debaty / książki i autorzy

Dragon Ball, bizarro i daltonizm wartości

Karolina Front

Głos Karoliny Front w debacie "Żeńska, męska, nieobojętna".

strona debaty

Żeńska, męska, nieobojętna

Kie­dy oglą­dam z młod­szą sio­strą Dra­gon Ball, iry­tu­ją mnie jej cią­głe pyta­nia w sty­lu: „A czy Vege­ta jest dobry? Prze­cież on był zły! A Pic­co­lo? To nie był przy­pad­kiem demon chcą­cy zawład­nąć świa­tem? No i co z andro­ida­mi?! Prze­cież ten duży dba o zwie­rząt­ka!”. I tak cały­mi godzi­na­mi…
Dłu­go nie mogłam zro­zu­mieć, dla­cze­go dzie­wię­cio­let­nie dziec­ko nie poj­mu­je tego tak, jak ja. Dla niej ist­nia­ła tyl­ko czerń i biel, a sza­ro­ści i popie­le były nie­osią­gal­ny­mi poję­cia­mi.

„Felis, ty prze­cież jesteś dokład­nie taka sama, ty zaki­cha­na ide­alist­ko!”
Ta obe­lga zabrzmia­ła ostro w mojej gło­wie spro­wa­dza­jąc mnie na zie­mię i usu­wa­jąc z umy­słu chęć mor­du ze szcze­gól­nym okru­cień­stwem na (tyl­ko według sądu!) Bogu ducha win­ne­mu dziec­ku… Za żad­ne skar­by nie mogłam pogo­dzić się z myślą, że pomi­mo pozor­nej doj­rza­ło­ści, któ­rej wyznacz­ni­kiem jest pla­sti­ko­wy doku­men­cik w port­fe­lu, moja hie­rar­chia war­to­ści dalej utrzy­ma­na jest na war­to­ściach prze­ciw­staw­nych.
Dzi­siej­szy świat balan­su­je na pogra­ni­czu pomię­dzy kon­ser­wa­tyw­nym sku­pie­niem się na bie­li i czer­ni i nie­ustan­nym zaprze­cza­niu ist­nie­niu innych kolo­rów i wszyst­kie­go, co nie pasu­je do sche­ma­tu, a roz­my­tą, trud­ną do zde­fi­nio­wa­nia tole­ran­cją, gdzie odróż­nie­nie kolo­ru sza­re­go od popie­la­te­go jest jak zmu­sza­nie męż­czy­zny do okre­śla­nia kolo­ru far­by z pale­ty w skle­pie. Bo czym u dia­bła róż­ni się „smut­na ska­ła” od „lek­kie­go żwi­ru” czy „desz­czo­wej nie­dzie­li”!?

Gdzie więc powin­na zna­leźć się lite­ra­tu­ra? Czy powin­na zwięk­szyć kon­trast w foto­szo­pie życia, czy też nazy­wać po kolei wszyst­kie moż­li­we odcie­nie sza­ro­ści? Tym bar­dziej w cza­sach, któ­re same maja poważ­ne pro­ble­my z nazwa­niem kolo­rów, któ­re repre­zen­tu­ją?

Czym w ogó­le powin­na być lite­ra­tu­ra? Czyż nie gło­sem czło­wie­ka repre­zen­tu­ją­ce­go lud? Czy nie powin­na doty­czyć tego, o czym spo­łe­czeń­stwo CHCE mówić? Jaki jest sens wkła­da­nia w księ­gi liter zamknię­tych w cią­gi nie­in­te­re­su­ją­ce, i nie­ak­tu­al­ne? Kolej­ny pro­blem poja­wia się przy tym, jakie sta­no­wi­sko powin­na ona zająć. Pyta­nie wyda­je się być trud­ne, ale odpo­wiedź na nie jest dzie­cin­nie pro­sta. Lite­ra­tu­ra jako coś od ludzi dla ludzi powin­na uka­zy­wać ich punkt widze­nia. Ten bar­dzo kon­ser­wa­tyw­ny i redu­ku­ją­cy kolo­ry, lub ten libe­ral­ny, w któ­rym nigdy nie nazwie­my wszyst­kich ota­cza­ją­cych nas barw. Dzię­ki książ­kom powin­ni­śmy móc się komu­ni­ko­wać i zro­zu­mieć, że nasza ars poeti­ca to tak­że ogrom­na odpo­wie­dzial­ność za to, co prze­ka­zu­je­my innym ludziom pod pre­tek­stem prawd, w któ­re świę­cie wie­rzy­my.

