Czy Różewicz potrzebuje Nobla?
Janusz Drzewucki
Głos Janusza Drzewuckiego w debacie "Czy Nobel zasłużył na Różewicza?".
strona debaty
Czy Nobel zasłużył na Różewicza?Czy Nobel zasłużył na Różewicza? To dobre pytanie. Nie wzięło się ono z niczego. Żeby można było je sobie zadać, wcześniej musiało paść pytanie: „czy Różewicz zasłużył na Nobla?”. Wszystko zaś z tego powodu, że na liście laureatów literackiej Nagrody Nobla nazwiska Tadeusza Różewicza próżno szukać. Dla wyznawców autora „Niepokoju” rzecz tyleż niezrozumiała, co skandaliczna, bowiem powodów, dla których poeta powinien być już dawno tą nagrodą uhonorowany, są dziesiątki, a nawet setki; tysiące i jeszcze jeden. Pytanie: „czy Różewicz zasłużył na Nobla?” to w gruncie rzeczy odpowiedź na pytanie: „czy Nobel zasłużył na Różewicza?”. Odpowiedź pytaniem na pytanie i, jako taka, odpowiedź wyjątkowo złośliwa. Złośliwa nie wobec Różewicza, lecz wobec Nagrody Nobla, a raczej wobec Akademii Szwedzkiej, która tę nagrodę przyznaje.
Lista laureatów literackiej Nagrody Nobla na pierwszy rzut oka wydaje się być więcej niż imponująca. Ale tylko na pierwszy rzut oka. Gdy się tej liście przyjrzeć uważniej, okaże się, że znaleźli się na niej także pisarze, po których wszelki słuch zaginął (mniejsza o nazwiska). Gdy się tej liście przyjrzeć raz jeszcze, bardziej uważnie, okaże się, że nie ma na niej wielu znakomitych nazwisk (znów mniejsza o nie). Tak czy owak, lista wyróżnionych Noblem to panteon, lista tych, którzy Nobla nie dostali – przeoczonych czy odrzuconych – to Olimp. W tym sensie autor „Kartoteki”, pomijany jak dotąd przez Akademię Szwedzką, znajduje się w doborowym towarzystwie, co więcej – jest perłą w koronie.
Fakt, że Tadeusz Różewicz nie został Noblem wyróżniony mniej jednak świadczy o Różewiczu, więcej zaś o samej Akademii Szwedzkiej. Żeby nie było wątpliwości, powiem nawet: brak Nobla na liście rozlicznych nagród, jakimi Różewicza obdarzono, nie dyskredytuje ani poety, ani jego twórczości, natomiast brak Różewicza na liście laureatów Nobla dyskredytuje Akademię Szwedzką; dyskredytuje i kompromituje, a nawet cokolwiek ośmiesza.
Napisałem, co napisałem, raz i drugi przeczytałem to i myślę teraz, że trochę może przesadzam. Dlaczego? Zacznę od początku. Nagroda Nobla jest w powszechnej opinii najbardziej prestiżową nagrodą literacką na świecie. Powyższe zdanie to stwierdzenie oczywistości, rzecz jasna. Ale chyba warto zastanowić się nad tym, dlaczego tak uważamy i czy rzeczywiście Nagroda Nobla jest największym honorem, jaki może spotkać pisarza? Wmówiły to nam historia i tradycja, wmówiły to nam media, wreszcie sami sobie to wmówiliśmy. Nobel jest bez wątpienia najrentowniejszą nagrodą literacką na świecie i najbardziej znaną, najbardziej medialną, o czym przekonujemy się co roku dwa razy: najpierw w październiku, gdy Akademia Szwedzka ogłasza nazwisko laureata, i potem w grudniu, gdy król Szwecji wręcza nagrodę laureatowi podczas elegancko i gustownie wyreżyserowanej uroczystości, transmitowanej przez wszystkie największe stacje telewizyjne świata. Obydwa wydarzenia, ogłoszenie i wręczenie, są wtedy informacjami dnia. W tych dniach nazwisko Noblisty można usłyszeć w każdym zakątku świata. Paradoks: zna się nazwisko Noblisty, chociaż nie zna się żadnej jego książki (tak często bywa). W tym samym momencie Noblista staje się celebrytą. Dlatego też trzeba zdać sobie sprawę, że Nagroda Nobla jako taka jest dzisiaj przede wszystkim elementem kultury masowej, popkultury. Nie inaczej. Podobnie jak Oskar (przecież nikt, kto choć trochę zna się na filmie, nie uważa, że nagradzane Oskarem filmy to najlepsze filmy świata).
