19/06/14

Wykład i przykład

Tadeusz Pióro

Strona cyklu

Osobista historia języka
Tadeusz Pióro

Urodzony 15 marca 1960 roku w Warszawie. Poeta, tłumacz, felietonista. W roku 1993 obronił doktorat na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley (o twórczości Jamesa Joyce'a i Ezry Pounda). Do roku 1997 wykładał na Southern Methodist University w Dallas, obecnie adiunkt anglistyki w Instytucie Anglistyki. W latach 2000-2005 felietonista kulinarny „Przekroju”, oraz miesięcznika „Pani” (w latach 2005-2013). Redaktor naczelny „Dwukropka” (2002-2003). Mieszka w Warszawie.

Pod koniec lat 1970. popu­lar­ne były dow­ci­py o mili­cjan­tach, cał­kiem podob­ne do póź­niej­szych dow­ci­pów o blon­dyn­kach, choć bar­dziej bez­po­śred­nio umo­ty­wo­wa­ne poli­tycz­nie. Mój ulu­bio­ny: nie­zna­jo­mym w pocią­gu dobrze się roz­ma­wia, ale podróż dłu­ga, więc zaczy­na­ją opo­wia­dać kawa­ły. Jeden z nich mówi: Opo­wiem wam kawał o mili­cjan­tach. Na co inny: Muszę pana ostrzec – jestem mili­cjan­tem. Na to ten pierw­szy: Pro­szę się nie mar­twić, powtó­rzę, wytłu­ma­czę.

Porów­naj­my go z ostat­nim, jaki sły­sza­łem, kawa­łem o blon­dyn­kach. Mówi kawa­ler do blon­dyn­ki o buj­nych kształ­tach: Te, mała, pokaż cyce. Na co ona: Co ty kur­wa sobie myślisz, że ja blon­dyn­ka jestem?

Ten o mili­cjan­cie lep­szy, praw­da? Jak­by miał dru­gie dno … Na przy­kład, zamiast dow­cip­ni­sia i mili­li­cjan­ta w cywi­lu, jego boha­te­ra­mi mogli­by zostać poeta i kry­tyk lite­rac­ki. Albo awan­gar­do­wy wiersz i stu­dent na zaję­ciach z naj­now­szej poezji. A ści­ślej mówiąc, wypra­co­wa­nie stu­den­ta na temat poniż­sze­go wier­sza:

Char­les Bern­ste­in

DZIĘKUJĘ ZA DZIĘKUJĘ

Ten wiersz
jest abso­lut­nie
przy­stęp­ny.
Nie ma
w nim nic
trud­ne­go
do zro­zu­mie­nia.
Każ­de sło­wo
jest pro­ste
i na temat.
Nie ma tu nowych
pojęć, teo­rii
czy idei, któ­re
mogły­by zamie­szać
ci w gło­wie.
Ten wiersz
nie sili się
na inte­lek­tu­alizm.
Jest stu­pro­cen­to­wo
emo­cjo­nal­ny.
W peł­ni wyra­ża
uczu­cia auto­ra:
moje uczu­cia, to ja
teraz mówię do cie­bie.
Cho­dzi tu tyl­ko
o czy­sty prze­kaz,
od ser­ca pro­sto do ser­ca.
Ten wiersz
sza­nu­ję cię
i ceni jako czy­tel­ni­ka.
Opie­wa ludz­ką
wyobraź­nię, zwy­cię­ską
pomi­mo nie­po­wo­dzeń i
kata­strof. Ten wiersz
skła­da się z 90 wer­sów,
269 słów oraz tylu sylab,
że na pora­cho­wa­nie ich
brak mi cza­su.
Każ­dy wers, sło­wo
i syla­ba ma prze­ka­zać
inten­cje pod­mio­tu
lirycz­ne­go i nic ponad­to.
Ten wiersz odże­gnu­je się
od nie­zro­zu­mia­ło­ści
i udziw­nień.
Nie ma w nim
dru­gie­go dna.
Dowol­na licz­ba osób
iden­tycz­nie odczy­ta
ten wiersz
i jego prze­sła­nie.
Ten wiersz, jak każ­dy
dobry wiersz, przed­sta­wia
pew­ną histo­rię
w bez­po­śred­ni spo­sób,
więc czy­tel­ni­ka nie nęka­ją
wąt­pli­wo­ści. Choć nie­kie­dy
widać w nim roz­go­ry­cze­nie,
gniew, ura­zę,
kse­no­fo­bię i śla­dy
rasi­zmu, jego wymo­wa jest
afir­ma­tyw­na. Odnaj­du­je
radość nawet w chwi­lach,
w któ­rych życie trak­tu­je nas
pod­le, i chce się tym
z tobą podzie­lić. Ten wiersz
speł­nia nadzie­je na poezję,
któ­ra nie odwra­ca się
ple­ca­mi do czy­tel­ni­ka,
nie wywyż­sza się,
któ­rej przy­świe­ca idea
poezji dostęp­nej dla wszyst­kich,
jak cho­dze­nie na grzy­by
czy ryby. Ten wiersz
nie nale­ży do żad­nej szko­ły,
jest ponad podzia­ła­mi.
Nie podą­ża za modą.
Wykła­da kawę na ławę.
Mówi praw­dę.

Popro­sze­ni o wyja­śnie­nie, jak sło­wa „Cho­dzi tu tyl­ko o czy­sty prze­kaz od ser­ca do ser­ca” mają się do cało­ści wier­sza i jego, jak to się mówi­ło w szko­le pod­sta­wo­wej, „ide­owej wymo­wy”, stu­den­ci nie­mal jed­no­gło­śnie stwier­dzi­li, że poeta nawo­łu­je do pisa­nia wier­szy, w któ­rych cho­dzi „tyl­ko o czy­sty prze­kaz od ser­ca do ser­ca”. Wcze­śniej­sze powta­rza­nie i wyja­śnia­nie nic nie dało. Dla­te­go kawał o mili­cjan­tach już nic nie zna­czy, zaś kawał o blon­dyn­ce zysku­je na zna­cze­niu.