debaty / wydarzenia i inicjatywy

Berek wierszem: Rafał Derda

Michał Pranke

Głos Michała Pranke w debacie „Berek wierszem”.

strona debaty

Berek wierszem: wprowadzenie

w tym anty­ludz­kim pań­stwie 2

kamień tępi noży­ce noży­ce tną papier
papier przyj­mu­je pismo pismo zatwier­dza usta­wę

usta­wa roz­kła­da ręce usta­wa wska­zu­je na drzwi
zapra­sza na uli­ce zapra­sza na bruk

pod bru­kiem dusi się pla­ża
na pla­ży na dłoń cze­ka kamień


Weź­my dwa paty­ki i posłuż­my się nimi, by utwo­rzyć dia­gram.

Pierw­sza z gałę­zi two­rzy oś gla­mo­uru, dru­ga to gałąź tre­ści. Punk­ty ozna­czo­ne na dia­gra­mie pozwa­la­ją się zorien­to­wać co do pozy­cji Der­dy wzglę­dem innych reali­za­cji gla­mo­uro­dy­skur­su. Oś gla­mo­uru i gałąź prze­ka­zu zosta­ły wypo­sa­żo­ne w war­to­ści ujem­ne oraz dodat­nie. Nale­ży pamię­tać, że nie okre­śla­ją one nie­do­stat­ku, nad­mia­ru, peł­ni albo cał­ko­wi­te­go bra­ku, lecz słu­żą wyzna­cze­niu kwa­dran­tów gla­mo­uro­dy­skur­su, czy­li pól, w któ­re moż­na wpi­sać jego poszcze­gól­ne reali­za­cje. Przy­kła­do­wo widzi­my, że skraj­ne war­to­ści w kwa­dran­cie pół­noc­no-zachod­nim przy­na­le­żą do wiecz­ka z datą przy­dat­no­ści do spo­ży­cia, jest to więc kwa­drant uży­tecz­no­ści. Znaj­dą się w nim pro­duk­ty i usłu­gi, przed­mio­ty ergo­no­micz­ne etc. Poni­żej tego pola znaj­du­je się kwa­drant okre­śla­ny jako śmiet­nik. Tu usy­tu­uje­my przed­mio­ty, któ­re nie­znacz­nie obcią­ża­ją zarów­no gałąź prze­ka­zu, jak i gałąź gla­mo­uru lub nie robią tego wca­le. W kwa­dran­cie połu­dnio­wo-wschod­nim będzie­my obser­wo­wać rze­czy pięk­ne, lecz nie­ko­niecz­nie tre­ści­we, powiedz­my, że kwiat­ki. W ostat­nim, pół­noc­no-wschod­nim kwa­dran­cie mie­ści się tzw. gla­mo­uro­dy­skurs real­ny, gdzie obie gałę­zie są bli­skie zała­ma­nia i tyl­ko wypa­try­wać, kie­dy trza­sną.

Gdzie jest Der­da? Osiem lat temu, czy­li tyle, ile wystar­czy, uka­za­ło się Pią­te Rafa­ła Der­dy, była to książ­ka nie­do­ce­nio­na, ale chy­ba nie liczy­ła na doce­nie­nie. Pobrzmie­wa­ła tam wyso­ka moder­na w folio­wych łach­ma­nach, autor zdra­dzał koniec, któ­ry był jakąś radio­ak­tyw­ną zoną, kata­stro­fą już doko­na­ną, a nie taką, któ­ra kie­dyś, fla­ner­sko, ma się zda­rzyć. Wów­czas wier­sze Der­dy znaj­do­wa­ły się oczy­wi­ście w kwa­dran­cie gla­mo­uro­dy­skur­su real­ne­go, a teraz, jak moż­na zauwa­żyć na przy­kła­dzie przy­wo­ła­ne­go wier­sza z nie­ogło­szo­ne­go jesz­cze tomu, cię­żar znacz­nie prze­su­nął się z gałę­zi gla­mo­uru na gałąź prze­ka­zu, co świad­czy o istot­nym zbli­że­niu do kwa­dran­tu uży­tecz­no­ści. W ten spo­sób Der­da, sytu­ując się na pogra­ni­czu dwóch kwa­dran­tów, eks­plo­atu­je ergo­no­mię gla­mo­uro­dy­skur­su i poszu­ku­je tech­no­lo­gii dla wyko­rzy­sta­nia tego surow­ca.

Inny­mi sło­wy, tym razem poważ­nie, Der­da nie chce już ryso­wać paty­kiem na pia­sku, tyl­ko śpie­wać o rzu­ca­niu kamie­nia­mi, o dawa­niu kamie­nia, o kamie­niu, kamie­niem.