debaty / wydarzenia i inicjatywy

Niedowidzenia na peryferiach

Urszula Gałązka

Głos Urszuli Gałązki w debacie "Impresje z Portu 2014".

strona debaty

Impresje z Portu 2014

Sieć już zwi­nię­ta, ale nadal w Por­cie. Dla mnie zanu­rza­ła się ona w nie­co innych niż dotych­czas wodach. Pod­czas 19. Euro­pej­skie­go Por­tu Lite­rac­kie­go, na kan­wie dys­kur­su o płci lite­ra­tu­ry, zaczę­ły się wyła­niać kolej­ne pod­skór­ne pyta­nia o ostrość widze­nia.

Naj­pierw film o Zuzan­nie Gin­czan­ce. Czy Pola­cy potra­fi­li­by tę histo­rię opo­wie­dzieć tak po pro­stu? Czy mar­gi­nes nie pochło­nął­by tek­stu?

Jeśli cho­dzi o Połów, to czy plu­ra­lizm, o któ­rym tak ład­nie napi­sa­ła Mar­ta Pod­gór­nik w zapo­wie­dzi Wol­ne­go Ryn­ku Poetów, sprzy­jał dostrze­że­niu oso­by tego wier­sza we wła­snej posta­ci? Tym razem okre­śle­nie Karo­la Mali­szew­skie­go popro­wa­dzi­ło mnie w stro­nę pozor­nie potocz­ną: oso­ba tego miej­sca, oso­ba tego cza­su, oso­ba tej sytu­acji, oso­ba tego gestu, oso­ba tej emo­cji. Czy uda­je się nam dostrzec przy­naj­mniej nie­któ­re z tych osób? W tle Poło­wu zabrzmia­ły dla mnie kolej­ne pro­ste pyta­nia. Róż­nić się, czy się wyróż­niać? Czy pozwa­la­my sobie i innym róż­nić się, kie­dy postę­pu­je glo­bal­na kom­pen­sa­cja? To ostat­nie przy­po­mi­na mi sytu­ację z (nie) jed­ne­go z klu­bów noc­nych, gdzie ludzie z wła­snej woli upy­cha­ją się w dusz­nych salach, pra­wie jeden na dru­gim i podob­no znaj­du­ją w tym jakąś przy­jem­ność. Poocie­rać się, o to cho­dzi? Prze­cież w pew­nym momen­cie nawet nie wia­do­mo już, jaka jest płeć fety­sza. Prze­pra­szam za tę dygre­sję, ale tak się sta­ło z tego­rocz­nym Por­tem, że jego flo­ta dotar­ła dalej, niż na począt­ku się wyda­wa­ło.

W pierw­szych godzi­nach festi­wa­lu zda­wa­ła się domi­no­wać teza typu: naj­lep­sza lite­ra­tu­ra bro­ni się sama i przy­kła­da­nie do niej płcio­wo nace­cho­wa­nej linij­ki nie ma sen­su. W Try­bie Żeń­skim, ponad okład­ka­mi ksią­żek przy­wra­ca­ją­cy­mi lite­rac­kie życie ich autor­kom, poja­wia­ły się stwier­dze­nia: męż­czy­zna też mógł­by to napi­sać. Zasta­na­wiam się, czy znak wod­ny ukry­ty pod tymi sło­wa­mi miał postać kobie­ty czy męż­czy­zny? Czy nie mamy na oczach fil­trów? Może wręcz prze­ciw­nie: włą­cza­my tryb obiek­ty­wi­za­cja. Co wte­dy widać i jak (to dru­gie wyda­je się waż­niej­sze)? Czy tak posta­wio­ne pyta­nie nie koja­rzy się bar­dziej z nauką niż lite­ra­tu­rą? Z eks­per­ty­zą?