Ale jednocześnie pojawiają się wątpliwości. Czym jest Akademia Szwedzka, ściślej – kim są członkowie Akademii Szwedzkiej, decydujący o przyznaniu Nobla; jaka jest ich znajomość rzeczy? Przeciętny miłośnik literatury wie o nich niewiele, tyle co nic. To grupa kilkunastu czy kilkudziesięciu starszych osób, których kompetencje nie są nam zbyt dobrze znane, by nie powiedzieć, że tajemnicze, choć nie wykluczam, że intencje zaś jak najlepsze. Tak, Nobla nie przyznaje idealny ogólnoświatowy supermózg, międzynarodowe jury złożone z cieszących się niepodważalnym autorytetem ekspertów, które to jury miałoby prawo ferować w pełni sprawiedliwe sądy i wyroki, lecz dość anonimowa Akademia Szwedzka, ni mniej, ni więcej. W tym miejscu muszę dodać, że nie zbytkuję wcale z tego zapewne szacownego ciała, lecz stwierdzam następną oczywistość.
Kiedy w 1980 roku Akademia Szwedzka przyznała Nobla Czesławowi Miłoszowi, komunistyczna propaganda w Polsce i w tzw. krajach demokracji ludowej próbowały zdyskredytować tę decyzję i samą nagrodę, sugerując, że jest polityczna: bo papież Jan Paweł II, bo strajki na Wybrzeżu i Solidarność, bo zimna wojna kapitalizmu z socjalizmem, Zachodu ze Wschodem. Pamiętam, że bardzo mnie wtedy takie stawianie sprawy irytowało. Uważałem bowiem, że Nobel Miłoszowi się należy, że polityka nie ma tu nic do rzeczy i basta. Dzisiaj, kiedy przeglądam listę laureatów Nobla z ostatniego tylko trzydziestolecia, widzę jasno jak na dłoni, że literacka Nagroda Nobla jest jednak polityczna, tyle tylko że a rebours. A to dlatego, że Akademia Szwedzka od wielu lat podejmując swoje wiekopomne decyzje, kieruje się zasadą politycznej poprawności, tak aby wilk był syty i owca cała, tak aby zadowolone były wszystkie cywilizacje i kultury, kontynenty i państwa, narody i języki, rasy i płcie, w ten oto sposób zamykając usta wszelkim krytykom; czy to z lewicy, czy z prawicy. Z literaturą nie ma to już większego związku, bardziej z ekonomią (wiem coś na ten temat, bo jako polski wydawca Philipa Rotha, Claudio Magrisa, Antonio Tabucchiego, Amosa Oza, Wiktora Jerofiejewa liczę co roku, że Nobel dla któregoś z nich zwiększy sprzedaż publikowanych przez nasze wydawnictwo książek). Dlatego też z jednej strony przestrzegam przed mitologizowaniem Nagrody Nobla, z drugiej przed jej demonizowaniem.
Koniec końców pytanie „czy Nobel zasłużył na Różewicza” prowokuje mnie do zadania innego pytania: „czy Różewicz potrzebuje Nobla?”. Wiem, wiem, pytanie bez odpowiedzi, gdyż tak naprawdę na to pytanie mógłby odpowiedzieć tylko sam poeta. Wiem też, że Tadeusz Różewicz z Noblem czy bez Nobla to jeden i ten sam poeta, jeden jedyny.
O AUTORZE
Janusz Drzewucki
Urodzony 6 grudnia 1958 roku w Kruszwicy. Poeta, dziennikarz, krytyk literacki, redaktor. Absolwent filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Laureat nagród: im. Kazimiery Iłłakowiczówny (1988), im. Stanisława Wyspiańskiego (1989), Funduszu Literatury Ministerstwa Kultury i Sztuki (1989), im. Stanisława Piętaka (1991). Członek PEN Clubu, Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Redaktor czasopisma „Twórczość”. W latach 2005-2012 redaktor naczelny Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”. Mieszka w Warszawie.