debaty / wydarzenia i inicjatywy

Biuro Literackie powinno zostać we Wrocławiu

Grzegorz Chojnowski

Głos Grzegorza Chojnowskiego w debacie "10 lat Portu i Biura we Wrocławiu".

strona debaty

10 lat Portu i Biura we Wrocławiu

W zaini­cjo­wa­niu dys­ku­sji na temat dzie­się­cio­le­cia biu­ra we Wro­cła­wiu pobrzmie­wa nie tyl­ko chęć jubi­le­uszo­we­go pod­su­mo­wa­nia, ale tak­że pew­ne roz­go­ry­cze­nie. Bo jesz­cze rok temu była w związ­ku Biu­ra Lite­rac­kie­go i mia­sta Wro­cław miłość, a przy­naj­mniej sym­pa­tia i tzw. dobry kon­takt. Pre­zy­dent Rafał Dut­kie­wicz oso­bi­ście poja­wiał się na przy­kład na kon­fe­ren­cjach pra­so­wych festi­wa­lu Port Lite­rac­ki. W tym roku nie było ani pre­zy­den­ta, ani sze­fa miej­skie­go wydzia­łu kul­tu­ry Jaro­sła­wa Bro­dy. Artur Bursz­ta zwra­ca uwa­gę, że jego pro­jek­ty przy­go­to­wy­wa­ne już z myślą o Euro­pej­skiej Sto­li­cy Kul­tu­ry (m.in. szko­ła z poezją i kon­gres lite­rac­ki) nie zna­la­zły finan­so­wej przy­chyl­no­ści mia­sta. Co wię­cej, pod­czas wstęp­nej pre­zen­ta­cji ESK na spe­cjal­nym posie­dze­niu miej­skiej rady kul­tu­ry Por­tu nie było na liście wyda­rzeń 2016. Pre­zy­dent Dut­kie­wicz odpo­wia­da, iż pie­nię­dzy, jakich chce Bursz­ta (wg Rafa­ła Dut­kie­wi­cza cho­dzi­ło o dodat­ko­we milio­ny, wg Artu­ra Bursz­ty o 100 tysię­cy – resz­tę uda­ło się uzy­skać od inne­go part­ne­ra) Wro­cław nie ma. Kry­zy­so­wy budżet, trud­no, trze­ba się ogra­ni­czać. Rozu­miem to, ale nie mogę się pozbyć wra­że­nia, iż cho­dzi też o coś wię­cej. Uda­ny uczu­cio­wo zwią­zek potra­fi prze­trwać gor­szy finan­so­wo czas, tym­cza­sem na linii Biu­ro-mia­sto trwa okres, któ­ry koja­rzy mi się z sepa­ra­cją. Zwłasz­cza w kon­tek­ście następ­ne­go roku, kie­dy obie stro­ny zasią­dą do roz­mów w spra­wie przy­szło­ści Por­tu Lite­rac­kie­go we Wro­cła­wiu (pre­zy­dent dekla­ru­je kon­ty­nu­ację). Decy­zja o przy­szło­ści powin­na być roz­wa­żo­na nie bez spoj­rze­nia w prze­szłość.

War­to zadać pyta­nie, co Wro­cław zyskał i cią­gle zysku­je dzię­ki obec­no­ści Biu­ra, z kolei Biu­ro powin­no pamię­tać, jak się roz­wi­nę­ło, dzia­ła­jąc wła­śnie w tym mie­ście. Odpo­wie­dzi wyda­ją się oczy­wi­ste, wspól­ne korzy­ści nie­oce­nio­ne, liczo­ne i w walu­cie wize­run­ko­wej, i wymier­nej, czy­li w lite­rac­kich nagro­dach dla ksią­żek wyda­nych przez Biu­ro Lite­rac­kie (z Sile­siu­sem i Nike na cze­le). Dla mnie naj­istot­niej­sze są publi­ka­cje. Cykl tomów Tade­usza Róże­wi­cza, dzie­ła Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, kolej­ne pre­mie­ry Boh­da­na Zadu­ry czy Bogu­sła­wa Kier­ca. Jed­ną z waż­niej­szych pro­po­zy­cji stał się pro­jekt przy­wra­ca­nia nie­gdy­siej­szej pol­skiej poezji nowym czy­tel­ni­kom. Wier­sze Konop­nic­kiej, Staf­fa, Świrsz­czyń­skiej brzmią ina­czej w ukła­dach zna­nych współ­cze­snych poetów-redak­to­rów. Dzię­ki nur­to­wi prze­kła­do­we­mu mogli­śmy zachwy­cić się lub tyl­ko bli­żej poznać twór­czość Jorie Gra­ham czy Wal­la­ce­’a Ste­ven­sa (w wybit­nych tłu­ma­cze­niach). Świet­na książ­ka Andri­ja Bon­da­ra, nomi­no­wa­ne do Ange­lu­sa Histo­rie waż­ne i nie­waż­ne, oraz zbiór opo­wia­dań Vla­di­mi­ra Bal­li cią­gle tkwią mi w gło­wie, zaj­mu­jąc miej­sce na gór­nej pół­ce w miesz­ka­niu, podob­nie jak choć­by ese­istycz­no-kry­tycz­na opo­wieść o pol­skiej poezji pió­ra Pio­tra Śli­wiń­skie­go (Hor­ror poeti­cus). Nie zapo­mnę też tłu­mu i entu­zja­zmu mło­dych ludzi z dol­no­ślą­skich szkół, przy­by­łych na ostat­ni Port, natchnio­nych do przy­jaź­ni z wier­szem poprzez skie­ro­wa­ny do nich pro­gram edu­ka­cyj­ny. Jeśli idzie o sam festi­wal, tro­chę prze­szka­dza mi for­mu­ła zamknię­ta jedy­nie do ofer­ty wydaw­ni­czej Biu­ra Lite­rac­kie­go (co wytknął orga­ni­za­to­rom tak­że Andrzej Sosnow­ski na łamach „Odry”). Port jest dziś wśród festi­wa­li poetyc­kich w Pol­sce nume­rem jeden, to zobo­wią­zu­je, więc nie powi­nien sku­piać się tyl­ko na swo­ich.

Czy wyobra­żam sobie Euro­pej­ską Sto­li­cę Kul­tu­ry bez Biu­ra Lite­rac­kie­go? Wyobra­żam, ale co to by była za sto­li­ca?