Po spo­tka­niu z Mari­ną May­oral, Car­me Rie­ra oraz tłu­macz­ką Mał­go­rza­tą Kolan­kow­ską, sta­łam się przy­pad­ko­wym świad­kiem iry­ta­cji mło­dej kobie­ty, któ­ra naj­wy­raź­niej czu­ła się zde­gu­sto­wa­na. Dla­cze­go? W tym momen­cie nie cho­dzi mi o empa­tię wobec nie­za­do­wo­lo­nej, lecz sam fakt, że naj­wy­raź­niej nie wszy­scy czer­pa­li przy­jem­ność ze swo­istej ilu­zji prze­nie­sie­nia się do wnę­trza (nie na plan) fil­mu Pedro Almo­do­va­ra (myślę o wcze­śniej­szych, jak na przy­kład Kika). Mam pew­ne podej­rze­nia źró­deł moż­li­wej nie­ak­cep­ta­cji. Czy świet­nie koja­rzo­ny (świad­czy­ły o tym bra­wa na wej­ście; przez moment mia­łam wra­że­nie talk-show) redak­tor Dariusz Bugal­ski nie przy­jął sobie za cel tej roz­mo­wy pro­wo­ka­cji za pomo­cą prze­ry­so­wa­ne­go fil­tra męskie­go? Jeśli to był pomysł, to im bar­dziej się go trzy­mał, tym czę­ściej wek­to­ry słów mia­ły prze­ciw­ne zwro­ty, choć zbież­ne kie­run­ki. Jed­na z auto­rek – chy­ba Car­me Rie­ra – na pyta­nie o patriar­cha­lizm odpo­wie­dzia­ła, że nie jest on dobry ani dla kobiet, ani dla męż­czyzn. Peł­ny sens tej odpo­wie­dzi zro­zu­mia­łam dopie­ro poznaw­szy poin­tę opo­wia­da­nia May­oral Prze­zro­czy­ste cia­ła.

Kil­ka razy pro­wa­dzą­cy spo­tka­nie wska­zy­wał na mgli­ste wyobra­że­nia kobiet o męż­czy­znach. Jed­nak czy wcze­śniej nie­któ­rzy męż­czyź­ni (np. dok­tor Cam­po­ma­nes) nie zdą­ży­li wytwo­rzyć powło­ki z gatun­ku nie­re­al­nych? Cam­po­ma­nes w pew­nym momen­cie stał się kimś w rodza­ju cele­bry­ty ze zdjęć w kolo­ro­wym pisem­ku. Poprzez wie­lo­ra­kie akce­so­ria suk­ce­su i aro­gan­cję, posta­wił się ponad. Oczy­wi­ście nie­któ­re kobie­ty (nie­któ­rych i po jed­nej i po dru­giej stro­nie nie jest zno­wu tak nie­wie­lu) wpa­so­wu­ją się w ana­lo­gicz­ny sche­mat. Czy to jest efekt zawie­rze­nia popkul­tu­ro­wej mito­lo­gii, czy efekt bra­ku wzor­ców? Echo zbyt auto­ry­tar­nych dok­tryn? Mie­szan­ka jed­ne­go i dru­gie­go? Co z tymi, któ­rzy nie chcą się dosto­so­wać do glo­bal­nej rekla­my? Mają wyje­chać (jak bez­i­mien­na pie­lę­gniar­ka) do kogoś, kto był kie­dyś; do cze­goś, co było kie­dyś i teraz nie wia­do­mo – czy i jakie jest? Jeże­li wcze­śniej nie było i tego czło­wie­ka, i histo­rii, któ­ra by była tam­tą (albo plik został usu­nię­ty) – czy jest w sta­nie roz­po­znać sie­bie? Świa­do­mie wybrać nie­pew­ność?

Następ­na sekwen­cja. Książ­ki, autor­ki i Ich roz­mów­cy. Nie widzę was – poskar­ży­ła się Justy­na Bar­giel­ska publicz­no­ści i nie kry­ła rado­ści sły­sząc głos któ­re­goś z widzów. Czy w tym mar­gi­nal­nym epi­zo­dzie nie kry­je się jakieś ogól­niej­sze zapo­trze­bo­wa­nie? Czy po speł­nie­niu warun­ku koniecz­ne­go widzieć nie powin­no się przejść do sły­szeć? Może to zabrzmi prze­wrot­nie, ale mnie uda­ło się wte­dy Bar­giel­ską zoba­czyć bar­dziej. Praw­do­po­dob­nie poprzez tę jej nie­bie­skość.

