Hańba, Tropy, Ur Jorge, Drekoty, Nagrobki
Marcin Pawlik
Głos Marcina Pawlika w debacie „Nowe muzyczne głosy z Polski”.
strona debaty
Debata „Nowe muzyczne głosy z Polski”: wprowadzenieNa polskiej scenie muzycznej nieco brakuje nowych formacji, które potrafiłyby połączyć, w satysfakcjonujący mnie sposób, muzykę z literackością przekazu. W ostatnich latach pojawiło się kilku interesujących songwriterów, ale choć doceniam ich twórczość i wrażliwość, to jednocześnie anglosaska estetyka, którą proponują, nie jest tym, czego poszukuję w muzyce. Tym niemniej jest kilka zespołów, które warto wyróżnić.
Na pierwszy ogień idzie Hańba. Ta powstała przed osiemdziesięcioma pięcioma laty na krakowskim Podgórzu orkiestra podwórkowa osiągnęła coś, co dotąd nie udało się najznakomitszym fizykom: cofnęła czas – a że podróże w czasie gwarantują niezliczone atrakcje, słucha się tej muzyki znakomicie. Miejski folk zagrany z punkową werwą (wspaniałe solówki na grzebieniu), do którego wyśpiewywane są wiersze m.in. Broniewskiego (Jeść i pić), Tuwima (Żandarm), Brzechwy (Żydokomuna) czy zapomnianego już całkowicie Alfreda Degala (Guma i gówno) odwołują się do problemów społecznych i politycznych sanacyjnej (współczesnejpoetom) Polski. Hańba wpisuje się w ten nurt rodzimej muzyki, który bez żadnych kompleksów i cepeliowskiej popeliny czerpie z tradycji ludowej, ale orkiestra z Podgórza robi to na swój oryginalny sposób. Niedawno ukazała się debiutancka płyta zespołu (choć na swoim koncie Hańba ma też trzy płyty krótkogrające), a jego popularność przekroczyła już dawno granice (sanacyjnej) Polski, stąd też zaproszenia na liczne festiwale m.in. do Stanów Zjednoczonych. Czysta energia, punkowy żywioł i zaangażowane teksty podane w nieszablonowej formie.
Tropy są duetem stworzonym przez Artura Maćkowiaka i Bartka Kapsę, kiedyś muzyków legendarnej formacji Something Like Elvis. Elvis umarł, ale z jego popiołów powstało kilka niezwykle interesujących zespołów, takich jak Potty Umbrella czy Contemporary Noise Quintet (znany później jako Contemporary Noise Sextet). Tropy kontynuują i rozwijają wątki muzyczne, które charakteryzowały wspomniane wcześniej formacje. W ich twórczości spotkamy się ze swoistą mieszanką muzyki filmowej, transu, noise’u oraz jazzu. To niezwykle fascynujące połączenie, z którego powstają przestrzenne i transowe kolaże dźwięków. Jednocześnie stanowi ono doskonały przykład, jak tworzyć instrumentalne kompozycje pełne nieoczywistej poetyki i literackości. Należy mieć jedynie nadzieję, że Tropy kontynuować będą swoje muzyczne poszukiwania i nie staną się efemerycznym projektem, a prócz wydanej na początku bieżącego roku płyty Eight Pieces doczekamy się w niedalekiej przyszłości kolejnych znakomitych albumów.
Ur Jorge to, podobnie jak Tropy, zespół związany z bydgoską sceną muzyczną. W jego skład wchodzą: Magda Powalisz, Remigiusz Ławniczak oraz Marcin Karnowski – muzycy znani z takich zespołów jak George Dorn Screams, 3moonboys, Brda, Variete, czy Hans Jörg. Bydgoskie trio zadebiutowało wydanym w ubiegłym roku albumem Przejścia. Muzyka Ur Jorge to bardzo dojrzały, melancholijny rock, który nawiązuje do alternatywnej tradycji. Z warstwą dźwiękową doskonale koresponduje niepokojąca i nieoczywista poetyka tekstów autorstwa Ławniczka, w której często powraca motyw miasta: „Podzielimy/ Mapy miast/ Korytarze/ I niepokoje” (Berlin), „Miasto jak dworzec, wciąż się żegnamy/ Zostań, na kolejną, ostatnią paczkę papierosów/ Ze świtem pękają nikotynowe serca,/ nocami, nocami wyją z nich psy” (E70). Jest w muzyce bydgoskiego tria ten pierwiastek nadawany przez motorykę, harmonię i słowo, który uwielbiam, a który sprawia, że po zamknięciu oczu dźwięki zabierają w podróż. To może wydawać całkiem banalne, lecz jest jednocześnie do bólu szczere: lekkość, przestrzeń i melancholia, które zakrzywiają rzeczywistość.
Warszawskie trio Drekoty dowodzone przez Olę Rzepkę istnieje już od sześciu lat, ale wciąż nie doczekało się stosownej estymy wśród słuchaczy. Wydany pod koniec 2012 r. album Persentyna (jeszcze w składzie z Zosz Chabierą i Magdą Turłaj) był dla mnie jedną z najciekawszych propozycji na polskiej scenie muzycznej. Żeńskie trio zachwyciło niesamowitą ekspresją, przebojowością i kobiecą poetyką. Po zmianie składu (do Oli Rzepki dołączyły Natalia Pikuła oraz Izolda Serenson) zespół nawiązał współpracę z Leszkiem Biolikiem, czego wynikiem była EPka Nowe konstelacje, na której znalazły się cztery kompozycje Republiki (m.in. Kombinat) oraz premierowy autorski utwór Spokój. Nowe, bardziej stonowane i dojrzałe oblicze Drekotów jest równie fascynujące jak to z chwili debiutu. Zatem czas już najwyższy na drugi pełnowymiarowy album.
Nagrobki są w pełni nieprofesjonalnym muzycznym projektem tworzącym muzykę z pogranicza punka i garażowego rocka. W muzyce gdańskiego duetu pobrzmiewają te same bezczelne oraz bezpretensjonalne nuty i dźwięki, które charakterystyczne były dla Cool Kids of Death. Przy pierwszym kontakcie z muzyką Nagrobków można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z żartem, dźwiękowym kabaretem, ale przy każdej kolejnej odsłonie wciągamy się coraz bardziej, i choć kompozycje nie zaskakują nadmiernym wyrafinowaniem, to przywołują skojarzenia z najlepszymi czasami polskiej sceny punkowo-nowofalowej. Podobnie teksty, choć proste, a czasem wręcz banalne, koncentrujące się wokół funeralnej poetyki („Cokolwiek robię/ robię śmierć/ gdziekolwiek będę/ będzie śmierć”), przywołują niesamowicie szczery i nihilistyczny jarociński klimat. Dodatkowy plus należy się też za wykorzystanie na albumie Stan prac instrumentów dętych (obsługiwanych m.in. przez Mikołaja Trzaskę), co znacznie urozmaica brzmienie i buduje przestrzenny klimat.
O AUTORZE
Marcin Pawlik
Urodzony w 1978 roku. Politolog, basista i tekściarz alternatywnego zespołu rockowego Sublokator, członek trupy teatralnej Teatr Bob. Pasjonat disco polo oraz piłki nożnej w wymiarze krajowym. Czynny kadrowicz Reprezentacji Polskich Pisarzy w Piłce Nożnej. Wydał dwie książki poetyckie Deklinacja nic oraz Bunt na jeziorach. Pracuje dla ojczyzny.