debaty / ankiety i podsumowania

Co dalej z księgarniami? Kiedy drzewo staje się książką – księgarnia jako wcielenie lasu

Rafał Rutkowski

Głos Rafała Rutkowskiego w debacie „Przyszłość literatury”.

strona debaty

Przyszłość literatury: wprowadzenie

Świat współ­cze­sny z każ­dym dniem, rokiem, mie­sią­cem stra­szy nas odej­ściem ksią­żek papie­ro­wych do lamu­sa. Ponad deka­dę zasta­na­wiam się nad tym tema­tem i widzę w tym jed­nak, bądź co bądź, małe zagro­że­nie. Dostrze­gam nawet szan­sę na wdrą­że­nie hiper­tek­tu­alo­no­ści w codzien­ne czy­tel­nic­two, ale o tym póź­niej. Arche­typ książ­ki papie­ro­wej zawsze będzie moc­ny i, obser­wu­jąc świat czy­tel­ni­czy jako księ­garz, widzę, że nie tak łatwo o nim zapo­mnieć albo go zastą­pić. Książ­ka papie­ro­wa ma swój szarm i w jakimś sen­sie jej sze­lest oraz kształt potra­fi nas uspo­ko­ić. Sam nale­żę do ludzi, któ­rzy raczej nie oba­wia­ją się przy­szło­ści, dla­te­go korzy­stam ze swo­je­go czyt­ni­ka, choć­by czy­ta­jąc w ciem­no­ściach wier­sze, pod­czas nie­któ­rych wystę­pów. Jed­nak kie­dy chcę prze­czy­tać jakąś powieść, wybie­ram przy­zwo­ite papie­ro­we wyda­nie, aby móc się sobie uka­zać jako czy­tel­nik w peł­nym tego sło­wa zna­cze­niu. Nie­wąt­pli­wie ta chęć wywo­ła­na jest zako­do­wa­nym w pod­świa­do­mo­ści arche­ty­pem lite­ra­tu­ry repre­zen­to­wa­nym wła­śnie przez książ­kę i biblio­te­kę.

Książ­ka papie­ro­wa to nie tyl­ko cie­ka­wy przed­miot, ale też nośnik, któ­re­go zastą­pie­nie do koń­ca nie jest moż­li­we, a nawet jeśli. to wią­że się to na pew­no z wiel­ki­mi kosz­ta­mi. Weź­my na przy­kład książ­ki wyda­wa­ne kil­ka­dzie­siąt lat temu, książ­ki mistrzów, do któ­rych chce wró­cić, a cięż­ko je zdo­być nawet w ryn­ku wtór­nym. Na przy­kład Ręka far­bia­rza Aude­na czy przed­wo­jen­ne perio­dy­ki, z któ­rych chcia­łem nie raz coś zacy­to­wać stu­den­tom na zaję­ciach, któ­re pro­wa­dzę. Nie każ­dy arty­kuł czy myśl moż­na zna­leźć w zdi­gi­ta­li­zo­wa­nym świe­cie czyt­ni­ków. Nawet jeże­li będzie to kie­dy­kol­wiek moż­li­we, to nie­pręd­ko, gdyż może to być fizycz­nie nie do wyko­na­nia. Kto zdi­gi­ta­li­zu­je nie­ist­nie­ją­ce już sło­wa, jak je zre­kon­stru­uje, kie­dy będą nie­peł­ne? Wie­le ksią­żek jest w biblio­te­ce, daw­nych i tych wyda­wa­nych każ­de­go dnia. Jesz­cze wię­cej było­by ksią­żek, gdy­by nie spa­le­nie Biblio­te­ki Alek­san­dryj­skiej i, idąc za tą myślą, wyda­je mi się, że łatwiej było­by dla spryt­ne­go hake­ra ska­so­wać książ­ki zgro­ma­dzo­ne w sie­ci niż pod­ło­żyć ogień pod cho­ciaż­by naszą Biblio­te­kę Naro­do­wą. Choć­by z takie­go powo­du nie widzę sen­su zamy­ka­nia dla przy­szło­ści i odci­na­nia wydaw­nictw ana­lo­go­wych od sze­ro­kiej dostęp­no­ści. Pokła­dam nadzie­ję w dru­ku jako zabez­pie­cze­nia dorob­ku lite­rac­kie­go i nauko­we­go jako pod­sta­wo­we­go i trwa­łe­go. Jed­nak­że mam nadzie­ję tak­że na wpro­wa­dze­nie do sie­ci jak naj­więk­szej ilo­ści ksią­żek i stwo­rze­nie świa­ta szyb­szej myśli, czy­li o czym wspo­mi­na­łem na począt­ku – hiper­tek­stu­la­no­ści. Pozwo­li­ło­by to nam cho­ciaż­by na bar­dzo szyb­ki dostęp do tre­ści repre­zen­to­wa­nej w przy­pi­sach.

