debaty / ankiety i podsumowania

Autoprzesiew

Martyna Buliżańska

Głos Martyny Buliżańskiej w debacie "Jak rozmawiać o poezji".

strona debaty

I.
Roz­mo­wy o poezji to już od dłuż­sze­go cza­su nie tyl­ko opcja dla wybra­ne­go krę­gu zasie­dzia­łych, zna­ją­cych się na pisa­niu, fascy­na­tów; taka for­ma się­ga raczej wie­ków wybit­nie zamierz­chłych. Łudzą­cy jed­nak jest fakt, że wzrost licz­by por­ta­li lite­rac­ko-arty­stycz­nych wniósł cokol­wiek nowe­go oprócz łatwo dostęp­nych moż­li­wo­ści komen­to­wa­nia. Moż­na uznać, że w pewien spo­sób powięk­szy­ło się gro­no „znaw­ców poezji”, jed­nak czy przy­nio­sło to coś sze­rzej poj­mo­wa­ne­go, niż wysta­wia­nie komen­ta­rzy wła­śnie pod wzglę­dem dobry/zły tekst? Dla począt­ku­ją­cych poetów każ­da oce­na wyda­je się być waż­na, każ­da powin­na zostać cho­ciaż­by sło­wem wytłu­ma­czo­na – od tzw. „prze­cięt­nej”, po „rewe­la­cje”. Tym­cza­sem ano­ni­mo­wość w wyda­wa­niu opi­nii roz­cią­ga przed kry­ty­ku­ją­cym swo­bo­dę wypo­wie­dzi, któ­ra dość czę­sto nie tyle ma słu­żyć pomo­cą (do tego, jak sądzę, są prze­wi­dzia­ne komen­ta­rze na por­ta­lach), ale wyra­ża­niu wła­snych nie­uza­sad­nio­nych fru­stra­cji. Dys­ku­sje pro­wa­dzo­ne w sie­ci to w dużej mie­rze prze­py­chan­ki i potycz­ki słow­ne dopie­ro „wcho­dzą­cych” w lite­rac­ki krąg osób, któ­re nie­moc ubie­ra­ją w nie­wąt­pli­wie mądre prze­my­śle­nia.

II.
Ogól­ne nasta­wie­nie „mło­dych poetów” do już zako­rze­nio­nych w fachu lite­ra­tów w więk­szo­ści nie jest przy­chyl­ne. W sie­ci panu­je prze­ko­na­nie o byciu mistrzem od począt­ku swo­jej karie­ry na por­ta­lu (co też spo­ty­ka się z mało rodzin­nym przy­ję­ciem), jed­nak znaj­du­je się gru­pę, o któ­rej ado­ra­cję moż­na zabie­gać. Wysta­wie­nie wła­snej twór­czo­ści kry­ty­kom, któ­rzy jej jesz­cze nie postrze­ga­ją, a raczej wchła­nia­ją po raz pierw­szy, wią­że się z pew­nym ryzy­kiem. Wyni­ka to pew­nie z prze­świad­cze­nia, do któ­re­go wie­lu nie chce się przy­znać, a któ­re jest zupeł­nie słusz­ne. U osób bez­po­śred­nio ze świa­ta lite­rac­kie­go zakła­da­my, że na poezji muszą znać się choć w małym stop­niu; u osób ano­ni­mo­wych prze­ko­na­nie to zacie­ra się bar­dziej, więc i opi­nia jest mniej wyra­zi­sta. W tym wypad­ku ide­al­nym roz­wią­za­niem było­by zakła­da­nie por­ta­li, na któ­rych oce­ną zaję­ły­by się oso­by bez­po­śred­nio zwią­za­ne z pisar­stwem; ponad­to wie­lu począt­ku­ją­cych ule­gło­by szyb­kie­mu „auto­prze­sie­wo­wi”, któ­ry pozwo­lił­by wyło­nić poetów doj­rza­łych i goto­wych do zmie­rze­nia się z wła­sną twór­czo­ścią.

III.
Trud­no jest jed­no­znacz­nie zazna­czyć jak wpły­nąć na poetyc­kie deba­ty, co w nich ulep­szyć, a co zga­sić, by osta­tecz­nie dzia­ła­ły pro­duk­tyw­nie. Wysta­wia­nie ocen dobry/zły, natar­cia na wybra­nych poetów trwa­ją od dość daw­na, jed­nak nie są jedy­ną for­mą wyra­ża­nia opi­nii. Łatwa dostęp­ność poezji począt­ku­ją­cych pozwa­la „usta­wić się” na jakimś pozio­mie ogól­nej poety­ki, jed­nak zapa­mię­ta­łe czy­ta­nie tek­stów innych pozo­sta­wia mniej lub bar­dziej zna­czą­cy ślad i nie poma­ga w kształ­to­wa­niu wła­sne­go sty­lu. Jako czy­tel­nik sta­wiam na budo­wa­nie nastro­ju i tu dużo zale­ży od auto­ra, któ­ry powi­nien posia­dać pew­ne umie­jęt­no­ści, a nie­ko­niecz­nie doświad­cze­nie.