debaty / ankiety i podsumowania

Hiena pozdrawia z jaskini lwa

Konrad Góra

Głos Konrada Góry w debacie „Ludzie ze Stacji”.

strona debaty

Ludzie ze Stacji: wprowadzenie

Pamię­tam, jak Romek zapro­sił mnie do sie­dzi­by za Media­te­ką z oka­zji „Poetów na nowy wiek”; usia­dłem w fote­lu z całej tej indo­ne­zyj­skiej wikli­ny i powie­dzia­łem: „Hie­na pozdra­wia z jaski­ni lwa” – to odda­je moje ówcze­sne poczu­cie związ­ku z BL; czu­łem się przede wszyst­kim kon­su­men­tem resz­tek, cie­niem nocy Sosnow­skie­go itd., moja histo­ria jest pew­nie dosyć typo­wa: od agre­sji i nie­chę­ci, przez zaże­no­wa­nie, do sta­łej współ­pra­cy – od zło­śli­wych ripost przyj­mo­wa­nych mil­cze­niem po zło­śli­we ripo­sty przyj­mo­wa­ne z pra­wie aplau­zem – a pierw­szy raz byłem na impre­zie w 98 czy 97, w Legni­cy, potem zaczę­ły się lata, któ­rych po pro­stu nie pamię­tam, a potem była ta ostat­nia edy­cja we Wro­cła­wiu, 2015, żyłem na Cibul­ce, Ryba też, skut­kiem pisa­nia Niestra­ci­łem prak­tycz­nie zdol­no­ści komu­ni­ka­cji, sia­da­łem sobie na uli­cy albo w par­ku i po godzi­nie przy­jeż­dża­ła po mnie poli­cja, żeby mnie prze­pę­dzić, nigdy mnie nie spy­ta­li o doku­men­ty, miesz­ka­łem w Pra­dze pół roku kom­plet­nie bez papie­rów, zapro­si­li­ście mnie, popro­si­łem o bilet na Pol­skie­go Busa i odda­łem go Rybie, tym­cza­sem rowe­rem przez trzy dni prze­do­sta­wa­łem się do Nowej Rudy, nie mia­łem mapy ani smart­fo­na, nie wie­dzia­łem o pią­tej po połu­dniu w Bro­umo­vie, że jestem szes­na­ście kilo­me­trów od celu, i posze­dłem pić, żeby nie wyje­chać z koro­na­mi, spa­łem przy­kry­ty rowe­rem pod jakimś drze­wem – wcze­sny kwie­cień – rano Karol zro­bił mi spo­tka­nie za pry­wat­ne pie­nią­dze z kla­są z gim­na­zjum i zawiózł z rowe­rem w bagaż­ni­ku na dwo­rzec w Kłodz­ku, wsia­dłem do pocią­gu do Pozna­nia, z prze­siad­ką we Wro­cła­wiu rzecz jasna, doje­cha­łem, poma­lo­wa­łem pokój na Od:Zysku, sprze­da­łem rower Grze­lo­wi i wró­ci­łem ostat­nim moż­li­wym połą­cze­niem, zabra­kło mi kil­ka­dzie­siąt gro­szy do peł­ne­go bile­tu i musia­łem wysiąść na Świ­nia­rach, zła­pa­łem na pętli 105, potem K, potem 9 czy coś tam, dotar­łem w ostat­nim momen­cie i czy­ta­łem jeden, ostat­ni wiersz impre­zy, Pol­ska, z powtó­rzo­ną puen­tą: „W tym jed­nym uści­sku jeste­śmy stra­ce­ni” – już mówi­łem, lew i hie­na – a wte­dy się wszyst­ko roz­pa­dło, sce­na poszła w drza­zgi, budy­nek spło­nął od papie­ro­sa Boh­da­na i wszy­scy zgi­nę­li­śmy, i pocho­wa­no nas w opusz­czo­nej sztol­ni.

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry