Baza danych sposobów – Mariusz Appel „[kocie łby]”
Mariusz Polakowski
Głos Mariusza Polakowskiego w debacie "Poetyckie książki 2004".
strona debaty
Poetyckie książki 2004Mariusza Appela poznałem na warsztatach w Kołobrzegu, ponad rok temu. Od tamtej pory „śledziłem” go, głównie w sieci, podobnie jak kilku innych uczestników tego spotkania. Wreszcie znalazłem jego głos w przystaniowej dyskusji o debiutach, a w księgarni Biura Literackiego debiut Mariusza właśnie, czyli rzecz pod tytułem [kocie łby] (wyd. Mamiko 2004). I o tym tomiku chcę wspomnieć, zamykając to moje „śledztwo”. Głośniejszych nazwisk w księgarni jest dużo i wiersze, za którymi nie stoi jeszcze „marka” autora, wymagają wspomnienia chyba najbardziej.
Od książki poetyckiej oczekuję zazwyczaj więcej niż od innych książek. Wiem, wiem – to niezdrowe podejście. No ale mnie jeszcze uczono w szkole, że poeta to człowiek z misją. I tejże indoktrynacji rzetelnie poddany, wciąż oczekuję od każdego tomiku, że będzie esencją myśli, koncentratem formy, pochopem do przemiany choćby skrawka siebie (znaczy: mnie). Kiedyś naczelny jednego z czasopism literackich powiedział mi, że ma zamiar drukować tylko takie teksty, które wyniósłby bez namysłu z płonącego mieszkania. Taka symulacja była dla niego testem na wartość dzieła. Przeprowadziłem podobną na sobie… Co się okazało? Otóż [kocie łby] spłonęły niestety na półce, grzbiet w grzbiet z naprawdę szacownymi tytułami. Jednak ta próba ognia była być może zbyt ostateczną dla debiutu. Naręcze książek, z którym teoretycznie wybiegłem z płomieni nie zawierało ani jednej debiutanckiej pozycji…
Jeśli warto o [kocich łbach] pamiętać, to za przyczyną solidności tych wierszy. Autor z peelem do spółki tworzą team kolekcjonerów raczej niż konkwistadorów. Konstruują bazy danych, nie – nowe patenty. Język wypowiedzi nie gna tu do przodu, nie chuśta się na boki i nie robi zmyłek. Raczej umacnia się w przekonaniu, że jest poetycki. Ćwiczy to na sobie solidnie. Rzetelnie to udowadnia. Wrażenie bazy danych potęguje fakt utrwalania obrazów w czasie teraźniejszym. To fotograficzne natręcwo tu-i-teraz podobne jest temu istniejącemu poza kadrem – w realu. To ułatwia kontakt wierszy z doczesnością, jednocześnie utrudniając im wertykalny start ku metafizyce znaczeń. Skutkiem tego temperatura emocji waha się nieznacznie. Ciepłota spotkania równa się (pełnej zdarzeń) samotności, ruchu – bezruchowi, iluminacji – truizmom. Jednak to organizowanie danych odbywa się wciąż fachowo, ze znajomością rzeczy. Autor wie „jak to się robi”. Nie idzie, co prawda, krok dalej (czyli tam, gdzie kończy się wiedza i gdzie dopiero będzie ciekawie). Ale że wie, to już u debiutanta jest dużo.
Moje oczekiwania względem „[kocich łbów]” wzrosły, gdy zauważyłem, że peel odwiedza te same co i ja rejony: noc, koleje państwowe, mieszkanie, w nim „wygniecione łóżko”. I z początku byłem zawiedziony, że nie zobaczyłem tego wszystkiego na nowo. Nie stwierdziłem nowego sensacyjnego wątku w moim oglądzie świata. Ale może to nie jest źle? Może debiut Mariusza ma być tylko przyczynkiem do mojej własnej organizacji czasu i przestrzeni? Bazą danych sposobów?
Gdyby [kocie łby] zagrały i zaśpiewały, powiedziałbym, że to kawałek solidnego rocka. Takiego, co to – wiecie – wszystko na swoim miejscu: chórki, solówka, gitara, gitara, bęben, kurtyna. No i poza tym „to coś”, co sprawia, że rock jest rockiem i nie da sobie z nim rady trębacz z orkiestry dętej. Takiego solidnego rocka wbrew pozorom jest mało. Zbyt dobrze sprzedają się pozory grania, by skupiać się na graniu „uczciwej” muzyki. Dlatego zawsze, kiedy trafię na przykład solidnego szarpania strun doznaję satysfakcji, poczucia bezpieczeństwa. Wiem, że (mój) świat się jeszcze nie skończył. Że daje znać o sobie. To miłe uczucie.
*
No oczywiście do rangi wydarzenia urasta antologia Wiersze zawsze są wolne. Powody są, w części przynajmniej, pozaliterackie. Ale po pierwsze to antologia była pierwsza. A po drugie – to pozaliterackość powodów jest czysto teoretyczna. „Pomarańczowa rewolucja”, jak większość innych rewolucji, nie dzieje się politycznie. To przewrót w myśleniu, w odczuwaniu, we wszystkich aspektach bycia sobą, bycia z innymi. Myślę, że znaczenie „wolnych wierszy” jeszcze wzrośnie, że wiele przed nami. Jestem przekonany, że ten głos będzie słyszany daleko poza granicami Polski i Ukrainy. Zobaczycie…