Powle­kać rosną­ce Joan­ny Muel­ler już wcze­śniej sta­ła się dla mnie rodza­jem sub­tel­ne­go (i oso­bi­ste­go) wyzwa­nia. Nie potra­fi­łam ina­czej, niż przez tę wła­śnie szyb­kę (kawa­łek witra­ża wła­ści­wie) patrzeć na autor­kę i jej roz­mów­cę (był nim Karol Mali­szew­ski) po tro­sze.

Od tego momen­tu zaczę­ła się dla mnie, sze­ro­ko rozu­mia­na, część kulu­aro­wa. War­to­ścio­we, róż­no­ra­kie spo­tka­nia. Nie zna­czy to jed­nak, że roz­mo­wa Micha­ła Noga­sia z Dzwin­ką Mati­jasz i Natal­ką Śnia­dan­ko oraz cały Tryb Męski mnie nie inte­re­so­wa­ły. Prze­ciw­nie. Z zasko­cze­nia dałam się porwać bie­go­wi zda­rzeń, a tak­że… koedu­ka­cji. Z Pro­lo­gu w Biu­rze Lite­rac­kim zapa­mię­ta­łam jed­nak, czym ujął mnie Jacek Pod­sia­dło. Mia­no­wi­cie tym, że nic sobie nie robił z tzw. śmier­ci lite­rac­kiej i po pro­stu pisał przez lata dla rodzi­ny i zna­jo­mych. Dodat­ko­wo odkry­łam ele­ment wspól­ny dla nie­go i Fili­pa Zawa­dy. Otóż w wier­szach Zawa­dy moż­na zna­leźć wie­le śla­dów tao­izmu, a Pod­sia­dło bywał u Micha­ła Fosto­wi­cza, któ­ry prze­cież tłu­ma­czył Dro­gę Lao-Tsy.

Zare­je­stro­wa­łam u sie­bie ukłu­cie żalu z powo­du mojej absen­cji na kil­ku wyda­rze­niach, ale prze­cież wystar­czy się­gnąć po książ­ki. W książ­kach te spo­tka­nia z autor­ką czy auto­rem są naj­peł­niej­sze. Są intym­ne. Są budul­cem.

Na koniec o spo­tka­niu, któ­re mogło się teraz odbyć na festi­wa­lu jedy­nie za pomo­cą taśmy fil­mo­wej i kil­ku słów Artu­ra Bursz­ty. Wspo­mnie­nie o Tade­uszu Róże­wi­czu mia­ło miej­sce nie­mal na począt­ku festi­wa­lu, zaraz po śmier­ci poety. Nie tyl­ko dla mnie to było zamknię­cie. Nie­waż­ne, kto i kie­dy się od nie­go odwró­cił i na ile zgłę­bił (lub nie) jego poezję. Co przyj­mo­wał, a co – zde­cy­do­wa­nie odrzu­cał. Sły­chać wspól­ny głos wie­lu śro­do­wisk, że Róże­wicz nie­wąt­pli­wie miał wpływ na zmia­nę bie­gu lite­rac­kiej rze­ki. Dla mnie naj­istot­niej­szym pozo­sta­je to, że nale­żał do twór­ców, któ­rzy nie tyl­ko widzie­li na wła­sne oczy (jak całe jego poko­le­nie), ale też patrzy­li na wła­sne oczy, byli dotknię­ci i doty­ka­li. Czy w panicz­nym lęku przed oczy­wi­sto­ścią znaj­dzie się jesz­cze kie­dyś miej­sce dla speł­nie­nia ape­lu sędzi­we­go – do mło­dych poetów?

PS

Audy­cje redak­to­ra Dariu­sza Bugal­skie­go wbrew pozo­rom cenię i lubię.