Bez wąt­pie­nia świat się będzie zmie­niał, zaso­by cyfro­we będą się powięk­sza­ły i bar­dzo dobrze, ale zastą­pić książ­kę papie­ro­wą było­by tro­chę żal. Był­by to dla nie­jed­ne­go czy­tel­ni­ka zamach na kul­tu­rę mate­rial­ną, gdyż nie­jed­na książ­ka to prze­cież dzie­ło sztu­ki. Ana­lo­go­wa kul­tu­ra, nawet w naj­bliż­szym moim oto­cze­niu, jest w jakimś sen­sie uświę­co­na. Pły­ty winy­lo­we czy rytu­al­ne parze­nie kawy i her­ba­ty – taka prak­ty­ka nigdy nie będzie tym samym, co muzy­ka z youtu­be czy napój z eks­pre­su. Czło­wiek kocha rytu­ały i wcho­dze­nie w lek­tu­rę jest nie­wąt­pli­wie jed­nym z nich. Samo obco­wa­nie ze sło­wa­mi z księ­gi jest obec­ne w pra­wie każ­dym sza­nu­ją­cym się rytu­ale, nie ma potęż­nych cza­rów bez prze­czy­ta­nia cze­goś z jakie­goś gry­mu­aru czy innej księ­gi. Mam w pod­świa­do­mo­ści zako­rze­nio­ne, że czy­ta­nie to bar­dzo sil­ny sym­bol potę­gi, a że naj­więk­szą potę­gą jest mądrość; to wie już każ­dy, domo­ro­sły choć­by, filo­zof.

Powta­rza­no nam od dziec­ka, że czy­ta­nie to mądrość, że w książ­kach czai się odpo­wiedź. Być może tak jest pod warun­kiem, że czy­ta­my książ­ki nie byle jakie. To wła­śnie nad tym zagad­nie­niem chciał­bym się zasta­no­wić. Nie strach przed ebo­oka­mi, przez któ­re mia­ły­by się zamknąć księ­gar­nie, jest głów­nym pro­ble­mem, a mało war­to­ścio­wa lite­ra­tu­ra potrak­to­wa­na jako ta naj­lep­sza. Spro­wa­dzę to do dra­stycz­ne­go przy­kła­du, czy­li sytu­acji okła­my­wa­nia nas, że głu­po­ta jest pięk­nem. Tak świet­nie i humo­ry­stycz­nie odda­je to Wit­ka­cow­skie zda­nie „Kie­dy cym­bał mówi o sztu­ce, jest bar­dzo smut­no”! W związ­ku z tym nie może­my pozwo­lić, aby liche gusta zastą­pi­ły per­ły lite­ra­tu­ry i tym samym wycho­wa­ły spo­łe­czeń­stwo nie­zna­ją­ce jako­ści.

