debaty / książki i autorzy

Berek wierszem: Dominik Bielicki

Krzysztof Pietrala

Głos Krzysztofa Pietrali w debacie „Berek wierszem”.

strona debaty

Berek wierszem: wprowadzenie

Dobrze po

Zaci­na.
Kobie­ta w wia­trów­ce i z psem
mówi – dopie­ro co wła­ma­nie było.
Jed­nak obcy wyda­je się sym­pa­tycz­ny.

Pobru­dził się o zardze­wia­łą kra­tę.
Wie­czór, pęka­ty kawał kłód­ki.
Nie bar­dzo póź­no, ale dobrze po.
Wil­czur obser­wu­je mokre krza­ki.

Dopie­ro co mie­li­śmy wła­ma­nie.
Popra­wia kap­tur. Rękę ma
zaję­tą smy­czą. Czy ma
chu­s­tecz­ki? Nie ma chu­s­tecz­ki.

Pokój zwie­rzeń komen­dy Mili­cji Oby­wa­tel­skiej nie jest klu­bem koko­sa. W obu oknach kra­ty. Na koro­nie pod­ło­go­we­go wie­sza­ka błysz­czą dasz­ki prze­pi­so­wych cza­pek. Czar­ną słu­chaw­kę apa­ra­tu tele­fo­nicz­ne­go pod­no­si inspek­tor P. „Siwy” ze Służ­by Kry­mi­nal­nej. Z tam­tej stro­ny repor­ter peł­nią­cy dyżur w popo­łu­dniów­ce „Kurier Pol­ski”. Panie Krzysz­to­fie… – mili­cjant stresz­cza spra­wę, któ­rą pisarz powo­li ukła­da sobie w spój­ny kawa­łek do gaze­ty. Rela­cję w dwu czy trzech czę­ściach. Śledz­two doty­czą­ce oso­bli­we­go wła­ma­nia z kra­dzie­żą. 

Na pierw­szy ogień głów­ny podej­rza­ny. Pamię­tać tyl­ko, by sym­pa­tycz­nie odwró­cić od nie­go złe spoj­rze­nia. Przy­naj­mniej w oczach cie­kaw­skiej kobie­ty w wia­trów­ce i z psem. Po dru­gie poszla­ki oraz dowo­dy. Zaci­na się pęka­ta kłód­ka na zewnątrz (pęka­ty sejf wewnątrz?), któ­ra cza­sem, zgod­nie z kla­wisz­ni­czą sztu­ką przed­wo­jen­nych fachow­ców, potra­fi jed­nak bez zająk­nię­cia ustą­pić pod odpo­wied­nim naci­skiem. Zaci­na uko­śnie wiatr. Smo­king gun roz­wie­wa się w powie­trzu – koty za pło­ty! Wie­czór wymie­sza­ny z wil­czu­rem nie­uf­nie osia­da na krza­ku. W trze­ciej czę­ści wywia­dow­ca powra­ca do tema­tu głów­ne­go – spraw­cy. Gorą­cy uczy­nek syczy na desz­czu, ale prze­stęp­ca nic sobie z tego nie robi. Bez­czel­nie pro­si o chu­s­tecz­kę, by zatrzeć ślad tuż pod nosem. Dre­am abo­ut stars, Vero­ni­ca Mars, kpi z orga­nów ści­ga­nia jak Fan­to­mas. Pan­cer­na sza­fa peł­na jest teczek z napi­sem „nie­roz­wią­za­ne”.

W redak­cji dzien­ni­ka słu­chaw­ka tele­fo­nu z zado­wo­le­niem lądu­je na wideł­kach. Krzysz­tof Kąko­lew­ski nawet nie czu­je, kie­dy pisze wiersz.