debaty / ankiety i podsumowania

Moje Bursztynowe Pióro jest złamane

Agnieszka Mirahina

Głos Agnieszki Mirahiny w debacie "Co dał mi Połów?".

strona debaty

Co dał mi Połów?

Bar­dzo się cie­szę, mogąc napi­sać kil­ka słów o Poło­wie, bo też te koło­brze­skie, nad­mor­skie, więc pod­nieb­ne spo­tka­nia są dla mnie nie tyl­ko począt­kiem robo­ty naj­czar­niej­szej – pra­cy lite­rac­kiej – ale tak­że momen­tem, kie­dy pozna­łam dwój­kę ludzi, któ­rzy są dla mnie cią­gle (a z per­spek­ty­wy całe­go ogrom­ne­go cza­su chy­ba coraz bar­dziej) wyjąt­ko­wo waż­ni, czy­li Mar­tę Pod­gór­nik i Andrze­ja Sosnow­skie­go. No i w poło­wie czerw­ca mija­ją trzy lata od moje­go ” wid­mo­we­go” debiu­tu. Wią­że się z tym dość zabaw­na histo­ria, któ­rą chcia­ła­bym opo­wie­dzieć. Otóż cho­dzi o sym­bo­licz­ną sta­tu­et­kę, z oka­zji wygra­nia Poło­wu wrę­cza­ną przez stro­nę koło­brze­ską, czy­li o Bursz­ty­no­we Pió­ro. Otóż w momen­cie, kie­dy je otrzy­ma­łam, wszyst­ko wyda­wa­ło się być w porząd­ku – ale już godzi­nę póź­niej, w jakiejś miłej, koło­brze­skiej knaj­pie, się­gnę­łam po ple­cak, żeby je obej­rzeć. Ze zdu­mie­niem odkry­łam, że moje Bursz­ty­no­we Pió­ro jest zła­ma­ne. Począt­ko­wo stwier­dzi­łam, że być może pecho­wo i zbyt gwał­tow­nie „mach­nę­łam” ple­ca­kiem. Jed­nak po chwi­li, razem z Marze­ną Bursz­tą, doko­na­ły­śmy dokład­nych oglę­dzin i ato­mo­we­go odkry­cia: w miej­scu zła­ma­nia, a więc dokład­nie w poło­wie, był jesz­cze świe­ży klej. Wszyst­ko wska­zy­wa­ło na to, że po pro­stu na chwi­lę przed wrę­cze­niem mi Pió­ra, musia­ło ono upaść lub w jakiś inny, nie­szczę­śli­wy spo­sób zostać zła­ma­ne, następ­nie pośpiesz­nie skle­jo­ne i wrę­czo­ne. Uzna­łam to wte­dy za cie­ka­wy począ­tek, taką zabaw­nie prze­kor­ną, weso­łą i złą wróż­bę.