Księ­gar­nia ma wie­le wspól­ne­go z drze­wem, prze­cież to nic inne­go, jak tro­chę prze­ro­bio­ny i zatrzy­ma­ny w cza­sie – nie­je­den – pomnik przy­ro­dy. Jak moż­na by więc zapo­mnieć o takim dzie­dzic­twie? Tro­chę żar­tu­jąc, a nawet iro­ni­zu­jąc, chcę przez to powie­dzieć, że to napraw­dę dosko­na­łe miej­sce, aby nauczyć się lite­ra­tu­ry oraz ją zro­zu­mieć. Bez tych dwóch ele­men­tów może­my ska­zać się na zapcha­nie gło­wy bła­host­ka­mi pod­nie­sio­ny­mi do ran­gi istot­nych spraw. Przy­po­mi­nam sobie dys­ku­sję z Grze­go­rzem Jan­ko­wi­czem oraz Ingą Iwa­siów pod­czas festi­wa­lu Trans­Por­tu Lite­rac­kie­go 2023, w któ­rej rów­nież pod­no­si­łem tą wła­śnie kwe­stię – mia­no­wi­cie, że nie jest pożą­da­ny czy­tel­nik, któ­ry czy­ta wszyst­ko, nawet rze­czy złe, a ten, któ­ry wie, jak wyglą­da lite­ra­tu­ra i jej pożą­da, roz­wi­ja­jąc przy tym nie tyl­ko sie­bie, ale i jakość czy­tel­nic­twa. Dostrze­gam w tym tak­że rolę księ­gar­ni jako miej­sca kształ­tu­ją­ce­go gusta – idąc za zda­niem, z któ­re­go uczy­ni­łem sobie bon mot Księ­gar­ni Dosłow­nej, któ­ra pro­wa­dzę, że roz­mo­wa jest pierw­szym prze­ja­wem lite­ra­tu­ry. Chciał­bym zazna­czyć, że to gwa­ran­tu­je byto­wa­nie księ­gar­ni, nawet jeże­li­by świat stał się cyfro­wy w stu pro­cen­tach. Tak­że księ­gar­nia sta­je się w tym rozu­mie­niu insty­tu­cją kul­tu­ry, jak i miej­scem edu­ka­cyj­nym, gdzie może­my poprzez roz­mo­wę z księ­ga­rzem nie tyl­ko się cze­goś dowie­dzieć, ale może i odna­leźć szan­sę na poka­za­nie swo­ich prób pisar­skich. Daw­no temu usły­sza­łem zda­nie: „Pisar­stwo jako naj­wyż­sza for­ma czy­tel­nic­twa”; kry­je się w nim wiel­ka mądrość, któ­ra sta­wia czy­tel­ni­ka jako pod­miot, któ­ry, inter­pre­tu­jąc dzie­ła, sam ponie­kąd sta­je się ich auto­rem.

Zbu­do­wa­nie takiej per­cep­cji lite­rac­kiej otwie­ra odbior­ców na wiel­ką inte­lek­tu­al­ną przy­go­dę, obcho­dząc tym samym kom­plek­sy zwią­za­ne z byciem auto­rem i czy­tel­ni­kiem. Roz­mo­wa, a w szcze­gól­no­ści roz­mo­wa o książ­kach prze­czy­ta­nych, potra­fi je zako­rze­nić w gło­wie i poka­zać w takim świe­tle, że sta­ną się książ­ka­mi na całe życie.

Na pyta­nie, co dalej z księ­gar­nia­mi, odpo­wia­dam zatem bez par­do­nu, że księ­gar­nia to pod­sta­wo­wy dom kul­tu­ry, w któ­rym obcu­je­my z jej pierw­szym prze­ja­wem. Naj­bar­dziej dostęp­nym i oczy­wi­stym repre­zen­tan­tem kul­tu­ry jest oczy­wi­ście książ­ka. W razie zagro­żeń eko­no­micz­nych spo­wo­do­wa­nych prze­nie­sie­niem han­dlo­wych sił do inter­ne­tu, widzę księ­gar­nię jako część insty­tu­cji kul­tu­ry. Nie wyobra­żam sobie, aby znik­nę­ła taka prze­strzeń, w któ­rej mamy odstęp nie tyl­ko do nowo­ści, ale i do pięk­no­ści, któ­re napi­sa­no wie­le lat temu. W odróż­nie­niu od biblio­te­ki, do któ­rej mogli­by­śmy to, co wcze­śniej napi­sa­łem, odnieść, księ­gar­nia jest czymś bar­dziej bie­żą­cym, żywym. Dla­te­go widzę ją jako medium nie tyl­ko moc­no osa­dzo­ne w teraź­niej­szość wydaw­nic­twach bie­żą­cych, ale i jako miej­sce spo­tkań z auto­ra­mi pod­czas autor­skich odczy­tów. To jesz­cze dodat­ko­wo fun­da­ment księ­gar­nia­ny prze­su­wa w stro­nę domu kul­tu­ry.

