debaty / wydarzenia i inicjatywy

Co poeta powinien

Witold Witkowski

Głos Witolda Witkowskiego w debacie "Dobry wieczór".

strona debaty

Dobry wieczór

Prze­pis na dobre spo­tka­nie poetyc­kie nie ist­nie­je. Mam na myśli taki uni­wer­sal­ny prze­pis dla każ­de­go, taki sche­mat, któ­ry daje gwa­ran­cję suk­ce­su. Fachow­cy od PR, spe­cja­li­ści od zarzą­dza­nia i psy­cho­lo­go­wie nie podzie­li­li by pew­nie tego zda­nia. Wie­czór poetyc­ki to prze­cież z jed­nej stro­ny nic wię­cej tyl­ko inte­rak­cja mię­dzy poetą i jego czy­tel­ni­ka­mi, więc chy­ba dość łatwo zde­fi­nio­wać sche­mat, według któ­re­go ta inte­rak­cja zacho­dzi. Sto­sun­ko­wo łatwo prze­wi­dzieć ocze­ki­wa­nia czy­tel­ni­ków: jak naj­wię­cej aneg­dot, wier­szy, któ­re „leżą”, opo­wie­ści poety o sobie… Łatwo też domy­ślić się stan­dar­do­wych pytań w rodza­ju: „Kie­dy Pan/Pani napisał/a pierw­szy wiersz?”, „Ile tomi­ków Pan/Pani wydał/a?”, „Jakie lek­tu­ry Pana/Panią inspi­ru­ją?”… Tyle o sche­ma­cie. Co naj­mniej tyle da się powie­dzieć bez więk­sze­go wysił­ku.

Moż­na też wykon­cy­po­wać, co poeta powi­nien. Poeta powi­nien zadbać o to, żeby świat przed­sta­wia­ny przez nie­go zga­dzał się z jego wize­run­kiem. Poeta powi­nien zaświad­czyć o tym wyglą­dem i spo­so­bem bycia. Odpo­wied­ni ubiór, zacho­wa­nie dadzą czy­tel­ni­ko­wi poczu­cie auten­ty­zmu, zgod­no­ści tego, co się pisze z tym, kto pisze. Taka zgod­ność daje poczu­cie har­mo­nii, bo czy­tel­nik naiw­nie wie­rzy, że życie w poetyc­kich świa­tach jest moż­li­we, co naj­mniej dla twór­ców tych świa­tów.

Co się sta­nie, kie­dy poeta będzie postę­po­wał wbrew temu sche­ma­to­wi? Naj­bar­dziej oczy­wi­sta wyda­je się w tej sytu­acji total­na kla­pa autor­skie­go wie­czo­ru. Czy jed­nak sądzi­cie, że auto­rzy wkła­da­ją aż tak dużo sta­ran­no­ści w spo­tka­nia z czy­tel­ni­ka­mi, że poeci obmy­śla­ją sce­na­riu­sze, przy­go­to­wu­ją stra­te­gie spo­tkań, korzy­sta­ją z usług fachow­ców? Ja myślę, że oni wie­rzą raczej w sku­tecz­ność swo­je­go oso­bi­ste­go uro­ku, bar­dziej niż PR-owskich dzia­łań. To prę­dzej wydaw­cy i spon­so­rzy orga­ni­zu­ją­cy autor­skie wie­czo­ry podej­mu­ją pró­by przy­go­to­wy­wa­nia ich według nowo­cze­snych prze­pi­sów na suk­ces.

Zatem praw­do­po­do­bień­stwo wystą­pie­nia total­nej kla­py jest teo­re­tycz­nie wyjąt­ko­wo duże, licz­ba klap na szczę­ście w nor­mie. Sądzę, że praw­dzi­wy suk­ces wie­czo­ru poetyc­kie­go, to spra­wa dość zło­żo­na. Praw­dzi­we­go suk­ce­su nie da się zapla­no­wać. Sche­mat jest prze­cież zna­nym zabój­cą sztu­ki. Poeta pod­da­ją­cy się sche­ma­to­wi, nawet jeśli jest to tyl­ko sche­mat wie­czo­ru autor­skie­go, wie­le tra­ci. Tra­ci swój indy­wi­du­al­ny rytm, za któ­ry jest wła­śnie cenio­ny, z powo­du któ­re­go czy­tel­ni­cy na wie­czór autor­ski przy­szli. Praw­dzi­wy suk­ces osią­ga się przy zbie­gu wie­lu sprzy­ja­ją­cych oko­licz­no­ści, któ­re wystę­pu­ją zarów­no po stro­nie poety, jak i czy­tel­ni­ków, może wpły­nąć na to miej­sce i czas oraz jakaś szcze­gól­na iskra, któ­ra roz­nie­ci­ła ogień na sce­nie spo­tka­nia.

Tyle teo­rii, przejdź­my do prak­ty­ki. Prak­tycz­nie rzecz bio­rąc, do wzię­cia udzia­łu w wie­czo­rze poetyc­kim zachę­ci­ły­by mnie przede wszyst­kim:
1. sama oso­ba auto­ra (bez wzglę­du na posia­da­nie daru łatwo­ści i zgrab­no­ści komu­ni­ko­wa­nia się z czy­tel­ni­kiem, sto­jąc z nim „face to face” czy­li „oko w oko”),
2. inter­pre­ta­cje (recy­ta­cja, wyko­na­nie) wier­szy przez auto­ra oraz przez zna­nych akto­rów,
3. „roze­bra­nie” jakie­goś wier­sza, taki total­ny strip­te­ase, w któ­rym wiersz roze­bra­ny zosta­je „do roso­łu” – na oczach auto­ra lub przez auto­ra, albo i tak, i tak,
4. odpo­wied­ni pod­kład muzycz­ny, może wizu­al­ny,
5. cie­ka­we miej­sce spo­tka­nia z jakimś swo­istym kli­ma­tem,
6. moż­li­wość zaku­pu ksią­żek w pro­mo­cyj­nych cenach.

Jako „żem” z pro­win­cji, dwa spo­tka­nia poetyc­kie tyl­ko zali­czy­łem, w dwóch spo­tka­niach uczest­ni­czy­łem, z poeta­mi wywo­dzą­cy­mi się z miej­sco­wo­ści, w któ­rej miesz­kam. Było miło. Nic szcze­gól­ne­go. Por­to­we impre­zy pozwo­li­ły mi doświad­czyć praw­dzi­wych spo­tkań, zasma­ko­wać w boga­tym menu poetyc­kich wie­czo­rów. Poprzez nie ukształ­to­wa­ło się też pew­nie moje wyobra­że­nie o tym, jak mogą wyglą­dać dobre spo­tka­nia czy­tel­ni­ków z auto­ra­mi. Chciał­bym od cza­su do cza­su spę­dzić wie­czór na dobrym spo­tka­niu ze zna­nym i lubia­nym prze­ze mnie auto­rem w moim pro­win­cjo­nal­nym mia­stecz­ku.