debaty / ankiety i podsumowania

Fuksy, zbiegi

Anna Adamowicz

Głos Anny Adamowicz w debacie „Kroniki osobiste”.

strona debaty

Kroniki osobiste

To wszyst­ko tak napraw­dę jest kwe­stią wyłącz­nie fuk­sów, przy­pad­ków i zbie­gów.

Nie mam poję­cia, jaki był tytuł pierw­szej w życiu książ­ki, któ­rą dosta­łam od mat­ki, kie­dy z pew­no­ścią byłam jesz­cze zbyt mała, by umieć czy­tać. Wiem nato­miast, że byłam abso­lut­nie ocza­ro­wa­na. Dokład­nie obej­rza­łam pierw­szą stro­nę okład­ki, póź­niej dokład­nie obej­rza­łam czwar­tą stro­nę okład­ki, po czym usia­dłam zado­wo­lo­na z ksią­żecz­ką w pulch­nych kil­ku­let­nich rącz­kach, nie mając w pla­nach nic ponad ten zachwyt nad przo­dem i tyłem. Mój star­szy brat pró­bo­wał poka­zać mi, że nie cho­dzi tyl­ko o pierw­szą ani o czwar­tą stro­nę okład­ki, że pomię­dzy nimi są jesz­cze całe świa­ty. Ale ja z jakie­goś powo­du uzna­łam wte­dy otwar­cie książ­ki za rów­no­znacz­ne z jej znisz­cze­niem i pod­nio­słam dzi­ki wrzask. Dopie­ro póź­niej i z opo­ra­mi dałam się namó­wić na zaj­rze­nie do środ­ka.

W ten spo­sób lite­ra­tu­ra zabra­ła mi wszyst­ko (poczu­cie bez­pie­czeń­stwa sku­pio­ne w nie­otwie­ral­nym blo­ku tek­tu­ry) i wszyst­ko dała (nie­spo­dzie­wa­ne wnę­trze tegoż blo­ku).

Po ksią­żecz­kach z obraz­ka­mi i odro­bi­ną tek­stu przy­szedł czas na kolej­ne, coraz grub­sze, coraz mniej ilu­stro­wa­ne, coraz gęściej zadru­ko­wa­ne lite­ra­mi.

W wie­ku trzy­na­stu lat prze­czy­ta­łam jeden wiersz Hali­ny Poświa­tow­skiej i uświa­do­mi­łam sobie, że pro­za to gów­no nie­war­te uwa­gi, więc zaję­łam się poezją. Czy­ta­łam i pisa­łam. Sta­ra­łam się wła­śnie w tej kolej­no­ści, ale bywa­ło róż­nie. W liceum przez jakiś czas wysy­ła­łam tek­sty na kon­kur­sy typu „wydru­kuj 3 wier­sze w 5 egzem­pla­rzach”, bo nikt mi nie powie­dział, że to syf nie­war­ty zacho­du. Gdzieś na prze­ło­mie kla­sy matu­ral­nej i stu­diów wysła­łam zgło­sze­nie na Połów, wte­dy jesz­cze luk­su­so­wo dar­mo­wy, bo nikt mnie nie ostrzegł, że Biu­ro Lite­rac­kie to dro­ga, z któ­rej się nie wra­ca.

Nie dosta­łam się do alma­na­chu, ale czy­ta­łam i pisa­łam dalej. Wyda­łam pierw­szą książ­kę w łódz­kiej Kwa­dra­tu­rze, póź­niej dzię­ki nomi­na­cji do Nagro­dy Lite­rac­kiej Gdy­nia pierw­szy raz zoba­czy­łam pol­ski Bał­tyk. Wte­dy, osiem lat temu, jesz­cze nie prze­czu­wa­łam tego, co już dobrze wiem teraz – że poezja to naj­lep­szy spo­sób na podró­żo­wa­nie do egzo­tycz­nych miejsc, nie tyl­ko takich jak pol­ski Bał­tyk, ale też takich jak Patras, Ber­lin, České Budějo­vi­ce czy Byd­goszcz.

Nie dosta­łam Nagro­dy Lite­rac­kiej Gdy­nia, ale czy­ta­łam i pisa­łam dalej. Napi­sa­łam dru­gą książ­kę i wysła­łam ją do jed­nej z milio­na pra­cow­ni Biu­ra Lite­rac­kie­go, wciąż jesz­cze luk­su­so­wo dar­mo­wych. Poje­cha­łam do Stro­nia Ślą­skie­go, posłu­cha­łam Rober­ta Rybic­kie­go mówią­ce­go, że zazdro­ści mi tej książ­ki. Póź­niej, do spół­ki z Geno­we­fą Jaku­bow­ską-Fijał­kow­ską, dosta­łam Nagro­dę Wisła­wy Szym­bor­skiej (więc chy­ba słusz­nie Ryba zazdro­ścił?). Dalej wyda­wa­łam i wyda­ję. Czy­ta­łam i pisa­łam, czy­tam i piszę. Kocham czy­tać. Kocham pisać.

Oczy­wi­ście nie mówię o naj­waż­niej­szym, bo nie mam poję­cia, jak ugryźć ten tru­izm, że odkąd zaję­łam się lite­ra­tu­rą, pozna­łam wie­lu ludzi. Począt­ko­wo nie byłam tym zain­te­re­so­wa­na – przy­cho­dzi­łam na event, sia­da­łam w kącie, słu­cha­łam osób zada­ją­cych pyta­nia i udzie­la­ją­cych odpo­wie­dzi, czmy­cha­łam zaraz po okla­skach. Tro­chę cza­su zaję­ło mi zro­zu­mie­nie, że ludzie to naj­cen­niej­sze, co mogę wynieść z lite­ra­tu­ry, cen­niej­sze niż recen­zje i nagro­dy, cen­niej­sze nawet niż fiku­śne wyciecz­ki do Brna i Oświę­ci­mia. Nie cho­dzi mi nawet o jakieś wiel­kie przy­jaź­nie, w sen­sie – nie tyl­ko o nie, bar­dziej o cało­kształt, o szum­ny ul ludzi mają­cych tę samą fik­sa­cję, w któ­ry to ul mogę w dowol­nym momen­cie zanu­rzyć gło­wę.

Lite­ra­tu­ra daje mi wypeł­nie­nie wol­ne­go cza­su, lite­ra­tu­ra odbie­ra mi mnó­stwo wol­ne­go cza­su. Praw­do­po­dob­nie była­bym w sta­nie wypeł­nić ten wol­ny czas jakoś ina­czej, ale kim bym wte­dy była?

O AUTORZE

Anna Adamowicz

Urodziła się w 1993 roku w Lubinie, mieszka i pracuje we Wrocławiu. Diagnostka laboratoryjna, poetka, autorka pięciu książek, z których najnowsza to Stłuc. Kręgosłup Tytanii Skrzydło. Nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia oraz międzynarodowej Nagrody Václava Buriana. Wyróżniona Nagrodą im. Wisławy Szymborskiej. Tłumaczona na języki i obrazy.