Choć u nas w kra­ju może­my zna­leźć księ­gar­nie dzia­ła­ją­ce na róż­nych fun­da­men­tach, wszyst­kie bory­ka­ją się z tymi samy­mi pro­ble­ma­mi. Natu­ral­nym zja­wi­skiem są księ­gar­nie repre­zen­tu­ją­ce dane wydaw­nic­two, któ­re mają cha­rak­ter stric­te dys­try­bu­cyj­ny, tym chy­ba jest utrzy­mać się na ryn­ku naj­ła­twiej, gdyż mają za sobą wspar­cie spo­rych zazwy­czaj wydaw­nictw. Przy­kła­dem była­by choć­by księ­gar­nia wydaw­nic­twa Czar­ne­go, ale mamy przy­kład bar­dziej niszo­wy – księ­gar­nia wydaw­nic­twa Taj­fu­ny. Ta księ­gar­nia była­by­by też księ­gar­nią autor­ską, jak i całe wydaw­nic­two, kre­owa­ne i pro­wa­dzo­ne przez Karo­li­nę Bed­narz. Na pew­no Taj­fu­nom trud­niej jest utrzy­mać księ­gar­nię nawet w świet­nej loka­li­za­cji, bowiem na uli­cy Chmiel­nej w War­sza­wie. Jed­nak pomi­mo trud­no­ści, Taj­fu­ny potra­fią prze­trwać i do tego się roz­ra­stać. Będąc w Dosłow­nej na spo­tka­niu autor­skim, Karo­li­na wspo­mi­na­ła o japoń­skich przed­wo­jen­nych księ­gar­niach, któ­re ponie­kąd były sie­cia­mi. Mówi­ła, że to jest jej marze­nie: wyjść od księ­gar­ni autor­skiej, któ­ra sta­je się sie­cią. Widać jakoś się to jej uda­je, cze­go dowo­dem jest otwar­cie nowej filii w Kra­ko­wie. Dla­te­go myślę, że nie ma cze­go się bać sło­wa sieć, kwe­stią jest, jak to w życiu bywa, jedy­nie ska­la, no i warun­ki.

Rela­cję pomię­dzy sie­ciów­ka­mi i księ­gar­nia­mi autor­ski­mi dosko­na­le poka­zu­je nam film Masz wia­do­mość, w któ­rym duży kon­cern księ­garń wchła­nia małe uro­cze przed­się­wzię­cie. W pol­skich realiach sytu­acja ta wyglą­da­ła­by zupeł­nie ina­czej, mia­no­wi­cie księ­gar­nia kame­ral­na zosta­ła­by nie wchło­nię­ta, a po pro­stu zamknię­ta. Ta twar­da rze­czy­wi­stość nasu­wa pyta­nie, czy da się takie księ­gar­nie ura­to­wać? Autor­skie księ­gar­nie mają naj­trud­niej, będąc sobie same ste­rem i okrę­tem nawet pod­czas sil­nych sztor­mów. Insty­tut Książ­ki wysu­nął pro­po­zy­cję wspar­cia księ­garń pro­gra­mem „Cer­ty­fi­kat dla małych księ­garń”, któ­re­go rów­nież jestem bene­fi­cjen­tem. Tego typu wspar­cie jest bar­dzo potrzeb­ne: choć nie­wiel­kie, zawsze poma­ga w roz­bu­do­wa­niu, a nawet utrzy­ma­niu przed­się­wzię­cia w kry­zy­sie. Patrząc w przy­szłość, chciał­bym, aby takie wspar­cie sta­ło się na tyle powszech­ne, że moż­na by je uznać za miej­ski stan­dard. Pomoc księ­gar­niom autor­skim widzę w sta­łym wspar­ciu przez wło­da­rzy miej­skich, na podob­nych zasa­dach jak insty­tu­cje kul­tu­ry. Czy da się ura­to­wać księ­gar­nie? Odpo­wiem: musi się dać, a spo­so­bów na to może być spo­ro, cała nadzie­ja w spraw­nych mena­dże­rach kul­tu­ry, któ­rzy potra­fią ten temat prze­pro­wa­dzić przez urzę­do­we kory­ta­rze. Musi się dać ura­to­wać, gdyż, jak wspo­mi­na­łem, księ­gar­nie to bar­dzo waż­ne miej­sca, pereł­ki scho­dzą­ce do czy­tel­ni­ka i wpro­wa­dza­ją­ce go do świa­ta lite­ra­tu­ry bez­po­śred­nio i od pod­staw.