Wtó­ru­jąc Tisch­ne­ro­wi może­my stwier­dzić, że każ­de cza­sy mają swój palą­cy pro­blem, z któ­rym sta­ra­my się upo­rać. Może pro­ble­mem naszych cza­sów jest wła­śnie toż­sa­mość płcio­wa, gen­der i płeć w każ­dej ze swo­ich odmien­nych defi­ni­cji? Może jaki­kol­wiek postęp w tej dzie­dzi­nie to to, co zosta­wi­my potom­nym? Pew­nych kwe­stii nie roz­wią­że­my od razu. Led­wo co wyeman­cy­po­wa­li­śmy kobie­ty, więc nakręć­my naszą spi­ra­lę wie­dzy jesz­cze dalej, dopre­cy­zuj­my sta­wia­ne pyta­nia, postaw­my nowe, przy­ci­śnij­my temat do ścia­ny.

I tu wła­śnie wcho­dzi z asy­stą wer­bla nasza lite­ra­tu­ra. Broń osta­tecz­na prze­ciw­ko temu, co nie­roz­strzy­gal­ne bez wyzwisk, kaste­tów i wyrzut­ni gra­na­tów. Sło­wo pisa­ne bar­dziej umie zra­nić niż miecz. Ale w tym wypad­ku nie cho­dzi o ranie­nie, ale o iście filo­zo­ficz­ne „docze­pia­nie się” do poszcze­gól­nych kwe­stii, wyty­ka­nie błę­dów, sta­wia­nie nie­wy­god­nych pytań i szu­ka­nie odpo­wie­dzi oraz co naj­waż­niej­sze: zmu­sza­nie do reflek­sji.
Bez dia­lo­gu, któ­re każ­da ze stron dys­ku­sji noto­rycz­nie prze­ry­wa obraź­li­wy­mi obe­lga­mi, nie doj­dzie­my do nicze­go. Roz­mo­wy pro­wa­dzo­ne na nie­na­wi­ści i chę­ci zwal­cze­nia dru­giej stro­ny poj­mo­wa­nej jako wro­ga, są destruk­cyj­ne. Nie ma tu miej­sca na Heglow­ską tezę, anty­te­zę i syn­te­zę. A to tyl­ko i wyłącz­nie przez blo­ku­ją­ce się wza­jem­nie stro­ny.

Homo Pre­gna­tus Dawi­da Kaina. Opo­wia­da­nie wyjąt­ko­wo kąśli­we i pesy­mi­stycz­ne z punk­tu widze­nia płci rozu­mia­nej w kon­ser­wa­tyw­nym uję­ciu, ale opty­mi­stycz­ne dla tych, któ­rzy mają nadzie­ję na wiecz­ne życie. Mogli­by­śmy zapy­tać, dla­cze­go ten zna­ny i cenio­ny autor bizar­ro stwo­rzył to opo­wia­da­nie. Podej­rze­wam, że odpo­wie­dzią było­by zda­nie mówią­ce o tym, że to coś, co po pro­stu inte­re­so­wa­ło auto­ra.
Lite­ra­tu­ra zawsze będzie krę­cić się wokół tema­tów, któ­re to pisarz uzna za waż­ne i god­ne uwa­gi, a sko­ro jest on ele­men­tem spo­łe­czeń­stwa, tar­ga­ne­go pro­ble­ma­mi nie tyl­ko oso­bi­sty­mi, ale i tymi doty­czą­cy­mi całej zbio­ro­wo­ści, to odzwier­cie­dle­nie wąt­pli­wo­ści i obaw nie tyl­ko jed­nost­ki, ale i spo­łe­czeń­stwa znaj­dzie­my wła­śnie w tym, co wyj­dzie spod jego pió­ra. Jak mogli­by­śmy wyma­gać od czło­wie­ka, aby nie pisał o tym, co go gry­zie? Jak mogli­by­śmy nie pro­sić wybrań­ców muz o prze­ka­zy­wa­nie poru­szeń ludu?

Trud­no zająć jaką­kol­wiek pozy­cję w spo­rze o to „jaka lite­ra­tu­ra ma być”. Ale może wła­śnie o to cho­dzi? Aby dać wypo­wie­dzieć się wszyst­kim, a ze zbio­ru wie­lu wypo­wie­dzi wybrać to, co oka­że się być naj­bar­dziej war­to­ścio­we i zosta­wić po sobie wie­le wspa­nia­łych, nie zawsze kom­pro­mi­so­wych dzieł, a nie kolej­nych pomni­ków strze­żo­nych kara­bi­nem pod przy­mu­sem czcze­nia.
Lite­ra­tu­ra może być kon­ser­wa­tyw­na z war­to­ści, ale nigdy z tre­ści. Lite­ra­tu­ra może być wol­na z natu­ry, ale nigdy wol­na od unie­sień i reflek­sji.

O AUTORZE

Karolina Front

Urodzona w 1994 roku. Obecnie studentka psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim z aspiracjami na jeszcze jeden, zupełnie inny kierunek. Fanka bizarro, horrorów, zielonej herbaty, całonocnych maratonów z anime i kotów. Zdiagnozowano nieuleczalny idealizm. Mieszka w Staniątkach (okolice Niepołomic).