien­kow­skie­go, ewen­tu­al­nie w Lasku Bie­lań­skim. Zgo­dzi­łem się na spo­tka­nie z uwa­gi na misję powie­rzo­ną mi przez kapi­ta­na Skor­ka.

Dnia 23 paź­dzier­ni­ka br. zło­ży­łem dro­gą tele­fo­nicz­ną raport ust­ny kapi­ta­no­wi Skor­ko­wi, infor­mu­jąc go o szcze­gó­łach spo­tka­nia odby­te­go z Miche­lem Foucaul­tem. Kapi­tan Sko­rek pole­cił mi speł­niać życze­nia cudzo­ziem­ca i wyra­ził zado­wo­le­nie z zapo­wie­dzia­ne­go spo­tka­nia.

Dnia 24 paź­dzier­ni­ka br. o godzi­nie 14:00 uda­łem się do kawiar­ni hote­lu Euro­pej­ski. Spo­tka­łem tam oby­wa­te­la Laskow­skie­go Bole­sła­wa oraz Miche­la Foucaul­ta. Razem uda­li­śmy się na spa­cer do Par­ku Łazien­kow­skie­go. Pod­czas spa­ce­ru kil­ka­krot­nie zatrzy­my­wa­li­śmy się, żeby odpo­cząć na ław­ce. Foucault ukrad­kiem doty­kał róż­nych czę­ści cia­ła ob. Laskow­skie­go, któ­ry z kolei śmiał się i żar­to­wał. Po pew­nym cza­sie ob. Laskow­ski zaczął mnie łasko­tać i nama­wiać w języ­ku pol­skim, żeby­śmy – cytu­ję – „zaba­wi­li się” z cudzo­ziem­cem. Kie­dy zapy­ta­łem, co przez to rozu­mie, powie­dział, żebym nie uda­wał Gre­ka (koniec cyta­tu). Po odby­ciu spa­ce­ru uda­li­śmy się do loka­lu pod nazwą Antycz­na na pla­cu Trzech Krzy­ży w celu wypi­cia lamp­ki konia­ku. Po wypi­ciu bar­dzo dużej ilo­ści konia­ku prze­szli­śmy do hote­lu Bri­stol, gdzie zosta­li­śmy zapro­sze­ni przez Foucaul­ta do jego nume­ru. W nume­rze ob. Laskow­ski włą­czył radio­od­bior­nik i nasta­wił go na sta­cję zagra­nicz­ną, nada­ją­cą muzy­kę typu jazz (dżez). Zaczął tań­czyć wraz z docen­tem Foucaul­tem. Wkrót­ce obaj zzu­li trze­wi­ki, nama­wia­jąc mnie, żebym tań­czył i bawił się razem z nimi. Uczy­ni­łem to w myśl zale­ceń kapi­ta­na Skor­ka. Pod­czas liba­cji w nume­rze pili­śmy szam­pa­na, jak rów­nież koniak, co spra­wi­ło, że spo­tka­nie upły­nę­ło w ser­decz­nej i przy­ja­ciel­skiej atmos­fe­rze. Ob. Laskow­ski, jak rów­nież ja i Michel Foucault, stop­nio­wo zdej­mo­wa­li­śmy poszcze­gól­ne czę­ści gar­de­ro­by, rzu­ca­jąc je „gdzie popad­nie”. Po kil­ku minu­tach zosta­li­śmy bez odzie­ży, nie prze­ry­wa­jąc jed­nak tań­ca. Ponie­waż nigdy w życiu nie tań­czy­łem przy dźwię­kach tak gwał­tow­nej i nie­zwy­kłej muzy­ki, poczu­łem zawrót gło­wy i upa­dłem na łóż­ko, na któ­rym zasną­łem. Obu­dzi­łem się 25 paź­dzier­ni­ka br. o godzi­nie 5:00 i prze­pro­wa­dzi­łem wizję lokal­ną. W łóż­ku wraz ze mną leże­li Bole­sław Laskow­ski i Michel Foucault. Obaj spa­li. Ubra­łem się i opu­ści­łem hotel Bri­stol. O godzi­nie 8:00 zło­ży­łem dro­gą tele­fo­nicz­ną raport ust­ny kapi­ta­no­wi Skor­ko­wi. Kapi­tan Sko­rek wyra­ził zado­wo­le­nie z prze­bie­gu spo­tka­nia i pole­cił mi zanie­chać dal­szych kon­tak­tów z cudzo­ziem­cem. Wyja­śniam, że od tam­te­go cza­su nie widzia­łem się ani nie roz­ma­wia­łem z Miche­lem Foucaul­tem.

star­szy sze­re­go­wy Bro­ni­sław Mali­now­ski
17 listo­pa­da 1958