Pisząc te sło­wa, będą­ce prze­ja­wem moich roz­wa­żań, prze­by­wam w daw­nej roz­mów­ni­cy klasz­tor­nej, w któ­rej mie­ści się Księ­gar­nia Dosłow­na. Cały budy­nek Cen­trum Kul­tu­ry w Lubli­nie to daw­ny klasz­tor, dla­te­go, łącząc prze­szłość i teraź­niej­szość, chciał­bym, aby przy­szłość była peł­na dys­ku­sji. Szcze­gól­nie w kon­tek­ście księ­gar­ni waż­na jest roz­mo­wa od lite­ra­tu­ry wycho­dzą­ca, ale, jak doświad­cze­nie mi poka­zu­je, czę­sto w takiej roz­mo­wie prze­cho­dzi się do spraw filo­zo­ficz­nych, spo­łecz­nych, jak i tych codzien­nych. Wszyst­ko to prze­cież ponie­kąd łączy się w książ­kach. Dla­te­go może i cza­sem w czy­tel­nik kupi książ­kę w sie­ci, może i w sie­ci zawie­si komen­tarz o niej, ale jak będzie chciał poczuć się jak Dean Cor­so z Klu­bu Dumas, tak świet­nie prze­tłu­ma­czo­ne­go przez Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, na pew­no odwie­dzi kli­ma­tycz­ną księ­gar­nię czy anty­kwa­riat. Tutaj w roz­mo­wie z księ­ga­rzem z powo­ła­niem, może dowie­dzieć się, jaka siła, czy­li książ­ka, do nie­go naj­bar­dziej pasu­je i przez to otwie­ra się na świat żywej lite­ra­tu­ry. Powta­rzam zatem znów, że lite­ra­tu­ra zaczy­na się od roz­mo­wy i mam nadzie­ję, że na niej się nie koń­czy.

O AUTORZE

Rafał Rutkowski

Ur. w 1988 roku. Poeta. Księgarz. Wiersze publikował m.in. w: „Znaku”, „Odrze”, „Przekroju”, „Ricie Baum”, „Dwutygodniku”, „Opcjach”, „Arteriach”, „Odrze, „Akcencie”. Laureat projektu Połów 2014. Autor książek poetyckich: Chodzę spać do rzeki (Zeszyty Poetyckie 2015), za którą otrzymał wyróżnienie w XII Konkursie Literackim „Złoty Środek Poezji” na najlepszy debiut poetycki roku, Wywołuję siebie z ruin (WBPiCAK 2018) oraz Moje oczy to ptaki(WBPiCAK 2020). W roku 2022 ukazała się czwarta książka autora Na drzewach kwitną wielkie okna (Instytut Mikołowski 2022). Laureat wielu ogólnopolskich konkursów poetyckich. Laureat lubelskiej nagrody kulturalnej „Żurawie”. Prowadzi autorską księgarnie „Dosłowna” w Centrum Kultury w Lublinie, w której cyklicznie organizuje spotkania autorskie z poetami oraz prozaikami.